Kolorowy napis z ideogramami: Świat Nei Jia

NR 16 (LUTY 2001)

Spis treści:


Wstęp

Witam w pierwszym w XXI wieku wydaniu "Świata Nei Jia".

Wciąż dostaję wiele listów z pytaniami, gdzie zniknął mój internetowy magazyn. I choć (w grudniu ubiegłego roku) w moim adresie pojawiły się tylko trzy nowe litery "www" (na jego początku), to jednak wszystkie odnośniki kierujące do niego z innych serwisów, przestały działać. A jak się niestety okazało, spora część internautów nie potrafi skorzystać z "wyszukiwarek", aby go odnaleźć.

W związku z tym mam gorącą prośbę do wszystkich osób, które umieściły na swoich stronach link do mojego serwisu, aby uaktualniły go. Przypominam, mój nowy adres to: www.wudang.cis.com.pl

Proszę także o zmianę nazwy odnośników do niego. Już od bardzo dawna nie jest to strona "Stowarzyszenia Tradycyjnych Wschodnich Sztuk Walki i Chi Kung". Stare odnośniki wprowadzają w błąd internautów, którzy ciągle przysyłają listy zwracając się do mnie w liczbie mnogiej ("pomóżcie", "czy nie wiecie", "przyślijcie" itp.).
Na marginesie to ciekawe, że wielu podróżnikom po sieci starcza koncentracji tylko na wybranie właściwego połączenia do mojego serwisu, później już niezbyt dokładnie czytają, to co znajduje się na jego stronie głównej (gdzie wyraźnie pisze, że jest on dziełem jednej osoby).

Coraz więcej światowej klasy ekspertów sztuk walki przybywa do Polski. Szczególnie gorąco polecam kwietniowe seminarium z Wielkim Mistrzem Chen Xiaowangiem (spadkobiercą Tai Chi Chuan stylu Chen). Szczegóły możecie znaleźć w dziale "Wydarzenia, seminaria".

W ostatnim czasie zmienił się adres internetowy strony: "Polskiego Towarzystwa Rozwoju Chen Tai Ji Quan". Obecny to: http://www.chen.org.pl .

W marcu tego roku miną trzy lata od chwili zaistnienia w sieci tego magazynu. Już teraz zapraszam do specjalnego jubileuszowego wydania (mam nadzieję, że mi się uda).

Życzę owocnej lektury.

Tomasz Grycan

P.S.
Przypominam początkującym internautom, że aby obejrzeć większe zdjęcie w artykule, należy na nie kliknąć myszką.


"Z WIZYTĄ W CHENJIAGOU"
Sławomir Pawłowski

luohan@poczta.wp.pl
Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu

Niewielu Polaków miało możliwość odwiedzenia miejscowości, w której powstał i został rozwinięty jeden z najwspanialszych systemów chińskiego kung fu, tj. Taijiquan rodziny Chen. W związku z tym, że historia "Chen Taijiquan" jest stosunkowo dobrze udokumentowana, nie ona będzie głównym tematem niniejszego artykułu, lecz miejsce, w którym styl ten powstał i ewoluował. Wieś Chenjiagou, bo o niej jest tu mowa, położona jest w Chinach, prowincji Henan, okręgu Wenxian. Od słynnego klasztoru Shaolin dzieli ją odległość około dwóch godzin jazdy samochodem. Podczas pobytu na seminarium treningowym w Shaolin w październiku 2000 roku, odwiedziliśmy tę "kolebkę" Chen Taijiquan.

Kilka słów o Wenxian

Udaliśmy się tam w jedną z niedziel. W drodze do celu przejechaliśmy przez stolicę okręgu - miasteczko Wenxian. Od kilku lat cyklicznie organizowany jest w nim Międzynarodowy Festiwal Taijiquan. Jest to poważna impreza, gromadząca entuzjastów Taijiquan z całego świata. Zwyczajowo, w czasie trwania festiwalu, miejscem ich zamieszkania jest "Taiji Wushu Hotel", a sportowe zmagania trwają aż przez pięć dni. Ceremonia otwarcia festiwalu odbywa się na stadionie miejskim mieszczącym około pięćdziesiąt tysięcy widzów. W związku z tym, że zainteresowanie festiwalem jest ogromne, wszystkie bilety bywają wyprzedane "na pniu" z kilku tygodniowym wyprzedzeniem. Gośćmi honorowymi zawodów bywają najwięksi mistrzowie Chen Taijiquan, jak np. Chen Xiaowang, czy Chen Zhenlei. Festiwal, będący wspaniałą promocją Taijiquan, "ściąga" do Wenxian praktyków z całego świata. Nawiązują tam oni kontakty z mistrzami z Chenjiagou, oraz wzajemnie między sobą.

Chenjiagou

Typowa uliczka w Chenjiagou.
Przy niej właśnie mieści się siedziba rodu Chen.

Dzisiejsze Chenjiagou

Przy autostradzie, kilka kilometrów przed wsią Chenjiagou wznosi się kamienny monument zawierający kolisty symbol taiji "Yin-Yang", informujący przejeżdżających o położonej w pobliżu kolebce Taijiquan. Sama miejscowość, otoczona zielonymi polami, zabudową nie wyróżnia się od innych chińskich wsi. Nie wszystkie uliczki są utwardzone, a na dachach większości domów pod koniec lata suszą się kolby uprawianej w okolicy kukurydzy. Kontrastowo w stosunku do skomercjalizowanego otoczenia klasztoru Shaolin, wieś Chenjiagou sprawia nadal wrażenie "nieskażonej" biznesem. Ujrzeliśmy ją naturalną, z jej utrzymującymi się głównie z rolnictwa ubogimi mieszkańcami, nie skanalizowanymi ulicami i domostwami, zaułkami, prowincjonalnym charakterem, przesiąkniętą historią i atmosferą dawnych czasów.

Co przyniesie przyszłość ?

Przypuszczam, że obecna sytuacja najprawdopodobniej ulegnie radykalnej zmianie w ciągu najbliższej dekady, gdy tylko lokalne władze dojrzą w tajjiquan doskonały interes i wezmą wzór z przynoszących krociowe zyski działań w otoczeniu świątyni Shaolin. Oczywiście wolałbym, aby moje prognozy okazały się chybionym "czarnowidztwem", lecz doświadczenie uczy, że popularność "nakręca" koła biznesu. Jest zatem wielce prawdopodobne, że wzrastająca z każdym rokiem popularność Taijiquan, wymusi we wsi liczne zmiany. Stanie się ona wówczas turystyczną atrakcją, do której ściągać będą tłumnie entuzjaści Taijiquan z całego świata. Jeśli to nastąpi, we wsi i jej najbliższej okolicy powstaną nowe centra Wushu, hotele, setki sklepików i straganów oferujących najrozmaitsze souveniry wraz nie zawsze uczciwą reklamą i konkurencją. W Shaolin dostrzeżono już pozorność zysków i faktyczną szkodliwość takich działań, a przeor świątyni w połowie 2000 roku podjął radykalne działania mające na celu uzdrowienie "chorej" sytuacji. Otoczenia klasztoru ma zostać przywrócone do jego dawnej postaci, tj. zielonej i cichej enklawy, sprzyjającej medytacji, praktykom religijnym oraz doskonaleniu się w kung fu. Czas pokaże, jaki los czeka Chenjiagou.

Z wizytą w Chenjiagou

Już w Wenxian, przed przybyciem do celu podróży, zostaliśmy powitani przez lokalnych mistrzów Taijiquan. Była wśród nich mistrzyni Taijiquan z rodu Chen'ów, nauczycielka mającego uczniów również w Polsce Jana Silberstroffa , nazywanego tam chińskim imieniem "Jan-San". Przebywała i nauczała ona niedawno w Niemczech. Pełniąc rolę gospodarzy, po przybyciu do Chenjiagou oprowadzili nas oni po całej miejscowości, barwnie omawiając historię swojego rodu oraz praktykowanej w nim sztuki walki. W Chenjiagou zwiedziliśmy Centrum i Muzeum Taijiquan, rodowy dom Chen'ów, w którym przez kolejne generacje rozwijano Taijiquan, i gdzie mieszkał oraz uczył się twórca stylu Yang Taijiquan - Yang Lu Chan.

popiersie Chen Wang Ting'a

Autor przy popiersiu Chen Wang Ting'a przed muzeum Taijiquan w Chenjiagou.

ołtarz ku czci rodu Chen drzewo genealogiczne

Wnętrze muzeum Taijiquan: ołtarz ku czci rodu Chen (po lewej),
drzewo genealogiczne przekazu Taijiquan począwszy od Chen Wang Ting'a (po prawej).

