Kolorowy napis z ideogramami: Świat Nei Jia

NR 14 (PAŹDZIERNIK 2000)

Spis treści:


Wstęp

Witam w październikowym wydaniu "Świata Nei Jia", to przedostatni numer magazynu w tym wieku. Gorąco zachęcam do jego lektury.

Aby ułatwić Wam korzystanie z moich stron, utworzyłem dział: "Ostatnie zmiany w moim internetowym serwisie". Znajdują się tam informacje o wszystkich nowościach jakie się pojawiły. Dzięki temu możecie łatwo dowiedzieć się co się zmieniło od Waszej ostatniej wizyty i szybko odnaleźć nowe dane.

Mój serwis o sztukach walki powstał wiosną 1998 roku. I chociaż od początku tworzę go całkowicie samodzielnie (jednoosobowo), to do jesieni 1999 roku sygnowany był nazwą "Stowarzyszenia Tradycyjnych Wschodnich Sztuk Walki i Chi Kung". Już od prawie roku podpisywany jest wyłącznie moim własnym nazwiskiem. Pomimo to bardzo często dostaję listy, w których zwracacie się do mnie w liczbie mnogiej: "pomóżcie", "czy nie wiecie", "przyślijcie" itp.. Nie rozumiem skąd się to bierze, bo przecież na stronie głównej jest wyraźnie napisane:

Witaj na stronie:
TOMASZA GRYCANA
poświęconej
TRADYCYJNYM WSCHODNIM
SZTUKOM WALKI
I
CHI KUNG

Jest jeszcze jedna sprawa, którą chciałbym Wam wyjaśnić.
Oto fragment ankiety na temat mojego serwisu, która do mnie dotarła:

(...)
technicznie ok..
ale w miejscu gdzie są infa o miejscach
gdzie można ćwiczyć nic o Rzeszowie!!!!!!
przyjedźcie i zobaczcie
ponad sto osób regularnie ćwiczących
a o nich ani słowa
to trochę wkurzające........
(...)

Cały swój serwis staram się prowadzić obiektywnie i rzetelnie. Nie dyskryminuję żadnego stylu, ani przekazu (nauczyciela). Uważam, że najważniejszy jest dostęp do informacji. Im więcej punktów widzenia poznacie, tym łatwiej będzie Wam odnaleźć się w tym temacie (znaleźć dla siebie właściwy styl i nauczyciela). Końcową ocenę pozostawiam Wam.
Z tego też powodu na stronie "Treningi", umieściłem "zwykłe" adresy najbardziej znanych organizacji sztuk walki w Polsce, a na stronie "Ciekawe miejsca w internecie" są "linki" wszystkich interesujących stron, które udało mi się znaleźć (na marginesie, mój zbiór jest chyba największą tego typu listą w kraju). Zrobiłem to po to, aby każdy miał możliwość zaczerpnięcia informacji u źródła.
Na stronie "Treningi" podaję także dokładne adresy tylko kilku sekcji w Polsce, ponieważ ich nauczycieli znam osobiście lub coś wiem o nich (współpracują ze mną, przysyłają swoje artykuły do "Świata Nei Jia"). Są to według mnie rzetelne przekazy.
Pamiętajcie o tym, że ten serwis tworzony jest przez jedną osobę, która dzieli się z Wami informacjami jakie udało jej się odnaleźć (najczęściej dość przypadkowo). Mieszkam we Wrocławiu i na przykład o Rzeszowie nic nie wiem. Osoba, której fragment ankiety przytoczyłem powyżej, zamiast napisać mi coś o swojej sekcji, zdopingować swojego nauczyciela do publikacji materiałów w tym serwisie, ma do mnie pretensje, że nic o nim tutaj nie ma. I tak dalej niestety będzie, bo niby skąd mam wiedzieć o tym co się dzieje we wszystkich sekcjach w kraju. Ten serwis nie jest "Dziennikiem TVP". Jestem tylko prywatną osobą, która dzieli się z Wami garścią informacji, które udało mi się znaleźć w wolnych chwilach.

Jeszcze raz przypomnę. Artykuły, które są publikowane w tym magazynie, są dziełem prawdziwych pasjonatów, którzy chcą się podzielić swoją wiedzą z jak największą ilością osób. Nie mogę nikogo zmusić do współpracy. Wysłałem na przykład kilka listów do różnych organizacji Aikido i nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Więc dlatego o tym stylu, na razie, nic tutaj nie ma. Jeśli chcecie czytać o uprawianym przez siebie stylach, naciskajcie swoich nauczycieli, aby coś napisali. To jedyna droga.

Chciałbym Wam bardzo podziękować, za wypełnianie mojej ankiety, pozwala mi ona poznać, jak oceniacie moją pracę (ten serwis). Dzięki temu te strony mogą coraz lepiej spełnić Wasze oczekiwania. Jednakże z ich treści bardzo wyraźnie widać, że internauci dzielą się na dwie grupy: tych używających klawiatury i zwolenników samej "myszki". Połowa ankiet jest wypełniona tylko w miejscach, gdzie klika się myszką. Pola gdzie należy wpisać swoje uwagi, są puste. Szkoda, że spora część z Was tak bardzo się spieszy, że nie może wpisać choć jednego zdania od siebie. Mam nadzieję, że to tylko z powodu cen opłat za połączenia modemowe.

Tomasz Grycan

Powrót do spisu treści


Yiquan

HUNYUAN ZHUANG
Andrzej Kalisz
yiquan@yiquan.com.pl
http://www.yiquan.com.pl

W numerze 11 magazynu "Świat Neija" opisana została pozycja chengbao zhuang, najbardziej podstawowa w grupie tzw. pozycji zdrowotnych systemu yiquan. Stanowi ona podstawę dla nauki bardziej zaawansowanych, tak zwanych pozycji bojowych, z hunyuan zhuang na czele.

Jak wiadomo podstawowe pojęcie yiquan to siła. Między innymi doskonaleniu umiejętności posługiwania się siłą służą podstawowe metody treningowe yiquan. Siłę o której tu mowa, a która odpowiada pojęciu nei jin w klasycznych systemach wewnętrznych nazywamy tu hunyuan li. Hunyuan to bezforemna jedność. Taka powinna być siła, do rozwinięcia której dążymy. Innymi słowy naszym celem jest rozwinięcie umiejętności efektywnego użycia siły w dowolnym momencie, w dowolnym kierunku, przy użyciu prawie wszystkich części ciała ("bezforemność"), i w skoordynowany sposób ("jedność"). Nauka nie polega na zwykłym opanowaniu zestawu technik, lecz raczej na doskonaleniu umiejętności specyficznego użycia siły w praktycznie dowolnej sytuacji. "W momencie kontaktu następuje wyzwolenie siły" (yi chu ji fa).

Pozycji bojowych w yiquan jest cały szereg, lecz pozycja hunyuan zhuang jest najbardziej podstawowa i najistotniejsza. W uproszczeniu można powiedzieć, że jest to nieco bardziej zaawansowany wariant opisanej już pozycji zdrowotnej chengbao zhuang. Podstawą hunyuan zhuang jest pozycja stóp nazywana dingbabu - pozycją T-8. Nazwa ta bierze się stąd, że stanowi ona pewną wypadkową pozycji T (ding) i pozycji 8 (ba).

70% ciężaru ciała spoczywa na nodze zakrocznej, która jest lekko ugięta. Pięta przedniej stopy jest lekko uniesiona. Kolano lekko zgięte. Cała przednia noga jest jak sprężyna. Biodra i barki ustawione są nieco skośnie, w naturalny sposób. Głowa zwrócona jest w kierunku który wskazuje linia wzdłuż wewnętrznej strony przedniej stopy. Ramiona uniesione podobnie jak w chengbao zhuang ("obejmowanie balonu"). Przednia dłoń znajduje się na wysokości szczęki, tylna dłoń o pół szerokości dłoni niżej. Odległość między palcami obydwu dłoni - 2 do 3 szerokości dłoni, podobnie jak w pozycji chengbao zhuang. Łokcie obydwu rąk powinne być ugięte w tym samym stopniu. Należy zwrócić uwagę na to by łokieć tylnej ręki nie zginał się bardziej. Powinieneś zachowywać uczucie krągłości i pełni, jak przy obejmowaniu balonu. Łokcie znajdują się niżej od nadgarstków i są lekko skierowane na zewnątrz, jakbyś rozpierał lekko dwie ściany - po lewej i po prawej stronie ciała. Wyobraź sobie, że jesteś olbrzymem - twoje ciało jest wielkie, potężne. Stoisz zaś wewnątrz jeszcze większego drzewa. Ramionami jak gdyby obejmujesz centrum, jądro drzewa. Również kolana i nogi jak gdyby obejmowały środek drzewa. Pośladki jak gdyby przysiadały na jakiejś powierzchni, a głowa jakby parła lekko do góry. Cała powierzchnia ciała styka się z drzewem, jakbyś w nie wrósł, stanowiąc z nim jedność. Na zewnątrz Twojego ciała i ramion znajdują się zewnętrzne warstwy słoi drzewa.

Hunyuan zhuang

Mistrz Yao Zongxun
w pozycji "hunyuan zhuang"

Czujesz sprężyste powiązanie pomiędzy obydwoma kolanami i pomiędzy przednim kolanem a tylnym biodrem. Takie samo uczucie masz pomiędzy czubkiem głowy i przednią częścią przedniej stopy, oraz pomiędzy czubkiem głowy i tylną piętą. Kolano przedniej nogi jak gdyby unosi się, a palce jak gdyby trzymały się podłoża. Sprężyste powiązania o których tu mowa określane są mianem zheng li - sił antagonistycznych. Są one bardzo istotnym elementem praktyki. Dzięki tym wyobrażeniom i odczuciom na zaawansowanym poziomie osiąga się stan gdy "nie ma części ciała, która nie zachowywałaby się jak sprężyna". Świadomość tych sprężystych napięć nie powinna powodować nadmiernego napięcia i sztywności. Cały czas balansujemy tu na granicy relaksu i minimalnego napięcia. Jest to tak zwane "poszukiwanie siły w rozluźnieniu". Dlatego w pierwszej fazie nauki, w ćwiczeniach pozycji zdrowotnych tak ogromną wagę przywiązuje się do zagadnienia relaksu. Kto lekceważy pozycje zdrowotne i relaks, nie będzie w stanie rozwinąć zaawansowanych umiejętności.

Po przyjęciu pozycji, jak opisano powyżej, zaczyna się tzw. szukanie siły - mo jin (dosłownie: macanie siły). Tym czego szukamy jest hunyuan li, lecz by dojść do celu musisz zacząć od rzeczy najprostszych. Zwykle naukę hunyuan zhuang zaczyna się od qian hou mo jin - szukania siły w kierunku przód-tył. Wyobraź sobie, że próbujesz poruszyć się do przodu, wraz z drzewem w które wrosłeś. Napierasz całym ciałem do przodu, ale drzewo powstrzymuje Cię i ulega tylko nieznacznie. Następnie próbujesz ruchu do tyłu i drzewo reaguje tak samo. W trakcie ruchu do przodu prostujesz lekko tylną nogę, odpychając się lekko od podłoża. Czujesz jak rozciąga się sprężyna pomiędzy czubkiem głowy, a tylną piętą. Na całej przedniej powierzchni lekko pochylającego się ciała i na skierowanych do przodu częściach przedramion oraz grzbietach dłoni czujesz opór drzewa. Przednia część przedniej stopy jest jak gdyby wciskana lekko w podłoże, skośnie do przodu. Następuje jak gdyby ściskanie sprężyn pomiędzy kolanami i pomiędzy tylnym biodrem a przednim kolanem. Przednie kolano pozostaje w miejscu, ruch odbywa się na tylnej nodze. Tylne kolano nie powinno być jednak zginana w płaszczyźnie bocznej. Ruch odbywa się przez obrót w stawach: biodrowym i skokowym. Jednocześnie z ruchami opisanymi wyżej, występuje także uczucie ściskania środka drzewa ramionami i napierania ramionami w dół (ponieważ tułów lekko pochyla się do przodu). Następnie zaczynasz lekko przysiadać na tylnej nodze, z uczuciem przygniatania czegoś pośladkami. Wyobrażone sprężyny pomiędzy kolanami i pomiędzy tylnym biodrem i przednim kolanem są rozciągane. Rozciągana jest też sprężyna między czubkiem głowy i przednią stopą. Kolano przedniej nogi pozostaje w miejscu, występuje tylko uczucie jakby było unoszone. Palce przedniej stopy jak gdyby chwytają lub przyklejają się do podłoża. Tułów prostuje się lekko i napiera do tyłu. Uczucie napierania do tyłu występuje także na wewnętrznych częściach przedramion i dłoni. Następuje również unoszenie przedramion i ich lekkie rozwieranie. Obydwu tym działaniom towarzyszy oczywiście uczucie odpowiednich oporów.

Jeszcze raz należy podkreślić, że chociaż powinniśmy odczuwać opór, nie należy się spinać i usztywniać. Jak mówili dawni mistrzowie: "Używaj umysłu, a nie siły". Czy ciało ma być zatem napięte, czy rozluźnione? Ani jedno, ani drugie. Albo, ujmując inaczej, to i to jednocześnie. Jak powiedział Wang Xiangzhai: "Zrelaksowany, ale nie rozluźniony, napięty, ale nie sztywny". Staramy się pozostawać zrelaksowani, ale jednocześnie staramy się użyć siły, inaczej mówiąc - "macamy siłę". Jest to wspomniane już "szukanie siły w rozluźnieniu".

Jak duży powinien być ruch? We wstępnej fazie nauki pozycji hunyuan zhuang, możemy wykonywać stosunkowo duże, kilkucentymetrowe ruchy, by lepiej uświadomić sobie kierunki ruchów i sił i ich sposób koordynacji. Następnie ruch zmniejszamy. Mówi się, że: "im mniejszy i wolniejszy ruch, tym lepiej". Jest to tak zwane "poszukiwanie ruchu w bezruchu". Stoimy wewnątrz drzewa i staramy się poruszyć, lecz drzewo przeciwstawia się i ulega tylko nieznacznie (lub inaczej to ujmując - niemal nie ulega). Można powiedzieć, że pracujemy tu z bardzo krótkim odcinkiem, niemalże punktem ruchu. W ten sposób możemy skoncentrować się na istocie treningu (poszukiwaniu odczucia siły - jin), nie będąc rozpraszani przez kwiecistość skomplikowanych ruchów i form. Możemy bez trudu zauważyć jak współdziałają poszczególne części ciała, i czy w ogóle współdziałają, czy ciało stanowi jedność, czy "wszystkie mięśnie są jak jeden mięsień".

