Kolorowy napis z ideogramami: Świat Nei Jia

NR 10 (LUTY 2000)


Spis treści

  1. Wstęp.
  2. Prezentacja styli
    Sztuki walki mniejszości narodowych Chin
  3. Wielki Układ "Da Lu" w Taijiquan
  4. Prezentacja mistrzów
    Wielki Mistrz Hu Yuen-Chou
  5. Chi Kung
    Shaolin Da Mo Chi Kung
  6. Płynąć jak chińska rzeka
  7. Wielki Mistrz Wong Doc-Fai w Polsce
  8. Nowości wydawnicze
  9. Historie prawdziwe, legendy i baśnie
    Z "Anegdot o misztrzach i uczniach domu Hu". Część II
  10. Ośrodki Yang's Martial Arts Association (YMAA) w Polsce

Powrót do strony głównej.


Wstęp

Na początku chciałbym wszystkim czytelnikom "Świata Nei Jia" złożyć życzenia wszelkiej pomyślności w Nowym 2000 Roku oraz Nowym Chińkim Roku Smoka. Oby ten rok przyniósł Wam wiele sukcesów zawodowych, rodzinnych i oczywiście jak najwięcej tych związanych z praktyką wschodnich sztuk walki.
Pamiętajcie o starym przysłowiu, które mówi, że choć owoce wszelkich umiejętności są słodkie, to korzenie ich są zawsze gorzkie. Nie zniechęcajcie się więc i dzielnie walczcie dalej ze swoimi słabościami na salach treningowych.

Dobra wiadomość dla zainteresowanych dotarciem do źródła Kung Fu. Na stronie "Wydarzenia, seminaria" możecie znaleźć informacje o organizowanych wyjazdach do Chin, z możliwością uczenia się u największych mistrzów, np. w Klasztorze Shaolin.

Początek roku przyniósł też nowe, interesujące książki. Miejmy nadzieję, że ukaże się ich więcej w nadchodzących miesiącach. Korzystając z internetu, możecie na bieżąco śledzić działania wydawnictw, a także próbować zwracać im uwagę (e-mail), na to co Was interesuje.

Życzę miłej lektury.


Prezentacja styli

SZTUKI WALKI MNIEJSZOŚCI NARODOWYCH CHIN

Andrzej Kalisz
yiquan@yiquan.com.pl

Chińskie sztuki walki zdobyły już sobie określoną renomę w świecie zachodnim. Terminy kung-fu (gongfu) i wushu spotyka się w słownikach języków europejskich. Interesujący się wschodnimi sztukami walki potrafią bez trudu wymienić kilka najpopularniejszych systemów pochodzących z Chin, a niektóre wydawnictwa wymieniają ich kilkadziesiąt. Są to jednak zawsze style uprawiane przez Hanów (rodowitych Chińczyków). Tymczasem obszar Chin zamieszkuje wiele mniejszości narodowych, które wypracowały własne, oryginalne metody walki. Niektórzy słyszeli o zapasach mongolskich. Czasami pojawiają się w zachodnich publikacjach wzmianki o tajemniczych sposobach walki Tybetańczyków. Takie chińskie systemy jak Hop-gar kuen (Xia jia quan), czy styl białego żurawia, powołują się na rodowód tybetański (istnieje również inny styl białego żurawia, uprawiany głównie w prowincji Fujian, o innym rodowodzie). Generalnie jednak niewiele wiadomo o sztukach walki różnych narodowości z terenu Chin. Pojawiające się niekiedy wzmianki są nieliczne i niezwykle skąpe. Tym niemniej spróbują przedstawić tutaj skromne rezultaty moich poszukiwań, opartych o chińskie materiały źródłowe, by przynajmniej w niewielkim stopniu zapełnić pustkę niewiedzy, dotyczącej tego interesującego zapewne wiele osób tematu.

Mężczyźni narodowości A'chang z prowincji Yunnan znani są z biegłości w posługiwaniu się szablą. Uprawiają też oni różne odmiany walki wręcz. Szczególnie charakterystyczne są formy: "cztery kierunki" i "krzyż". Obydwie wykonuje się na planie krzyża, z tym że pierwszą rozpoczyna się i kończy na środku, a drugą na końcu jednego z ramion krzyża. Niekiedy ćwiczy się na wbitych w ziemię, tworzących kształt krzyża palach. Istnieją formy naśladowcze, między innymi koguta i małpy.

Sztuka walki narodowości Bai z prowincji Yunnan przypomina style wywodzące się z klasztoru Shaolin.

Metody walki narodowości Bulang (prowincja Yunnan) zawierają m.in. formy żaby. Techniki są krótkie, ruchy żywe, szeroko stosuje się uderzenia łokciem. Do podstawowych metod treningowych należy wykonywanie skoków z jednego wykopanego w ziemi dołu do drugiego. Zwykle przygotowuje się trzy doły.

Sztuka walki narodowości Dai (prowincja Yunnan) sięga swymi korzeniami daleko w przeszłość. Istnieją wzmianki z okresu dynastii Ming (1368-1644). Osiedlanie się Chińczyków w rejonach zamieszkanych przez Dai'ów spowodowało, że włączyli oni do swych metod wiele elementów chińskich. W końcowym okresie panowania Mingów w wioskach narodowości Dai nauczali mistrzowie pochodzący z prowincji Henan i Shandong. Niektóre z ćwiczonych form to "wielka powódź" (walka z wieloma przeciwnikami), "kwiat śliwy", "tygrys rzucający się na ofiarę", "cztery kierunki". Łokcie trzymane są blisko ciała, pozycje mocne, techniki rytmiczne - miękkie i twarde, wykorzystuje się siłę przeciwnika. Mówi się niekiedy, że ruchy zainspirowane zostały pracą czółenka tkackiego. Wiele technik powstało przez naśladowanie zwierząt: tygrysa, słonia, bawołu, jelenia, małpy, pawia, czapli, węża, żaby, kraba. Wykorzystuje się różne rodzaje broni: szablę, podwójną szablę, halabardę, kij, włócznię. Dwie szable używane jednocześnie określane są jako "kły słonia". Podczas świąt odbywają się pokazy łączone z tańcem przy muzyce bębnów.

Trening walki narodowości De'ang (Yunnan) koncentruje się na rozwoju sprawności lewej ręki. De'angowie uważają, że jest to główny element zapewniający pokonanie praworęcznego przeciwnika.

Styl walki uprawiany przez narodowość Dong (w Guangxi - rejonie autonomicznym narodowości Zhuang) opiera się na szybkich, silnych ruchach rąk, rzadko stosuje się techniki nożne.

Mężczyźni narodowości Jingpo (Yunnan) nie rozstają się nigdy z bronią przypominającą szablę umieszczoną na drzewcu (w rodzaju halabardy). W technikach odzwierciedlone zostały ruchy charakterystyczne dla pracy na roli, przedzierania się przez dżunglę, walki z dzikimi zwierzętami. Podkreśla się znaczenie zdecydowanego ataku. Wypracowane zostały także metody umożliwiające zwycięstwo w przypadku, gdy utraci się broń. Duże znaczenie mają umiejętności aktorskie, umiejętność oszukania i zaskoczenia przeciwnika. W krytycznej sytuacji wszystko może stać się bronią: garść piasku, własna odzież, a nawet buty. Pokazy uświetniają tradycyjne święto, które odbywa się piętnastego dnia pierwszego miesiąca księżycowego.

Wśród narodowości Lahu (Yunnan) rozpowszechniony jest trening form tygrysa, kaczki, koguta, niedźwiedzia, małpy. Używa się przede wszystkim dłoni i łokci. Podstawową bronią jest rodzaj maczety, którą mężczyźni zawsze noszą przy sobie.

Systemy uprawiane przez narodowość Miao (Yunnan) są bardzo zróżnicowane. Formy są stosunkowo proste, nie obowiązują przy tym ścisłe reguły ich wykonania. Często ćwiczy się z partnerem siedzącym na ramionach. Jedną z broni jest rodzaj fujarki, charakterystycznej dla tej narodowości. Ciekawe jest też użycie jako broni drewnianej ławki. Miao mieszkający w Guangxi uprawiają styl zwany "niskim", ze względu na niskie postawy. Stosuje się w nim dużo przechwytów i dźwigni.

Przedstawiciele narodowości Wa (Yunnan) posługują się przede wszystkim szablą i tarczą. Ruchy są mocne i obszerne.

Wzmianki o sztuce walki narodowości Yao (Guangxi, Hunan) pojawiają się w okresie dynastii Sui (581-618) i Tang (618-907). Postawy są niskie, ruchy krótkie, twarde. Ćwiczenia wykonuje się grupowo. W 1927 roku powstała organizacja stylowa.

Style walki narodowości Yi (Yunnan) są zróżnicowane. Przekaz odbywa się w obrębie rodu i wioski. Podczas świąt odbywają się zawody z towarzyszeniem gry bębnów. W jednej z form współzawodnictwa dozwolone są tylko kopnięcia - kilka ściśle określonych metod.

Podczas gdy na Zachodzie niektórzy mówią o istnieniu w Tybecie niezwykłych, bardzo tajemniczych systemów walki, dostępne mi źródła chińskie wspominają tylko o doskonałych umiejętnościach narodowości Zang (Tybetańczyków) w posługiwaniu się szablą. Noszona ona była ukryta pod połami chałata - jej nagłe użycie zaskakiwało przeciwnika. Szybkość była (jest?) kluczowym elementem tej sztuki. Jej świadectwo stanowiła umiejętność porąbania w locie podrzuconego w górę kawałka drewna na jak największą liczbę części.

Narodowość Zhuang stanowi największą liczebnie mniejszość narodową Chin. Zamieszkują oni głównie w ich własnym narodowościowym rejonie autonomicznym Guangxi. Ich sztuki walki mają dużo wspólnego z tzw. stylami południowymi, uprawianymi przez Chińczyków. Dostrzec można związki z tradycyjną filozofią chińską - jedna z ćwiczonych form nosi nazwę "yin-yang".