Centrum Taijiquan kamienne tablice

Autor przed Centrum Taijiquan w Chenjiagou (po lewej).
Zarówno po lewej jak i po prawej stronie budynku ustawione są kamienne tablice
poświęcone stylowi Chen Taijiquan oraz jego mistrzom.

Prezentacja Taijiquan

Specjalnie dla nas zorganizowano pokaz Taijiquan, prezentując wszystkie stare i nowe formy rodzinnego stylu, układy z bronią oraz ćwiczenia pchających dłoni. Te ostatnie wywarły na mnie największe wrażenie, gdyż ćwiczono je w pełni kontaktowo, uderzając lub rzucając partnera ćwiczeń nie mniej dynamicznie, niż ma to miejsce w Shaolin kung fu.

Tui Shou

Prezentacja pchających dłoni "Tui Shou".

Techniki wykonywane były finezyjnie, a ciosy było dosłownie słychać. Z tak prawdziwie bojową interpretacją i prezentacją Taijiquan spotkałem się po raz pierwszy. Po tym, co tam widziałem, mogę powiedzieć, że popularna w "światku kung fu" opinia:

"Jeśli chcesz ćwiczyć dla zdrowia - wybierz Taijiquan
gdy chcesz ćwiczyć dla umiejętności walki - wybierz style zewnętrzne"

nie została najprawdopodobniej do końca przemyślana. Piszę te słowa mając pewne doświadczenie zarówno w praktyce Taijiquan, jak i stylów "zewnętrznych".

forma ręczna forma ręczna

Prezentacja form ręcznych stylu Chen Taijiquan.

Chen Taijiquan z mieczem Chen Taijiquan z mieczem

Pokaz formy Chen Taijiquan z mieczem.

Zaproszenie do Chenjiagou

W czasie rozmów z naszymi gospodarzami, zostaliśmy oficjalnie zaproszeni do ponownej wizyty w Chenjiagou, w celu nauki Taijiquan. Zaproponowano nam, co najmniej miesięczny pobyt, gdyż jest to minimalny okres czasu wymagany do nauki i w miarę poprawnego opanowania jednej z form stylu. Zakładano przy tym słusznie, że im dłuższy pobyt, nauka i praktyka - tym lepiej. Poinformowano nas, iż pomimo, że wiele osób z całego świata przyjeżdża do Chenjiagou indywidualnie, by uczyć się Taijiquan, celowe i zorganizowane odwiedziny grupowe zdarzają się tam stosunkowo rzadko. Najwięcej gości przybywa w czasie cyklicznie organizowanego od kilku lat w pobliskim Wenxian "Międzynarodowego Festiwalu Taijiquan". Uważają oni, że właśnie tym sposobem wiele osób (w tym ww. Jan Silberstroff ) nawiązało kontakt z lokalnymi mistrzami i rozpoczęło u nich naukę. Według ich zapewnień, byliśmy pierwszą polską grupą i organizacją sztuk walki odwiedzającą Chenjiagou i nawiązującą formalne kontakty z miejscowymi mistrzami Taijiquan.

Chen Taijiquan z włócznią. Chen Taijiquan z włócznią.

Prezentacja formy Chen Taijiquan z włócznią.

W siedzibie rodu Chen

Przy jednej ze "zwyczajnych", w pogodne dni- zakurzonych, a w deszczowe- zabłoconych uliczek wsi, położona jest legendarna siedziba rodu Chen. Rezydencja zawiera wiele starych budynków, krużganków i podwórców. Zachowane od wieków w niezmiennym stanie domostwo należało z pewnością do jednego z najbogatszych rezydentów wsi. O zamożności rodu za czasów przewodzenia mu przez Chen De Hu świadczy nie tylko wielkość i ilość budynków oraz obszar, jaki zajmują, lecz również fakt, że rodzinę stać było na posiadanie służby (należał do niej niegdyś Yang Luchan - twórca stylu Yang Taijiquan, zamieszkujący w jednym z budynków na zapleczu). Obecnie teren rezydencji stanowi swoiste muzeum Taijiquan, silnie oddziałując na wyobraźnię zwiedzających je osób. Jest to miejsce, w którym stworzono, a następnie udoskonalano i rozwijano sztukę walki stanowiącą przez wieki pilnie strzeżony rodzinny sekret. Właśnie tu tworzono historię "Chen Taijiquan".

wejście do siedziby rodu Chen plan domostwa

Autor przy wejściu do siedziby rodu Chen, przed tablicą z napisem:
"Miejsce, w którym Yang Luchan uczył się Taijiquan" (po lewej)
oraz plan domostwa (po prawej).

Dla zwiedzającego je adepta Taijiquan,, stąpanie po terenie domostwa Chen'ów jest czymś wyjątkowym. Atmosfera "przesiąknięta" jest jego historią, a pogrążone w ciszy i zieleni zabudowania zdają się kryć w sobie jakąś nieuchwytną tajemnicę. Opisane w historycznych przekazach budynki i miejsca okazują się istnieć nadal, zaświadczając, niczym niemi świadkowie przeszłych czasów, o rzetelności przestawionych w starych księgach zdarzeń., Niedaleko, bo zaledwie kilkaset metrów za opłotkami wsi, wśród kukurydzianych pól znajduje się grób Chen Zhaopei, należącego do osiemnastej generacji rodu Chen.

Śladami Yang Lu Chana

Gdy przed kilkunastu laty rozpoczynałem naukę stylu Yang Taijiquan u mistrza Li Zhong Shu z Pekinu, nie przypuszczałem, że w przyszłości nadarzy mi się okazja, by osobiście stanąć w miejscu, w którym twórca tego stylu - Yang Luchan mieszkał przez siedem lat, pracując i ucząc się Taijiquan. Z opracowań opisujących historię stylu Yang wynika, że Yang Luchan (1799 -1872), jako mody i uzdolniony w zakresie sztuk walki chłopak, po opanowaniu sekwencji "32 Ruchów Shaolin" za radą swego nauczyciela udał się do wsi Chenjiagou, by tam poznać tajniki "miękkiej sztuki walki" rodziny Chen. Gdy mu odmówiono, został służącym w ich domu. Zamieszkując na terenie ich siedziby, podpatrywał z ukrycia treningi członków rodu i samodzielnie praktykował podpatrzone techniki Taijiquan w sekrecie przed wszystkimi.

podwórze domostwa Chen'ów

Sławomir Pawłowski praktykujący Taijiquan na podwórcu domostwa Chen'ów,
w miejscu, w którym sekretnie odbywały się wieczorami treningi Chen Taijiquan.
To tutaj ćwiczyli członkowie rodu Chen,
którym z ukrycia przyglądał się Yang Luchan.

miejsce obserwacji miejsce obserwacji

Miejsce, z którego w ukryciu Yang Luchan obserwował ćwiczących członków rodu Chen.
Na zdjęciu po lewej jest to miejsce ponad widoczną w centrum białą tablicą (widok z podwórca treningowego Chen'ów).
Na zdjęciu po prawej jest to miejsce, na szczycie glinianej skarpy (widok z przed chaty, w której zamieszkiwał Yang Luchan).

Być może cała sprawa nigdy by się nie wydała, gdyby nie sprzeczka i bójka, jaka wybuchła pewnego dnia między Yang Luchan'em, a jednym z Chen'ów. Yang Luchan zwyciężył wówczas swego przeciwnika walcząc utrzymywanymi w tajemnicy technikami Taijiquan rodu Chen. Była to sytuacja bez precedensu. Gdy o całym zdarzeniu dowiedział się nauczający członków rodziny Chen Dehu mistrz Chen Changxing (14 generacja rodu Chen, ur.1771- zm.1853), zafascynowany niewątpliwym talentem Yang Luchan'a w drodze wyjątku zgodził się go nauczać. Po latach, gdy Yang Luchan wyjechał do Pekinu, stworzył tam nowy styl Taijiquan o ruchach znacznie łagodniejszych od występujących w stylu Chen, nazwany od jego nazwiska stylem"Yang". Od czasu, gdy jego uczniami zostali członkowie rodziny cesarskiej, stał się on sławny, a styl Yang zyskał dużą popularność w Państwie Środka. Obecnie, na tyłach domostwa rodu Chen, otoczona drzewami, znajduje się zachowana w niezmienionym stanie mała chata, w której zamieszkiwał niegdyś Yang Luchan.

mieszkanie Yang Luchana

Gliniana chata, w której zamieszkiwał Yang Luchan.