Tak więc ćwiczenia pozycyjne w yiquan nie polegają po prostu na staniu. Nie polegają też tylko na samej mentalnej wizualizacji. Następuje tu koordynacja umysłu z ciałem. Pracujemy nad fazą przejścia od rozluźnienia do napięcia, od bezruchu do ruchu, a wszystko to dzieje się przy głębokim mentalnym zaangażowaniu, dzięki któremu efektywność treningu znacznie się zwiększa (co zresztą wykorzystuje się obecnie w wielu dyscyplinach sportu). W ćwiczeniach pozycyjnych zhan zhuang osiągamy odczucie jin w sytuacji niemal statycznej. Ćwiczenia shi li, które zostaną w magazynie "Świat Neijia" dokładniej opisane w przyszłości, służą przeniesieniu tego odczucia do ruchu. Wang Xiangzhai powiedział: "Shi li to rozciągnięte w przestrzeni ćwiczenia zhan zhuang, zhan zhuang zaś to skrócone shi li". Innymi słowy ruch shi li to jakby przejście przez niezliczoną liczbę odcinków (czy wręcz punktów) zhan zhuang. W każdym punkcie zachowujemy odczucie siły (jin). Oczywiście to o czym tu piszę to tylko początek nauki. Im dalej wchodzimy w świat yiquan, tym robi się ciekawiej. Zapraszam więc do lektury kolejnych odcinków, w których opiszę inne ćwiczenia yiquan. Powrócę też jeszcze w przyszłości do ćwiczenia hunyuan zhuang w jego bardziej zaawansowanych wariantach.

Powrót do spisu treści


DZIEJE KLASZTORU SHAOLIN - CZĘŚĆ II
"POWSTANIE I ROZWÓJ SZTUKI WALKI"
Sławomir Pawłowski

(Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu)

fresk Da Mo figura medytującego Da Mo

Fresk Da Mo na kamiennej tablicy w klasztorze Shaolin (po lewej), figura medytującego Da Mo (po prawej).

Miejscem narodzin i źródłem rozwoju sztuk walki określanych jako "Shaolin Wushu" jest klasztor Shaolin. Unikalna charakterystyka, różnorodność techniczna, a także pozytywny wpływ ćwiczeń Wushu na rozwój muskulatury oraz umiejętności samoobrony, przyniosły im dużą popularność, a także opinię jednej z wielkich odmian chińskich sztuk walki. Na wysoką renomę Shaolin Wushu pracowały całe generacje mnichów, a z czasem sztuki walki klasztoru uznane zostały za jeden z najwszechstronniejszych i najlepiej usystematyzowanych systemów chińskiego kung-fu, którego realna skuteczność bojowa stała się wręcz legendarna. Z pojęciem mnicha Shaolińskiego (luohana), był i jest nierozerwalnie związany wizerunek niezwykle sprawnego człowieka o wysokim morale, biegłego w często tajemniczych, lecz niezwykle skutecznych w walce technikach kung-fu. Istnieją zapiski dowodzące, że sztuki walki były uprawiane w klasztorze Shaolin już przez jego pierwszego przeora, dla którego świątynia ta została zbudowana, tj. przez mnicha Batuo, który wśród wielu uczniów wyszkolił szczególnie dobrze mnicha Chou, który z czasem został kolejnym przeorem. Przełomowym momentem dla rozwoju Shaolin Wushu okazało się przybycie w 527r. n.e. hinduskiego mnicha Bodhidharmy (Da Mo) do klasztoru Shaolin.

posąg Bodhidharmy

Kilkunastometrowy posąg Bodhidharmy na szczycie góry Song Zhan,
wybudowany w 1995 roku z okazji 1500 lecia istnienia klasztoru Shaolin.

Wprowadził on praktykę głębokiej medytacji w pozycji siedzącej, jako drogę wiodącą do oświecenia. W trakcie długotrwałych medytacji kończyny mnichów drętwiały, mnisi często zasypiali w trakcie medytacji, podupadali też na zdrowiu, w związku, z czym Da Mo, aby temu zaradzić stworzył między innymi zbiór ćwiczeń pomagających mnichom rozruszać i rozgrzać się, zawierający elementy samoobrony. Przez następne pokolenia kolejni mnisi rozwinęli te ćwiczenia łącząc je z lokalnymi technikami sztuk walki, co zaowocowało stworzeniem oryginalnej sztuki walki określanej, jako Shaolin Wushu. Ogrom pracy, jej natężenie oraz zdeterminowanie, z jakim mnisi trenowali opracowane przez siebie ruchy, jest doskonale widoczne w postaci głębokich śladów pozostawionych przez ich stopy w twardej posadzce sali ćwiczeń znajdującej się w holu pawilonu Tysiąca Buddów. Pod koniec dynastii Sui, mnisi shaolińscy uratowali księcia Li Shinmin uwięzionego przez generała Wang Shi Chong. Później, gdy książę Li odziedziczył tron cesarski i został cesarzem Tai Zong, w dowód uznania i wdzięczności wydał specjalny dekret zezwalający mnichom shaolińskim na spożywanie mięsa, picie alkoholu, noszenie szat w kolorze złocistym, który to kolor wraz z symbolami smoka i feniksa był dotąd zastrzeżonym wyłącznie dla cesarza (w praktyce, w zależności od użytego barwnika mnisi noszą szaty w kolorze od jasnożółtego, przez pomarańczowy do jasnobrązowego), a także oficjalnie szkolić mnichów-wojowników.

shaoliński mnich figura z brązu

Shaoliński mnich 32 generacji walczących mnichów świątyni Shaolin,
Wielki Mistrz Shaolin Qigong - Shi Su Gang,
prezentujący na terenie klasztoru formę Da Luohan Quan [Duży Luohan] (fot.po lewej),
oraz figura z brązu przedstawiającego mnicha praktykującego tę formę (fot.po prawej).

W tym czasie klasztor Shaolin znajdował się u szczytu sławy. Niejako późniejszą konsekwencją przywileju picia alkoholu, było stworzenie przez mnichów technik i form "pijanego mnicha". W ramach treningu wojskowego mnisi doskonalili Shaolin Wushu, uprawiali specjalne ćwiczenia oddechowe oraz jazdę konną. Często zapraszali oni uznanych mistrzów Wushu do świątyni w celu nauki i wymian doświadczeń, co znacząco wpłynęło na dalszy rozwój Shaolińskiego Wushu. Ostatni raz pożar zniszczył klasztor Shaolin w 1928 roku. Ogień podłożony z rozkazu generała Shi Yousan płonął w nim nieprzerwanie przez ponad 40 dni. Pożar zniszczył wówczas główne budowle klasztoru, przepadło wiele cennych kulturalnych reliktów, płomienie pochłonęły bezpowrotnie także liczne dzieła literatury na temat Shaolińskiego Wushu, jak np. "Ortodoksyjna Sztuka Shaolin", "Sekrety Shaolińskiego Wushu", czy "Esencja Shaolińskiego boksu". Po latach podjęto działania mające na celu przywrócenie klasztoru do stanu z czasów jego świetności. Dawne struktury klasztoru zostały odbudowane, powołano szereg prowincjonalnych i okręgowych komisji sportowych, celem zgromadzenia od mnichów, mistrzów oraz okolicznej ludności wiedzy i zachowanych materiałów nt. Shaolińskiego Wushu. Wynikiem ich pracy jest zebranie i posegregowanie 166 form Shaolin Wushu (form ręcznych bez broni, jak i z użyciem tradycyjnych broni chińskich), dając solidne podstawy do utrwalenia i dalszego rozwoju Shaolin Wushu.

główne wejście

Główne wejście do Centrum Treningowego klasztoru Shaolin.

Wraz z powstaniem w 1982 roku filmu "Klasztor Shaolin", dla świątyni nastała nowa era. Tysiące ludzi z całego świata zaczęło przyjeżdżać do klasztoru, aby trenować w nim Wushu lub choćby zwiedzić go przez jeden dzień. Spowodowało to rozwinięcie nauczania na większą skalę. W 1985 roku w pobliżu klasztoru działało już ponad 40 szkół Wushu, szkolących uczniów z ponad 20 prowincji Chin. Aby uporządkować sytuację i zagwarantować wysoki poziom przekazywanej sztuki walki, władze okręgowe połączyły w/w szkoły w pięć wielkich szkół Shaolin Wushu. Celem dalszej promocji Shaolin Wushu, w okresie od 1986 do 1987 roku wybudowano obok klasztoru Shaolin zajmujące 4472 metry kwadratowe Centrum Treningowe Shaolin Wushu, tworząc tym samym miejsce treningowe dla miłośników sztuk walki świątyni Shaolin zarówno z Chin, jak i z poza "Państwa Środka".

Marek Puchalski figura mnicha

Marek Puchalski prezentujący na terenie Centrum Treningowego Sztuk Walki Klasztoru Shaolin
technikę z formy Xiao Hong Quan [Mała forma Czerwonej Pięści] (fot.po lewej),
oraz znajdująca się na terenie centrum figura mnicha w tej samej pozycji,
wyraziście obrazujące wierność przekazywanych tam sztuk walki (fot.po prawej).

W jego skład, oprócz części hotelowej, restauracji, biur, sklepów wchodzi obszar treningowy składający się z: Hali treningowo-widowiskowej, szkoły, zewnętrznego dziedzińca treningowego, a także na wzór samego klasztoru-galerii 18 figur z brązu przedstawiających mistrzów Wushu, kamiennych tablic itp.

grupa dzieci

Grupa dzieci, uczniów jednej z przyklasztornych szkół kung fu w drodze na trening.

Warto zauważyć, że Centrum Treningowe, położone u podnóża północnej strony szczytu Wuru, z rzeką Shaoxi przepływającą przed jego frontem, otoczone czerwonym murem pokrytym szarymi dachówkami, jest miejscem, w którym nauczają najwybitniejsi mistrzowie Shaolin Wushu oraz sami mnisi.

Powrót do spisu treści


WALKA KUNG FU - WALKA UMYSŁU
Sławomir Pawłowski

luohan@poczta.wp.pl
http://www.luohan.plukwa.net

" Do duszy absolutnie wolnej od myśli i emocji
nawet tygrys nie zdoła wepchnąć swych pazurów"
Bruce Lee

Co decyduje o zwycięstwie lub porażce w walce?
Wśród rozmaitych czynników, z pewnością należy wymienić stan umysłu walczącego. Przebieg i wynik walki w dużej mierze zależeć będą od jego samokontroli i sprawności umysłowej. Ekspert karate Ron Van Clif, wypowiadając się w dokumentalnym filmie p.t. "Tytani Walki" powiedział, że jej wynik aż w 95% zależy od stanu umysłu walczącego, a pozostałe czynniki, jak siła fizyczna, strategia i technika odgrywają w niej drugoplanowe role.

Można przyjąć, że trzema filarami walki są:

  1. Umysł, którego samoświadomość rozwijana jest między innymi przez medytację.
  2. Strategia, rozwijana przez własne doświadczenie walki, poparte analizą i weryfikacją teorii.
  3. Technika, rozwijana i utrzymywana przez systematyczną i codzienną praktykę.

Przebieg walki, jej strategia i techniki, zwycięstwo lub porażka w dużej mierze zależą od przenikającej je kontroli umysłu i zachowania przysłowiowej "zimnej krwi". Samo opanowanie psychiczne umożliwia walczącemu właściwe i pełne wykorzystanie swoich umiejętności. Bez spokojnego, jasnego i skoncentrowanego umysłu pozostaną one niewykorzystane, a sama walka będzie chaotyczna. Zasada ta nie jest bynajmniej domeną wyłącznie wschodnich sztuk walki. Słynny, nie żyjący już trener polskich bokserów Feliks Stamm powiadał:

"Ręce boksują, nogi przemieszczają ciało i umożliwiając zadanie ciosu, a głowa ( tzn. umysł) walczy."

Jak wiadomo, wiele tradycyjnych systemów kung fu zawiera techniki naśladujące ruchy dzikich bądź mitycznych zwierząt, lub się z takich styli wywodzi. Tworząc je wzorowano się nie tylko na ich ruchach, lecz również na cechach wolicjonalnych, jak duchu tygrysa, potędze smoka, cierpliwości węża, ustępliwości i elastyczności żurawia, czy odwadze i agresywności lamparta. Jedno ze starych shaolińskich powiedzeń głosi:

" Tygrys uczy nas wykorzystywania siły,
Lampart uczy nas wykorzystywania mocy,
Wąż uczy nas giętkości, sztuki ustępowania i rytmicznej wytrzymałości
Żuraw uczy nas gracji i płynnej harmonii ruchów
Smok uczy nas poruszać się jak wiatr".

Zaobserwowano ponadto, że gdy drapieżnik goniący ofiarę, przewróci ją lekkim szarpnięciem lub uderzeniem, nie wyrządzającym jej fizycznej szkody, ta sparaliżowana strachem staje się niezdolna do podjęcia walki w obronie swojego życia, ucieczki czy jakiegokolwiek innego działania. Kluczowym czynnikiem zwycięstwa okazał się strach ofiary. Gdy zauważono, że zasada ta odnosi się również do ludzi, w praktyce kung fu położono duży nacisk na wytrenowanie zarówno techniczne jak i psychiczne ucznia. Wiele metod treningowych zostało zogniskowanych na kształceniu i rozwijaniu cierpliwości, intuicji, obiektywizmu, uporu, odwagi, odporności psychicznej i spokoju ćwiczącego. Honor, prawość, niezłomność, męstwo i odwaga stały się wartościami szczególnie cennymi, cechującymi szanowanych mistrzów sztuki walki. Na wartościach tych oparty jest między innymi samurajski kodeks "Bushido." Zgodnie z nim, wojownik w obliczu niebezpieczeństwa, walki lub śmierci powinien pozostać spokojny i nieustraszony.

Słynny samuraj Yamamoto Tsunetono, w drugim rozdziale napisanej przez siebie w 1716 roku księgi "Hagakure" poucza:

"Medytacja nad nieuniknioną śmiercią winna być praktykowana codziennie. Każdego dnia, kiedy twoje ciało i umysł znajdują się w stanie pokoju, medytuj, że jesteś śmiertelnie ranny od strzał i kul , włóczni lub mieczy, że zostałeś porwany przez nagle wezbrane fale, wrzucony w środek wielkiego ognia, porażony piorunem, rozbity na śmierć przez wielkie trzęsienie ziemi, zrzucony z wysokiego na tysiąc stóp klifu, że umierasz od choroby, lub tez popełniasz samobójstwo seppuku z powodu śmierci twojego mistrza.
Starsi mawiają: "Wyjdź o krok spod okapu i już jesteś martwy. Wychyl się za bramę, a wróg czeka"
Nie chodzi o to, żeby być ostrożnym, lecz aby czuć się martwym zawczasu."

W innym miejscu tej księgi zapisał:

"Nawet, jeśli głowa samuraja zostałaby nagle odcięta, musi on być zdolny bez zawahania wykonać jeszcze jeden atak".

"Temu, który w wojennym męstwie walcząc z wielką determinacją, stał się niczym mściwy duch choćby i głowa została odcięta, powinno być dane żyć dalej".

Inny słynny samuraj - Miyamoto Musashi, twórca dzieła "Go Rin No Sho" ( tzn. "Księgi w Pięciu Zwojach / Pierścieniach") zaleca, by zgodnie z buddyzmem Zen walczyć ze skoncentrowanym, nieporuszonym i spokojnym umysłem:

"Gdy zostaniesz niespodziewanie zaatakowany, wyciągnij swój miecz i przetnij przeciwnika. Następnie schowaj swój miecz, i odejdź."