Powrót do spisu treści


WIELKI UKŁAD "DA LU" W TAIJIQUAN
Sławomir Pawłowski

Wielki układ Da Lu, nazywany też "Dużym Ściągnięciem" jest ćwiczeniem stworzonym, rozwiniętym i powszechnie praktykowanym w Taijiquan. Podobnie jak ma to miejsce w przypadku ćwiczeń pchających dłoni (Tui Shou), przylegania (Na), lub układów podwójnych (spotykanych np. w stylu Wu), Da Lu praktykowane jest przez dwie osoby ćwiczące z sobą w parze. Zawierając techniki odchylenia (peng), ściągnięcia w dół (lu), rozdzielenia (lieh), uderzenia łokciem (zhou), uderzenia barkiem (kao), dźwigni (chin na), łamania (chue), wyzwalania energii wybuchowej (fa jing), wykorzystaniu energii przylegającej (nien jing), słuchającej (ting jing) i neutralizującej (hua jing), wymaga zaangażowania obu rąk przez każdego z ćwiczących. Naprzemiennie i nieprzerwanie "ścierają się" oni z sobą w płynnych i dynamicznych akcjach ataku i obrony, zawierających w sobie wszystkie powyższe techniki. Szybkość i płynność ruchów może być różna w zależności od zawansowania ćwiczących. Wersji Da Lu jest wiele. Ucząc się Taijiquan u chińskich mistrzów zarówno w Chinach jak i Polsce, poznałem i praktykuję Da Lu w trzech odmianach technicznych, tj. twardej, miękkiej i głębokiej. Zazwyczaj uczeń rozpoczynający naukę Da Lu w pierwszej kolejności zaznajamiany jest z jego najłatwiejszą "twardą" wersją, później z bardziej finezyjną i trudniejszą "miękką", by w końcu opanować "głęboką", której wykonanie wymaga umiejętności wytwarzania i transmisji energii fa jing całym ciałem w technice uderzenia barkiem. Poszczególne odmiany Da Lu uczą:

  1. trzech sposobów ataku:
  2. obrany przed nimi poprzez:
  3. kontrataku:

Zawarte w Da Lu koncepcje ataku i kontrataku można potraktować jako bazowe i wyjściowe do dalszych własnych studiów nad nimi. Pozwoli to odkryć i dopracować niuanse tego ćwiczenia, wyczuć i zrozumieć inne jego potencjalne możliwości oraz rozwinąć nowe połączenia techniczne. W efekcie zaowocuje to rozwojem całego naszego Taijiquan. Wykonanie jednego cyklu Da Lu zmienia ustawienie ćwiczących o 90 stopni, powrócą więc oni do swych pozycji wyjściowych w których rozpoczęli praktykę po wykonaniu pełnych czterech cykli. Zmieniając się w rolach atakującego i broniącego się, ćwiczący poruszają się zakreślając stopami na podłożu kształt wyimaginowanego czworoboku. Z tego powodu Da Lu określa się również jako "Metodę Czterech Rogów". Dla osoby początkującej może się ono wydawać ćwiczeniem skomplikowanym, być może nie pasującym do kulistej i spiralnej koncepcji ruchów Taijiquan. "Kanciastość" ruchów Da Lu jest jednak jedynie pozorna. Koncepcja Da Lu zakłada stopniową likwidację liniowości ruchu, dążąc do jego kolistości. Jest to założenie dokładnie odwrotne, niż w przypadku techniki ciosu pięścią, gdzie nie uderza się idealnie liniowo, lecz "poszukuje" linii prostej wyprowadzając cios lekkim "łukiem".

Koncepcję ruchów Da Lu ilustruje poniższy diagram:

diagram - 13 kB
fot. 1 - 12 kB
fot. 1

Źródło: opracowanie własne.

Wykonanie Da Lu

Praktykę Da Lu rozpoczynamy od przyjęcia właściwej postawy. Dwoje ćwiczących staje naprzeciwko siebie wzdłuż osi północ południe, z lewą stopą nieznacznie wysuniętą do przodu. Prawe ręce są uniesione i ugięte w stawach łokciowych pod katem prostym, stykając się zewnętrzną stroną nadgarstków na wysokości piersi przed centralną pionową osią ciała (zhong). Znajdują się oni wówczas w pozycjach wzajemnej równowagi szans ataku i obrony (Yin -Yang) /fot 1/.

fot. 2 - 12 kB
fot. 2
fot. 3 - 11 kB
fot. 3

W wersji twardej ubrany na czarno napastnik płynnym wypadem po łuku w kierunku południowo - wschodnim atakuje od zewnątrz uderzeniem podstawą dłoni na wolne (tzn. nie zrośnięte z mostkiem) żebra ubranego na żółto przeciwnika. /fot. 2, 3/.

Zaatakowany unika ciosu skręcając ciało w prawo i wycofując się poza zasięg uderzenia krokiem prawej nogi w tył w kierunku południowo-zachodnim (tsou). Unikając trafienia, chwyta prawą dłonią na wysokości nadgarstka rękę agresora, wykonuje ściągnięcie (lu) z jednoczesnym unieruchomieniem jej naciskiem podstawą lewej dłoni na staw łokciowy /fot 4/.

fot. 4 - 12 kB
fot. 4

W realnej walce, dynamiczny ruch lewej dłoni zamiast unieruchomienia spowoduje złamanie ręki przeciwnika w stawie łokciowym (chue). Atakujący wycofuje się przenosząc ciężar ciała na nogę zakroczną, dostosowując do niej nogę wy-kroczną oraz skręcając ciało 0 90 stopni w prawo. Broniący się wysunięciem nogi wykrocznej w kierunku przeciwnika i dostawieniem zakrocznej skraca dzielący ich dystans i utrzymując kontakt powraca wraz z współ ćwiczącym do pozycji początkowej, kończąc pojedynczy cykl Da Lu.

fot. 5 - 12 kB
fot. 5

W wersji "miękkiej" jeden z ćwiczących stojąc, nieznacznie skręcając i wychylając biodro w przód atakuje partnera dynamicznym ciosem podstawą dłoni "ciosem gromu" (shau), skierowanym od dołu ku górze w żuchwę (ruch Yang). Zaatakowany broni się płynnie parując i odchylając uderzenie dłońmi (peng) (ruch Yin) /fot 5/, jednocześnie lekkim ściągnięciem wytrącając z równowagi agresora (początek fazy Yang). Wykorzystując chwilową niestabilność agresora, broniący się błyskawicznie kontynuuje ruch przechodząc do kontrataku (początek Yang). Skręcając i wycofując ciało, chwyta napastnika za nadgarstek, ściąga w dół (lu) dążąc do wykonania dźwigi (chin na) /fot 6/.
fot. 6 - 12 kB
fot. 6
W sytuacji realnego zagrożenia istnieje możliwość złamania tą techniką przechwyconej ręki przeciwnika w stawie łokciowym (pełny Yang). Po sparowaniu ciosu i wytrąceniu z równowagi, atakujący natychmiast przechodzi do obrony (Yin).Wykorzystując swoje wychylenie, płynnym wyjściem" po łuku" dostosowuje on swój ruch do kierunku działania siły i techniki przechodzącego do kontrataku przeciwnika (początkowe, słabe Yin).
Przyspieszając, minimalnie wyprzedza on ruch ściągnięcia (lu) nie dopuszczając do przejęcia nad nim kontroli i unieruchomienia go za pomocą dźwigni (chin na) przez współ ćwiczącego. Przez zgięcie swojej przechwyconej i zagrożonej złamaniem w stawie łokciowym prawej ręki i powstrzymując "wolną" lewą dłonią naciskające na łokieć przedramię przeciwnika, ustawia się on w zrównoważonej, bezpiecznej i korzystnej dla siebie postawie, tym samym neutralizując potencjalny kontratak (silne Yin).
Poprzez zgięcie swojej przechwyconej i zagrożonej złamaniem prawej ręki i powstrzymując "wolną" lewą dłonią naciskające na łokieć przedramię przeciwnika, w stabilnej i w pełni kontrolowanej postawie uniemożliwia mu wykonanie dźwigni, osiągając ponownie z współćwiczącym chwilowy stan równowagi technicznej (Yin-Yang) /fot 7/.
fot. 7 - 12 kB
fot. 7
Atakujący wykorzystując "odzyskany" stan równowagi, swoją mocną postawę oraz bliskość partnera, ponownie przejmuje inicjatywę atakując jednoczesnym podwójnym uderzeniem z silnym fa jing łokciem w ciało i kolanem w udo, w celu znokautowania i wytrącenia z równowagi bądź obalenia przeciwnika (silne Yang). Zaatakowany za pomocą nien jing dostosowuje się, a następnie wykorzystując Hua jing umiejętnie wchłania, rozprasza i neutralizuje niszczycielską siłę ciosów (Yin), po czym ponownie przechodzi do kontrataku. Ruchem nogi wykrocznej i dostawieniem zakrocznej skraca dzielący ich dystans, uderzając od dołu prawą dłonią w żuchwę partnera (shau) /Yang/. /fot 8/ Ten, powraca do postawy początkowej ćwiczenia (ruch Yin) przenosząc ciężar ciała na nogę zakroczną, dosuwając do niej wykroczną oraz skręcając ciało w prawo 0 90 stopni. Tym samym dotychczasowy napastnik zaczyna się bronić, a broniący się przechodzi do roli agresora. Technika ta jest zarówno ostatnim ruchem pojedynczego cyklu Da Lu, jak i pierwszym kolejnego, w którym ćwiczący pełnić będą odwrotne role.
fot. 8 - 12 kB
fot. 8
Praktykę wersji głębokiej Da Lu jeden z ćwiczących rozpoczyna ruchem nogi wykrocznej łukiem na zewnątrz, zadając jednocześnie obszerny cios zamachowy wewnętrzną stroną przedramienia w szyję partnera (Yang). Zaatakowany unika uderzenia przez odchylenie ciosu dłońmi łukiem w górę (Yin) i podobnie jak w wersji miękkiej dąży do wykonania dźwigni lub złamania przechwyconej ręki agresora (Yang). Atakujący, aby uniknąć powyższych zagrożeń, płynnie przechodzi do obrony początek fazy Yin. Dostosowuje ruch swojego ciała do kierunku działania siły kontratakującego przeciwnika, obniżając jednocześnie tułów poniżej zakresu oddziaływania jego techniki (Yin), likwidując zagrożenie kontratakiem. Staje w stabilnej pozycji, znacznie bliżej partnera niż miało to miejsce w poprzednich wersjach ćwiczenia, by ponownie zaatakować uderzeniem biodrem w biodro i barkiem bark lub głowę przeciwnika /fot 9/. Fot. 9 Zaatakowany broni się podobnie, jak miało to miejsce w poprzedniej wersji Da lu, tj. umiejętnie "wchłaniając" energię uderzenia (Yin), po czym przechodzi do kontrataku techniką obszernego uderzenia przedramieniem w szyję partnera . Ruch ten kończy jeden i rozpoczyna kolejny cykl Da Lu.
Praktykę trzech wersji Da Lu określa chińskie powiedzenie:

" Uderzając, najpierw staraj się wykorzystać dłonie.
Gdy nie możesz wykorzystać dłoni, użyj łokcia.
Gdy nie możesz skorzystać z łokcia, użyj barku.
Gdy nie możesz skorzystać z barku, użryj całego tułowia.
Gdy także z niego nie możesz skorzystać, przeanalizuj sytuację raz jeszcze ".