Wewnątrz niej, w dwóch małych izdebkach, znajdują się stare, drewniane lóżka, na których spali służący rodziny Chen. W cieniu okazałych drzew rosnących w pobliżu chaty wznosi się marmurowy monument upamiętniający postać Yang Luchana.

monument Yang Luchana

Autor przy marmurowym monumencie upamiętniającym postać Yang Luchana.

Opracowania historyczne

1. Chen Wanting:

Historycy podają, że żyjący w szesnastym wieku Chen Wanting, uważany za twórcę "Chen Taijiquan", należał do dziewiątej generacji rodziny Chen zamieszkującej we wsi Chenjiagou, w okręgu Wenxian. Zgodnie z lokalnymi kronikami, w 1641 roku służył on jako cesarski strażnik w rodzinnej wsi, a w trzy lata później, po upadku dynastii Ming, przeszedł na emeryturę. W eseju napisanym przez siebie w starczych latach zapisał

" ... teraz, gdy jestem w podeszłym wieku, moim jedynym towarzyszem jest książka napisana przez Huang Ting. Studiuję sztukę walki, gdy mam chandrę, lub wtedy, gdy pracuję na roli w letnim czasie. Czasami, korzystając z wolnego czasu, uczę moich uczniów oraz moje dzieci i wnuki - nie ważne, czy chcą zostać smokami, czy tygrysami."

Tworząc własny styl, Chen Wanting wykorzystał między informacje z książki p.t. "Boks w trzydziestu dwóch ruchach" autorstwa generała imperialnej armii Qi Jingang (ur. 1528 - zm.1587), w której autor połączył szesnaście popularnych wówczas akcji walki w jedną formę. Informacje zawarte w tej publikacji uważane były wówczas za przydatne w treningu wojskowym. Przypuszcza się, że Chen Wanting tworząc rodzinny styl walki, połączył stworzone przez siebie dwadzieścia dziewięć technik z ruchami opisanymi przez Qi Jingang'a. W wyniku tej fuzji powstał nowy system kung fu o unikalnej charakterystyce ruchów.

2. Yang Luchan

Opracowania na temat Yang Luchana podają, że urodził się on w zubożałej rodzinie we wsi Yongnian, w prowincji Hebei. Jako dziesięcioletni chłopiec opuścił dom rodzinny, i po podpisaniu stosownej umowy został zatrudniony jako służący w domu rodziny Chen.

"Głową rodu" był wówczas Chen Dehu - członek Cesarskiej Akademii i gorący zwolennik sztuk walki. Zatrudnił on swego krewnego - Chen Changxing, należącego do 14 generacji rodu, w charakterze nauczyciela Taijiquan młodzieży z jego rodziny. Treningi odbywały się głównie wieczorami. Właśnie on zaakceptował Yang Luchan'a ,jako jednego ze swoich uczniów. Yang trenował bardzo ciężko, wyróżniając się pozytywnie wśród innych ćwiczących. Z czasem osiągnął on "głębokie kung fu" i został uznany za artystę sztuki walki. W wieku czterdziestu lat powrócił do swej rodzinnej miejscowości Yongnian, gdzie stróżował w aptece będącej własnością Chen Dehu oraz dorabiając na życie udzielaniem lekcji Taijiquan. Pomieszczenia, w których mieściła się apteka były własnością Wu Yuxiang, który wraz z dwoma swymi braćmi został uczniem Yang luchan'a. Niedługo potem, Yang opuścił Yongnian i udał się do Pekinu, by tam nauczać. Dalsze jego losy zawiązane są z historią stworzonego przez niego stylu "Yang Taijiquan".

figury figury

W domu Chen'ów w Chenjiagou figury przedstawiające przekazanie wiedzy rodu Chen przez Chen Chang Ying, twórcy stylu Yang - Yang Lu Chan'owi oraz walkę Tai Chi Chuan pomiędzy Chen Cheng Yun, a Yang Luchan'em.

Zakończenie

Nasza wizyta w Chenjiagou dostarczyła nam wiele niezapomnianych wrażeń, pozwoliła na lepsze poznanie Taijiquan oraz na osobiste "otarcie się" o jego historię. Jeśli wszystko ułoży się pomyślnie, być może już niedługo będziemy mieli możliwość złożenia kolejnej wizyty i uczenia się Chen Taijiquan w miejscu jego powstania.

Prezentacja Chen Taijiquan Prezentacja Chen Taijiquan

Prezentacja Chen Taijiquan w Centrum Taijiquan w Chenjiagou.

Gdynia 2001-01-10

Powrót do spisu treści


Tai Chi Chuan

HISTORIA TAI CHI CHUAN RODZINY CHEN
(OD POJAWIENIA SIĘ NOWYCH STYLÓW DO CZASÓW WSPÓŁCZESNYCH)
Jaromir Śniegowski

chen@chen.org.pl
Polskie Towarzystwo Rozwoju Chen Tai Ji Quan

Poprzedni odcinek skończyliśmy w momencie, gdy pierwszy człowiek spoza rodziny Chen, uczony rodzinnego stylu, Yang Luchan, wyjechał do Pekinu i rozpoczął tam karierę. Został on nauczycielem Wu Yuxianga i Quan You dając tym samym początek stylom Wu (Hao), Wu, Yang - funkcjonującego jako odrębny styl od czasu jego wnuka, Yang Chengfu - oraz Sun, którego założyciel, Sun Lutang uczył się u spadkobiercy Wu Yuxianga w drugim pokoleniu, Hao Weizhena.

W okresie, gdy Wu Yuxiang, który utracił kontakt ze swym pierwszym nauczycielem, przybył do Chenjiagou, mistrz Chen Changxing był już stary. Nie podjął się więc nauczania przybysza, lecz odesłał go do jednego ze swych najzdolniejszych uczniów, Chen Qingpinga. W jego wypadku spotykamy się z pewną tajemnicą - był on co prawda uczniem starego mistrza, lecz niektóre źródła podają, że uczył się także u niejakiego Chen Youbenga, twórcy xinjia, 'nowego stylu'. Niestety, nawet tam, gdzie jego nazwisko jest wymienione, nikt nie podaje dat życia Chen Youbenga, natomiast sami członkowie rodu nie wymieniają w ogóle takiego mistrza. Obecną wersję xinjia utworzył znacznie później słynny mistrz Chen Fake.

Gdy Qingping dorósł, ożenił się bogato z dziewczyną z wioski Zhaobao i wprowadził się do domu teścia. Doszło wtedy do bardzo ciekawego spotkania. Ten, kto czytał poprzedni odcinek wie, że ze wsi tej pochodził znajomy Chen Wangtinga, Jiang Fa, generał u buntownika Li Zichenga, wzięty swego czasu przez Chen Wangtinga do niewoli (niektórzy twierdzą, że udał się za nim z własnej woli, z szacunku dla wysokich umiejętności w sztuce walki). W czasach Chen Qingpinga spadkobiercą stylu, uprawianego przez Jiang Fa był "Magiczna Dłoń" Zhang Yan, mniej więcej rówieśnik Chen Changxinga. Polubił on młodego przybysza i podjął jego naukę w miejscu, gdzie skończył ją ten ostatni. Ponieważ jednak style te (niezależnie od tego, czy to Jiang Fa uczył Chen Wangtinga, czy na odwrót) rozwijały się przez prawie 200 lat niezależnie od siebie, z połączenia tych umiejętności powstała odmiana stylu Chen zwana xiaojia, 'małym stylem'.

Przedstawiciel rodu Chen zdobył w nowym miejscu zamieszkania ogromny autorytet. Stał się jednym z miejscowych mistrzów, do którego na naukę zgłaszało się wielu ludzi. Prócz Wu Yuxianga, który przebywał u niego tylko kilka miesięcy, uczył jeszcze Li Yingjana, założyciela stylu Tengpeng, zwanego też hulei - 'błyskawica', Niu Fahu, który stworzył znany z niskich pozycji styl Lingluo, a przede wszystkim He Zhaoyuana, który uchodził za najwierniejszego i najzdolniejszego ucznia. W jego nauczanie zaangażował się nawet Zhang Yan. Ten stworzył otaczany wielkim szacunkiem styl He, zwany daili ('reprezentujący wiedzę'). Wszystkie one należą do grupy stylów z Zhaobao, jednak zbliżone są bardzo do stylu Chen. Jedynie wywodząca się bezpośrednio od syna Zhang Yana odmiana Wudang Zhaobao Sanheyi nie ma nic wspólnego ze sztuką, reprezentowaną przez Chen Qingpinga.