W starych chińskich traktatach dużą wagę przykładano do psychicznych aspektów walki:

"Błyskawicznie uzyskasz przewagę nad przeciwnikiem podlegającym emocjom, nadpobudliwym lub rozkojarzonym. Zawsze staraj się wytrącać go z równowagi psychicznej."

Dawni wybitni stratedzy, jak Sun Tzu, jego uczeń Sun Pin lub ww. Miyamoto Musashi postrzegali jedną, uniwersalną strategię walki, właściwą i przydatną zarówno w przypadku pojedynczych pojedynkujących się z sobą osób, jak i całych walczących armii.
Sun Pin, członek klanu rodziny Sun, uczeń Sun Tzu i prawdopodobnie Sun Wu, zapisał, jeszcze przed naszą erą w 33 rozdziale swego dzieła "Sztuka Prowadzenia Wojny" (spisanego na bambusowych listwach, odnalezionych w trakcie prac archeologicznych w grobach dostojników dynastii Han):

"W okresie, gdy kraj był objęty działaniami wojennymi, Sun Pin - głównodowodzący armią królestwa Ch"i , zwrócił się do władcy królestwa Ch"i mówiąc:
Najlepszym sposobem najazdu i podbicia innego królestwa jest podjęcie działań wymierzonych w jego serce i umysł (tj.w kondycję psychiczną władcy). W pierwszym ataku musimy skoncentrować wszystkie nasze wysiłki na uderzeniu w jego serce i umysł.
Jednakże choćby wszystkie nasze wysiłki były skierowane na serca i umysły władców królestw Yao i Chen, nasze działania będą bezowocne, jeśli ich nie poruszymy.
Obecnie władcy rządzący królestwami Chen i Yao są opanowani i przez to silni. Nie używają oni pustych słów i banalnego języka. Naszymi działaniami musimy ich rozkojarzyć i odwrócić uwagę od spraw istotnych. Pozwoli to nam poznać ich zamiary i kontrolować poczynania oraz aktualne wydarzenia. Takie działania nazywa się atakowaniem serca i umysłu przeciwnika."

Sun Tzu, nauczyciel Sun Pin'a, w napisanej przez siebie około 600 roku p.n.e. "Sztuce prowadzenia Wojny" pouczał:

  1. Znając zarówno siebie, jak i swojego przeciwnika, nie zaznasz porażki.
  2. Znając jedynie siebie, a nie znając przeciwnika, redukujesz swoje szanse o 50%.
  3. Walka nie znając ani siebie, ani przeciwnika, oznacza pewną porażkę

W trakcie walki początkujący adept kung fu stara się kontrolować własny umysł oraz emocje. Stopniowo i powoli uzyskując pełnię kontroli nad swoimi działaniami, wraz ze wzrastającym zaawansowaniem, zaczyna w coraz większym stopniu kontrolować także psychikę swego przeciwnika. Kolejnym etapem zaawansowania będzie uświadomienie sobie, że dualizm mentalny jest złudzeniem, a faktycznie istnieje tylko jeden umysł o niezliczonych projekcjach.. Ma to fundamentalne znaczenie dla dalszego rozwoju. Uczeń pojmuje, że psychika człowieka jest, niczym duży dom, posiadający wiele nie odwiedzanych "zakamarków". Są w nim pomieszczenia, których istnienia zamieszkujący w nim lokator nawet nie podejrzewał. Gdy poprzez medytację rozpoczyna wgląd w swoje wnętrze, zaczyna powoli dostrzegać i uświadamiać sobie swoją prawdziwą naturę - naturę umysłu. Praktycy kung fu dostrzegając nadrzędność psychiki nad cielesnością oraz ich współzależność, powiadali: "Umysł panuje nad ciałem, a ciało nad materią".

Zgodnie z powyższym, umysł panuje nad ruchami np. ręki, a ta nad trzymanym mieczem. Absurdem byłaby sytuacja odwrotna. Walcząc, powinno się mentalnie odczytywać możliwości i zamiary przeciwnika. Jest to możliwe, gdy kontrolujesz zarówno swój jak i jego umysł. Dużo informacji uzyskasz z wyrazu jego twarzy i spojrzenia. Powszechnie znany jest widok zawodowych bokserów stających przed walką naprzeciwko siebie twarzą w twarz, w obecności sędziego ringowego przypominającego im przepisy boksu, i wpatrujących się sobie nawzajem chłodno w oczy. Ten wzrokowy pojedynek ukazuje bokserowi, jak mocny i skupiony wewnętrznie jest jego przeciwnik, stanowi jednocześnie pierwszą próbę wytrącenia go z równowagi, przestraszenia lub narzucenia mu swej woli. Dobry fighter jest spostrzegawczy. Wyczytuje on z postawy przeciwnika, niczym z otwartej książki istotne i przydatne informacje, o jego możliwościach i zamiarach, mocnych oraz słabych stronach. W czasie walki "o krok i ruch" wyprzedza on swego przeciwnika, trafnie przewiduje jego ruchy i bez trudu skutecznie go kontroluje. Zwycięstwo nie stanowi dla niego większego problemu. Aby stać się w walce nieprzewidywalnym, stosuje zwodnicze postawy i ruchy, maskujące jego prawdziwe możliwości, umiejętności oraz intencje. W buddyźmie Chan (Zen) takie działania porównuje się do wędkarstwa: Zakładamy na haczyk przynętę, zarzucamy i czekamy. Jeśli ryba jest na tyle głodna, niecierpliwa i głupia, by nie dostrzegłszy podstępu oraz niebezpieczeństwa połknąć przynętę, daje się złapać i traci życie. Często przysłowiową przynętą w walce jest pozornie tylko niewłaściwa garda lub postawa będąca pułapką. Chodzi o to, aby przeciwnik dostrzegłszy lukę, zaatakował właśnie ten, a nie inny obszar, a wtedy jest już "martwą rybą na haczyku." Człowiek nie jest jednak bezmyślnym, działającym wyłącznie instynktownie stworzeniem. Oszukać go jest o wiele trudniej. Ekspert walki jest sprytny, nieustannie czujny i podejrzliwy, a przy tym doskonale wyszkolony technicznie, przez co jest niezwykle groźny. Przesadna symulacja z pewnością wyda mu się podejrzana. Gdy właściwie odczyta on ukryte intencje przeciwnika, błyskawicznie wykorzysta to na swoją korzyść i zwycięży. W tym przypadku sprawdzi się przysłowie: "Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada". Przy "podpuszczaniu," nie dość, że nie wolno działać schematycznie lub powtarzalnie, to nie można czynić tego zbyt otwarcie. Przeciwnik powinien odnieść wrażenie, że sam właśnie odkrył naszą słabą stronę, a nie, że została mu ona "podana na tacy", gdyż wzbudzi w nim podejrzliwość.

Autorzy dawnych ksiąg wiele uwagi poświęcali wewnętrznym aspektom walki.
W traktacie "Osiem pryncypiów walki na pięści" zapisano:

  1. Jeden jest umysł ludzki w niebiosach i na ziemi.
  2. Cyrkulacja Chi następuje nieprzerwanie każdego dnia w cyklach słonecznym i księżycowym.
  3. Wdech reprezentuje miękkość, wydech charakteryzuje twardość.
  4. Adoptuj swoje zachowanie do stale zmieniającej się bieżącej sytuacji.
  5. Twoje reakcje w walce muszą wynikać ze świadomego działania.
  6. Dystans i postawa wynikają z aktualnej sytuacji.
  7. Dostrzegaj niewidoczne.
  8. Oczekuj nieoczekiwanego.

W innych dziełach pouczano:

" Wyeliminuj zewnętrzne roztargnienie i skoncentruj się wyłącznie na obecnym działaniu".

" Język ciała i zwodnicze ruchy są ważnymi częściami walki. Odczytuj intencje przeciwnika i bądź otwarty."

" Kontrolując równowagę przeciwnika masz duże szanse na zwycięstwo w walce. Świadomość i percepcja są silnym orężem w walce."

" Nie ograniczaj się do kontrolowania wyłącznie swoich działań i emocji. Spróbuj przewidzieć "z góry" zamiary przeciwnika."

"Gdy jesteś atakowany od tyłu, użyj intuicji i pomysłowości oraz ruchów swego ciała do zmylenia agresora i próby przewidzenia jego zamiarów."

" Nigdy nie podejmuj walki, gdy jesteś niezdecydowany i przy zachwianej równowadze emocjonalnej. Umożliwi to przeciwnikowi opanowanie sytuacji, osiągnięcie przewagi i osiągnięcie zwycięstwa."

" Zawsze bądź świadomy wszelkich zmian w trakcie walki i używaj ich do osiągnięcia przewagi".

" Utrzymuj samo opanowanie zarówno w trakcie narzucania, jak i po osiągnięciu przewagi nad przeciwnikiem. Jest to krańcowo ważne dla jej utrzymania i zadania kończącego ciosu."

" Umysł musi być spokojny i cichy, a jednocześnie skoncentrowany i czujny."

Pattrick Mc. Carthy w swej książce "Bubishi- Biblia Karate", analizując staro chińskie wielotomowe dzieło na temat sztuk walki tzw "Bubishi"(chiń: Wu Bei Zhi) opublikowane w Fuzhou w 1834 roku, napisał:

" Stanięcie naprzeciwko przeciwnika ze spokojnym umysłem wymaga wielkiej odwagi i umiejętności. Prawdziwi mistrzowie doświadczają wówczas balansu między ich naturalnymi życiowymi instynktami, a nawykami nabytymi wskutek praktyki sztuki walki. Jest to stan, w którym ich życiowe reakcje są wytworem praktyki sztuki walki, natomiast sama sztuka walki jest wytworem ich życia."

Kontrola mentalna w połączeniu z właściwą strategią i technikami walki pozwala na osiągnięcie przewagi nad przeciwnikiem i pokonanie go. Wyczuwając jego zamiary i możliwości, można skutecznie walczyć metodą "budowy mostów". W celu zbudowania mostu należy we właściwym momencie świadomie pozornie zaatakować, z szybkością i siłą tylko trochę mniejszą, niż ma to miejsce przy prawdziwym ataku, tak, aby dostrzegł nasz ruch i zareagował w oczekiwany przez nas sposób. Zbyt wolna technika pozorowanego ataku umożliwi przeciwnikowi skuteczną, nieprzewidywalną dla nas obronę i kontratak, zadanie bezpośredniego ciosu wyprzedzającego, bądź uderzenia przebijającego. Właściwie zmniejszona siła pozorowanego ataku budującego most, pozwoli zachować sprężystość ruchów oraz umożliwi wytworzenie i wykorzystanie dowolnego rodzaju "jing". To z kolei umożliwi kontrolę ruchów przeciwnika i umożliwi pokonanie go. Techniki budującego most powinny być szybkie, sprężyste, dynamiczne i elastyczne. Shaolińscy mnisi poprzez praktykę kung fu rozwijają przede wszystkim ducha, realizując przez to cele religijne. Powiadają oni:

" Buddyzm i Shaolin kung fu to jedno. Kto tego nie dostrzega, nic nie rozumie."

Gdynia 2000-09-07

Powrót do spisu treści


Początek drogi

TAI CHI QUAN - CHIŃSKIE LEKARSTWO
Sławomir Pawłowski

luohan@poczta.wp.pl
http://www.luohan.plukwa.net

Codziennie rano miliony Chińczyków, a coraz częściej również mieszkańców innych stron świata, ćwiczą na świeżym powietrzu Tai Chi. Nie ma chyba człowieka, który by nie poddał się pięknu tych powolnych i dostojnych ruchów. Lecz nie dla samego piękna ludzie praktykują tę starożytną sztukę - jej skutkiem jest zdrowie i wyśmienita kondycja do późnych lat oraz pogodne przyjmowanie trosk codziennego dnia.

Tai Chi Quan z mieczem

Uczeń mistrza Lin Qing Duan - Chen De Ren
wraz z żoną w trakcie ćwiczeń Tai Chi Quan z mieczem.

Chwytanie wiatru w dłonie

Nie sposób za pomocą słów wyrazić lub opisać Tai Chi. Można je odczuć i zrozumieć jedynie ćwicząc osobiście. Wszelkie próby opisu istoty tej sztuki są bezsensowne i bezowocne, niczym próby chwytania wiatru w dłonie. By w pełni pojąć i odczuć, czym jest wiatr, należy samemu wystawić się na jego podmuchy i powiew. Innej drogi nie ma. Wyciąganie wniosków na podstawie opinii innych osób jest "lizaniem lizaka przez szybę" i dyskutowaniem o jego smaku. Czy można zatem choćby przybliżyć sztukę Tai Chi osobom, które nigdy jej nie doświadczyły? Ufam, że tak. Chociaż istoty Tai Chi nie można zobaczyć, można jednak opisać jej filozofię i cele oraz dostrzec efekty jej uprawiania. Czym zatem jest Tai Chi? Jest to tradycyjna chińska sztuka walki, oparta na operowaniu przez ćwiczącego energią Chi. Przez wieki sztuka ta ulegała metamorfozie, rozwojowi, podziałom na style i szkoły, jednak jej sedno tj. praca z energią Chi pozostało nie zmienione. Wspólna pozostała również podstawa Tai Chi, którą jest umysł (Yi).

Mistrz Lin Qing Duan

Mistrz Lin Qing Duan praktykujący w Fuzchou
styl Yang Tai Chi Chuan.

Praca z energią

Istnieją różne rodzaje Chi i źródła jej pozyskiwania. Przez praktykę chi kung lub Tai Chi energia ta jest wytwarzana i gromadzona; różne jej rodzaje są ze sobą mieszane, cyrkuluje ona we wnętrzu ciała ćwiczącego zgodnie z jego wolą, by w końcu zostać przetworzoną w moc duchową (Shen), przy pomocy której adept zdolny jest do bezpośredniego doświadczania bezosobowego Tao.

Lek dla ciała i ducha

W dzisiejszym znerwicowanym świecie, Tai Chi zalecające zdrowe umiarkowanie, jest niezwykle wartościowym lekiem dla ludzkiego ciała i ducha. Symbol Tai Chi, w którym równomiernie mieszają się ze sobą elementy negatywne i pozytywne (Yin i Yang), wyraźnie ukazuje, że każda z sił, osiągając swoje apogeum, zaczyna działać przeciwko sobie samej. W skrajności jest ukryta porażka i przesilenie. Przykładowo: gdy przyjemnie słodki napój zostanie przesłodzony, stanie się nieprzyjemnie mdły, mogąc doprowadzić nawet do torsji. W innym przypadku nienawiść, okrucieństwo, represje i terror wywołują bunty społeczne, obracając się ostatecznie przeciwko tyranowi i doprowadzają do jego obalenia.
Umiar i zrównoważenie oraz harmonia z otoczeniem są hasłem przewodnim Tai Chi.
Jak wiadomo, umysł, duch i ciało są ze sobą związane i współzależne. Ćwiczenia Tai Chi oddziałują korzystnie zarówno na ciało, jak i psychikę ćwiczącego. Można powiedzieć, że do praktyki Tai Chi doskonale pasuje hasło "w zdrowym ciele zdrowy duch". Sądzę, że warto spojrzeć na nie także niejako "od końca" - dostrzeżemy wtedy, że wzmacniając i uzdrawiając psychikę i ducha, będziemy jednocześnie wzmacniać i uzdrawiać ciało.