Zgodnie z teorią techniki ruchu, generowania i wyzwalania siły, ćwiczący Da Lu wykorzystują zasadę "trzech krańcowości". Zgodnie z nią ciało, tułów oraz kończyny składają się z części korzennej, środkowej i krańcowej. Każdy ruch zainicjowany mentalnie, rozpoczyna się niczym fala w części korzennej, przepływa przez środkową by w końcu dotrzeć do krańcowej.
fot. 9 - 12 kB
fot. 9
Dla całego ciała częścią korzenną są nogi, środkową tułów a krańcową ręce. W przypadku nóg częścią korzenna są biodra, środkowa kolana, krańcową stopy. Dla stóp częścią korzenną jest punkt lao lung na jej podbiciu, środkową pięta i krawędzie stopy, krańcową zaś jej palce. Dla tułowia częścią korzenną jest Dan Tien, środkową serce a krańcową płuca. Dla rąk częścią korzenną będą ramiona, środkową łokcie a krańcową nadgarstki. Dla dłoni częścią korzenną jest "serce dłoni" z punktem lao gong jako jego centrum, częścią środkową są krawędzie oraz kłykcie kości śródręcza, krańcowa zaś palce. W przypadku palców dłoni jest podobnie. Zgodnie z powyższym ruch zainicjowany w psychice rozpoczną nogi /najpierw poruszą się biodra, potem kolana i stopy, za nimi podąży tułów, a za tułowiem ręce /najpierw barki, potem łokcie, nadgarstki i dłonie. Wszystkie krańcowości muszą z sobą współdziałać, współtworząc i "stapiając się" w jeden płynny, totalny ruch całego ciała. Cel ten osiąga się przez płynne, wielokrotne i nieprzerwane wykonywanie cykli Da Lu, aż do stopniowego zatarcia się i "zlania" z sobą w okrąg znaczonych stopami na podłożu czworoboków. Da Lu nie wolno wykonywać automatycznie i schematycznie. Należy wykazać inwencję, mądrość, przebiegłość i wyczucie chwili, by w sposób przemyślany dostosować się do aktualnej sytuacji, siły, zasięgu i tempa akcji partnera. Ruchy powinny być wykonywane naturalnie i płynnie, bez wydawania okrzyków i uzewnętrzniania własnego stanu emocjonalnego. Ćwiczący winni promieniować harmonią, spokojem i emocjonalnym zrównoważeniem.

Gdynia 1999-05-27

Powrót do spisu treści


Hu Yuen-Chou - 13 kB

Prezentacja mistrzów

 

WIELKI MISTRZ HU YUEN-CHOU

 
Chan Heung - 10 kB
Chan Heung
Chan Yiu-Chi  - 7 kB
Chan Yiu-Chi

Wielki Mistrz Hu Yuen-Chou ( Woo Van-Cheuk), zmarł 26 sierpnia 1997 roku w Taipei, na Tajwanie w wieku 94 lat.
Bardzo dobrze znany w Hong Kongu pod nazwiskiem Woo Van-Cheuk, rozpoczął trening Choy Li Fut w wieku 8 lat u mistrza Chan Ngau-Sing z miasta Fut San w Chinach. W wieku 18 lat wyjechał do Kantonu żeby studiować zachodnią medycynę na Uniwersytecie. W Kantonie spotkał mistrza Chan Yiu-Chi, wnuka Chan Heung'a twórcy stylu Choy Li Fut.

Yang Cheng-Fu    - 8 kB
Yang Cheng-Fu
Yang Lu-Chan    - 6 kB
Yang Lu-Chan

Hu Yuen-Chou spędził 20 lat jako uczeń Chan Yiu-Chi i stał się jednym z najbardziej zaawansowanych uczniów, on, wraz z czterema innymi uczniami byli nazywani "Pięcioma Królami Nieba", z powodu ich zdolności i wysokiego poziomu w Kung Fu. Oprócz Choy Li Fut, Dr Hu Yuen-Chou studiował inne systemy Kung Fu : Północny Shaolin, Lohan Moon, Gee Yin Moon, Hsing Chuan i Tai Chi Chuan rodziny Yang. W Yang Tai Chi Chuan był uczniem "zamkniętych drzwi" Wielkiego Mistrza Yang Cheng-Fu, wnuka Yang Lu-Chan'a.

Równocześnie z poznawaniem chińskich sztuk walki mistrz Hu studiował różne systemy walki bronią ( miecz, czy Gim - miecze bliźniacze ). Hu Yuen-Chou znał i uczył się u Generała Li Jing-Li, jednego z największych ekspertów miecza w tamtym okresie. Później kiedy on wyjechał do Hong Kongu, Hu rozwijał swoje umiejętności walki Gim u Kuo Chi-Fang'a, przyjaciela i brata kung-fu Generała Li.

Hu Yuen-Chou    - 11 kB

Obaj nauczyciele Hu Yuen-Chou byli ogólnie znani jako eksperci systemu miecza Wu Dang. Przez długi czas Hu Yuen-Chou nauczał chińskich sztuk walki w Hong Kongu, gdzie był i jest uznawany za jednego z ostatnich Wielkich Mistrzów Choy Li Fut i Tai Chi Chuan o tak wysokim poziomie umiejętności.
Dzisiaj jego kontynuatorem jest jego najlepszy uczeń Wielki Mistrz Wong Doc-Fai, który w ciągu ostatnich lat propaguje Choy Li Fut i Tai Chi Chuan w Ameryce Północnej, Europie, Afryce i Azji, a jego międzynarodowa organizacja [ Plum Blossom ( Choy Li Fut - Tai Chi ) International Federation ] zrzesza ponad 90 szkół z całego świata. W Europie są to szkoły w Hiszpanii, Francji, Holandii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Polsce, oraz we Włoszech, a uczniowie z zrzeszeni w organizacji są również na Litwie i Węgrzech.

Powrót do spisu treści


Chi Kung

SHAOLIN DA MO CHI KUNG
Sławomir Pawłowski

"Chociaż chińscy bokserzy muszą wykonywać ćwiczenia wewnętrzne aby osiągnąć wysoki poziom w sztukach walki, praktycy Chi Kung nie muszą uczyć się sztuk walki aby sięgnąć szczytów swej sztuki..."
                                           Stare chińskie powiedzenie

W historii shaolińskich sztuk walki postać mnicha Bodhidarmy (Da Mo), twórcy i pierwszego patriarchy Buddyzmu Chan (jap. Zen) uważana jest za wybitną. Za sprawą swych dzieł, tj. ksiąg Yi Gin Jing (księgi przemiany Mięśni i Ścięgien) i Shii Sui Jing (księgi Przemywania Szpiku Kostnego) oraz formyLuohan Shi Ba Shou (Formy 18 Rąk Buddyjskich Mnichów) tworzących trzy spójne i połączone ze sobą metody buddyjskiego chi kung doprowadził do ewolucji shaolińskich sztuk walki, wskazując nowy i oryginalny kierunek ich rozwoju.
Posąg mnicha - 11 kB
Posąg mnicha ćwiczącego
Da Mo Chi Kung znajdujący
się na terenie
Centrum Treningowego Sztuk Walki
Klasztoru Shaolin
Yi Gin Jing rozwija "władczą siłę chi kung". Jest formą ćwiczeń wykonywanych w statycznej postawie ciała, rozwijających i wzmacniających ścięgna (co jest niezwykle istotnym czynnikiem przy uwalnianiu siły w trakcie zadawania uderzeń lub w akcjach obrony), nie wywierających znaczącego wpływu na rozwój i transformację mięśni. Rozwija zdolność kontrolowanego przepływu energii Chi we wnętrzu własnego organizmu, jak i umiejętność jej transmisji poza obręb własnego ciała. Praktykę YGJ stosuje się, jako pomocną między innymi w treningu techniki ciosu "Jednego Palca Chan".

Shii Sui Jing wszechstronnie reguluje równowagę "Yin-Yang" wnętrza ciała, wzmacnia wydolność układu immunologicznego, integruje czynności wszystkich wewnętrznych organów i systemów, rozwija ducha, buduje zdrowie psycho-fizyczne całego organizmu. Na SSJ składają się zarówno statyczne jak i dynamiczne ćwiczenia połączone z terapeutycznym automasażem /w tym obszaru genitalnego/ ważnych punktów akupunkturowych, jak np. Bai Hui i Hui Yin.
Luohan Shi Ba Shou jest najbardziej aktywną z w/w formą ćwiczeń chi kung. Tworzy ją układ osiemnastu akcji ruchowych mających praktyczne zastosowanie w samoobronie. Poszczególne techniki stymulują szybszy przepływ krwi w naczyniach krwionośnych, a uzupełniając korzystne przemiany ścięgien osiągnięte wskutek praktyki YGJ wzmacniają mięśnie. Ruchy, niczym swoista organiczna pompa, naprzemiennie rozciągają i kurczą mięśnie, generując przepływ energii Chi w całym ciele.
Pierwotnie LSBS był pojedynczym układem składającym się z osiemnastu akcji technicznych, podzielonych na dwanaście grup ruchów.
Głaz - 16 kB
Głaz wydobyty przez mnichów
z jaskini, w której przed wiekami
medytował Da Mo z odbitym na jego
powierzchni wizerunkiem siedzącego pogrążonego
w medytacji Bodhidarmy.
Głaz ten zwany "wiecznym sekretem"
jest obecnie eksponowany w jednej
z sal klasztoru Shaolin.
Z biegiem czasu został on rozwinięty do osiemnastu odrębnych form samoobrony, z których każda jako odrębna ręka luohan została poświęcona jednemu z osiemnastu luohanów, otaczanych w Chinach czcią. W formach tych nadrzędne znaczenie przywiązuje się do skuteczności bojowej poszczególnych ruchów, natomiast występujące w nich śladowo nieliczne elementy chi kung mają drugorzędne znaczenie.

Fundamentem praktyki Da Mo Chi Kung jest rozwój mentalny ćwiczącego wykształcony na bazie filozofii buddyzmu Chan. Tradycyjnie młodzi mnisi - nowicjusze dopiero po wykształceniu stabilności emocjonalnej i mocy duchowej, wytworzonych wskutek długotrwałej praktyki siedzącej medytacji Chan oraz osiągnięciu określonego poziomu wyszkolenia w podstawowych aktywnych formach shaolińskiego chi kung mogli rozpocząć naukę Da Mo Chi Kung. Taka kolejność postępowania jest w shaolin przestrzegana od wieków. Stan umysłu, dzięki któremu możliwym staje się "stopienie" ze sobą praktyk duchowych i ćwiczeń fizycznych w niepodzielną całość (tj. spontanicznej jedności myślenia i działania w połączeniu z dojrzałością emocjonalną, określanej mianem "umysłu Chan") obrazuje shaolińska przypowieść:

"Uczeń zapytał mistrza Chan: "Czym jest Chan?"
Mistrz odpowiedział: "To nazwa mojego umysłu"
Wówczas uczeń ponownie zapytał: "Czym jest umysł?"
Mistrz odparł: "Uosobieniem Chan".

Stworzona przez Da Mo nowatorska koncepcja ćwiczeń psycho-fizycznych połączyła w sobie studia filozoficzne na temat podstaw i istoty buddyzmu Chan, praktykę siedzącej medytacji Chan oraz trzy w/w, zintegrowane ze sobą metody aktywnego buddyjskiego chi kung.

Chcąc uczyć się Da Mo chi kung, uczeń musi przestrzegać pięciu zakazów, tj.:

Musi być świadomym siedmiu przyczyn utrudniających praktykę chi kung. Są nimi:

  1. Współżycie sekesualne (obniża poziom Chi w organiźmie)
  2. Gniew (zaburza sprawne oddychanie)
  3. Zmartwienia i troski (blokują umysł)
  4. Łatwowierność (rani serce)
  5. Nadużywanie alkoholu (rozwadnia krew)
  6. Lenistwo (doprowadza do zwiotczenia mięśni)
  7. Nadmierne napięcie mięśni (osłabia kości)

Dopiero wówczas może rozpocząć naukę podstaw Shaolin Chi kung, która składa się z czterech etapów:

  1. Masaż i automasaż skóry mięśni,
  2. Ćwiczenia oddziaływujące na ścięgna,
  3. Ćwiczenia rozwijające siłę mięśniową,
  4. Ćwiczenia inicjujące procesy wzrostu ilości energii Chi w organiźmie.
Autor - 17 kB
Autor przed wejściem do jaskini,
w której przed wiekami medytował Da Mo.