W czasie, gdy w XIX wieku przedstawiciele stylów Yang, Hao czy He brylowali w Pekinie, zdobywając klientów wśród bogaczy, spadkobiercy Chen nie opuszczali hrabstwa Wen, ciesząc się sławą lokalną. Nie brali udziału w zaciętych walkach, jakie toczyli w tym czasie mistrzowie sztuk walki w wielkich miastach, pozbawieni dotychczasowych źródeł utrzymania - opieki nad przewozem towarów i handlem. Zmusiło ich to do szukania pracy jako ochrona osobista lub nauczyciele walki. Dotychczas pilnie strzeżone tajemnice rodów zaczęto sprzedawać, dla zdobycia chleba (zawsze coś jednak zachowując dla siebie). By zaś zdobyć uznanie klientów, należało wykazać się w często śmiertelnych pojedynkach z innymi.

Dopiero w latach 20. XX wieku do Pekinu przybył Chen Zhaopi. Przez parę lat jego umiejętności wystarczały, by zapewnić mu pracę i szacunek. W owym czasie rzadko już dochodziło do walk na śmierć i życie, nie tolerowanych przez nowe władze chińskie. Jednak tak samo, jak i inni adepci sztuk walki, nie mógł przełamać dominacji dwu muzułmańskich wojowników, braci Li. Koło 1930 r. postanowił zwrócić się o pomoc do rodziny; w ten sposób w Pekinie zjawił się Chen Fake. Prosto z dworca udał się do domu rywali i jednego z nich wyrzucił wraz z fotelem przez okno na ulicę. Tak rozpoczęła się sława stylu Chen.

Nowy mistrz zdobył już wcześniej uznanie w swej okolicy. W hrabstwie Wen wszystko jeszcze było po staremu - tak więc miał okazję wykazać się w walkach zarówno z fanatycznymi pogrobowcami po ruchu Ihetuan, miejscowymi gangsterami, używającymi już nowoczesnych pistoletów czy przeciwstawić się miejscowemu "warlordowi", któremu odmówił służby jako instruktor oddziałów wojskowych - po czym musiał ze związanymi rękoma odpierać ataki innego instruktora uzbrojonego w szablę. Oczywiście, Chen Fake rozbroił napastnika samymi kopnięciami.

Chen Fake

Chen Fake

W Pekinie Chen Fake szybko zyskał uznanie. Jego uczniami zostali pokonani przez niego inni wybitni mistrzowie, np. szef pekińskiego Instytutu Guoshu oraz popularni aktorzy chińskiej opery (np. Yang Xiaolu). O zatrudnienie go na stanowisku nauczyciela ubiegał się pekiński uniwersytet (odmówił, gdyż straciłby pracę poprzedni instruktor, znany z porządnego charakteru i wielkiej biedy). Wraz z innymi wielkimi mistrzami brał udział w zakładaniu pierwszych oficjalnych organizacji sztuk walki, mających reprezentować środowisko wobec władz. Przy tej okazji rzucił słynnego mistrza bagua, Li Jianhua o ścianę tak mocno, że tynk wbił się między sploty tkaniny jego ubrania tak głęboko, iż nie dało się go doczyścić. Wsławił się też "nieruchomą" walką z zapaśnikiem Shen Sanem; Fake pozwolił się schwycić za nadgarstki, poczym obaj stali przez chwilę bez ruchu, roześmieli się i rozeszli. Shen San stwierdził potem, że nie był w stanie ani pchnąć, ani pociągnąć przeciwnika i był zdany na jego łaskę, czego mistrz nie wykorzystał.

W Pekinie mistrz miał wielu wybitnych uczniów. Współpracował z nim Chen Zhaopi, wybitnymi postaciami byli jego synowie - Chen Zhaoxu i Chen Zhaokui, oraz córka, Chen Baoqu. Najwybitniejszymi uczniami spoza rodziny są działający w Pekinie do dziś Feng Zhiqiang i Deng Jie. Doprowadziło to do dużego zróżnicowania stylu.

Sam Chen Fake podchodził do tradycji dość swobodnie. Zreformował styl, zmieniając wygląd i interpretację wielu ruchów oraz dodając nowe, tworząc w ten sposób xinjia, 'nowy styl'. Nie ćwiczył prawie form z bronią, nauczając tylko sztuki władania mieczem. Pozwalał również zmieniać formy swym uczniom, przez co nie należący do rodziny starzy mistrzowie reprezentują odmiany całkowicie się między sobą różniące, nie tylko sposobem interpretacji, ale też kolejnością ruchów i ich ilością. Od jego czasów zmienia się także wysokość postaw w trakcie wykonywania form. By wprowadzić jednak jakiś porządek w panującej dowolności, Chen Fake ustalił 3 podstawowe odmiany stylu: dipan - niski, o obszernych ruchach; gaopan - wysoki, o ruchach krótkich i subtelnych; oraz pośredni - zhongpan.

Chen Fake zmarł nieco po II wojnie światowej, już za panowania komunistów, którzy jednak wtedy próbowali kokietować i pozyskiwać ludzi, obdarzanych dotychczas szacunkiem. Niedługo jednak po jego śmierci zakazano tradycyjnego nauczania, zapewniając w ten sposób monopol na uprawianie sztuk walki oficjalnemu Związkowi Wushu. Należący do warstwy średniej wybitni mistrzowie oskarżeni zostali o przynależność do klasy wyzyskiwaczy (tradycyjnie, bogaty człowiek w Chinach inwestował w ziemię, by dostać się do szanowanej warstwy "rolników"). Starszy syn Chen Fake, Zhaoxu, zesłany został do obozu laogai i zastrzelony podczas ucieczki. Jeszcze silniejsze prześladowania dotknęły tradycyjnych mistrzów w trakcie "rewolucji kulturalnej", gdy walczono z "przeżytkami feudalnego stosunku mistrz-uczeń".

Represje te dotknęły wszystkie style. Większość z nich zaprzestała szkolenia nowych uczniów. Stąd obecnie brak średniego pokolenia wśród mistrzów szkół wewnętrznych, w których poziom mistrzowski osiąga się dopiero w sile wieku. Większość przedstawicieli tradycyjnych szkół nei jia to doskonali technicznie starcy, którzy jednak nie mogą podjąć się nauczania większej ilości uczniów i podróżowania. Drugą liczną grupę stanowią młodzi ludzie, niezbyt jeszcze doświadczeni. Brak takich, którzy mogliby udźwignąć ciężar rozpropagowania prawdziwej sztuki na świecie. Stąd legendy o elitarności stylów nei jia - oraz działalność wielu chińskich "mistrzów", propagujących głównie własne wynalazki pod starymi nazwami i niewiele odbiegających poziomem od uczących się u nich Europejczyków.

Mistrzowie w pełni przygotowani do pełnienia swej roli to w tej chwili ewenement, powstały częściowo dzięki przypadkowi, a częściowo dzięki dalekowzroczności spadkobierców stylów, działających w trudnych czasach komunizmu w Chinach. Po śmierci Chen Zhaoxu, jego brat, Chen Zhaokui powrócił wraz z Chen Zhaopi do Chenjiagou, gdzie w tajemnicy rozpoczął treningi z wybraną grupą 15 młodych ludzi. Mogło się to udać, gdyż wszyscy mieszkańcy należeli do jednej rodziny, i prawdopodobieństwo denuncjacji było niewielkie. Wśród trenowanej przez konspiratorów grupy znaleźli się współcześni wielcy mistrzowie, tacy jak Chen Zhenglei, Wang Xiang czy spadkobierca stylu, Chen Xiaowang. Gdy otworzyła się znów możliwość działania, styl Chen jako jeden z niewielu miał kadrę gotowych do nauczania instruktorów, mogących zaprezentować sztukę na najwyższym poziomie.

Podjęli oni działania w różnych kierunkach. Chen Zhenglei na przykład zajął się - prócz treningu - polityką i został wybrany członkiem Zgromadzenia Narodowego. Natomiast Chen Xiaowang odnosił się do czynników oficjalnych z pewną rezerwą. Jedynym oficjalnym stanowiskiem, jakie piastował, był sekretarz Związku Pchających Dłoni Prowincji Henan. Chętnie natomiast wyjeżdżał, najpierw do Japonii, potem do innych krajów. Gdy tylko otwarła się taka możliwość, z początkiem lat 90. wyjechał do Malezji, a stamtąd do Australii, gdzie osiadł, korzystając z programu rządu australijskiego, przyznającego stypendia mistrzom tradycyjnych sztuk, w ramach popierania kultury mniejszości chińskiej.

Parę lat temu uczniowie Chen Xiaowanga - przede wszystkim rezydujący w Chenjiagou Shen Xijing i Jan Silberstorff z Niemiec - założyli World Chen Tai Ji Association, którego szefem pozostaje Chen Xiaowang.