Autor

Autor w technice "Wąż w trawie"
Tai Chi Chuan stylu Yang.

Orientalna medytacja w ruchu

Jak wspomniałem wcześniej ćwiczenia Tai Chi zarówno zachowują w zdrowiu, jak i leczą wiele schorzeń. Przeprowadzone badania dowiodły, że oddziałują one korzystnie na system nerwowy, sercowo - naczyniowy, oddechowy, mięśniowy, ścięgna, stawy, metabolizm, system trawienny i odpornościowy. Powolne ruchy Tai Chi wprowadzają ćwiczącego w stan psychicznego i fizycznego odprężenia, pozwalają na "spojrzenie" w głąb siebie. Przez ograniczenie aktywności umysłowej skierowanej na zewnątrz i skupieniu się na swym wnętrzu, oddziałujemy stopniowo na własną świadomość jak i podświadomość, przez co praktyka staje się swoistą formą psychoterapii. W jej trakcie następuje powolny wewnętrzny rozwój osobowości ćwiczącego, harmonijne scalanie jego psychiki, wzrost samoświadomości i odczuwania własnego ciała (jego możliwości i ograniczeń). W grupach osób ćwiczących Tai Chi przeprowadzono szereg testów i badań, porównując wyniki w stosunku do grup osób analogicznych pod względem wieku, płci, trybu życia, itp., lecz nie uprawiających tej sztuki. Wyniki okazały się jednoznacznie korzystne dla grupy ćwiczących Tai Chi. U wielu osób w podeszłym wieku ustąpiły schorzenia kręgosłupa i stawów, zmniejszył się ból w przypadku ostrych zmian chorobowych. W związku z tym, że ruchy Tai Chi aktywizują mięśnie i stawy, pogłębiają oddech (zaangażowaniu ulega główny mięsień oddechowy, tj. przepona brzuszna) oraz polepszają cyrkulację krwi i limfy, u wszystkich osób praktykujących poprawie uległa kondycja fizyczna, gibkość, ruchomość stawów i ogólna motoryka.

Dan Bian

Sławomir Pawłowski w technice
"Uderzenia biczem" (Dan Bian)
stylu Yang Tai Chi Chuan.

Trafny wybór

Obecnie, w czasach mechanizacji, pośpiechu i niepewności, Tai Chi jako metoda prowadząca do życia w zdrowiu i harmonii z otoczeniem nabiera coraz większej wartości. Ze względu na korzystne oddziaływanie na organizm praktykującego, można ją śmiało uznać za wspaniały przykład chińskich form psycho i fizyko terapii, wart polecenia ludziom w każdym wieku.

Artykuł ukazał się w czasopiśmie "Gazeta Medycyny naturalnej i niekonwencjonalnej" Nr 2, czerwiec 2000.

Powrót do spisu treści


Shaoliński mnich mistrz Shi Yan Zi

POCZTÓWKA Z LONDYNU : "SOHO"
Grzegorz Lipski

Materiał został udostępnion przez Sławomira Pawłowskiego (Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu)

Stereotypowy obraz Londynu tworzą piętrowe autobusy, konna policja oraz królowa pozdrawiająca swych poddanych z balkonu Pałacu Buckingham. Nietrudno się domyśleć ,że wizerunek ten znacznie odbiega od rzeczywistego. Dzisiejszy Londyn to tzw. "International City"; co ten termin oznacza w praktyce dla nowo przybyłego turysty, lub emigranta, zależy w dużej mierze od jego własnych celów i oczekiwań.

Jako praktyk chińskiej sztuki walki koncentrowałem swą uwagę głównie na orientalnych akcentach miasta, odwiedzając m. innymi buddyjskie i taoistyczne świątynie oraz chińskie restauracje. Największą jednak frajdę stanowiło dla mnie obcowanie z Chińczykami, dlatego też szybko trafiłem do największego ich skupiska w Londynie tj. "Soho", gdzie, z nędznie prezentującą się różową dzielnicą graniczy Chinatown. Zafascynowany tematem postanowiłem poznać go na miarę swych możliwości. W niniejszym artykule postaram się przedstawić Czytelnikom w formie szkicu, jak powstało i czym jest dzisiejsze "Soho".

"Wszystko zaczęło się" w 1890-tym roku, kiedy to do Londynu przybyli pierwsi chińscy osadnicy. Była to grupa ok.300-400 osób, złożona głównie z marynarzy zatrudnionych na statkach cumujących w "Dokach Zachodnio-Indyjskich". Osiedlili się oni przy pobliskich wspomnianym dokom, ulicach Pennyfields oraz Limehouse Causeway. Ulice te do końca XIX w. stanowiły centrum chińskiej wspólnoty w Londynie. Główny bohater głośnej powieści Oscara Wilde"a - Dorian Grey udał się w dokładnie to miejsce po opium. Niestety, uwagę ówczesnych pisarzy oraz londyńskiej prasy zwracało wyłącznie upodobanie Chińczyków do opium i hazardu. Z upadkiem prosperity doków, większa część Chińczyków przeniosła się do położonego w sercu miasta "Soho".

Należy tu zaznaczyć, iż egzotycznie brzmiąca nazwa tej dzielnicy ma rodowód niezwiązany z Azjatami, lecz ze wcześniejszą historią tego miejsca.

Problemy dynamicznie powiększającej się wspólnoty chińskiej były niestety najczęściej ignorowane przez miejscowe władze. Fakt ten zmobilizował Chińczyków do stworzenia własnych organizacji społecznych, z których jako pierwsza powstała "Chinese Community Centre" z siedzibą na Soho. Było to w roku 1980. Obecnie na terenie całej Wielkiej Brytanii znajduje się około 40-tu głównych stowarzyszeń tego typu.

Trudno ustalić dokładną liczbę ludności chińskiej w Zjednoczonym Królestwie. Szacunkowo jest to grupa licząca niemal 2 miliony osób, stale powiększająca się legalnymi i nielegalnymi drogami (nie sposób zapomnieć o tragicznym zdarzeniu w Dover na początku lipca 2000 roku).

Społeczność chińska w Wielkiej Brytanii z rozmaitych powodów jest wewnętrznie podzielona. Chińczycy pochodzący z Chin kontynentalnych, posługujący się dialektem mandaryńskim zwani czasem "C.B.C."- "China Born Chinese", oddzieleni są barierą językową od tych, posługujących się dialektem kantońskim. Chodzi tu głownie o byłych mieszkańców Hong Kongu, zwanych do niedawna "B.B.C.",- "British Born Chinese".

Dodatkowo, Chińczycy urodzeni w Azji określają pokolenia urodzonych w Europie jako "Bananas", analogicznie do bananów: żółtych na zewnątrz, lecz białych w środku. Nigdy nie zdobyłem się na odwagę, aby zapytać któregoś ze znanych mi "Bananów", co o tym sądzi.

Londyńskie Chinatown zajmuje nieduży obszar, ale duch jednej z najstarszych cywilizacji jest tu wyraźnie obecny. Tworzą go niezliczone restauracje, gabinety tradycyjnej medycyny, uliczni masażyści, muzycy oraz sklepiki, w których praktycy wielu systemów kung fu mogą się zaopatrzyć w potrzebny im do treningu sprzęt, książki i kasety wideo. Mają tam także szansę dotrzeć do nauczycieli i autentycznych mistrzów mieszkających w Londynie. Jednym z nich jest reprezentujący 34-tą generację walczących mnichów klasztoru Shaolin - Sifu Shi Yan Zi, o którym więcej napiszę kolejnym razem.

Gdańsk 2000-08-07

Powrót do spisu treści


Shaoliński mnich mistrz Shi Yan Zi

ĆWICZĄC Z SHAOLIŃSKIM MNICHEM - MISTRZEM SHI YAN ZI,
CZYLI SHAOLIN KUNG FU W LONDYNIE

Materiał został udostępnion przez Sławomira Pawłowskiego (Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu)

Mistrz Shi Yan Zi

Mistrz Shi Yan Zi - 34 generacja walczących mnichów klasztoru Shaolin.

Od kilku lat mój uczeń Zdzisław Kędzierski, zamieszkały czasowo w Anglii ćwiczy Shaolin Kung Fu u shaolińskiego mnicha Mistrza Shi Yan Zi, w prowadzonej przez niego szkole w Londynie. Przez ostatnie półtora roku jego uczniem był również inny mój uczeń, tj. Grzegorz Lipski, a kolejny mój uczeń Arkadiusz Piekałkiewicz, trenuje boks w londyńskim klubie bokserskim. Podczas, gdy Zdzisław nadal pilnie ćwiczy u Mistrza Shi Yan Zi, Grzegorz niedawno powrócił do Polski, by pod koniec września wyjechać wraz ze mną na miesięczne seminarium treningowe do klasztoru Shaolin. Arek wygrał niedawno zawody bokserskie i został amatorskim mistrzem Londynu w boksie (rozpisywała się o tym angielska lokalna prasa, publikując wywiad z Arkiem po wygraniu przez niego finałowej walki). W związku z powyższym, w najbliższym czasie ukaże się na stronach Gdyńskiej Szkoły Shaolin Kung Fu szereg tekstów autorstwa ww. osób, przybliżających Szanownym Czytelnikom Mistrza Shi Yan Zi i jego kung fu oraz odzwierciedlających ich wrażenia z Anglii.
Zamieszczony poniżej artykuł jest skrótowym opracowaniem wywiadu z Mistrzem Shi Yan Zi opublikowanym w kwietniowym wydaniu magazynu "COMBAT" oraz informacji uzyskanych od Zdzisława Kędzierskiego. Tłumaczenie z języka angielskiego - Zdzisław Kędzierski.

Shi Yan Zi

Si Fu Shi Yan Zi.

Mistrz Shi Yan Zi jest jednym z najbardziej renomowanych nauczycieli ortodoksyjnego Shaolin kung fu. Prowadzi on w Londynie kilka klas kung fu, w których praktykuje się medytację Chan (jap. Zen), twardy i miękki Shaolin Qigong, "zewnętrzne" Shaolin kung Fu oraz wolną walkę "Sanda". Od dnia jego przybycia do Anglii, chętnych do nauki pod jego kierunkiem nie brakuje. Można powiedzieć więcej: Pomimo, że w każdej z sekcji ćwiczy kilkadziesiąt osób, wciąż zgłaszają się kolejne, chętne do rozpoczęcia nauki. Niestety, Mistrz Shi Yan Zi nie przyjmuje obecnie nowych uczniów, wiec zgłaszający się muszą odejść z niczym. Kim jest i jaki jest cieszący się w Anglii tak wielką popularnością Mistrz Shi Yan Zi,? Z pewnością kilku odpowiedzi udzieli poniższy tekst:

"Jak długi jest krótki okres czasu? Jeden rok, dwa lata, czy może dziesięć lat?"

To retoryczne pytanie zawiera w sobie odpowiedź o metodach nauki mistrza Shi Yan Zi.
Jest on bezpośrednim uczniem samego przeora klasztoru Shaolin - Czcigodnego Wielkiego Mistrza Shi Yong Xin. Jest on mnichem o atletycznej budowie ciała, niesamowitej wręcz gibkości i "rozciągnięciu", oszczędnym, rozważnym i mądrym w swych wypowiedziach, kontrolującym swe emocje i promieniującym spokojem ducha. Ożywia się jedynie wówczas, gdy z zapałem wyjaśnia i omawia różne aspekty treningu Shaolin kung fu.

W metodach nauczania mistrza Shi Yan Zi nie ma skrótów ani kompromisów. Jak długo zatem należy trenować Shaolin kung fu, by być w nim naprawdę biegłym? Mistrz Shi Yan Zi poucza, że jeśli uda się to komuś w ciągu 10 lat, jest to naprawdę krótki okres czasu. I nie ma w tych słowach cienia ironii, gdyż jest to przekonanie wyniesione z jego własnego doświadczenia w klasztorze Shaolin. Tam uczniowie zawsze musieli udowadniać swoim mistrzom przez ciągłe testy, że są wystarczająco zdeterminowani, by naprawdę uczyć się kung fu. W związku z powyższym, nowi uczniowie Shi Yan Zi szybko dowiadują się, że ciężka praca i determinacja są podstawą treningu. Zajęcia są bardzo wyczerpujące, wymagające poświecenia i samozaparcia. Shi Yan Zi twierdzi, że "lepiej, aby uczeń opuścił salę ćwiczeń, niż praktykował bez zaangażowania się".

Często poucza on swoich uczniów:

"Podczas prawdziwej walki nie możesz poprosić przeciwnika, by zaprzestał, bo jesteś zmęczony, ale raczej musisz znaleźć w sobie siłę, by kontynuować walkę, lub poniesiesz porażkę. Aby zwyciężyć, musisz stale pracować nad sobą, z czasem coraz ciężej. Dobra technika nie wystarczy, jeśli nie masz wystarczająco dużo siły i wytrzymałości, aby ją właściwie wykorzystać."

Dużą wagę przykłada do perfekcyjnego opanowanych podstaw Shaolin kung fu, twierdząc:

"Dobre kung fu jest, jak solidnie zbudowany dom, o mocnych fundamentach."

Zgodnie z tą zasadą, uczniowie kroczą ścieżką rozwoju starannie przygotowaną im przez poprzednie generacje mnichów. Nie ma mowy od rozpoczęciu ćwiczeń od praktyki widowiskowych technik walki. Ćwicząc u Mistrza Shi Yan Zi w grupie "przygotowawczej", rozpoczyna się praktykę od ćwiczeń rozwijających "rozciągnięcie", gibkość, wytrzymałość i pewność siebie w zakresie przerabianego materiału, gdyż tradycyjnie dobre "rozciągnięcie" i gibkość są kluczowymi filarami do dalszego rozwoju, wymaganymi od uczniów w klasztorze Shaolin. Mistrz Shi Yan Zi wierzy, że oczy są "oknem duszy", mogą więc wyrażać one zarówno strach, jak i pewność siebie. Naucza więc:

"Gdy ktoś widzi, że nie masz w sobie strachu, może zrezygnować z zamiaru walki z tobą".

Kolejnym filarem Shaolin kung fu jest głęboka medytacja Chan i praktyka qigong, gdyż ćwiczenia te zawierają w sobie najważniejsze aspekty Shaolin kung fu. Podstawowy trening rozpoczyna się 15 minutową medytacją, po której następuje "rozgrzewka" całego ciała zawierająca automasaż, jak np. "mycie twarzy"( ćwiczący masują wówczas m. innymi oczy), a następnie "czeszą" palcami włosy (tzn. masują punkty akupunkturowe na powierzchni głowy). Następnie uczniowie przechodzą do właściwej praktyki qigong, w trakcie której uczą się kierować przepływem energii Qi we wnętrzu własnego ciała. Wykonywanie tych ćwiczeń odbywa się pod stałą kontrolą Shi Yan Zi, który szczegółowo objaśnia poszczególne ruchy oraz metody ich wykonania, zwracając szczególną uwagę na właściwą synchronizację oddechu z ruchami, jako klucza do osiągnięcia sukcesu.