Praktyka Da Mo Chi Kung rozwija silny i stabilny umysł, wpływa korzystnie na harmonijny rozwój fizyczny, motorykę ruchów oraz zdrowie, oddziałuje zarówno na ciało jak i na ducha, rozwijając umiejętności samoobrony, zapełnia lukę między zewnętrznymi i wewnętrznymi systemami Shaolin kung fu. Ćwiczenia te są wysoko cenione przez artystów sztuk walki będąc pomostem, elementem scalającym, uzupełniającym, utrwalającym i pogłębiającym efekty uzyskiwane przez nich wskutek praktyki sztuk walki.
Spisane przez Da Mo w postaci powyższych dzieł instrukcje stanowią jedynie niewielką część wiedzy, jaką na ten temat przekazał on słownie swym uczniom. Treść ksiąg przypomina wierzchołek lodowej góry wystający nad powierzchnię oceanu, będąc jedynie "szkieletem" całej skomplikowanej konstrukcji określanej całościowo jako Da Mo Chi Kung. Jak wiadomo, trzy czwarte masy góry lodowej jest zanurzone pod powierzchnią wody. Oddaje to proporcje pomiędzy zapisanymi w księgach informacjami, a wiedzą przekazaną ustnie i sekretnie. Ostatecznie księgę Yi Gin Jing (YGJ) wraz z sekretnymi naukami otrzymał od Da Mo jego uczeń - mnich Buen He, a księgę Shii Sui Jing (SSJ) jego najlepszy uczeń i późniejszy sukcesor - mnich Hui Ke. Oba dzieła są w swej treści z sobą połączone, SSJ jest rozwinięciem koncepcji zawartych w YGJ. Kolejnym warunkiem niezbędnym dla łącznego praktykowania powyższych ćwiczeń jest przyjęcie właściwej postawy duchowej, określanej przez mnichów terminem "Yuan Fen". Wówczas, zamieszkując w odosobnieniu (z dala nawet od samego klasztoru, np.: w górskiej pustelni), przez długotrwałą i systematyczną praktykę można w pełni opanować zawartą w nich wiedzę. W związku z tym, że trzy metody tworzące Da Mo Chi Kung rozwijają zarówno ciało jak i ducha ćwiczącego do wysokiego poziomu sprawności, mnisi i wojownicy świeccy używający ich w dawnych czasach do podniesienia efektywności ćwiczonych przez siebie sztuk walki, brali sobie do serc sens starego powiedzenia:

"Zewnętrzna słabość wojownika jest uwarunkowana jego wewnętrzną siłą".

Podsumowując:

Gdynia 1999-07-01

Powrót do spisu treści


PŁYNĄĆ JAK CHIŃSKA RZEKA

Jego uczniem nie może zostać każdy. Postępuje w tym względzie jak starodawny chiński mistrz - najpierw , przez dłuższy czas sprawdza intencje kandydata, dopiero potem następuje ewentualna kwalifikacja. Nie wyjaśnia zbyt wiele, pozwala adeptom na samodzielne odkrywanie przekazywanych nauk. Znakomity nauczyciel Tai Chi, Sławomir Pawłowski opowiada o swojej drodze i odkrywa wiele tajemnic tej starochińskiej sztuki wewnętrznej przemiany.

- Jacek Sobociński: Ile lat już ćwiczysz Tai Chi?

- Sławomir Pawłowski: 16.

- Jak się czuje ktoś, kto 16 lat praktykuje Tai Chi?

- Zdrowszy, silniejszy, bardziej spokojny, zrównoważony, tolerancyjny - to na pewno. Po tylu latach człowiek jest bardziej świadomy siebie i swoich ograniczeń, zarówno w sensie fizycznym, jak i psychicznym. Z pewnością też posiadam większą wiedzę oraz wiem, jak pomagać sobie i innym.

- Dlaczego akurat wybrałeś Tai Chi? Co cię tak szczególnie pociąga w tej sztuce pracy z samym sobą?

- Stało się to w pewnym sensie przypadkowo. Mój ówczesny nauczyciel Kung Fu zaprotegował mnie chińskiemu mistrzowi Li Zhong Shu, który - mimo iż nauczał Kung Fu na najwyższym poziomie - uważał się przede wszystkim za eksperta od Tai Chi, w czym widział szczególną głębię. Potrafił mnie on zafascynować tą nową sztuką do tego stopnia, że przez pewien czas nosiłem się z zamiarem całkowitego odejścia od Kung Fu twardego i poświęcenia się właśnie Tai Chi. Dopiero po paru latach zrozumiałem, że to się wszystko razem uzupełnia, tworzy spójną całość że, tak na dobrą sprawę, nie ma jednego bez drugiego - jedno jest nocą, drugie dniem.

- Opowiedz o swojej nauce u Li Zhong Shu.

- Sposób nauczania mojego mistrza był na wskroś ortodoksyjny i tradycyjny, nacechowany prawidłową relacją nauczyciel - uczeń. Zawsze, od początku do końca, musiałem poprosić o lekcję, nigdy owa właściwa relacja nie została zachwiana. Nie było to sztuczne czy wymuszone - po prostu obaj doskonale wiedzieliśmy, kto tu jest mistrzem, a kto uczniem. Ta zasada grzeczności i wzajemnego poszanowania doprowadziła w konsekwencji do tego, że Li stał się mi kimś ogromnie bliskim, taką nieformalna rodziną. Nigdy nie zapomnę pierwszej wizyty u niego. Jak już wspomniałem, zostałem zaprotegowany - w tradycji chińskiej uczniem dobrego nauczyciela można było zostać tylko przez protekcję, po uprzednim dogłębnym sprawdzeniu. Lim przywitał mnie, poczęstował zielona herbatą, po czym porosił o pokazanie Tai Chi. Od pewnego czasu uczyłem się z książki 24 form pekińskich, więc zrobiłem je tak dobrze, jak tylko potrafiłem. Dumny z siebie, z wypiętą piersią, czekałem na oklaski, lecz Li siedział spokojnie i popijał swoją herbatę. Skończyłem - powiedziałem. To było Tai Chi. Li popatrzył na mnie zdziwiony i odparł: nie, to nie było Tai Chi. Jak to nie było? - krzyknąłem - przecież uczyłem się z książki! - Pokażę ci, jak wygląda Tai Chi - powiedział Li, po czym wstał i wykonał kilka ruchów. Niedużo, tylko kilka, lecz od razu zobaczyłem, jak wygląda prawdziwe Tai Chi i gdzie jest moje miejsce. Li dosłownie płynął, patrzył na mnie i przeze mnie - musiał widzieć coś gdzieś bardzo daleko - a stopnia jego koncentracji do dzisiaj nie potrafię osiągnąć. No, ale on miał wtedy 65 lat, tak że zostało mi trochę czasu. W milczeniu dokończyliśmy pić herbatę, nie wracając już do mojego żałosnego pokazu., po czym poprosiłem o przyjęcie mnie na ucznia. Przez pierwsze półtora roku, prawie dzień w dzień, poprawiał mi 42 formy i dopiero wtedy stwierdził, że mogę uczyć się dalej.

- Pamiętasz może jakieś inne tego typu znaczące zdarzenia?

- Sądzę, że właściwie udało mi się wykonać 24 formy tylko dwa razy, z czego jeden raz w obecności Li. Kiedy - po półtora roku ćwiczeń - rozpocząłem na treningu ćwiczenie, na raz opadły mi dłonie. Byłem skonsternowany, pomyślałem, że zapomniałem ruchów. Li jednak podszedł i ukłonił się, pierwszy i jedyny raz w życiu. Okazało się, że osiągnąłem tak wysoki poziom koncentracji, iż forma popłynęła sama, czego byłem zupełnie nieświadomy.

- Było to więc idealne wykonanie?

- Jeżeli jesteś w stanie roztopić się w absolucie, posmakować go, wychodzisz poza ramy techniki. Tai Chi przemienia się ze sztuki fizycznej w mentalną. Nie ma już formy, nie ma kolejności ruchów - jest tylko czysta kontemplacja własnych doznań. Inne ważne wydarzenie miało miejsce daleko później. Przez 6 czy 7 lat Li zwracał mi uwagę na ustawienie stopy w jakiejś formie - cały czas coś mu nie pasowało. Tysiące razy stawiałem stopę tak, siak, owak - ciągle było źle. Pewnego razu stanąłem jednak tak , jak należy - nastąpiło to coś. Postawiłem stopę i poczułem, że nie jest to chwiejna stopa, tylko stabilny słup, dosłownie wmurowany w ziemię. Wszystko stało się jasne i wreszcie zrozumiałem, o co przez te lata chodziło Li. Jak więc widać, w Tai Chi trzeba się wykazać dużą dozą cierpliwości i ufności w zalecenia nauczyciela.

- Jak byś określił istotę Tai Chi?

- Widzisz, obecnie nauczyciele w chinach, Europie, na całym świecie w większości uczą form Tai Chi, czyli zestawów ruchów. Forma jest tylko zewnętrznym przejawem głębi. Technika nie gra specjalnej roli, gdyż istotą Tai Chi jest psychofizyczna przemiana ćwiczącego. Najpierw człowiek musi poznać samego siebie. Dopiero dogłębna wiedza teoretyczna i faktyczne odczucie własnego ciała, ducha, psychiki, swoich zalet i słabości, dają w sumie możliwość popłynięcia w ruchach. Najpierw patrzysz na rękę, a potem poprzez nią.

- Panuje powszechne przekonanie, że Tai Chi jest dzieckiem taoizmu...

- Taoiści już bardzo dawno temu zauważyli rzecz oczywistą: ciało, umysł i duch człowieka są nierozerwalnie ze sobą związane i współzależne. Aby zatem osiągnąć jakieś cele duchowe - a takie są cele każdej religii - należy zadbać o rozwój wszystkich tych trzech części. Stworzyli więc spójny system, realizujący ten postulat. Jedną z jego odnóg jest chi Kung, inną Tai Chi. Trzeba jednak bardzo mocno podkreślić, że zawsze technika i ruch zewnętrzny są tylko przejawem wewnętrznej głębi. Postawą są treści mentalne.

- Kluczowym pojęciem w chińskim pojmowaniu świata i człowieka jest energia, czyli chi. Mógłbyś powiedzieć o niej coś więcej? W jaki sposób praktyka Tai Chi jest właśnie pracą z energią?