Długa ewolucja stylu doprowadziła do wykrystalizowania się kanonu form. Duża część z nich opisana jest już w pismach założyciela stylu, Chen Wangtinga. Są to formy z bronią i paochui. Pchające Dłonie (tuishou) były w tym czasie tylko metodą treningową. Chen Changxing stworzył formę laojia. Mistrzowie z XIX wieku wprowadzili tuishou jako sposób rozgrywania pojedynków. Chen Fake natomiast wymyślił współczesną wersję xinjia. W latach 20., gdy powstało w ogóle pojęcie 'szkół wewnętrznych' (nei jia) powstał podział na "ćwiczenie do walki" i "ćwiczenie spacerowe" (dla zdrowia). Ukształtowany w ten sposób program nauczania możemy prześledzić na przykładzie World Chen Tai Ji Association. W jego ramach naucza się:

  1. 19-ruchowej formy szkoleniowej, utworzonej przez Chen Xiaowanga, zwanej yilu;
  2. 38-ruchowej formy szkoleniowej Chen Xiaowanga, san shi ba shi;
  3. pierwszej formy laojia (75 ruchów);
  4. formy z szablą;
  5. formy z mieczem;
  6. formy z kijem;
  7. formy z halabardą guandao;
  8. drugiej, szybkiej formy laojia (paochui, 'uderzenia jak wystrzał');
  9. formy z dwoma mieczami;
  10. formy z dwoma szablami;
  11. pierwszej (83 ruchy)...
  12. i drugiej (paochui) formy xinjia.

Prócz tego własne formy i własny program szkolenia mają pozostali mistrzowie, z których najbardziej znani są Chen Zhenglei (twórca formy 18-ruchowej) i Feng Zhiqiang (prezentujący własną zreformowaną wersję xinjia).

Postacie i terminy, występujące w tekście:

Powrót do spisu treści


Yiquan

DINGBABU PINGTUI SHILI
Andrzej Kalisz

yiquan@yiquan.com.pl
http://www.yiquan.com.pl

W poprzednim numerze magazynu "Świat Nei Jia" przedstawione zostało wstępne ćwiczenie pingbu pingtui shi li, należące do grupy ćwiczeń w powolnym ruchu - shi li ("testowanie siły"). Tym razem przejdziemy do jego nieco bardziej złożonego, "właściwego" wariantu - dingbabu pingtui shili.

pozycjeDingbabu  to nazwa pozycji w jakiej wykonuje się to ćwiczenie. Nazywamy ją pozycją T-8 lub T-V, gdyż znak ding przypomina literę T, natomiast znak ba (oznaczający liczbę 8) przypomina odwrócone V - / \.

Skoncentrujmy się najpierw na wymogach dotyczących nóg i ciała. Ciężar spoczywa w 70% na tylnej i 30% na przedniej nodze. Przednia stopa opiera się na podłożu na przedniej części podeszwy. Pięta przedniej stopy jest nieco uniesiona ponad powierzchnię. Kolano tylnej nogi jest ugięte. Biodra i tułów są naturalnie skręcone (ustawione skośnie).. Teraz zaczynamy prostować tylną nogę, odpychając się od podłoża i wypychając ciało do przodu. Towarzyszy temu uczucie oporu. Ruch ten kończy się, gdy rozłożenie ciężaru na obydwie nogi wynosi 50/50. Kolano przedniej nogi powinno nieco "wskazywać" do przodu, nie powinno się jednak przemieszczać, pozostając cały czas niemal w tym samym miejscu. Kolano tylnej nogi zbliża się do kolana przedniego. Tylne udo nieco skręca się do wewnątrz. Powinieneś mieć uczucie oporu wyobrażonych sprężyn, które ściskasz między nogami. Jednocześnie ściskana jest wyobrażona sprężyna między tylnym biodrem, a przednim kolanem. Masz uczucie, że rozciągana jest sprężyna rozpostarta pomiędzy czubkiem głowy a tylną piętą. Jednocześnie następuje uczucie "wciskania" przedniej części przedniej stopy w powierzchnię.

Teraz zacznij przysiadać na tylnej nodze, zginając jej kolano. Masz przy tym uczucie przysiadania na sprężystej desce, która uginając się, jednocześnie stawia opór. Całe ciało napiera do tyłu, czemu również towarzyszy uczucie oporu. Przednie kolano zgina się, ale pozostaje w miejscu. Tylne kolano odchyla się w bok. Następuje uczucie rozciągania sprężyn między nogami i między tylnym biodrem, a przednim kolanem. Rozciągana jest wyobrażona sprężyna między czubkiem głowy, a przednią stopą. Przednie kolano jest jak gdyby unoszone, a jednocześnie palce i przednia część podeszwy przedniej stopy jak gdyby "chwytały" podłoże (w rzeczywistości jednak cały czas przednia stopa jest w pewnym stopniu obciążona). Gdy kończymy ruch do tyłu, rozłożenie ciężaru ponownie wynosi 70% na nogę tylną i 30% na przednią.

Opisany ruch tułowia i nóg łączymy z ruchem rąk, który znamy z ćwiczenia pingbu pingtui shili, opisanego w poprzednim numerze magazynu "Świat Nei Jia". Różnica polega na tym, że ponieważ ciało jest lekko skręcone, jedna ręka jest nieco bardziej wysunięta do przodu (około pół długości dłoni). Gdy przenosimy ciężar ciała do przodu, następuje jednocześnie ruch rąk do przodu, z lekkim naciskaniem w dół i do wewnątrz, tak jak w ćwiczeniu w pozycji pingbu. Gdy ciężar ciała przenosimy do tyłu, następuje ruch rąk do tyłu, lekko w górę i lekko na zewnątrz. Wszystkie wymogi dotyczące rąk są identyczne jak w ćwiczeniu pingbu pingtui shili (zobacz w poprzednim numerze magazynu "Świat Nei Jia".

dingbabu pingtui shili dingbabu pingtui shili

Zbigniew Nejtardt
w ćwiczeniu dingbabu pingtui shili

Powrót do spisu treści


Prezentacja styli

YIQUAN I TAIKI-KEN
Andrzej Kalisz

yiquan@yiquan.com.pl
http://www.yiquan.com.pl

Czytelnicy magazynu "Świat Nei Jia" wielokrotnie mieli okazję przeczytać o sztuce yiquan. Tym razem chciałbym poświęcić nieco uwagi japońskiej odmianie yiquan, znanej pod nazwą taiki-ken.

Wang Xiangzhai Yao Zongxun Sawai Kenichi
Wang Xiangzhai Yao Zongxun Sawai Kenichi

W okresie japońskiej okupacji Chin, Wang Xiangzhai (1885-1963) był jednym z najsłynniejszych mistrzów sztuk walki w Chinach. Wielu Japończyków, po przekonaniu się na własnej skórze o umiejętnościach Wanga, chciało podjąć u niego naukę. On jednak zawsze zdecydowanie odmawiał. Był tylko jeden wyjątek.

Kenichi Sawai (1903-1988), w tym czasie był już posiadaczem 5 dan w judo, 4 dan w kendo i 4 dan w iaido (uczył się on m.in. iai-jitsu u Seicho Aoyagi, kendo u Takaharu Naito, jiu jitsu u Isagai w Butokuden w Kioto, judo u Mifune i Sanpo Toku w Tokio). Gdy usłyszał o Wang Xiangzhai'u, postanowił sprawdzić jego umiejętności. Gdy Sawai przybył do domu Wang Xiangzhai'a, ten zamiatał właśnie dziedziniec. Sawai wziął Wanga za służącego i zapytał go, czy Wang Xiangzhai jest w domu. Wang odpowiedział, że go nie ma. Sawai powiedział, że w takim razie poczeka. Po pewnym czasie zapytał "służącego", czy uprawia sztukę walki. Wang odpowiedział, że trochę. Sawai zaproponował porównanie umiejętności, na co Wang się zgodził. Sawai schwycił Wanga za ręce, próbując wykonać rzut. Wang lekkim ruchem sprawił, że Sawai opadł do pozycji klęczącej. Sawai spytał człowieka, którego wziął za służącego, czy to nie on jest Wang Xiangzhai'em. Wang uśmiechnął się i skinął głową. Sawai zapytał, czy mogą spróbować jeszcze raz. Znów został pokonany. Po kilku próbach, których rezultat był ciągle taki sam, Sawai zaproponował walkę na miecze. Sawai trzymał bambusowy miecz, a Wang krótki kij. Wang znów zwyciężył, po czym powiedział: "Broń jest tylko przedłużeniem rąk". Sawai natychmiast poprosił Wanga o możliwość nauki. Wang, jak zwykle zdecydowanie odmówił. Po długim czasie, gdy Sawai wielokrotnie ponawiał prośbę, Wang w końcu zaakceptował go jako ucznia.