Grzegorz Lipski Grzegorz Lipski

Grzegorz Lipski ćwiczący Shaolin Qigong na terenie King George"s Park w Londynie w grudniu 1999 roku.
Na fotografii po lewej w pozycji zamykającej jedną z akcji formy Rou Quan,
po prawej zaś wykonuje przedostatni ruch twardego Shaolin Qigong.
Obu form nauczył się od mistrza Shi Yan Zi.

Ćwiczenia w grupie zaawansowanej są bardzo wyczerpujące, gdyż tylko tym sposobem uczniowie mogą osiągnąć wysoki poziom w kung fu, a jak mówi przysłowie: "Dobrzy uczniowie są oznaką dobrego nauczyciela".

Podstawowa "rozgrzewka" jest stosunkowo krótka, lecz bardzo dynamiczna. Sam Shi Yan Zi nie oszczędza się w jej trakcie, prezentując wyśmienitą kondycję fizyczną, wykonując np. 30 pompek na jednej pięści. Trening techniczny uzupełnia czasami wiedzą teoretyczną, omawiając ważność szybkiej reakcji, strategii, a także konieczności przystosowywania się do każdej zaistniałej sytuacji, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy człowiek zostanie zmuszony do użycia swoich umiejętności, ani co zrobi przeciwnik. Dlatego właśnie ortodoksyjny trening Shaolin kung fu jest o wiele cięższy, niż innych sztuk walki, wymagając dużego zaangażowania i determinacji ze strony ćwiczącego. Mistrz Shi Yan Zi naucza powoli, kładąc nacisk na poprawność techniczną i właściwą koordynację ruchów. Będąc przekonanym, że jest to właściwy sposób nauczania, powiedział do swoich uczniów:

"jeżeli ktoś ma odmienne zdanie, może odejść"

Będąc bardzo sprawnym i dynamicznym człowiekiem, Mistrz Shi Yan Zi jest jednocześnie osobą prostolinijną, szczerą i pełną pokory. Traktując buddyzm Chan i Shaolin Kung Fu z pełną powagą, wymaga od swoich uczniów odpowiedzialności i właściwego podejścia do treningu.

Powrót do spisu treści


Shaoliński mnich mistrz Shi Yan Zi

SHIFU SHI YANZI - SPECJALISTA SHAOLIŃSKIEGO SANSHOU

Materiał został udostępnion przez Sławomira Pawłowskiego (Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu)

Niniejszy tekst, będący opracowaniem wywiadu, jakiego mistrz Shi Yan Zi udzielił magazynowi "COMBAT", jest drugim po "Ćwicząc z shaolińskim mnichem, mistrzem Shi Yan Zi, czyli Shaolin Kung Fu w Londynie" artykułem, przybliżającym jego osobę i Shaolin kung fu. Tłumaczenie z języka angielskiego: Agata Sulima, opracowanie :Sławomir Pawłowski.

Charakter Shi Yanzi ukazuje następujące zdarzenie: Gdy pewnego dnia ubrany w szatę buddyjskiego mnicha udał się wraz ze swoimi angielskimi uczniami na obiad do jednej z londyńskich restauracji, został natychmiast zaczepiony przez dwóch młodych mężczyzn rozbawionych jego ubiorem. Ironiczne śpiewy typu "Hari Krishna" wypełniły zatłoczone miejsce. Dowiedziawszy się, że Shi Yanzi jest mnichem, zaczęli bzdurzyć o Bruce Lee skacząc i wymachując rękoma w powietrzu, a jeden z nich zaproponował Shi Yanzi, by ten zademonstrował mu trochę kung fu. Kontynuując swe żałosne ruchy wciąż powtarzał, że mnich wygląda groźnie, nie zdając sobie sprawy, iż słowo "groźnie" było sporym niedomówieniem w przypadku słynącego z umiejętności w wolnej walce "sanshou" Shi Yanzi. Cała scena nie zakończyła się żadną spektakularną walką, gdyż Shi Yanzi zwyczajnie nie dał się sprowokować. Powiedział młodym ludziom, że nie jest groźny, i uważa wszystkich za swoich przyjaciół. Zapytany "czego naucza?", odrzekł z rozbrajającym uśmiechem: "Buddyzmu".
Walka została wygrana bez jednego ciosu.
Oszołomieni młodzieńcy usiedli, zjedli swoje pieczone ziemniaki i wyszli. Słowo "groźny" zostało zastąpione zwrotem "niski", gdy dyskutowali o dziwacznym obcokrajowcu z sąsiedztwa. Po ich wyjściu Shi Yanzi powiedział, że zachowanie spokoju oraz spojrzenia, w którym nie ma cienia strachu często redukuje potrzebę walki. Pewność, że możesz, jeśli to konieczne, użyć swych umiejętności staje się niejednokrotnie ważniejsza od rozbrojenia stwarzającej zagrożenie osoby. W przedstawionym powyżej zdarzeniu, Shifu Shi Yan Zi nie stawiał oporu, nie dawał bodźców do wyzwania go, nie przejawiał również śladów strachu, przez co cała sytuacja w efekcie końcowym spełzła na niczym, a agresorzy sami ośmieszyli się.

Sytuacja ta doskonale odzwierciedla "ducha" Shi Yanzi: silny, rewelacyjnie zwinny i gibki, jest wojownikiem o świetnej reputacji, niepokonanym w chińskich ogólnokrajowych zawodach w wolnej walce san shou, słynącym ze spektakularnych demonstracji Qi Gong'u. Wplata on elementy swej buddyjskiej wiary do każdego aspektu rozmowy, zachowując się przy tym z cichą godnością. Powiew godności unoszący się wokół niego jest zaraźliwy: otacza go specyficzna aura, a gdy naucza jest w nim również cień duchowej stali, który ukształtował go w wojownika. Jego lekcje są ciężkie i równie twarde jak on sam. Wrodzona litościwa natura została spleciona z etyką słynnego klasztoru Shaolin, gdzie postęp w sztuce walki wynika z ciężkiej pracy i wytrwałości.. Jest w nim także żądza podróżowania, napędzana prawdopodobnie niegasnącym pragnieniem pogłębiania swej wiedzy, nauczania i odkrywania, nieustannie praktykując. Nie jest on zatem przykładem mnicha - samotnego marzyciela, medytującego w górach nad sensem życia.

W jaki sposób można zostać przyjętym do klasztoru Szaolin ?

Shifu Shi Yanzi: Zasadniczo, niezwykle trudno jest zostać mnichem. Pojechałem do klasztoru Shaolin w wieku 15 lat, ale nie mogłem dostać się do środka. Nie jest to łatwe, więc musisz bardzo tego pragnąć. Stoisz na zewnątrz dwa, trzy dni, może tydzień i klęczysz, gdy mnisi cię mijają, by przyciągnąć ich uwagę. Jeżeli nikt cię nie chce - zostajesz na zewnątrz. Jest to wyczerpujące i trudne, ponieważ mnisi cię nie znają, nie mają więc powodu by wierzyć w ciebie tylko dlatego, że pojawiasz się przed klasztorem pewnego dnia. Jeżeli chcesz by zaakceptował cię przeor Shaolinu, wymaga to czasu. Musisz próbować, stać i udowadniać mnichom, że jesteś dobrym człowiekiem i odpowiednią osobą by zostać mnichem.

Jak długo musiałeś stać "na zewnątrz" zanim zostałeś przyjęty ?

Shifu Yanzi: Miałem szczęście, gdyż zostałem przyjęty do klasztoru około 16 miesięcy później. Gdy zostajesz w końcu zaakceptowany, nie jesteś mnichem, lecz shaolińskim uczniem. Możesz nosić szaty mnicha, lecz dopiero, gdy twój mistrz naprawdę pozna twój charakter i dobrze cię sprawdzi oraz przeegzaminuje, pozwoli ci on przyjąć buddyjskie święcenia i zostać mnichem.

Dlaczego byłeś tak zdecydowany by zostać mnichem ?

Shifu Yanzi: Jako dziecko bardzo lubiłem sport, uwielbiałem kung fu. Moja matka jest buddystką, więc była z tego powodu zadowolona, ale jak wszystkie matki martwiła się, że w tak młodym wieku wybierałem się do klasztoru. Z początku próbowała przekonać mnie bym tam nie szedł. Mam trzy siostry i czterech braci, więc chciałem wyrwać się z domu i zdobyć doświadczenie, jednocześnie wiedziałem, że chcę ćwiczyć kung fu przez resztę mojego życia i realizować się poprzez nie. Oświadczyłem, że jeśli nie będę mógł wyjechać, to nie chcę nic robić. Powiedziałem matce, by uwierzyła, że odniosę sukces, więc zaufała mi i pozwoliła jechać.

Czy twoi rodzice są szczęśliwi, że odniosłeś sukces ?

Shifu Yanzi: Tak, są bardzo szczęśliwi, ale sukcesem nie jest posiadanie pewnego poziomu życia, jest nim stan umysłu ; jeżeli według portfela jesteś bogaty, ale twój umysł jest pusty, nie jest dobrze. Podobnie, jeżeli masz pieniądze, lecz nie masz zdrowia, wtedy również nie jest dobrze. Dla mnie zdrowie, silne ciało, energia i zrozumienie, kontakt z innymi ludźmi i wszechświatem, to są rzeczy naprawdę ważne. To jest filozofia buddyjskiego Chan'u.

Twoja matka martwiła się, że nie będziesz miał łatwego życia. Z tego, co widzieliśmy i słyszeliśmy metody nauczania w Shaolin mogą wydawać się surowe. Czy to naprawdę konieczne ?

Shifu Yanzi: Postęp technologiczny nie liczy się w kung fu Wszystko opiera się na treningu ciała i umysłu. Musisz być twardy, ponieważ trening kung fu wymaga ciężkiej pracy i wytrwałości. To właśnie sekret Shaolin. Zazwyczaj o tym nie wspominam, ale często powtarzam moim uczniom, że jeśli posiadasz silną wolę możesz przetrwać. Musisz także mieć dobrego nauczyciela, który by cię prowadził. To naprawdę ważne.

Czy wielu uczniów rezygnuje zanim zostaną mnichami ?

Shifu Yanzi: Nie zdarza się to zbyt często ponieważ to mistrz wybiera ucznia i jest on bardzo doświadczony. Gdy po raz pierwszy cię widzi jest prawie w 70% pewny czy jesteś odpowiednią osobą czy też nie. Później spędzi z tobą czas i wtedy będzie miał 100% pewność. Dlatego właśnie metody są takie surowe. Jeśli jesteś wybrany na ucznia, mistrz nie chce marnować swej energii lub czasu. Jeśli cię uczy powinieneś się rozwijać - jeśli nie - nie jest dobrym nauczycielem. Dlatego właśnie tak trudno jest zostać mnichem. Musisz pozwolić mistrzowi poznać cię i zaufać ci, musisz otworzyć swoje serce i być szczery, musisz również ciężko pracować i być dobrym człowiekiem.

Jak dużo czasu musi minąć by z ucznia stać się prawdziwym mnichem ?

Shifu Yanzi: To zależy od ucznia. Nie istnieją zasady mówiące jak długo powinien trwać ten okres czasu. Od ciebie zależy jak będziesz ćwiczył, jak szybko udowodnisz i zdobędziesz zaufanie mistrzów; nauczyciel tylko czeka. Jest tak, jak z jabłkiem: gdy jest wiosna wszyscy czekamy, a kiedy nadchodzi jesień możemy jeść. Nikt nie chce zjeść owoc, zanim dojrzeje. Kiedy będziesz gotów, mistrz sam ci o tym powie. Możesz się o tym przekonać jedynie poprzez własne doświadczenie. Mnich nie tylko siedzi w górach i medytuje, mnich rozumie wszystko. Może nie przyjechać do Londynu, ale wie, że zasadnicze sprawy pozostają bez zmian, wie o tym z nauk buddyzmu.

Mamy wyobrażenie mnicha medytującego, radosnego i nieświadomego świata na zewnątrz klasztoru. Jak jest naprawdę?

Shifu Yanzi: Buddyzm nauczył mnie, że powinienem wyjść na zewnątrz klasztoru, by go realizować używając swego umysłu. Jeśli musisz coś udowadniać, tak naprawdę niczego nie rozumiesz. Potrzebujesz wówczas odpowiedzi dla samego siebie (Shi Yanzi podnosi puszkę Sprite"a). Mogę powiedzieć wam, że ten napój smakuje naprawdę dobrze, ale wciąż nie możecie zrozumieć smaku w 100%. Czy nie lepiej byłoby gdybyście sami go spróbowali? Nie można całkowicie wytłumaczyć smaku mówiąc o nim - musisz użyć języka i sam spróbować. Buddyjskie kung fu oznacza: spróbować i praktykować. Nie powinieneś jedynie czytać książek czy oglądać filmów. Jeśli tylko uczysz się i nie ćwiczysz, nie jest to właściwe. Takie postępowanie jest bezsensowne, jest niczym.

Część filozofii buddyjskiej mówi, że możesz pomóc w kreowaniu świata zewnętrznego poprzez własne postępowanie, jeśli jesteś dobry - wydarzy się coś dobrego.

Shifu Yanzi: Mówisz o Karmie. Sądzę, że wszyscy powinni wierzyć w Karmę. Na przykład, jeśli posiejesz dobre ziarno, wyrosną silne, zdrowe kłosy. Nie możesz zebrać wówczas złego ziarna. Jeśli czynisz dobrze, dobro samo przyjdzie do ciebie. Dla buddystów Chan'u nie jest to najwyższy cel, lecz tylko niewielki aspekt Chan'u. Wyższym celem jest czynienie dobra, nie oczekując niczego w zamian. Nie ma to dla ciebie znaczenia, po prostu to robisz. Widzisz starszą kobietę, która upadła i zwyczajnie pomagasz jej. Jeśli zrobiłeś to, bo chciałeś dobrej karmy dla siebie - postąpiłeś samolubnie. Buddyzm Chan płynie z twojego serca, jest szczery. Jeśli rozumiesz filozofię buddyjską, możesz jej użyć by rozwijać swój umysł. Nie pozwalaj prawom buddyzmu kontrolować siebie, musisz być elastyczny. Dlaczego posiadamy tak zaawansowaną technologię w chwili obecnej? Ponieważ ludzie korzystają ze swych umysłów. Rola filozofii buddyjskiej polega na pomaganiu ludziom.

Co sądzą mnisi o swoim portrecie przedstawionym w licznych filmach na ten temat ?

Shifu Yanzi: Zasadniczo, kiedy oglądasz filmy tego typu i znasz Kung Fu, wiesz co jest prawdą, a co efektem specjalnym. Filozofia, jaką starają się one przekazać jest w większości słuszna. Kung fu nie jest praktykowane, by walczyć. Podstawowym celem ćwiczenia jest uczynienie ciała silnym, dodanie mu zdrowia i energii. Praktyka buddyzmu niesie pomoc ludziom. Gdy w klasztorze mistrz spyta cię, dlaczego praktykujesz sztuki walki i odpowiesz mu, że dla chęci walki, będzie to niewłaściwa odpowiedź. Jeśli nie masz cierpliwości i odpowiedniego charakteru, wtedy niemożliwe stanie się osiągnięcie przez ciebie sukcesu. Jeżeli twoja fascynacja jest czysto zewnętrzna i nie jesteś dobrym człowiekiem, nikt nie zechce cię uczyć. W Chinach stanowi to część tradycji. Dobry nauczyciel nigdy nie szkoliłby ucznia o nieodpowiednim charakterze.