- Chi jest podstawową energią wypełniającą wszechświat. Dzieli się ona na chi niebiańską, ziemską i ludzką. Energia niebiańska poprzez zagęszczenie tworzy gwiazdy, planety i inne ciała kosmiczne. Oddziałuje ona na nas przez wpływ słońca, księżyca itp. Również Ziemia ma swoją chi - są to pola magnetyczne. Cechą jednak charakterystyczną tylko dla człowieka jest jing, czyli siła życiowa, witalność - ta moc , która pcha nas do działania, związana również z energią seksualną. Dopiero poprzez różnego typu przemiany psychofizyczne jing zmienia się w chi. Te z kolei można podzielić na prenatalną i postnatalną. chi prenatalną dostajemy od rodziców, dopóki ją posiadamy - żyjemy, gdy się skończy - umieramy. Energia ta, odpowiedzialna za spokój i siłę, przechowywana jest w nerkach i narządach płciowych. chi postnatalną, odpowiedzialna za emocje i namiętności, pozyskujemy z oddychania i pożywienia. Poprzez specjalne techniki oddychania i koncentracji podnosimy energię prenatalna do poziomu splotu słonecznego, opuszczamy energię postnatalna, mieszamy je i rozprowadzamy równomiernie po całym ciele. chi może ulegać dalszej sublimacji - np. poprzez praktykę Tai Chi - aż w końcu przemienia się w moc duchową, shen. Kostka lodu, jing, zmienia się w wodę, chi, a ta z kolei w parę wodną, shen, która jest wstanie unieść się w przestworza i dosięgnąć samego nieba.

- Niektórzy nazywają Tai Chi medytacją w ruchu. Czy rzeczywiście jest ono samo w sobie jedną z form medytacji, czy też istnieją jakieś osobne praktyki medytacyjne?

- Zależy od stopnia zaawansowania. Powiada się, ze ruch szybki jest mniej dopracowany i dokładny niż ruch wolny, a ruch wolny niż bezruch, W związku z powyższym łatwiej jest skoncentrować się na oddychaniu siedząc niż poruszając się, łatwiej poruszać się wolno niż szybko. Ta gradacja dotyczy wszystkich ćwiczeń, także medytacji. Dlatego na początku stosuje się medytację stojącą. Żeby w ogóle zacząć ćwiczyć Tai Chi, trzeba zacząć pracować z chi, żeby zacząć pracować z chi, trzeba najpierw wsłuchać się w siebie, zrelaksować, uspokoić. Trzeba odczuć chi, oczywiście według wskazówek nauczyciela, który wie, jakie odczucie jest energią, a jakie nie.

- Oglądając wykonującego formę widzimy przede wszystkim spokój i mniej lub bardziej rozluźnione ciało. Czy trening Tai Chi jest też takim relaksem, czy też - przeciwnie - ciężką harówką?

- Wszystko, co piękne, rodzi się w bólu. Pierwsze kroki zawsze są nieporadne. Żeby zdać sobie sprawę z własnych ograniczeń, należy odczuć niewygodę. Zanim Tai Chi stanie się wygodne i naturalne, musi być kanciaste, trudne i nieprzyjemne. Przykładem niech tu będzie stanie w pozycji naturalnej - w brew pozorom po minucie nogi drżą, człowiek jest czerwony, zlany potem i ma wszystkiego dość. Wynika to z niedostatecznego wykształcenia mięśni nóg, a nie niewygody samej pozycji. Po pewnym czasie mięsień się oczywiście wzmacnia. Na początku wszystko jest spięte; stopniowo rozluźniają się najpierw wielkie grupy mięśniowe, potem mniejsze, uświadamiasz sobie każde, najmniejsze nawet napięcie. Po pewnym czasie pracują tylko te mięśnie, które muszą - reszta jest zrelaksowana, oddech spokojny i głęboki, znakomicie dotleniający organizm.

- Czy w praktyce Tai Chi da się zauważyć jakieś poszczególne jej etapy?

- Można powiedzieć tak: Tai Chi operuje stosunkowo prosta techniką ruchów, która jest jednak oparta na bardzo głębokiej wiedzy teoretycznej, do której oczywiście dochodzi się stopniowo. Okres początkowy - pierwsze 2-3 lata nauki - to etap zasad wei dan, czyli zewnętrznego eliksiru; uczy się wtedy ćwiczeń wstępnych, metod relaksacji i medytacji oraz łączenia technik z oddechem, z koncentracją umysłu, z małym obiegiem chi. Ten poziom jest zupełnie wystarczający dla zachowania dobrego zdrowia i szczęśliwego życia. Jeśli jednak ktoś będzie ćwiczyć systematycznie, jego technika będzie ulegać naturalnemu wysublimowaniu. Osoby zaawansowane uczone są następnie metod nei dan, czyli wewnętrznego eliksiru, dotyczących fizjologii, anatomii, masażu, ziołolecznictwa oraz bardzo już skomplikowanych rzeczy związanych z przepływem energii w kanałach i zbiornikach energetycznych. Im dłużej ktoś ćwiczy, tym starszą pozna wiedzę. Naprawdę trenowanie w oparciu o techniki wielkiego obiegu chi, kontrolowanie przepływu chi, doprowadzenie do transformacji energii prenatalnej jing w energię chi, energii chi w shen, a poprzez shen umożliwienie kontaktu z tao wymaga wielkich studiów teoretycznych. Wiedza ta łączy się z chi Kungiem i to bardzo głęboko pojętym.

- Właśnie - czy Tai Chi jest ściśle związane z chi Kungiem?

- Uważam, że właściwa nazwa Tai Chi powinna brzmieć Tai Chi chi Kung. Właśnie tak. Tai Chi to jest chi Kung w ruchu. Pełna nazwa Tai Chi brzmi Tai Chi Chuan - słowo Chuan (pięść) mówi nam, że techniki mogą być zastosowane w samoobronie. I to właśnie odróżnia Tai Chi od chi Kung. Ćwiczenia zewnętrzne wai dan, jak powiedziałem, tylko w niewielkiej mierze polegają na prowadzeniu umysłu czy otwieraniu kanałów energetycznych; natomiast ćwiczenia wewnętrzne są głęboką wiedza, nierozerwalnie związaną z chi Kungiem. Nie tylko zresztą. Uważam, że każdy, kto studiuje nei dan, choć trochę powinien poznać jogę, i to nie tylko Hatha Jogę. Ach dużo by o tym mówić.

- W jaki sposób prowadzisz zajęcia - kierując się przykładem starych, wielkich mistrzów, czy też w sposób dostosowany do możliwości współczesnego człowieka? Który jest wg ciebie właściwszy?

- Prowadzę zajęcia w oparciu o tradycyjne sposoby nauczania. W postępowaniu starych mistrzów, którzy głównie pokazywali, nie wyjaśniając zbyt wiele, krył się głęboki sens. Brak wyjaśnień pozwala odczuć trudność. Można oczywiście powiedzieć: zrób to formę tak a tak, przenieś tak biodro, tu ustaw stopę, nie będziesz miał kłopotów z oddechem i równowagą, nie będzie cię bolał staw. Nie robiąc tego daje się jednak uczniowi możliwość eksperymentowania i samodzielnego dochodzenia do właściwych rozwiązań. Dopiero gdy uczeń po raz dziesiąty odbije się bezskutecznie od ściany i przychodzi do mnie, mówię: dobra, doszedłeś do tego, teraz spróbuj tak, zobaczymy, jak ci to wyjdzie. Cały problem polega na tym, żeby próbować, próbować i jeszcze raz próbować. Możliwość odczucia własnych trudności wznosi nas na wyższy poziom. Tradycyjny nauczyciel chiński nie narzuca się więc z nadmiarem wiedzy, tylko dozuje ją małymi dawkami, dając uczniowi powolutku smakować.

- Jaki jest najczęściej popełniany błąd przez początkujących?

- Kiedy na początku mój nauczyciel poprawiał mnie, a ja pytałem, co jest źle, za każdym razem mówił: wolniej, wolniej, wolniej. To wolniej pamiętam do dzisiaj, wolniej po polsku, angielsku, chińsku. A ja za każdym razem spieszyłem się... Nie można poznać Tai Chi szybko. Proces poznawania własnego wnętrza jest z natury swej powolny. Niestety, pośpiech jest podstawową cechą zachodniej cywilizacji, dzięki czemu przestajemy smakować chwilę. A Tai Chi jest przecież smakowaniem rzeczywistości, byciem tu i teraz i doświadczaniem tao.

- A co z wiedzą książkową - czy ma ona jakąś wartość. Czy można nauczyć się Tai Chi z książek''?

- Naukę ruchów z książek można polecić jedynie komuś, kto nie może dotrzeć do nauczyciela - może przynajmniej utrzyma go w kręgu zainteresowań przez czas niezbędny do znalezienia jakiegoś instruktora. Uzyskanie wysokiego poziomu wymaga bezpośredniego kontaktu ucznia z mistrzem przez dłuższy czas. Jest jednak inny aspekt tego pytania - według mnie praktyce musi towarzyszyć nieustanne pogłębianie wiedzy teoretycznej. A jak to robić, jeśli nie poprzez książki? Wiedza książkowa może więc umożliwić start i stanowić punkt odniesienia do już posiadanych umiejętności.

- Czy istnieją jakieś przeciwwskazania do ćwiczeń Tai Chi?

- Nic należy ćwiczyć, jeśli jest się chorym lub gorączkującym. Kobiety podczas menstruacji powinny koncentrować się na innych obszarach ciała niż wtedy, kiedy jej nie mają. Nie jest też zalecana praktyka, gdy jest się smutnym, zdenerwowanym, wzburzonym. Nigdy nie można ćwiczyć na siłę.

- Zatem - pominąwszy te przypadki - każdy może ćwiczyć wszystko?

- Nauczyciel musi dostosować ćwiczenia do umiejętności uczniów. Z całego zestawu form możesz wybrać dla ludzi, których chcesz uczyć, w zależności od wieku, płci, możliwości fizycznych, stopnia zaangażowania itp. takie a nie inne ruchy - prostsze, trudniejsze, bardziej lula mniej skomplikowaną sekwencję. Możliwości wyboru i dostosowania sal bardzo duże. Komuś łagodnemu można zaoferować styl Yang, w którym płynie się powoli jak chińska rzeka; dla kogoś z większym temperamentem odpowiedniejszy będzie Chen.

- Stan obecny Tai Chi - czy jest to system, już zamknięty, czy też rozwija się w dalszym ciągu ?

- Tai Chi nieustannie ewoluuje. Powstają nowe style, nowe rozwiązania, nowe koncepcje. Z samego Tai Chi wypływają zupełnie nowe struktury ruchowe, które już nie są oparte na energii wewnętrznej, lecz na samej idei ruchu. Aby Tai Chi stało się dostępne dla milionów, stworzono formy uproszczone, np. 24 formy pekińskie (co ciekawe: w chinach, na zawodach sportowych, wykonuje się je dopiero po 65 roku życia - panuje przekona - nie, że są tak łatwe, iż nadają się tylko dla emerytów; z drugiej jednak strony, dla coraz większej liczby współczesnych chińczyków wykonywanie 108 form jest zbyt uciążliwe - chcą znać właśnie coś łatwiejszego, co można poćwiczyć przez 5-10 min. w parku). Form owych można uczyć się wzajem - nie, gdyż nie zawierają niebezpiecznych ruchów. Stworzono formę obligatoryjną - formę 42 ruchów - zawierającą elementy wszystkich pięciu najważniejszych stylów, która jest najczęściej wykonywana na zawodach. Znane ćwiczenie Tui Shou (pchające dłonie) jest stosunkowo nowe. Jest więc wyraźna ewolucja techniki, umożliwiająca szybszą naukę i dotarcie do większej liczby ludzi. Odniosę się jeszcze raz do taoizmu - zmienność jest naturą tao i dotyczy to wszystkiego; Tai Chi nie jest żadnym wyjątkiem. Niektóre rzeczy wypływają w ciągu wieków, potem znikają, na ich miejsce pojawiają się nowe.