Chociaż Sawai został uczniem Wang Xiangzhai'a, Wang przydzielił mu Yao Zongxun'a (1917-1985) jako osobistego nauczyciela. Yao Zongxun został już wtedy wytypowany przez Wanga na następcę. To Yao zwykle prowadził treningi. Wang ograniczał się w tym czasie tylko do sporadycznego udzielania wskazówek wybranym uczniom. Gdy ktoś chciał zmierzyć swe umiejętności z Wang Xiangzhai'em, zwykle musiał najpierw odbyć pojedynek z Yao Zongxunem. Jednak nikt nie zdołał pokonać Yao. Ponieważ Yao był wówczas jeszcze bardzo młody, Sawai początkowo nie traktował go poważnie. Wielokrotnie próbował udowodnić, że jest lepszy od Yao. Gdy nie mógł pokonać Yao w normalnym starciu, uciekał się do prób ataku znienacka. Jednak Yao za każdym razem był w stanie się obronić. Wówczas Sawai uznał jego umiejętności i zaczął się od niego pilnie uczyć.

Sawai był uczniem zarówno pilnym, jak i bardzo zdolnym. Robił szybkie postępy, mimo, że jego znajomość chińskiego była ograniczona i jak się wydaje wielu rzeczy nie rozumiał do końca lub rozumiał błędnie. Później nazwał swoją wersję yiquan - taiki-ken - pięść wielkiego ki (qi). Widać tu inne podejście niż reprezentowane przez Wang Xiangzhai'a i Yao Zongxuna, dla których podstawowym pojęciem była siła - jin (Japończycy generalnie zdają się mieć trudność z rozróżnieniem pojęć jin i qi). Z pewnością wiele mógłby się jeszcze nauczyć, gdyby miał taką szansę. Po zakończeniu II wojny światowej Sawai wrócił do Japonii, oczywiście zamierzając utrzymywać kontakt ze swymi nauczycielami - Wang Xiangzhai'em i Yao Zongxun'em. Niestety najpierw powojenna sytuacja w Japonii, a później polityczne zmiany w Chinach sprawiły, że było to niemożliwe. Sawai zdany był tylko na siebie, próbując rozwijać system, którego nauczył się w Chinach, wykorzystując swoje wcześniejsze doświadczenia z systemów japońskich. Przez kolejne 20 lat pilnie ćwiczył i doskonalił swoją własną wersję yiquan. Odbył wówczas wiele pojedynków, pokonując uznanych ekspertów jiu jitsu, kobu jitsu, judo, kendo i karate. Większość z nich wyśmiewała się z Sawai'a, widząc tego małego człowieczka, wykonującego ćwiczenia, które jak im się wydawało nie miały nic wspólnego ze sztuką walki. Gdy ćwiczył kopnięcia, szydzono z niego, że nie jest ich w stanie wykonać nawet w przybliżeniu tak jak początkujący karateka. Dopiero gdy dochodziło do pojedynku, okazywało się jakimi umiejętnościami dysponuje "ten śmieszny Sawai", i ile warte są jego pozornie nieudolne kopnięcia. Długo jednak nie miał on formalnych uczniów, dzień za dniem spędzając na swoim indywidualnym treningu. Także później, gdy zaczął nauczać, grupa uczniów nigdy nie była duża. Częściowo dlatego, że metody treningowe pochodzące z chińskiego yiquan były zbyt nietypowe, częściowo zaś wynikało to z usposobienia Sawai'a, któremu nie zależało na tym by mieć wielu uczniów. Więcej zainteresowanych zaczęło przybywać, gdy opublikowana została książka "Taiki-ken - chińska sztuka realnej walki" (w 1976 roku została ona wydana także w języku angielskim), a później poświęcona Sawai'owi "Kensei" (Mędrzec Pięści"), napisana przez jednego z jego wczesnych uczniów - Yoshimichi Sato.

Taiki-ken Kensei
"Taiki-ken"

"Kensei"

Odnotowania godny jest wpływ taiki-ken na karate kyokushin. Masutatsu Oyama wysoko oceniał Sawai'a i często korzystał z jego konsultacji. Choć u nas jeszcze niektórzy przedstawiciele kyokushinu nie zdają sobie z tego sprawy, to wywodzące się z yiquan metody treningowe taiki-ken od dawna wykorzystywane są w japońskich dojo kyokushinu. Już jeden z prekursorów kyokushinu w Europie, uczeń Jona Bluminga - Jan Kallenbach z Holandii (7 dan w kyokushin, w 1974 roku mistrz Europy w kategorii open) w latach 60. zaczął uczyć się taiki-ken. W 1967 roku udał się on na rok do Japonii, by uczyć się w Honbu-Dojo bezpośrednio u Masutatsu Oyamy.

Pewnego razu, gdy Kallenbach ćwiczył na dziedzińcu, zobaczył małego, starszego człowieka na rowerze. Człowiek ten podjechał do Kallenbacha i powiedział: "Jesteś zbyt silny. Nie powinieneś ćwiczyć siły. Prawdziwą technikę ćwiczy się bez siły". Następnie odszedł, udając się do pomieszczenia w którym przebywał Oyama. Człowiekiem tym był Kenichi Sawai. Kallenbach dowiedział się, że Sawai od dawna jest doradcą Oyamy, a dwaj z najlepszych uczniów Oyamy - Sato i Royama pobierają także nauki taiki-ken u Sawai'a. W końcu również Kallenbach rozpoczął u niego naukę. Jak wspomina, Sawai opierał się na intuicji, przewidując ruchy przeciwnika i odpowiednio reagując. Trafienie go było niemożliwe. Kallenbach każde starcie kończył z twarzą w trawie (zajęcia odbywały się oczywiście w parku). Kallenbach stwierdza, że wtedy dopiero zaczął rozumieć głębię budo. Był zdumiony jak wielką przewagę nad nim, młodym, sprawnym karateką ma ten 65 letni mały człowiek. Później Kallenbach uprawiał zarówno karate kyokushin, jak i taiki-ken, w 1974 roku otwierając w Amsterdamie szkołę Shinbuken Budo. W ostatnich latach Kallenbach zainteresował się także oryginalnym chińskim yiquan. Początkowo jednak zetknął się tylko z tzw. wersją zdrowotną. Stąd, gdy w 1998 roku udzielając wywiadu został zapytany o różnice między taiki-ken a yiquan, stwierdził, że yiquan ćwiczy się wyłącznie dla zdrowia, podczas gdy taiki-ken jest sztuką walki, kładącą nacisk na kumite. Dopiero w 1999 roku Kallenbach miał okazję wziąć udział w seminarium z Cui Rubinem (jeden z najlepszych uczniów Yao Zongxuna, prowadzący szkołę yiquan pod Pekinem) we Francji, co dało mu lepszy pogląd na yiquan. Jan Kallenbach kontaktował się również ze mną, czego rezultatem był pomysł zorganizowania w przyszłości forum-spotkania przedstawicieli różnych szkół yiquan/dachengquan/taiki-ken.

Zainteresowanie taiki-ken i yiquan zaczyna się pojawiać także w polskim środowisku kyokushinu. Jeden z instruktorów, który dwukrotnie był w Japonii, ćwicząc w Honbu dojo i Jonan Dojo, miał okazję zauważyć jak wielką wagę przywiązuje się tam do metod treningowych taiki-ken. W liście do mnie napisał on: "Będąc w Jonan Dojo brałem udział w treningach ritsuzen (odpowiednik zhan zhuang w oryginalnym yiquan - przypis mój A.K.), które prowadził mistrz taiki-ken. W czasie tych zajęć obok ćwiczeń statycznych występowały ćwiczenia w ruchu, od bardzo powolnych do bardzo dynamicznych. Zaauważyłem, że te ćwiczenia nie są tylko nową modą w kyokushin, ale że traktowane są bardzo poważnie".