Czy nie obawiasz się, że wraz z turystycznymi wycieczkami do klasztoru tradycja zostanie zatracona a ty staniesz się po prostu "człowiekiem zachodu" ?

Shifu Yanzi: Nie wydaje mi się. Mój mistrz Shi Yongxin jest przeorem klasztoru Szaolin. Ma on dobry plan, aby zapewnić Shaolinowi kulturalną ciągłość tradycji. Mam nadzieję, że w przyszłości ludzie nie będą żyli tuż obok klasztoru, nie będzie tuż przy nim biznesu czy restauracji. Planujemy wybudowanie dla wszystkich tych ludzi małej wioski w pewnej odległości od klasztoru, by tam prowadzili swe interesy. Zachowamy wówczas klasztor zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, jako ciche, otoczone zielenią miejsce; coś na wzór naturalnego parku. Sadzę więc, że w przyszłości sprawy będą się miały lepiej, a nie gorzej. Klasztor Shaolin jest bardzo sławny, jedyny w swym rodzaju na świecie. Z tego właśnie powodu turyści chcą go odwiedzać, a my otwieramy w dzień drzwi by dać im tę radość. W buddyźmie Chan możemy ćwiczyć o każdej porze, nie tylko w ciągu dnia.

Przeor wysyła mnichów do "świata zewnętrznego". Jaka jest tego przyczyna ?

Shifu Yanzi: Klasztor Shaolin jest równie stary jak przekazywana w nim wiedza. Jest wciąż bardzo silny i popularny, podoba się ludziom. Niestety, jedna świątynia nie wystarczy by nauczać wszystkich. Chcemy by Shaolin wzrastał, by więcej ludzi mogło zdobywać jego wiedzę i poznać buddyzm, gdyż jest to właśnie celem działalności tej buddyjskiej świątyni. Nie możesz chować tego, co dobre tylko dla siebie i nie dzielić się z nikim. Kiedy posiadasz doświadczenie i kwalifikacje by uczyć - powinieneś nauczać. W Chinach mamy wielu mnichów, którzy mogą uczyć, na zachodzie niestety nie. Niestety, niewielu mnichów świątyni wystarczająco dobrze mówi po angielsku. Gdy wstąpiłem do świątyni zdecydowałem, że będę również uczył się angielskiego. Posiadałem już pewne podstawowe wiadomości z czasów szkoły, więc kontynuowałem w wolnym czasie naukę tego języka. Byłem tym samym człowiekiem jak wtedy, gdy opuściłem rodzinę: pewnego dnia powiedziałem swemu mistrzowi, że chcę odejść, gdyż posiadam spore doświadczenie, ale nie wystarcza mi to. Czułem potrzebę pokazania i przekazania ludziom swej wiedzy. Wiem, że wielu ludzi chciałoby się uczyć, ale nie mają na to szans, gdyż nie są w stanie znaleźć odpowiedniego nauczyciela. Rozumiem to. Mój mistrz również czuł, że nadszedł odpowiedni czas, i że Europa jest odpowiednim miejscem, do którego mógłby mnie wysłać. Wielu Europejczyków odwiedza świątynię i chce się uczyć, a ja posiadałem znajomość angielskiego, jak również więcej doświadczenia w Kung Fu niż inni mnisi w moim wieku (ponieważ walczyłem na wielu zawodach).

Czy możesz powiedzieć nam coś więcej o swoich doświadczeniach w walce ?

Shifu Yanzi: W Chinach dwanaście razy brałem udział w zawodach, kilka razy w mniejszych prowincjonalnych rywalizacjach lecz także ośmiokrotnie w ogólnokrajowych i za każdym razem zwyciężałem. Dwukrotnie walczyłem również na zaproszenie na międzynarodowych zawodach i w obu przypadkach wygrałem. Walczyłem z bardzo różnymi przeciwnikami. Po uczestnictwie w kilku zawodach, zawodnicy którzy mnie znali, nie chcieli ze mną walczyć. Nie przejmowałem się tym, gdyż jak mówi przysłowie: "Pierwsza przychodzi przyjaźń, a następne zwycięstwo". Każdy chce być mistrzem, lecz jeśli staje się to przyczyną niezgody, przysparza ci to wrogów. Masz ochotę wszystkich pozabijać, i gdy przegrasz, czujesz się bardzo źle. Przy takim podejściu do kung fu, nikt nie zechce cię dalej uczyć. Pracowałem bardzo ciężko i dlatego czyniłem szybkie postępy. Wziąłem udział w miejscowych zawodach po zaledwie trzymiesięcznym treningu i zwyciężyłem pokonując przeciwnika, który ćwiczył pięć lat. Dlatego właśnie zostałem sławny w klasztorze z moich umiejętności w sanshou.

Czy rywalizacja jest istotna na drodze Shaolinu ?

Shifu Yanzi: Zależy to od tego, co lubisz robić. Jeżeli chodzi o moje umiejętności, praktykuję sanshou i Qi Gong, uczyłem się też trzech bądź czterech ćwiczeń, "stalowej głowy", "stalowych rąk", i innych tego typu technik, ponieważ pomagały mi w walce. Tak więc, moją mocną stroną jest walka. Zostałem prawdziwym mnichem w 1989r., a pozwolono mi "wejść do środka" w roku 1985. Gdy wziąłem udział w moich pierwszych zawodach, obawiałem się, że być może mój mistrz nie zgodzi się bym walczył, a naprawdę chciałem doświadczyć prawdziwej walki. Nie mogłem wybierać przeciwnika, lub rozpoczynać walki, gdyż byłoby to nie w porządku! Rywalizacja była przyjazna, rozsądna. Posiadała określone reguły, a ja chciałem zwyciężyć, gdyż tylko tym sposobem mogłem udowodnić, czego się nauczyłem. San shou jest sercem chińskich sztuk walki. Jeśli nie ma w tobie odpowiedniej kombinacji ciała i umysłu, co nazywamy Yin -Yang, stracisz równowagę. Brałem udział w zawodach również po to, by dać dowód swoich umiejętności oraz by zyskać nowe doświadczenie, zwiększające moją pewność siebie. Dzięki temu, umiejętności jakie nabyłem w Shaolin, ciężkie treningi i wieloletnia praktyka zostały sprawdzone, a ich skuteczność i słuszność potwierdzone. Dzięki temu czuję, że nie zmarnowałem tych lat. Jest dokładnie tak jak z butelką: jeśli jest w połowie pusta i nią wstrząśniesz, usłyszysz hałaśliwie pluskającą wewnątrz niej wodę. Jeśli jest pełna, nie usłyszysz nic. Jeżeli jesteś dobry, nie czujesz potrzeby rozpowiadania tego, mówienia wszystkim, że jesteś najlepszy.

Jak wcześniej wspomniałeś, jesteś również znany z umiejętności Qi Gongu. W jaki sposób odkrywasz tę wewnętrzną energię ?

Shifu Yanzi: W Chinach jest wiele rodzajów Qigong'u. Niektóre z nich służą nie tylko zdrowiu, energii, metabolizmowi. W Shaolin mamy 72 rodzaje umiejętności opartych o Qi Gong, lecz Qigong w kung fu jest wyjątkowy: najpierw starasz się sprowadzić energię Qi do jej centralnego zbiornika w pobliżu pępka, a następnie sprawić, by pomogła ci ona w ćwiczeniu. Aby to pojąć musisz zrozumieć jak wdychać i wydychać powietrze w odpowiedni sposób. Niektórzy ludzie nie wierzą w działanie Qigong. Twoje ciało jest jak fabryka poświęcona dobremu wykonywaniu pracy. Jak to czyni? Najważniejszym czynnikiem jest oddychanie, gdyż potrzebujesz powietrza, Chińczycy nazywają to "Qi". Termin ten ma różne znaczenia, jest niezwykle istotne byś nauczył się oddychać w odpowiedni sposób. Przykładowo: w momencie, gdy uderzasz, ani ty, ani twój przeciwnik nie powinniście wdychać powietrza. Uderzając powinieneś wraz z ciosem wykonać wydech. Ćwicząc, powinieneś wdychać i wydychać powietrze bardzo powoli, by wytworzyć energię a następnie być szybkim by móc jej użyć. Ćwicz wolno, lecz uderzaj szybko.

Jaką rolę pełni stan twego umysłu w rozwijaniu energii Qi ?

Shifu Yanzi: Powinieneś zdawać sobie sprawę z fizjologicznego składu twego ciała, ścięgien, obiegu krwi, wiązadeł, akupunktury. Znając te podstawowe zagadnienia, będziesz mógł praktykować Qi Gong, lecz powtarzam ponownie: bardzo istotne jest posiadanie dobrego nauczyciela, który by cię właściwie poprowadził. Dotyczy to twojego wnętrza, a więc sfery, której nie możesz zobaczyć. Jeżeli chodzi o moje umiejętności, praktykuję "stalową koszulę", jestem więc w stanie zademonstrować Qi Gong. Mogę np. przyjąć bez szwanku silne uderzenie drewnianym drągiem w mój brzuch lub żebra; możesz mnie kopać i uderzać - to bez znaczenia. Pokaz taki służy zademonstrowaniu ludziom mojej wewnętrznej Qi, pokazaniu jak mnie chroni. W kung fu potrzebujesz zarówno swego wnętrza jak i aspektów zewnętrznych. Wielu ludzi koncentruje się na swoim wnętrzu, nie przywiązując wagi do treningu ciała, ponieważ jest on ciężki. Bez niego nie będą w stanie sprawić, aby ich kung fu i Qigong były na wystarczająco wysokim poziomie, by mogli ich użyć w samoobronie. Nigdy nie zostaną profesjonalistami.

A co z zasadą transmisji energii Qi ?

Shifu Yanzi: Wielu ludzi nie wierzy w tą wyjątkową umiejętność, ponieważ nauka nie jest w stanie dokładnie wytłumaczyć Qigong'u. Powinieneś uwierzyć, że w twoim ciele znajduje się chi, będąca bio-elektrycznością. Używasz swego umysłu by kontrolować tę energię. Jeśli wierzysz, że krew krąży po twoim ciele, dlaczego nie wierzysz, że energia zachowuje się w podobny sposób? Jeśli uwierzysz, że to możliwe, możesz sprawić by ci to pomogło. Niektórzy ludzie, pomimo że demonstrujesz im to wiele razy, po prostu nie chcą ci wierzyć. Od czasy, gdy w świątyni mój mistrz powiedział mi o kilku medycznych właściwościach Qigong'u, pomogłem wielu ludziom w ich problemach bólu pleców, łącząc go z delikatnym masażem. Pomogłem również człowiekowi, który miał kłopoty z gardłem i z pewnych powodów nie mógł być operowany; dawka mojej Qi bardzo szybko dała korzystne rezultaty i teraz może on przełykać oraz rozmawiać dużo swobodniej.

Czy praktykujesz techniki żelaznej dłoni ?

Shifu Yanzi: Tak, ale ćwiczę moją pięść, rękę oraz nogę tylko w takim stopniu, w jakim jest mi to potrzebne. Dawno już nie praktykowałem żelaznej dłoni, gdyż nie jest ona dla mnie użyteczna w walce. Używam mojej pięści w dużo większym stopniu, a kiedy chcę zablokować używam ręki lub nogi. Wzmacniam gównie te obszary oraz swoje żebra i brzuch, praktykuję też "stalową koszulę", gdyż doskonalą one moją technikę walki. Właśnie przez to, nawet gdy rywalizacja jest ciężka, wygrywam bez poważniejszych problemów.

Dlaczego mnisi ćwiczą przy pomocy kamiennych obciążników ?

Shifu Yanzi: No cóż, wiele spośród ćwiczeń nazywamy tradycyjnymi. Jest tak, gdyż nie mieliśmy dobrych sal gimnastycznych oraz ciężarków takich, jakie posiadacie w chwili obecnej. W oryginalnym zamyśle wyposażenie było wykonane z kamienia, obojętne, czy była to kamienna kula, czy walec. Miały one za cel pomagać mnichom w rozwijaniu siły, lecz nie w tym samym sensie, co kulturystyka. Chińczycy nazywają to energią "życia", a nie "śmierci". Oznacza to, że siła w kung fu jest elastyczna i dynamiczna, różna od tej, której potrzebowałbyś aby popchnąć samochód.

Niektórzy twierdzą, że Shaolin Kung Fu jest obecnie po prostu nowoczesnym, współczesnym Wushu. Jak byś to skomentował ?

Shifu Yanzi: Oczywiście, pomimo, że sztuka Shaolin jest tradycyjna, możesz nazwać ją Shaolin Wushu lub Shaolin Kung Fu. Chińczycy używają słowa "Wushu" i nie jest to wcale przejawem chwilowej mody. Jeżeli mówisz "Shaolin Wushu" ludzie wiedzą, że masz na myśli tradycyjne Kung Fu. Podobnie, gdy Taijiquan nazywane jest Wushu, zdajesz sobie sprawę czym Taijiquan jest naprawdę. W Chinach, jeśli powiesz: "uczyłem się Wushu" zapytają cię: "którego stylu się uczyłeś?". Odpowiedziałbym: Chińskiego Sanshou. Na zachodzie ludzie kojarzą Wushu z popularnymi subtelnymi ruchami lub gimnastyką akrobatyczną, gdyż zasadniczo nie wytłumaczyliśmy odmiennych znaczeń tego słowa. Podobnie, angielskie słowo może posiadać kilka znaczeń. Shaolin jest tradycyjny wraz ze wszystkimi formami i większością subtelnych ruchów, mających swe korzenie w tradycyjnych formach.

Jakie są twoje długoterminowe plany rozwoju Shaolin Kung Fu w Anglii ?

Shifu Yanzi: To ważne pytanie. W 1998 r. przeor zdecydował się wysłać mnie do Anglii aby przekonać się czy jest to wykonalne czy też nie. W klasztorze nauczałem praktykantów z Europy. Nie jest mi łatwo mówić, że jestem dobry. W świątyni szanowałem każdego; jest niezwykle ważne, aby być dobrym człowiekiem, równie ważne jak posiadanie dobrych umiejętności. Teraz, gdy znalazłem się tutaj, pracuję naprawdę ciężko i czuję się szczęśliwy, ponieważ jest duże zainteresowanie tym, co robię. To odpowiedni czas na promocję kultury Shaolin, nie tylko kung fu, lecz również osiągnięć duchowych. Jeżeli chcesz nauczać tego ludz, i nie możesz zacząć mówiąc: "Chcę szkolić wasze umysły". Musisz wpierw zdobyć ich zainteresowanie. Większość ludzi po prostu lubi sztuki walki, tak jak ja je lubiłem, gdy dorastałem. Teraz, gdy osiągnąłem mistrzostwo i dowiodłem swych umiejętności, zawody już mnie nie interesują, ważne jest dla mnie doskonalenie swego umysłu.