- Co sądzisz o sportowym podejściu do Tai Chi?

- Jeżeli ktoś uważa się za sportowca i chce wygrywać zawody w Tai Chi, sam stwarza sobie bariery. Wewnętrzny rozwój jest czymś innym niż chęć zwycięstwa, która tylko ogranicza ćwiczącego. Po zdobyciu złotego medalu jest już tylko pustka, a prawdziwe Tai Chi jest przecież ścieżką wiodącą do nieskończoności. Stres, trema, sędziowie, publiczność, konieczność bycia pierwszym powodują, że jest to wszystko bardzo odległe od ducha tej sztuki. Poprzez zawody czy pokazy można co najwyżej rozreklamować Tai Chi, przyciągnąć doń nowych ludzi.

- Często wyjeżdżasz do chin, aby uczyć się u chińskich mistrzów. Czy spotkałeś tam kogoś posiadającego niezwyczajne umiejętności?

- Opowiem może o dwóch ludziach, którzy robili różne ciekawe rzeczy z energią wewnętrzną. Podczas pobytu w klasztorze Shaolin odniosłem kiedyś dość poważną kontuzję dłoni i byłem prawie przekonany o tym, że to jest złamanie i potrzebny będzie gips - staw nie pracował, był straszliwie opuchnięty. Przebywający tam mistrz chi Kungu delikatnie położył mi palec na dłoni, po czym powiedział, że nie ma złamania, jest tylko nadwerężenie, i że on mi to wyleczy. Po dwóch dniach wszystko zniknęło. Odpowiednio penetrując chi potrafił on właściwie zdiagnozować i wyleczyć. W Shaolin żyje również ponad sześćdziesięcioletni mnich, mistrz walki, którego Kung Fu wyszło już poza poziom techniki i stało się Kung Fu mentalnym. Należy on do kategorii ludzi nieatakowalnych - jeżeli przychodzisz do niego z agresją, potrafi odebrać twój stan emocjonalny i cię rozładować. Poza tym potrafi on leczyć białaczkę modlitwą i chi Kungiem. Powstaje tutaj oczywiste pytanie, Jak to jest w ogóle możliwe. Jeżeli ktoś opanował małe i duże krążenie chi, czyli prowadzi ją płynnie przez wszystkie meridiany, zbiorniki i naczynia, dochodzi do kolejnego etapu, w którym zaczyna prowadzić chi przez stawy, mięśnie i kości. Występuje wtedy zjawisko, które nazywa się przemywaniem szpiku kostnego. Najogólniej mówiąc, jest to odmłodzenie, czyli odtworzenie zdolności do produkcji wystarczającej ilości czerwonych ciałek krwi. Wielcy mistrzowie nie dość, że są wstanie proces ów przeprowadzić u siebie, przy okazji do późnych lat zachowując młodzieńczą energię, ale i posiadają umiejętność transmisji, czyli są też w stanie pomagać innym.

- Czyżby był to jeden ze sposobów, w którym taoiści starali się osiągnąć nieśmiertelność?

- Przemywanie szpiku kostnego jest nazywane treningiem "dziecięcego Kung Fu". Człowiek o siwych włosach ma bardzo młoda twarz, niesamowicie elastyczne ciało, świetne zdrowie, żyje długo, jest odporny na choroby, sprawny. Taoistyczna nieśmiertelność to osiągniecie długowieczności poprzez przemianę "trzech klejnotów" - jing w chi, a chi w shen, oraz wysoki rozwój ducha (shen), który umożliwia następnie osiągnięcie buddyjskiego oświecenia lub jego taoistycznego odpowiednika - kontemplacji tao.

- Czy prowadzone są badania medyczne nad efektami ćwiczenia Tai Chi?

- Oczywiście. Podam może najprostszy przykład: stworzono w chinach wśród ludzi starszych dwie grupy kontrolne, porównywalne pod względem płci i wieku. Jedna grupa ćwiczyła Tai Chi, druga nie. Po trzech miesiącach ćwiczeń zrobiono podstawowy sprawdzian: przy złączonych nogach miano wykonać skłon i dotknąć palcami rąk podłogi. Wśród ćwiczących 70% było w stanie wykonać ten test tylko w 30% nie; wśród nie ćwiczących odwrotnie. Widać więc, jak bardzo wzrosła sprawność ruchowa, mająca podstawowe znaczenie dla ogólnego stanu zdrowia. Dalsze badania wykazały, że ludzie ćwiczący po prostu dłużej żyli. Oprócz wymiernych efektów zdrowotnych obserwujemy również ściśle związane z nimi korzyści psychiczne - ćwiczący odnajdują sens w życiu, nawiązują przyjaźnie, dowartościowują się itp.

-Polecasz więc jak najgoręcej wszystkim praktykę Tai Chi?

- Oczywiście! Co jest jeszcze fajnego w tej sztuce - nie potrzeba do niej specjalnego stroju czy miejsca; ćwiczyć można wszędzie - w lesie, parku, sali, nawet w domu, przy otwartym oknie. Poza tym w Tai Chi jesteś aktorem, reżyserem, widzem, recenzentem, sceną i teatrem jednocześnie. Nie ma negatywnej oceny ćwiczącego. Już sam fakt, że ktoś ćwiczy, jest wielce pozytywny. A że komuś może nie najlepiej to wychodzi - mój Boże, czy każdemu wszystko wychodzi bardzo dobrze? Mnie na przykład nie. Sam fakt, że ktoś zmagał się ze swoimi ograniczeniami, jest godzien najwyższego uznaniu. W Tai Chi nie ma chorego współzawodnictwa - ćwiczymy razem, .jeden drugiemu pomaga, po treningu wszyscy wychodzimy odprężeni. W końcu dochodzi do tego, że jak to mawiają w Chinach, dzień bez ćwiczeń jest dniem straconym.

Sławomir Pawłowski - 19 kB
Sławomir Pawłowski
wykonujący formę stylu
Yang Tai Chi Chuan.

Przedruk z czasopisma "Talizman" nr 6/22 (czerwiec 1998).

Sławomir Pawłowski organizuje we wrześniu 2000 roku wyjazd szkoleniowy do klasztoru Shaolin. Nauczycielami będą prawdziwi shaolińscy mnisi. Osoby zainteresowane wyjazdem i treningami proszone są o kontakt:

Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu
ul. Zbrojna 10
81-105 Gdynia
tel. (0-58) 665-04-82, 0-603-18-18-47
e-mail: luohan@ptl.com.pl

Powrót do spisu treści


logo - 3 kB

WIELKI MISTRZ WONG DOC-FAI W POLSCE
Paweł Kijańczyk

Wong Doc-Fai -23 kB

W dniach od 28 października do 8 listopada 1999 roku przebywał w Polsce na zaproszenie Centrum Choy Li Fut & Tai Chi Chuan, Wielki Mistrz Wong Doc-Fai ze Stanów Zjednoczonych. Była to pierwsza wizyta mistrza w naszym kraju i dlatego tak ważna dla naszego Centrum.

Wong Doc-Fai jest przewodniczącym Międzynarodowej Federacji Choy Li Fut &Tai Chi Chuan o nazwie "Kwiat Śliwy" ( Plum Blossom International Federation). W Choy Li Fut, Wong Doc-Fai jest mistrzem 5 generacji co stawia go w czołówce najwyżej notowanych nauczycieli na świecie. Jest on spadkobiercą jednej z odmian Choy Li Fut o nazwie Kong Chow, a jednocześnie doszedł do poziomu mistrzowskiego w odmianie King Mui.

Nauczycielami Wong Doc-Fai byli :
Lau Bun -15 kB Chan Yiu-Chi  - 7 kB Hu Yuen-Chou - 13 kB
Lau Bun Chan Yiu-Chi Hu Yuen-Chou

Lau Bun - nauczający odm. Fan Sat - założyciel Hung Sing Studio w San Francisko, uczeń mistrza Yuen Hai. Hu Yuen-Chou (Woo Van-Cheuk) - mistrz nauczający odmian King Mui i Fan Sat. Nauczycielem Hu Yuen-Chou odmianie King Mui był wnuk założyciela Choy Li Fut - Chan Yiu-Chi, a odmiany Fan Sat mistrz Chan Ngau Sing.

Wong Gong : spadkobierca odmiany Kong Chow, poprzedni Wielki Mistrz Kong Chow Hung Sing Association, uczeń mistrzów Chan Cheong-Mo i Chan Yen.
Wong Gong  - 11 kB Chan Cheong-Mo - 23 kB Chan Yen - 7 kB
Wong Gong Chan Cheong-Mo Chan Yen

Mistrz Wong Doc-Fai jest również mistrzem 3 generacji stylu Tai Chi Chuan odm. Yang, jego nauczycielem był Hu Yuen-Chou, który był blisko związany z Yang Cheng-Fu - twórcą odmiany Yang.

Mistrz Wong Doc-Fai był trenerem drużyny amerykańskiej biorącej udział w Mistrzostwach Świata "Pchających Dłoni" roku 1987 organizowanych na Taiwanie przez International Tai Chi Federation. Drużyna amerykańska zajęła 2 miejsce, za drużyną gospodarzy jak i w następnych mistrzostwach tj. w 1991 roku.

W roku 1991 mistrz Wong Doc-Fai został uhonorowany przez miesięcznik "Black Belt" tytułem "Artysty Roku w Kung Fu". Był opisywany w ponad 200 wydawnictwach fachowych i popularnych. Przez 9 lat był felietonistą w miesięczniku "Inside Kung Fu". Został opisany w przewodniku "Kto jest kim w Kalifornii" jako przodujący mistrz sztuk walki. Mistrz Wong Doc-Fai został ujęty w setce najlepszych w kung-fu przez "Inside Kung Fu".

Oprócz sztuk walki mistrz Wong Doc-Fai zajmuje się medycyną orientalną i akupunkturą. Był wykładowcą w Collegu miejskim w San Francisko od 1974 roku, oraz uzyskał tytuł doktora w dziedzinie Nauk Medycyny Naturalnej.

Mistrz Wong Doc-Fai jest również instruktorem wyższego stopnia w Chi Kung. Jego nauczyciele Chi Kung to prof. Peng Si-Yu (zaproszony przez Uniwersytet w Stanford do badań Chi Kung) - Wielki Mistrz I-Chuan, oraz Min Ou-Yang żona prof. Peng Si-Yu. Jest to para jednych z największych chińskich nauczycieli Chi Kung.

pokaz -20 kB

Wielki Mistrz Wong Doc-Fai jest autorem szeregu kaset video z zakresu Choy Li Fut i Tai Chi Chuan, oraz książek np. "Tai Chi Chuan's Internal Secrets", "Choy Li Fut Kung Fu", "Shaolin Five Animals Kung Fu".

Jeżeli chodzi o Tai Chi Chuan to Wielki Mistrz Wong Doc-Fai naucza form : 24 ruchowej, 40 ruchowej, 48 ruchowej, 108 ruchowej, form z mieczem, formy z szablą, formy z wachlarzem, oraz zastosowania technik z form w samoobronie i "Pchających Dłoni".