Jak już wspomniano wyżej, Sawai po powrocie do Japonii utracił kontakt ze swoimi chińskimi nauczycielami. Chociaż on sam rozwinął wspaniały poziom umiejętności, to jednak jego metody treningowe i metodyka treningu nie zostały tak dobrze dopracowane jak to się działo (mimo wielu przeszkód) w Chinach, w związku z czym jego uczniom trudno było robić tak szybkie postępy, jak to miało w szkole Yao Zongxuna. Dopiero na początku lat osiemdziesiątych Sawai'owi udało się nawiązać ponowny kontakt z Yao Zongxunem. Gdy Sawai zobaczył film przysłany mu przez Yao Zongxuna, miał powiedzieć: "Ja jestem najlepszy w Japonii, ale Yao Zongxun jest najlepszy na świecie". Niestety już nie zdążyli spotkać się osobiście. Yao Zongxun, schorowany po ciężkich przeżyciach "rewolucji kulturalnej" zmarł w 1985 roku. Sawai zaś trzy lata później.

wspólne zdjęcie

Bracia Yao Chengguang i Yao Chengrong
wśród adeptów taiki-ken w Japonii

Uczniowie Sawai'a zaczęli wkrótce regularnie przyjeżdżać do Chin, by kontynuować naukę u chińskich mistrzów yiquan. Szczególną pasją poznania oryginalnego yiquan wyróżnił się Isato Kubo - przewodniczący Japońskiego Stowarzyszenia Taiki-ken. Począwszy od 1989 roku corocznie przyjeżdża on do Chin. Nauczył się języka chińskiego i zaczął odwiedzać różnych mistrzów w Chinach. Wkrótce był w stanie ocenić, którzy z nich należą do ścisłej czołówki i nawiązał stałą współpracę z następcą Yao Zongxuna - Yao Chengguangiem (którego uczniem zostałem później także ja - A.K.). W końcu, by móc dłużej przebywać w Pekinie, zdecydował się podjąć tu dwuletnie studia językowe, co daje mu możliwość doskonalenia znajomości języka chińskiego, chińskiej kultury, i przede wszystkim yiquan pod okiem Yao Chengguang'a. Chińscy przedstawiciele yiquan, z braćmi Yao na czele nauczali także w Japonii.

kaseta książka

Kaseta video i książka wydane w Japonii
wspólnie przez mistrza Yao Chengguang i Kubo Isato

Jak stwierdza Kubo i inni przedstawiciele taiki-ken, yiquan ma dużą przewagę wynikającą z lepszego dopracowania metod treningowych, które są dzięki temu znacznie bardziej efektywne. Sawai zwykł demonstrować wysokie umiejętności i kazał uczniom do nich dążyć. Nie pokazywał jednak drogi prowadzącej do celu. Tymczasem Yao Zongxun potrafił podzielić naukę na prostsze etapy, dzięki czemu uczeń mógł podążać do celu prostą, łatwą do zrozumienia drogą. Yao Chengguang i jego brat bliźniak Yao Chengrong najlepiej poznali system swego ojca. Dlatego właśnie przedstawiciele taiki-ken pobierają nauki głównie u nich.

wspólne zdjęcie

Mistrz Yao Chengguang (stoi pośrodku), Kubo Isato (drugi od lewej)
i Andrzej Kalisz (drugi od prawej).

Powrót do spisu treści


Prezentacja styli

"SHE QUAN" - STYL WĘŻA W KUNG FU
Sławomir Pawłowski

luohan@poczta.wp.pl
Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu

Mnich She Su Gang

Wielki Mistrz Shaolin Qigong
- Mnich She Su Gang praktykujący styl węża
na terenie klasztoru Shaolin w 1998 roku.

" She" znaczy wąż.

Ludzie "od zawsze" instynktownie obawiali się węży. Nie bez przyczyny. Już sama chińska nazwa tego zwierzęcia "She"(wym. "sze") brzmi jak szelest bądź syk. W tradycji chrześcijańskiej postać węża utożsamia zło. W biblii diabeł pod postacią węża skusił Ewę, co w konsekwencji doprowadziło do wygnania "prarodziców" z raju. Na wielu obrazach bądź rzeźbach możemy ujrzeć scenę przedstawiającą Matkę Boską depczącą węża, co symbolizuje Jej bezgrzeszność oraz zwycięstwo nad szatanem. Wiele cech węża posiada również mityczny smok. Dla dawnych chrześcijan był on drugim stworzeniem utożsamianym ze wszystkim, co złe, siejącym śmierć i zniszczenie. Analogicznie, w tym przypadku, tematem wielu sakralnych obrazów jest scena przedstawiająca postać świętego Jerzego walczącego ze smokiem. Patrząc obiektywnie, węże nie są istotami z natury złymi, lecz podobnie jak wiele innych dzikich i drapieżnych zwierząt - po prostu niebezpiecznymi. Dla Chińczyków zarówno mityczny smok, jak i rzeczywisty wąż nie kojarzą się ze złem. Oba stworzenia są częścią chińskiego zodiaku, krąży o nich wiele pięknych opowieści i legend. Węże mogą być pożyteczne: Medycyna wykorzystuje jad wielu ich gatunków do produkcji leków, a węże żyjące dziko w środowisku naturalnym polując na gryzonie i inne szkodniki pól uprawnych, przyczyniają się do spadku ich liczebności, i wzrostu plonów. W Chinach (głównie południowych) mięso węża jest uważane za przysmak, i chętnie konsumowane.

Mnich She Su Gang wykonujący formę Mnich She Su Gang uczący

Wielki Mistrz Shaolin Qigong
- Mnich She Su Gang praktykujący styl węża na terenie klasztoru Shaolin w 1998 roku (po lewej)
oraz nauczający jej Sławomira Pawłowskiego w 2000 roku.

Historia, odmiany i charakterystyka stylu węża.

Styl węża, podobnie, jak wiele innych systemów chińskiego kung fu, posiada dwie odrębne gałęzie, tj: "północną", wywodzącą się z klasztoru Shaolin w prowincji Henan oraz "południową" - popularną w prowincjach Jiangsu, Zhenjiang, Fujian, Guandong, Guangxi, Sichuan i na Tajwanie.

Północna odmiana stylu stworzona została najprawdopodobniej w klasztorze Shaolin w prowincji Henan. Początki stylu związane są z postacią shaolińskiego mnicha Cheuh Yuena, twórcy stylu Pięciu Zwierząt "Shaolin Wu Xing Quan". Stworzony przez niego system zawiera techniki imitujące ruchy żurawia, tygrysa, lamparta, smoka i węża. Od momentu powstania tego systemu, do stworzenia odrębnego stylu węża był już tylko mały krok.

Zgodnie ze słowami shaolińskich mnichów, położony wśród gór klasztor przez stulecia funkcjonował w otoczeniu dzikiej przyrody, w izolacji od zgiełku cywilizacji, a w jego okolicy powszechnie występowało wiele gatunków węży. Do świątyni wiodła wówczas jedynie piaszczysta droga, przy której na przydrożnych kamieniach często wygrzewały się węże. Wędrujący nią pieszo mnisi mieli niczym nie ograniczoną możliwość obserwacji zachowania się tych zwierząt. Na ich podstawie stworzyli, udoskonalali i rozwinęli oni klasztorny styl węża. Obecnie w okolicy świątyni węże zostały niemal całkowicie wytrzebione, a mnisi, aby je spotkać i obserwować, muszą udawać się na dalekie wędrówki w góry.

Południowe odmiany stylu opierają się na tych samych zasadach, co północne, jednakże ruchy w nich występujące są bardziej oszczędne, techniki okrężne wykonywane po mniejszych łukach, częściej zadaje się w nich uderzenia techniką "języka węża"- tj. dwoma palcami dłoni, a techniki ręczne dużo szczelniej chronią linię centralną ciała "Zhong Shen".

styl węża styl węża

Autor uczący się stylu węża od Wielkiego Mistrza Shi Su Gang w Shaolin w 2000 roku.

Różnice te, charakterystyczne dla większości systemów tzw "południowych" wynikają z praktycznego dostosowania ich do wymogów walki. W odmianach "południowych" usunięto wszelkie "ozdobniki", a " kwiecistość" ruchów została ograniczona do niezbędnego minimum. Zmniejszyło to w sposób oczywisty widowiskowość odmiany południowej tego stylu, zwiększyło za to ekonomikę ruchów i ich efektowność. Dobry bokser ćwiczący południowy styl węża musi podchodzić do praktyki technik, niczym "złodziej" nieustannie kradnący czas i centymetry. Chodzi o to, aby wykonywał techniki jak najszybciej i po jak najkrótszej linii do celu. Właśnie taka filozofia wymusiła zmiany techniczne pomiędzy północną a południową gałęzią stylu węża.