Jak ważny jest ten rozwój - poza współzawodnictwem i rywalizacją ?

Shifu Yanzi: Było to dla mnie bardzo trudne pytanie - co robić po zdobyciu mistrzostwa. Chciałem wiedzieć, dlaczego tak naprawdę - my mnisi - uczymy się sztuk walki. Gdy byłem już utytułowanym mistrzem san shou, powiedziałem mojemu mistrzowi: "Czuję, że jestem niczym". Słowa te wydały się go zadowolić. Powiedział mi, że czekał na chwilę, kiedy przyjdę do niego z tym problemem. Dał mi wówczas do przeczytania książkę, którą przechowywał dla mnie długi czas, gdyż poczuł, że nadszedł odpowiedni moment by mi ją przekazać. Tak więc czytałem o buddyźmie od samego początku aż w końcu zrozumiałem, iż praktyka sztuk walki pomaga w zrozumieniu buddyzmu Chan, a cel nie zmienia się. Dla przykładu: by praktykować sztuki walki musisz być odważny. W jaki sposób obronisz się, jeśli się boisz? Jest to również podstawowy cel buddyzmu - nie bać się, pokonać swój strach. Na przykład strach przed śmiercią. Rodzisz się, starzejesz, umierasz - to normalne. To cykl każdego z nas. Jeśli to zaakceptujesz, odzyskasz spokój. Gdy jesteś spokojny, wszystko staje się jasne, możesz się uczyć.

W jaki sposób uzyskałeś odpowiedź od swoich angielskich uczniów ?

Shifu Yanzi: Czuję, że moi uczniowie naprawdę lubią ćwiczyć. Jestem tu prawie dwa lata, lecz uczę jedynie podstaw i właśnie teraz pozwolę ich wiedzy osiągnąć kolejny etap, gdyż są już na to praktycznie przygotowani. Znajdują radość w nauce, praktyce, medytacji i zgłębianiu filozofii buddyzmu. Mówię im, by zapomnieli o buddyźmie jako o religii, lecz myśleli o nim jak o filozofii; to pomoże ci w życiu, da ci pewność siebie, spokój i zadowolenie. Dodatkowo prowadzę wyczerpujące treningi, ponieważ bez tego niemożliwe jest odniesienie sukcesu. Najtrudniejsze są podstawy. Spędzasz wiele czasu rozciągając się, kopiąc, uderzając; to tak jakbyś wznosił budynek - musisz sprawić, by jego fundamenty były bardzo solidne. Musisz przygotować wszystkie materiały. Gdy poczynisz te przygotowania, wtedy proces budowy będzie bardzo szybki. Niektórzy moi uczniowie przychodząc do mnie powiedzieli, że są zaawansowani, lecz tutaj będą ćwiczyć jako początkujący. Powiedziałem im, by nie obawiali się, że stracą przez to twarz.

Co uważasz za swój długoterminowy cel ?

Shifu Yanzi: Planuję wybudowanie w Londynie pierwszego w Europie Centrum Klasztornego. Mamy już posiadłość, i - mam taką nadzieję - zostanie ono wkrótce otwarte. Możliwe, że nastapi to nawet w ciągu tego lata. Będzie to pełno wymiarowe centrum, w którym mamy zamiar zająć się pomocą charytatywną, nauczaniem buddyzmu, promocją kultury chińskiej, sztukami walki, malowaniem oraz nauką języka chińskiego. Przekażemy ludziom uzdrowicielską moc Qigong. Będzie to ośrodek wypełniony kulturą.

A więc oczekujemy na otwarcie.

Shifu Yanzi: Dziękuję. Mam nadzieję, że czytelnicy (...) choć trochę skorzystali czytając ten artykuł.

Powrót do spisu treści


QINGDAO i YANTAI 2000
SUKCES POLSKICH ZAWODNIKÓW NA ZAWODACH W QINGDAO
Sławomir Milczarek

mantis@firma.pl

W Qingdao (północne Chiny) dniach 27 - 30 lipiec 2000 roku odbył się Międzynarodowy Turniej w Tradycyjnym Kung Fu Modliszki. W hotelu Haitian położonym tuż przy plaży po raz kolejny odbyły się zawody w systemie Modliszki, które ze względu na obsadę można nazwać nieoficjalnymi Mistrzostwami Świata w Tanglang Men. Oprócz kilkudziesięciu ośrodków tanglang men z Chin w zawodach wzięły udział ekipy z Australii, Filipin, Korei, Japonii, Indonezji, USA, Brazylii i Polski. Ponieważ nie dojechały zapowiadane ekipy z Niemiec, Włoch i Belgii jedynymi przedstawicielami Europy byli zawodnicy Polskiego Towarzystwa Kung Fu Modliszki. Do Qingdao wybraliśmy się w następującym składzie Sławomir Milczarek jako trener i kierownik ekipy oraz zawodnicy Tomasz Żelek i Piotr Jeleniewski z Warszawy oraz Andrzej Cupryjak z Buska Zdroju.

Turniej w Qingdao rozgrywany był niestety tylko w konkurencjach form gdyż po ubiegłorocznym (1999) turnieju władze prowincji wycofały zgodę na organizację zawodów w wolnej walce. Powodem była zbyt duża liczba kontuzji jaka wystąpiła podczas walk w 1999 roku (90% zawodników miało powybijane zęby i połamane nosy). Wynikło to z faktu, że w systemie Modliszki walki sportowe rozgrywane są w napięstnikach.

Jako pierwszy z naszych zawodników wystąpił Tomek w konkurencji tradycyjnych broni. Mając za przeciwników kilkunastu przeciwników Tomek bezapelacyjnie z notą 8,65 zajął pierwsze miejsce wykonując formę z halabardą - guan dao.

Zawody w Qingdao. Piotr Jeleniewski

Zawody w Qingdao.
Piotr Jeleniewski demonstruje
form Bai Yuan Toe Tow.

Jako drugi startował Piotrek w konkurencji form ręcznych Modliszki do lat 31. W konkurencji tej startowało 28 zawodników łącznie ze zdobywcą pierwszego miejsca z poprzedniego roku He Neng z Australii. Jego wykonanie formy bai yuan toe tou wywołało prawdziwy aplauz na widowni, nota 8,7 jaką dali mu sędziowie zapewniła mu bezapelacyjnie pierwsze miejsce i złoty medal. He Neng wykonujący formę yi lu zhai yao (trudniejszą niż bai yuan toe tou) zajął drugie miejsce a jego nauczyciel i mój przyjaciel Brendan Tunks nie może do tej pory nam "darować", że jego faworyt przegrał.

Następną konkurencją w kolejności były formy Modliszki powyżej lat 31. Kolejna niespodzianka (jednak nie dla mnie, byłem pewny tego medalu) konkurencję tę z formą yi lu zhai yao wygrywa Tomek i zdobywa swój drugi złoty medal. Była to najbardziej obsadzona konkurencja zawodów startowało w niej prawie 40 zawodników. Po tej konkurencji wiele osób podchodziło do nas i gratulowało nam występów wśród nich było wielu mistrzów tanglang men i nie tylko. W tej samej konkurencji startował też Andrzej ostatecznie zajmując piąte miejsce.

W ostatnim dniu zawodów swój drugi start w konkurencji długiej broni miał Andrzej. Była to naprawdę dramatyczna rozgrywka, Andrzej po swoim wykonaniu formy prowadził aż do ostatniego zawodnika, którym był przedstawiciel szkoły z Pekinu. Tylko on mógł odebrać Andrzejowi złoty medal. Startując popełnił jednak duży błąd zahaczając włócznią o dywan. Dzięki temu Andrzej zdobył czwarty złoty medal.

W zawodach w Qingdao startowało około 300 zawodników i zawodniczek poczynając od kilkuletnich dzieci a kończąc na 72 letniej Yuan Yuxia, której wykonanie formy z meihua tanglang wywołało burzę oklasków na widowni. Niewątpliwy sukces jaki odnieśli przedstawiciele Polskiego Towarzystwa Kung Fu Modliszki zaowocował wieloma ciekawymi spotkaniami oraz propozycjami startu w kolejnych turniejach na całym świecie. Startem w zawodach w Qingdao udowodniliśmy, że prawdziwe tradycyjne kung fu może być także ćwiczone przez białych.

Polacy z Lilly Law

Qingdao. Polska ekipa z mistrzynią Lilly Law
(system Ying Zhao Pai - Szpony Orła)

Mankamentem zawodów w Qingdao (niestety jak na większości turniejów sportowych) było sędziowanie. Sędziowie np. nie popisali się w konkurencji tradycyjnej broni kiedy to zawodnik ze Stanów mimo wyraźnych błędów został wyżej oceniony niż mój brat kung fu Zhao Baoshan z Yantai. W tym przypadku zagrały miejscowe antagonizmy pomiędzy Qingdao a Yantai oraz forowanie zawodników z USA. Dla mnie osobiście zawody w Qingdao były okazją do spotkania wielu przyjaciół ze świata. Przede wszystkim zaś ekipy z Australii wraz z moim przyjacielem Brendanem.

Jednak głównym celem naszego wyjazdu do Chin nie były zawody w Qingdao lecz wizyta w Yantai u mistrza Yu Tianchenga i dalsza nauka tradycyjnego systemu Modliszki (chuan tong tanglang men). Pierwszego sierpnia wsiedliśmy w pociąg do Yantai aby przez następny okrągły miesiąc ćwiczyć z naszym nauczycielem.

Do Yantai udaliśmy się w niezmienionym składzie. W dniu 6 sierpnia dołączył do nas piąty uczestnik wyprawy Krzysztof Kryszczuk instruktor z Lublina obecnie przebywający w USA. Głównym celem naszego 31 dniowego pobytu w Yantai poza treningami stylu qixing tanglang quan była chęć odwiedzenia mistrza, który ostatnio przebył dość ciężką chorobę. Na dworcu jak zwykle czekał na nas mistrz Yu wraz z grupą starszych uczniów. Z ulgą stwierdziliśmy, że mistrz jest w bardzo dobrej kondycji fizycznej po przebytej chorobie.

Jak to w zwyczaju po zakwaterowaniu w hotelu udaliśmy się na powitalną kolację w towarzystwie mistrza i starszych braci gong fu. Jak wszystkie tego typu okazje kolacja obfitowała w bardzo dobre potrawy a zarazem bardzo egzotyczne (których wolę nawet nie wymieniać) oraz duże ilości Yantai pijiou (piwo) i Yantai putaojiou (wino). Po dwóch dniach powitań (taki zwyczaj) rozpoczęliśmy treningi. Głównie ćwiczyliśmy wieczorami od 19 do 22 oraz rano około godziny 5.30.

Yantai - trening form

Yantai. Trening form podwójnych
ćwiczą Tomek Żelek i Sławomir Milczarek

Od początku naszej wizyty dało się zauważyć trochę inne podejście mistrza do treningu. W odróżnieniu od innych wizyt mistrz więcej uwagi poświęcał tłumaczeniu poszczególnych technik oraz ich zastosowaniu w wolnej walce. Zaskakiwał nas też swoimi nagłymi pomysłami takimi jak trening wolnej walki rano na placu tuż przy ruchliwej ulicy, gdzie mogliśmy być obserwowani przez zwykłych przechodniów. Oczywiście walka odbywała się na betonowym placu bez żadnych zabezpieczeń według reguł obowiązujących w Yantai. Oprócz naszej piątki w treningach uczestniczyła zwykle grupka uczniów i uczennic mistrza. Wśród uczennic mistrza wyróżniała się szczególnie jedna. Jej perfekcyjne ruchy oraz dynamiczny ji ben gong (ćwiczenia na dynamikę kopnięć) wzbudzał w nas zachwyt. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że uczennica ta miała 50 lat!

Cała grupka chińskich uczniów mistrza, którzy ćwiczyli razem z nami przygotowywała się do zawodów w Weihai, które odbyły się w dniach 28 i 29 sierpnia. Ponieważ Weihai oddalone jest od Yantai o godzinę drogi samochodem pojechaliśmy kibicować naszym chińskim braciom i siostrom. Zawody w Weihai były praktycznie mistrzostwami prowincji Shandong. Były to zawody stylowe czyli startowali wyłącznie ćwiczący system tanglang men. Zawody rozegrano w kilku następujących konkurencjach: Siedmiogwiezdnej Modliszki, Modliszki Kwiatu Śliwy, innych styli systemu Modliszki oraz miecza Modliszki (tanglang jian) z podziałem na styl qixing, meihua i inne. Większość pierwszych miejsc w swoich konkurencjach zdobyli uczniowie mojego nauczyciela. Istotną dla mnie sprawą, którą przy tej okazji wyjaśnił mi mistrz był sposób w jaki dobiera on formy dla poszczególnych zawodników. Otóż na zawodach w Qingdao mój brat Zhao Baoshan wykonywał formę yi lu zhai yao. Ponieważ waży on około 100 kg i nie jest wystarczająco dynamiczny, na zawodach w Weihai mistrz polecił mu wykonywać formę san lu zhai yao. Forma ta jest równie trudna co yi lu lecz niewiele osób ją zna w Chinach. Wykonanie jej więc na zawodach dało Baoshanowi kilka dziesiątych punktu więcej niż gdyby w ten sposób wykonał inną bardziej znaną formę. Ale system ten może przynieść rezultat tylko w Chinach gdzie sędziowie znają się na tradycyjnym kung fu. W Europie czy wykonamy formę x czy y nie ma większego znaczenia gdyż sędziowie w większości nie znają się na tradycyjnym kung fu.

uczniowie z mistrzami

Polscy i chińscy uczniowie podczas zawodów w Weihai
z mistrzami Yu Hai (trzeci od lewej) i Yu Tiancheng (czwarty).

Obecność na zawodach w Weihai była dla nas okazją do spotkania wielu mistrzów tanglang men. Jednym z nich był słynny shifu z filmu "Klasztor Shaolin" mistrz Yu Hai. Mistrz Yu Hai jest bratem gong fu mojego nauczyciela gdyż także przez pewien czas był uczniem mistrza Lin Jingshana. Mistrz Yu Hai nie posiada pełnego przekazu tradycyjnego systemu z Yantai. Jest on twórcą tzw. sportowych form systemu Modliszki.

Drugim spotkanym mistrzem był mój znajomy z zawodów w Jinan z roku 1993 mistrz Wang Xiuyuan. Mistrz Wang moim zdaniem i nie tylko jest jednym z najlepszych mistrzów Modliszki Kwiatu Śliwy. Dla mnie miłym zaskoczeniem było, że mistrz Wang Xiuyuan poznał mnie mimo siedmioletniej przerwy.

Nasz pobyt w Yantai oprócz treningów był wyprawą w przeszłość, historycznymi ścieżkami systemu Modliszki. W wolnych chwilach sami ćwiczyliśmy w parku w miejscu gdzie przez 20 lat ćwiczył mistrz Yu Tiancheng ze swoim nauczycielem mistrzem Lin Jingshan. Bardzo ciekawą wyprawą w przeszłość była wizyta w taoistycznej świątyni niedaleko Yantai. W świątyni tej wiele lat temu ćwiczył mistrz Wang Jie, który w historii systemu Modliszki znany jest z niezwykłej siły. Potrafił on trzymając w każdej ręce 150 kg kotwicę przejść kilkanaście kroków.