Obecnie w sklad "Plum Blossom International Federation" wchodzi ponad 90 szkół kung-fu nauczających Choy Li Fut i Tai Chi Chuan wg. przekazu Wielkiego Mistrza Wong Doc-Fai, są to szkoły w USA, Włoszech, Szwajcarii, Hiszpanii, Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii, Francji, Polsce, Hong Kongu i na Thahiti. Mistrz posiada także uczniów w Meksyku i Egipcie.

W trakcie pobytu w Polsce mistrz przeprowadził szereg szkoleń, seminariów i pokazów z zakresu : Choy Li Fut, Tai Chi Chuan, Chi Kung i Chin Na, w których uczestniczyło ponad 40 osób z terenu całej Polski, oraz Litwy.

Szkolenia z zakresu Choy Li Fut były podzielone na trzy grupy : techniki walki, formy, zastosowania technik. W czasie pobytu w Polsce mistrz nauczał następujących form : Ng Lun Ma, Ng Lun Chui, Siu Hung Kuen, Gau Sing Kuen, Siu Sup Ji Kuen, Sah Bau Jong, Siu Jit Fu Kuen, Pei Sau, Seung Pei Sau, Chau Sot Dahn Tau Gwun, Hung Sau Yup Seung Pei Sau, Chaun Ma Do, oraz dwóch form Mui Fa dla dzieci. Forma Ng Lun Ma jest podstawową formą systemu Choy Li Fut a wersja nauczana przez mistrza Wong'a jest najbardziej ortodoksyjną i pochodzi z linii przekazu Chan On-Pak'a starszego syna założyciela systemu Chan Heung'a.

Szkolenia Tai Chi Chuan były również podzielone na trzy grupy : nauka 24-ruchowej formy stylu Yang, zastosowanie technik z formy, pchające dłonie.

Jeżeli chodzi o Chi Kung, Wielki Mistrz Wong Doc-Fai nauczał formy Pa Twa Chin, oraz następujących ćwiczeń : Peng Yue, Wu Chi Zhan Zhuang, Tai Chi Zhan Zhuang, Hun Yuan Zhan Zhuang, Peng Yue Zhan Zhuang, Fen Yuan i innych.

Nauka technik Chin Na składała się z szeregu technik na palce rąk, nadgarstek, łokieć, bark i kark, o których skuteczności mogliśmy się przekonać osobiście.

Podczas pobytu w Polsce mistrz Wong zademonstrował użycie energii Chi, np. poruszając stojącą osobę z odległości ok. 2 m bez dotykania jej, lub pozbawiania siły mięśni przepływem energii, czy też zachwiania równowagi.

Dużo czasu było również poświęcone rozważaniom teoretycznym które dotyczyły wielu aspektów związanych z ćwiczeniem chińskich sztuk walki jak i Chi Kung.

Wszystkim osobom które spotkały mistrza Wong'a po raz pierwszy, dał się on poznać jako zawsze uśmiechnięty i skromny człowiek o nieprzeciętnej osobowości. Życzliwy, służący zawsze radą i pomocą każdemu potrzebującemu człowiekowi. Każdego dnia pobytu mistrz przeprowadzał kilka zabiegów z wykorzystaniem akupunktury i służył radą z zakresu Feng Shui wszystkim zainteresowanym "obrażając" się gdy ktoś chciał zapłacić np. za zabieg.

Cały pobyt mistrza był nastawiony na trening, trening i jeszcze raz trening który niejednokrotnie kończył się o godzinie 2-3 w nocy. Nie było zbytnio czasu na zwiedzanie czy przesiadywanie w restauracjach, mistrz stwierdził że czas na zwiedzanie będzie podczas kolejnych jego wizyt w Polsce. Ulubionym powiedzeniem mistrza było - "nie teoretyzuj, ćwicz" - które słyszeliśmy przynajmniej kilka razy w ciągu każdej doby. Wong Doc-Fai -15 kB

Pobyt Wielkiego Mistrza Wong Doc-Fai zaowocował znacznym podniesieniem umiejętności instruktorów, asystentów i uczniów biorących udział w szkoleniach i seminariach, a także powstaniem oficjalnego przedstawicielstwa Plum Blossom International Federation w Polsce z siedzibą w Szczecinie, którym kieruje bezpośredni uczeń mistrza, Paweł Kijańczyk.

Kolejny przyjazd Wielkiego Mistrza Wong Doc-Fai do Polski jest planowany jesienią 2000 roku, będzie to kolejny krok w propagowaniu Choy Li Fut, Tai Chi Chuan i Chi Kung w Polsce.

Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do odwiedzenia naszych stron internetowych :
Plum Blossom International Federation
http://www.plumblossom.net
Plum Blossom International Federation of Poland
http://free.polbox.pl/t/tsailifo/Plumpl.html
Centrum Choy Li Fut & Tai Chi Chuan
http://www.choylifut.w.pl/Index.html

Powrót do spisu treści


Nowości wydawnicze

1. Liang Shou-Yu, Wu Wen-Ching
"Tai Chi Chuan - 24 i 48 Postaw z Zastosowaniami"

Podręcznik Tai Chi Chuan. Oprócz szczegółowego opisu form, zawiera także omówienia metod oddychania, kierowania umysłem i rozwoju "chi".
Razem z książką ukazała się kaseta wideo.

Kontakt z wydawnictwem: 
ymaapubl@cis.com.pl 
http://www.ymaa.cis.com.pl

okładka książki - 13 kB
 

2. Thomas Cleary
"Istota Tao"

Wprowadzenie w podstawy taoizmu na podstawie oryginału Tao Te Ching oraz nauk wewnętrznych Chuang-Tzu.

Kontakt z wydawnictwem: 
rebis@pol.pl
http://www.rebis.com.pl

okładka książki - 13 kB
 

Powrót do spisu treści


Historie prawdziwe, legendy i baśnie

Z "ANEGDOT O MISTRZACH I UCZNIACH DOMU HU"
(część II)

Za czasów mistrza Hu Jian, uczniowie z domu Hu często toczyli ze sobą walki, jeśli tylko byli do tego przygotowani. Wolno było walczyć zawsze i wszędzie, pod warunkiem , że nie okaleczało się współbraci. Wielu uczniów próbowało pokonać Starszego Brata Kien Tana, lecz zawsze czymś ich zaskakiwał jeśli nie siłą i szybkością, to podstępem. Umiał on tak wpłynąć na ludzi, że walka zawsze toczyła się w dogodnych dla niego warunkach i w odpowiadający mu sposób. Natomiast przeciwnicy nie mogli zastosować swych ulubionych technik.
Młodsi uczniowie przyszli więc do mistrza Hu z prośbą, by zakazał Kienowi takiego postępowania.
- Dlaczego miałbym to zrobi? - zdziwił się Hu Jian. - Starszy Brat Kien nie dopuszcza, byśmy stosowali swe najlepsze techniki - powiedział jeden z nich. - Walczy tylko wtedy, kiedy chce i jak chce. Dlatego nie możemy sprawdzić, kto z nas jest naprawdę lepszy. Jest niski i kulawy, ale zawsze wygrywa.
- Nie porównuję technik mej szkoły, gdyż wszystkie są dobre - odrzekł mistrz. - Porównuję moich uczniów, by sprawdzić, którzy są skuteczniejsi.
- Ale to niesprawiedliwe powiedzieli młodsi uczniowie. Niesprawiedliwie byłoby wtedy, gdyby mądrzejsi przegrywali, a głupsi wygrywali tylko dlatego, że mają mocniejsze ciała- powiedział Hu Jian. - W mojej szkole nigdy tak nie będzie i nakazał im trenować nadal.

Hu Nanjian, Zapiski, księga Rok Metalowego Psa

Gdy mistrz Hu Jian się bardzo postarzał, zaczął w swej pracy wyręczać się uczniami. Szkolenie nowych powierzył Dwunastemu Bratu Liu Zuozhangowi, a później kazał mu nadzorować pracę innych nauczycieli. Nie wszyscy starsi uczniowie byli z tego zadowoleni, a zwłaszcza bratanek mistrza Hu She, który spodziewał się, że zostanie jego spadkobiercy. Jako że był człowiekiem o braku równowagi w wątrobie(1), uniesiony złością opuścił dom mistrza, przeprowadził się na przedmieścia zwane Zarzeczem i zaczął przyjmować uczniów. Wszyscy w mieście byli bardzo oburzeni, zaś mistrz Hu Jian, bardzo zawstydzony położył się do łóżka i rozchorował, uważał bowiem, że stracił twarz, wychowując takiego ucznia.
Tymczasem Hu She powodziło się bardzo źle, gdyż uczniów miał niewielu, a nikt nie chciał wynajmować go do ochrony, z czego od dawna żyli członkowie jego rodziny. Bali się bowiem, że taki człowiek łatwo może nie dotrzymać warunków umowy, a trudno byłoby go do tego zmusić. Poszedł więc do sędziego z Yigou, szlachetnego Xia Trzeciego, zwanego też Kaligrafem. złożył mu odpowiednie dary z majątku swej żony i obiecał, że jeśli uda mu się przejąć kontrolę nad szlakiem z Anyangu do Huei, będzie mu płacił wyższe łapówki, niż gildia kupców z Yigou. Xia obiecał mu, że jeśli będą na niego skargi, to nie zostaną rozpatrzone w odpowiednim czasie. Objął go opieką również w innych miastach, gdzie urzędowali jego znajomi, winni mu przysługę. Rozzuchwalony Hu She zaczął wysyłać swych ludzi, by demolowali sklepy kupców, nie chcących go opłacać.
Starszym gildii był wtedy jeszcze Fa Yushou. Dowiedziawszy się o wszystkim, kazał sprowadzić palankin i udał się do domu mistrza Hu, by złożyć wyrazy ubolewania z powodu jego choroby. Mistrz Hu wzdragał się go przyjąć, lecz musiał ustąpić, gdyż wielce krępujące było trzymanie palankinu pud skromnymi wrotami jego domu. Przyjął więc gościa w sali centralnej, siedząc w fotelu w otoczeniu Kulawego Kiena, Liu Zuozhanga i paru innych starszych uczniów. Fa Yushou złożył mu odpowiednie wyrazy szacunku i prezenty. Nic pozwolił też choremu wstać, by mógł on złożyć odpowiednią ilość pokłonów(2). Po dłuższej rozmowie wyraził żal z tego powodu, że Hu She zaczął demolować sklepy członków gildii.
- Wasza Wielmożność bardzo mnie zawstydza powiedział Hu Jian. - Jestem za niego odpowiedzialny. Gdybym lekkomyślnie go nie uczył, nigdy nie doszłoby do takiego zgorszenia.
- Skromność mistrza Hu jest znana w całym mieście - odparł Fa. - Nie ma jednak po co zamartwiać się o przyszłe czasy. Trzeba po prostu coś zrobić.
- Tak - odparł Hu. - Na pewno trzeba będzie coś zrobić. Czy ty też tak uważasz, Kien Tan?
Kulawy Kien, który w późniejszym wieku mówił bardzo mało, odrzekł - Tak, mistrzu, po czym poszedł do swych pomieszczeń, spakował węzełek i wyszedł główną bramą.
- Nie mamy się o co martwić - rzekł Fa. - Na pewno nikt w mieście nie będzie mógł powiedzieć, że mistrz Hu stracił twarz.
Kulawy Kien ruszył w stronę Anyangu, gdzie podobno ostatnio zniszczono sklepy kupców gildii. Gdy siedział w herbaciarni, zwanej Wypoczynek w Cieniu Starej Sosny, podszedł do niego z wielkim hałasem potężny mężczyzna, wyraźnie rozzłoszczony. Pokłonił mu się wielokrotnie i gwałtownie, szeroko rozstawiając nogi i łokcie(3), i Kien rozpoznał Li Strażnika Mostu, zwanego też Bandytą Li.
- Twój widok sprawia mi radość, wujku (4)- zawołał Li. - Mam nadzieję, że coś zrobisz. Wybacz mi wzburzenie, ale obrażono mnie dziś dotkliwie.
Gdy Kien zrobił zdziwioną minę, Li wykrzyknął - Tak, sam nie mogę pomścić zniewagi. W każdym razie nie sam. - Opowiedz o tym - rzekł Kien.
- Jestem tylko wiejskim prostakiem, bez majątku i wykształcenia, za to z rodziną na utrzymaniu. Nie potrafię nawet rozróżnić hieroglifu własnego imienia. Musiałem więc żyć na gościńcu i niektórzy nazywają mnie Bandytą Li. Ale nigdy nie wziąłem nikomu więcej, niż było go stać, nigdy też nie walczyłem i zabijałem dla przyjemności. Czy tylko dlatego, że ma karma jest tak zła, ten żółwi pomiot, tyle warty co psie gówno, Hu She myśli, że ja, Li Strażnik Mostu będę pracował dla człowieka, który założył szkołę w mieście swego mistrza(5)? Nie jestem nierozumnym zwierzęciem - krzyczał Li.
- Bądź cicho, kuzynie, proszę cię - uśmiechnął się Kien. - Przez całe życie nikogo nie zrujnowałeś, ale dziś doprowadzisz właściciela herbaciarni do rozpaczy. Goście już zaczynają uciekać, bo myślą, że za chwilę wybuchnie bójka. Czy wiesz, gdzie jest Hu She?
- Nie wiem, wujku - powiedział Li. - Ale mogę sprowadzić tego kundla, który przyniósł mi od niego wiadomość.
- Dobrze - odparł Kien. - Ale nie tu. Przyprowadź go do domu Pena Drugiego, członka gildii z Yigou - po czym Kien udał się do domu Pena, gdzie go przyjęto i pozwolono dokonać przygotowań, a Li poszedł do zajazdu w Lijiagou, gdzie ujął posłańca Hu She, Tana zwanego Żarłokiem i zaprowadził go siłą w umówione miejsce. W progu przywitał ich sługa Pena Trzeciego, zwany Spokojnym, mężczyzna wielki i silny i zaprowadził na tylny dziedziniec, gdzie siedział Kien.
- Mów, obwiesiu - wykrzyknął Li, zmuszając go do klęknięcia - powiedz, gdzie obraca się twój pan!
- Nie wiem - rzekł Żarłok. - Może gdy opłacicie lepiej me trudy.
- Ile chcesz? - zapytał Spokojny. - Pięć liangów srebra.
Kulawy Kien skinął i Spokojny wyniósł palcościsk(6) i pałki do chłosty(7).
- Nie boję się! - wykrzyknął Żarłok. - Nic mi nie zrobicie! Za mną ujmie się mistrz Hu She, a za nim sędzia Xia. Będziecie musieli sporo zapłacić za ten wyczyn!
- Ach, tak? - spytał Kulawy Kien, podszedł do niego i spojrzał mu prosto w oczy.
- Zemdli cię, wujku - ostrzegł go Li. Żarłok jednak nagle cofnął się i rozpłakał. I wszystko im powiedział. Skończywszy z Żarłokiem, Kien i Li udali się do Anyangu, gdzie ludzie Hu She obchodzili sklepy, grożąc i wmawiając kupcom, że mają dług u Hu She, nieposłusznym zaś niszcząc towar. Kien usiadł w sklepie kupca Zai i czekał. Po pewnym czasie weszli dwaj ludzie Hu - Tan Dziewiąty i Długi Yu, dopytując się o wino z Suzhou, którego Zai nie miał. Wówczas przypomnieli mu o "długu" wobec Hu She, a on tłumaczył, że go nie zaciągał.
- Jak śmiesz mówić, że nie brałeś srebra od naszego mistrza - krzyczał Tan. - Zaraz poszukamy i na pewno je znajdziemy.
- Czy to srebro? - odezwał się siedzący w ciemnym kącie Kien, obracając w palach sztukę metalu.
Tan zatrzymał się, usiłując dojrzeć jego twarz.
- Weź je sobie - rzekł Kien, rzucając je. Trafił go w głowę i zabił na miejscu, zaś Długi Yu wybiegł z krzykiem ze sklepu i pognał do herbaciarni Kwiaty Wiosennej Śliwy, w której siedział Hu She z paroma ludźmi, gdzie opowiedział o wydarzeniu.
- Kulawy Kien przez ostatnie lata szkolił się w miotaniu różnych przedmiotów - rzekł Hu She. - Potrafi wbijać metalowe kule w ściany domów. Na pewno gdzieś się tu kręci. Muszę wiedzieć, gdzie jest, nim on dowie się o mnie. Biegnijcie szybko i znajdźcie go - rozkazał swym uczniom.
Okręcili warkocze dookoła głów, zawinęli rękawy i wybiegli w pośpiechu. Gdy tylko znikneli w uliczkach, do herbaciarni wszedł Kien, siadając przy stole naprzeciw Hu i każąc podać herbatę. Przed drzwiami stanął zaś Li z bojową łopatą na wypadek, gdyby uczniowie Hu She wrócili. Był bardzo duży, brodaty, a że przed dwoma laty otrzymał cios, który zniekształcił mu twarz, wyglądał jak Strażnik Wiary przed buddyjską świątynią(8). Wszyscy w pośpiechu opuścili ulicę przed herbaciarnią.
Hu She został sam na sam z Kulawym Kienem, który spokojnie pił herbatę. Ponieważ Kien, jako kulawy, lepszy był w obronie i znany ze swych kontrataków, Hu postanowił nie rozpoczynać walki. Gdyby uczniowie zaczęli wracać, Starszy Brat, którego sytuacja zmieniałaby się na niekorzyść, musiałby zaatakować pierwszy. Czas jednak płynął, uczniowie nie wracali, Kien pił herbatę, a Hu czuł, że jego serce zaczyna ulegać coraz większemu wzburzeniu(9). Myślał o tym, by po prostu wyjść, jednak obawiał się, by w chwili gdy znajdzie się w wąskich drzwiach i nie będzie mógł odskoczyć, Kien nie cisnął nagle jakimś przedmiotem, zabijając lub okaleczając. Nie chciał także odwracać się do niego plecami. Postanowił więc jednak zacząć walkę. Podszedł do stołu Kiena i zaatakował techniką Błękitnego Smoka, wykorzystując to, że ma dłuższe ramiona. Kien jednak nagle kopnął stół w bok, tak, że przestał ich dzielić, zbliżył się, więc długi cios Hu trafił w próżnię i wykonał tę samą technikę, trafiając She w twarz. Ten ogłuszony zrobił jeszcze krok w przód. Kien odsunął się, a kiedy znalazł się za jego plecami chwycił go i skręcił mu kark.
Bardzo chory mistrz Hu Jian siedział w fotelu pod podcieniem sali przyjęć na pierwszym dziedzińcu, gdy wrota przekroczył Kulawy Kien, nucąc jakąś piosenkę. Za nim, na swej taczce, przewoźnik Zhu wiózł zwłoki Hu She. Kien był bowiem zdania, że skoro mistrz jest odpowiedzialny za She, to musi go pochować, nie zostawiając tego zaszczytu innym.
- Kien Tan! - zawołał mistrz. - Pokaż mi swe serce(10). Kien Tan zbliżył się i stanął przed nim.
- Tak - powiedział Hu Jian. - Nie ma w nim więcej smutku, niż zazwyczaj, mimo, że zabiłeś swego brata.
- Szybko umarł, mistrzu - odparł Kien.

Szykując się na śmierć, mistrz Hu Jian wzywał swoich uczniów, by z nimi porozmawiać. Wezwawszy Kien Tana rzekł do niego:
- Kien Tan. Gdy zjawiłeś się w moim domu byłeś taki mały. Twoja rodzina nie żyła, a ty byłeś chory i ranny. Zamiatałeś wtedy podłogę w sali ćwiczeń. Teraz nie ma lepszego wojownika w rodzie Hu i nie wiem, czy jeszcze kiedyś będzie. Ile walk stoczyłeś?
- Chyba sześćdziesiąt parę, mistrzu.
- I zabiłeś czterdziestu ludzi. Twój brat Lin Zuozhang walczył czterdzieści razy i jeszcze nikogo nie zabił, a przecież też wygrywa.
- To prawda, mistrzu.
- Przyszedłeś tu ze smutkiem w sercu. Trening dał ci wielką siłę, by to znieść, ale walcząc w naszym interesie tyle razy i załatwiając tyle spraw dowiedziałeś się, jak niskimi pobudkami kierują się ludzie, jak łatwo ich przekupić, kierować nimi tak, by się tego nie domyślili, wreszcie jak łatwo rozłączyć ich dusze(11), a twój smutek od tego wzrósł. Dałem ci za żonę swą córkę, Kwietną Wiosnę, bo była szczerą, poczciwą i radosną kobietą. Niestety, jej zdrowie nie było silne i zmarła, a córka, którą ci zostawiła, odeszła do domu teściów. Wysyłałem was razem z Dużym Fanem do załatwienia spraw i cieszyłem się, że się przyjaźnicie, bo mimo że porywczy, był wesoły i lubiliście się. Niestety, zginął walcząc z dongiem Małych Noży. Od tego czasu martwię się Kien. W Hu She dominował gniew i poszedł za głosem swej natury. A ty zabijasz ze smutku, gdyż zbyt wiele nauczyłeś się o ludziach. Proszę cię, Kien, nie ucz już nikogo, a jeśli, to tylko taką osobę, której natura nie da się uformować na twe podobieństwo. Jesteś tak silny, że tylko wyjątkowi ludzie ci nie ulegną.
- Szkołę poprowadzi Dwunasty Brat Liu, czyż nie? - spytał Kien.
- Nie mogę ci jej zostawić, ani też ty nie masz na to ochoty, mimo że nikt lepiej nie walczy i więcej nie wie. I masz rację, Kien. Smutek uszkadza płuca. Nie zajmuj już się nikim, zajmij się tylko sobą, byś mógł długo żyć.
- Myślałem o taoistycznej pustelni na Górze Wichrów - rzekł Kien.
Znam przeora. Napiszę do niego -- odparł Hu Jian. - A teraz wezwij wszystkich. Trzeba przeprowadzić oficjalną adopcję Liu. I muszę mu przekazać tajne techniki rodu(12).

Fragmenty z: Shi Fake, Biografia mistrza Liu ZuoZhanga, zwanego Hu Bez Przeciwnika

Powrót do spisu treści


Ośrodki Yang's Martial Arts Association (YMAA) w Polsce:

Polska strona internetowa tej organizacji:
http://www.ymaa.cis.com.pl

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.