Oprócz treningów oraz wyjazdu na zawody do Weihai mistrz zafundował nam kilka wycieczek. Jedną z nich odbyliśmy do Penglai gdzie oczywiście odwiedziliśmy zamek Ośmiorga Nieśmiertelnych, ale także daliśmy pokaz gong fu dla miejscowej telewizji. Celem tego pokazu było udowodnienie, że nasze gong fu niczym nie różni się od tego ćwiczonego w Yantai. Jedynym chińskim uczniem, który oprócz naszej grupy wziął udział w pokazie był Zhao Baoshan.

Polscy uczniowie ze swoim mistrzem

Peng Lai. Polscy uczniowie ze swoim mistrzem
na tle zamku Ośmiorga Nieśmiertelnych

Wielokrotnie podczas obecnej wizyty mistrz dawał nam do zrozumienia, że między nami a jego chińskimi uczniami nie ma już różnic. Myślę, że nie było to spowodowane tylko faktem zdobycia przez jego polskich uczniów czterech złotych medali na zawodach w Qingdao. Mistrz rozumie, że głównym naszym celem jest osiągnięcie biegłości w wolnej walce. Dobitnie na ten temat wyraził się brat mojego nauczyciela mistrz Yu Tianlu, który powiedział nam, że jeżeli przegramy walkę to nie mamy po co mu się pokazywać w Yantai. Jeśli natomiast wygramy to możemy wrócić do Yantai a on wówczas chętnie się z nami napije. Te słowa były o tyle ważne ponieważ świadczyły, że również brat mojego nauczyciela traktuje nas jak swoją rodzinę. Mistrz Yu na każdym kroku podkreślał, że jesteśmy jego polskimi synami i nasz drugi dom znajduje się w Yantai.

Niestety miesięczny pobyt w Yantai dobiegł końca wyjeżdżaliśmy smutni ale bogatsi o wiele doświadczeń (nie tylko tych dotyczących gong fu) oraz z nadzieją, że w przyszłym roku może ponownie ujrzymy mistrza w Polsce oraz, że za dwa lata powrócimy do Yantai jeszcze większą grupą.

Powrót do spisu treści


Viet Vo Dao

INTERNATIONAL KEM VO COMBAT

logo Viet Vo Dao - 5 kB

V i e t V o
D a o

logo Vovinam - 4 kB

P O L S K A

International VVD

Viet Tai Chi

Vovinam Viet Vo Dao

Vo Co Truyen

00-683 Warszawa, ul. Marszałkowska 81 m. 12, tel. (0-22) 622-19-42
e-mail: rjozwiak@pgnig.com.pl

WIETNAM 2000 - MIĘDZYNARODOWY STAŻ VVD POLSKA
Piotr Bonikowski
Ryszard Jóźwiak

W dwudziestą rocznicę naszej działalności w Polsce (od roku 1980) ekipa Polskiego VVD odwiedziła Mekkę Viet Vo Dao -Wietnam. Sytuacja jest trochę paradoksalna. Ja, który jestem prekursorem VVD w Polsce, uczyłem się VVD na całym świecie (Europa, Ameryka Południowa) u największych mistrzów, po 20 latach treningu pierwszy raz mogłem "dotknąć" VVD w Wietnamie.

Uczucia - mieszane. Przede wszystkim niezwykle serdeczne spotkanie ze strony mistrza Nguyen Van Chieu, prezydenta wietnamskiej federacji Vovinam Viet Vo Dao, niezwykle skromnego i serdecznego człowieka. Z przyjemnością stwierdzam, że podobnie jak w przypadku mistrzów z International VVD - czarne kimona (wymienię tylko niektórych m.in. moich nauczycieli braci Ngo, mistrza Phan Hoang - prezydenta IVVD, mistrza Bao Lan, mistrza Tung) spotkaliśmy się z prawdziwymi mistrzami nie tyko w sensie sprawności fizyczne, ogromnej wiedzy, ale przede wszystkim etyki.

Dlaczego więc te mieszane uczucia (przepraszam, ale wyrażam swoja opinię). Vovinam VVD w Wietnamie idzie w kierunku takim jakim poszło Wu Shu w Chinach, czyli w kierunku quasi sportowym. Jedną z różnic jest to, że w Vovinam występuje kilka kategorii, m.in. :

Trzecie Międzynarodowe Mistrzostwa Vovinam Viet Vo Dao
3.08.2000 (Hoi Dien Vovinam VVD Quoc Te)

Były to trzecie z kolei, organizowane raz do roku międzynarodowe mistrzostwa Vovinam VVD. Tak jak w poprzednich latach miejscem zawodów był " Ho Chi Minh Sport Center" w Ho Chi Minh (Sajgonie). Głównym mistrzem i organizatorem zawodów mistrz Nguyen Van Chieu (8 dang), gościem honorowym i szefem komisji sędziowskiej był przedstawiciel Intercontinental VVN VVD w Europie, mistrz Sudo (6 dang) z Francji. W zawodach brało udział 12 ekip w tym teamy z Francji (3 ekipy ), Polski, Niemiec, Rumunii oraz 5 reprezentacji z Wietnamu. Sportowa rywalizacja odbyła się w kilku konkurencjach, które opisuję poniżej.

Thi Dau -wolna walka, która jest podzielona na kilka kategorii wagowych. Walczy się w ochraniaczach podobnych do tych, jakie stosuje się w WTF (olimpijskim TKD). Walka trwa dwie rundy po dwie minuty. Przepisy są bardziej liberalne. Ostatnio zabroniono uderzeń łokciem i używania technik zapaśniczych.

Don Luyen - formy z bronią lub bez broni ( Quyen )
Long Ho Quyen - kategorie form bez broni
Ngu Mon Quyen - kategorie form bez broni
Tinh Hoa Luong Nghi Kiem Phap - formy z mieczem
Tu Tuong Con Phap - formy z długim kijem

Tu Ve Ngu Gio - specjalna samoobrona dla kobiet.
Dosyć specyficzna kategoria, gdzie oprócz technik trzeba popisać się zdolnościami aktorskimi. Układ wykonują kobieta i mężczyzna, z tym, że "man" jest napastnikiem. Kobieta broni się przed różnymi atakami napastnika, wykonując na nim całą gamę z bogatych technik Vovinam VVD. Sytuacja mężczyzny nie jest wesoła. Ciosy zadawane są z całą siłą, rzuty i nożyce na nie przygotowanym napastniku spowodowałyby spore spustoszenie.

Don Chan Tan Cong - techniki nożyc na 4 partnerów. W tej kategorii liczyli się tylko Wietnamczycy. Ich popisy można porównać tylko do pokazów kopnięć ekspertów Tae Kwon Do czy grupy pokazowej Shaolin. To trzeba zobaczyć.

Song Luyen - formy z partnerem
Song Luyen Mot, Hai, Ba - formy z partnerem bez broni
Song Luyen Ma Tau - formy z partnerem z maczetą
Song Luyen Kiem - formy z partnerem - z mieczem
Song Luyen Dao - formy z partnerem z nożem

Nasi zawodnicy: Tomasz Marszałek, Piotr Bonikowski, Krzysztof Zaleski, Andrzej Witowski i Marcin Sobieraj wystąpili w różnych konkurencjach, zdobywając jeden srebrny oraz trzy brązowe medale. Pierwsze miejsca w większości konkurencji zajmowali Wietnamczycy. W kategorii walk, w cięższych kategoriach górą byli oczywiście Europejczycy.

poza salą treningową

Z mistrzem spędzaliśmy wiele wspaniałych
chwil poza salą treningową.

Powrót do spisu treści


Viet Vo Dao

INTERNATIONAL KEM VO COMBAT

logo Viet Vo Dao - 5 kB

V i e t V o
D a o

logo Vovinam - 4 kB

P O L S K A

International VVD

Viet Tai Chi

Vovinam Viet Vo Dao

Vo Co Truyen

00-683 Warszawa, ul. Marszałkowska 81 m. 12, tel. (0-22) 622-19-42
e-mail: rjozwiak@pgnig.com.pl

WIZYTA U WIELKIEGO MISTRZA, II PATRIARCHY VOVINAM VVD - LE SANG - 10 DANG
Ryszard Jóźwiak

Na tę wizytę czekaliśmy od początku naszego pobytu w Wietnamie. Ze względu jednak na nadmiar zajęć, nie tylko związanych z treningami odwiedziny mistrza doszły do skutku w dniu 14.08.br.

Chciałbym poniżej przedstawić bliżej sylwetkę mistrza, największego autorytetu w wietnamskich sztukach walki, bez przesady żywej legendy Viet Vo Dao. Jego postać śmiało można porównać z takimi mistrzami jak m.in. Jigoro Kano, Morihei Ueshiba, Gishin Funakoshi itp. Jest i był on prawdziwym wojownikiem, który przeszedł z wynikiem celującym test, jaki sprawiło mu życie. Był od początku swojej kariery w sztukach walki związany z twórcą ruchu Vovinam , Wielkim mistrzem Nguyen Loc. W latach 40 i kiedy Wietnamczycy walczyli z francuskimi kolonizatorami był dowódcą jednego z oddziałów partyzanckich. W roku 1954, w dramatycznych okolicznościach uciekł z Hanoi wraz z rodziną mistrza Nguyen Loc. Powodem była polityka władz komunistycznych wobec szkoły Vovinam. Mistrz Nguyen Loc był związany z ruchem patriotycznym Wietnamu i nie odpowiadała mu doktryna komunistyczna. Jego przekonania i postawa były niebezpieczne dla władz, co musiało skończyć się ucieczką.

Nguyen Loc

Portret twórcy Vovinam ,
wielkiego mistrza Nguyen Loc.

Mistrz Nguyen Loc zmarł w wieku 47 lat w Sajgonie (Ho Chi Minh). Przed śmiercią przekazał swoją szkołę mistrzowi Le Sang. Rozwój i sława szkoły Vovinam są wynikiem jego pracy.

Mistrz Le Sang w latach 60 opracował nowy program szkolenia, wprowadził system stopni (cap i dang), które zostały przyjęte jako wzorzec w innych szkołach sztuk walki w Wietnamie. Wtedy też wprowadzono jako strój ćwiczebny niebieskie Vo Phuc (kimono) oraz opracowano logo szkoły. W 1964 szkoła Vovinam przyjeła nazwę Vovinam Viet Vo Dao jak również została opracowana doktryna filozoficzna szkoły. Na początku lat 70 - tych powstała propozycja utworzenia międzynarodowej organizacji wietnamskich sztuk walki. Dzięki pracy obecnego (i zarazem pierwszego prezydenta) mistrza Phan Hoang powstała organizacja pod nazwą International VVD. Mistrz Le Sang zgodził się na użyczenie nazwy Viet Vo Dao wszystkim szkółom, które weszły w skład nowopowstałej organizacji. Większość klubów i organizacji krajowych oraz kadry trenerskiej wywodziła się z ruchu Vovinam (80 %). Przyjęto wspólny program, ale inny system stopni oraz logo organizacji. W odróżnieniu od niebieskiego Vo Phuc, trenujący w IVVD noszą czarne Vo Phuc. Z ruchu Vovinam przyjęto doktryny filozoficzne. My jako Polska organizacja VVD od początku byliśmy związani ze szkołą Vovinam (w ramach IVVD). Jak już wspomniałem na czele ruchu od początku istnienia stał mistrz Phan Hoang - uczeń twórcy Vovinam VVD, mistrza Nguyen Loc. Zamysłem mistrza Phan Hoang było stworzenie ponad stylowej organizacji, która by reprezentowała na zewnątrz wszystkie wietnamskie sztuki walki. Historia jednak potoczyła się inaczej.

Symbol Vovinam

Symbol szkoły Vovinam.

W roku 1975 nastąpiło zjednoczenie Wietnamu. Mistrz Le Sang wraz z wieloma mistrzami Vovinam VVD został uwięziony w obozach reedukacyjnych. Był to następny trudny okres w życiu mistrza. Trudy więzienia załamały nie jednego. Mistrz, tak jak i inne życiowe sprawdziany , przeszedł zwycięsko. Wyszedł z więzienia w 1988 roku. W czasie jego pobytu w więzieniu pozostali na wolności mistrzowie albo wyemigrowali na zachód ,albo starali się reaktywować działalność szkoły. Pierwszym z mistrzów, który oficjalnie otworzył pierwszy klub VVN w Sajgonie był mistrz Nguyen Van Chieu, obecny prezydent Wietnamskiej Federacji VVN VVD. Po wyjściu z więzienia mistrz Le Sang aktywnie uczestniczył w rozwoju ruchu Vovinam VVD na świecie. W tym czasie International Viet Vo Dao (czarne kimona) rozwijało się we własnym kierunku. Obecnie oba systemy choć spokrewnione różnią się w zakresie programu jak i kierunku rozwoju.

Autor z Mistrzem

Autor z Wielkim Mistrzem Le Sang

Mistrz Le Sang mieszka obecnie w Ho Chi Minh (Sajgonie). W centrum Sajgonu jest TO DUONG (Kwatera Główna) Vovinam VVD. W trzypiętrowej kamienicy znajdują się m.in., na 3 tym piętrze mieszkanie mistrza, niżej sale treningowe i pokój wizyt. Na terenie To Duong mieści się również ołtarz mistrza (Ban Tho To) wraz z jego prochami. Każda ekipa, która odwiedza Kwaterę Główną najpierw składa hołd prochom mistrza, a później następuje spotkają sie z mistrzem Le Sang. Podobny scenariusz odbył się podczas naszej wizyty. Polska ekipa (wraz z rumuńska) spędziła ponad godzinę w historycznym miejscu. Przekazaliśmy mistrzowi informację o działalności VVD w Polsce. Naszą wizytę skończyliśmy sesją zdjęciową z mistrzem i jego najbliższymi uczniami. Dla nas uczniów Vovinam Viet Vo Dao było to wielkie i niezapomniane przeżycie.

Kwatera Główna To Duong działa niezależnie od Wietnamskiej Federacji Vovinam VVD (WF VVN VVD). Paradoksem jest to, że nie wszystkie organizacje Vovinam VVD na świecie współpracują z WF VVN VVD (mimo takiego samego programu szkoleniowego), ale wszystkie są pośrednio lub bezpośrednio związane z mistrzem Le Sang i grupą mistrzów z To Duong. W sierpniu br. miał odbyć się światowy kongres zjednoczeniowy wszystkich federacji Vovinam. W Polsce działają obecnie dwa nurty, tradycyjny związany z International VVD (czarne kimona) oraz sportowy (niebieskie kimona) z Vovinam VVD.

Powrót do spisu treści


ODDZIAŁY CENTRUM CHOY LI FUT & TAI CHI CHUAN W POLSCE

71-471 Szczecin,
ul. Wiosny Ludow 44/2
tel. +48 502 634 812
e-mail : choylifut@choylifut.w.pl
http://www.choylifut.w.pl

Treningi Centrum CLF&TCC

SZCZECIN :

Choy Li Fut

Tai Chi Chuan

STARGARD SZCZECIŃSKI :

Choy Li Fut

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.