Charakterystyka stylu Węża

Robert W. Smith w książce pt. " Sekrety boksu klasztoru Shaolin " napisał:

Wąż w kung fu reprezentuje kultywację energii "Chi". Ruchy ćwiczącego emanujące opanowaniem, połączone są z rytmicznymi wdechami i wydechami. "Wężowa Chi" całkowicie przenika jego ciało, więc gdy dotknie on czegokolwiek, jego dotyk jest równie elastyczny, jak i silny. Dzięki temu może on wytworzyć taką siłę, jaką posiadają najsilniejsi z ludzi. Stare przysłowie głosi: " Najlepsza stal jest używana do produkcji resorów"

(Jest tak z powodu jej sprężystości i wytrzymałości)

"Całe ciało ćwiczącego porusza się nieskończenie miękko i elastycznie, a jednocześnie solidnie i niezachwianie. Dwa palce dłoni poruszają się, jak rozwidlony język węża."

Styl węża jest jednym z najbardziej ortodoksyjnych systemów chińskiego kung fu. Zgodnie z legendą, pewnego dnia Budda wezwał wszystkie stworzenia, by oddały mu hołd. Jedynie dwanaście z nich odpowiedziało na wezwanie. Był wśród nich wąż, który pokłonił się Buddzie jako szósty, zaraz po smoku. Budda, chcąc uhonorować darzące go respektem istoty, nadał kolejno, każdemu z nich jeden z dwunastu cyklicznie następujących po sobie lat. Właśnie dlatego wąż jest szóstym zwierzęciem w Chińskim zodiaku, a jego rok następuje zawsze po roku smoka. Zgodnie z chińskim kalendarzem, rok 2000 był rokiem smoka, a w 2001 roku wkroczyliśmy w rok węża. Chińczycy wierzą, że węża i mitycznego smoka łączy wiele wspólnych cech: np. smok posiada wężowe ciało, a jego ruchy są podobne do ruchów ogromnego węża.

Buddyści otaczają troską dzikie węże. Uważają oni, że istnieją one na świecie z powodu uwarunkowań karmiczych, nie są zatem z natury ani dobre ani złe.

W aspekcie filozoficznym postać węża reprezentuje rozwój duchowy. Koncepcyjnie, shaoliński styl węża posiada strukturę ruchowo- techniczną, będącą jakby wypadkową fuzji dwóch odległych od siebie systemów chińskiego kung fu, tj. Chen taijiquan oraz Wing Chun. Ruchy ciała oraz zasady generowania i wyzwalania siły w stylu węża są bardzo zbliżone do występujących w Chen taijiquan, natomiast techniki ręczne wykazują wiele podobieństw do ruchów stylu Wing Chun. Jeśli to połączenie uzupełnimy gestami imitującymi ruchy węża, będziemy już bardzo blisko praktyki stylu węża.

Chin Na Chin Na
Chin Na Chin Na

Wielki Mistrz Shi Su Gang
nauczający autora jednej z podstawowych dźwigni "Chin Na" stylu węża.
"Broniący się" wykonując ją chroni przez cały czas linię centralną swojego ciała,
będąc zwróconym frontem w stronę agresora, którego ustawia w niekorzystnej dla niego pozycji.

Do charakterystycznych cech obu gałęzi stylu węża zaliczamy:

  1. Uderzenia rąk są szybkie i silne. Ruchy rąk naśladują giętkie, wężowe ciało w takcie gwałtownych i pełnych siły ataków.
  2. Bokser stylu węża ruchami swojego ciała naśladuje zachowanie węża. Dłoń imituje głowę, palce ruchy języka, a nogi ogon węża.
  3. Uderzenia palcami skierowane są w oczy, krtań i inne podatne na zranienia punkty na ciele człowieka. ( Atak palcami w oczy wytwarza u zaatakowanego podświadomy odruch obronny polegający na mrużeniu lub zamknięciu oczu oraz zatrzymaniu lub cofnięciu się. Są to oczywiste czynniki korzystne dla atakującego.)
  4. Styl węża opiera się na gwałtowności i szybkości. Ataki są nagłe i maksymalnie szybkie, przypominają błyskawicznie atakującego węża. Taktykę stylu wiernie oddają słowa Sun Tsy:
    "Atakuj głową, gdy atakowany jest ogon,
    Uderzaj ogonem, gdy atakowana jest głowa,
    Atakuj zarówno głową jak i ogonem, gdy atakowane jest ciało"
  5. Adept stylu węża broni się rękami ugiętymi w stawach łokciowych. Dzięki temu może on uderzać seriami niespodziewanych i błyskawicznych dźgnięć palcami, sprężystymi ciosami kantem dłoni, a w zwarciu używać dynamicznie przedramion i łokci. W czasie ruchów energia Chi wypływa z wnętrza ciała, przepływa przez ręce, docierając aż do palców dłoni i kumulując w nich siłę do uderzeń.
styl węża styl węża

Płynny i szybki blok przed kopnięciem (po lewej)
oraz błyskawiczny kontratak palcami w oczy (po prawej).

W niektórych technikach dwa palce dłoni uformowane są na podobieństwo zębów jadowych węża. Zadaje się nimi nie tylko ciosy (np. w oczy lub mięśnie między żebrowe), lecz wykonuje również chwyty, szarpnięcia i obalenia przeciwnika (chwytając np. mięśnie grzbietu). Elastyczne ruchy i sprężyste techniki są same w sobie doskonałą metodą rozwijającą ścięgna i mięśnie. Palce dłoni biorą udział w dźgających uderzeniach, chwytach miękkich części ciała przeciwnika, szarpnięciach oraz dźwigniach "chin na". W stylu występuje wiele ruchów kolistych, "zwijających i rozwijających", skrętów ciała oraz błyskawicznych uderzeń, jak "trzaśnie z bata" ("fa jing). Duża skuteczność ww. technik wynika właśnie z kształtu "dłoni węża".

Atakuj uderzeniami palców

Uderzenia palcami dłoni są uważane za niesłychanie groźne i skuteczne w wielu systemach walki. W praktyce niektórych styli kung fu kładzie się duży nacisk na ochronę linii centralnej własnego ciała i atakowanie punktów położonych na niej u przeciwnika. Ochronie tej linii służą nie tylko poszczególne techniki, lecz również szczelna garda. Dobry bokser natychmiast dostrzeże i wykorzysta na swoją korzyść choćby najmniejszą lukę w gardzie przeciwnika, lub jej niewłaściwe ustawienie. W przypadku luki, najprawdopodobniej wykona on bezpośredni atak za pomocą pięści uderzeniami przebijającymi (może on być oczywiście połączony z równoczesnym kopnięciem np. w kolano). Jeśli dostrzegalna luka jest minimalna (o szerokości jednego lub dwóch centymetrów), i cios pięścią się w nią nie zmieści, atak powinien być przeprowadzony za pomocą uderzeń palców dłoni. Teoria stylu węża głosi:

"w lukę o szerokości palca zmieści się cios dłonią węża"

W przypadku niewłaściwego ustawienia gardy, można przeprowadzić udany atak wykorzystując umiejętność "budowy mostu", "nakładki" lub chwytu. Możliwości jest wiele. W stylu węża dźgnięcia zadaje się czterema złączonymi palcami, np. "Xing She Chu Dong" - tzn "Wąż wypełza z nory", dwoma palcami , np. "Bai She Tu Xin" - tzn. "Biały wąż wysuwa język", bądź też palcem wskazującym. Ataki wykonuje się z niskiej, przyczajonej pozycji. Praktyk stylu węża w trakcie ruchów spiralnych, wskutek obroku i skrętu ciała osiąga czasami pozycję "skrzyżowanych nóg", bądź nietypową, bo prawie w przyklęku nogą zakroczną " odwrotnej łuku i strzały". Walcząc ściąga on w dół, lub odchyla na boki uderzenia i kopnięcia przeciwnika, a następnie kontratakuje. Ruchy stylisty węża są płynne, a ataki gwałtowne "jak sokoła rzucającego się na gołębia". Atakując uderza on całym impetem ciała, jak atakująca Kobra Królewska.

W ramach praktyki stylu wykonuje się ćwiczenia technik na drewnianym "manekinie", o długim, dwustronnym, poziomym, i obrotowym ramieniu oraz na manekinie "Pięciu Zwierząt" o trzech ruchomych ramionach.

Zakończenie

Osoba praktykująca styl węża, w czasie wykonywania poszczególnych technik stara się tułowiem naśladować płynność ruchów tego zwierzęcia, rękami imitować ruchy jego ciała, dłońmi ruchy jego głowy, a palcami - języka.

Technicznym sekretem stylu jest wykonywanie technik z użyciem "siły sprężystej". Umiejętność tą można nabyć jedynie w skutek długotrwałego i poprawnego ćwiczenia pojedynczych technik stylu z partnerem. W nauce niezwykle istotnymi są: kierunek przyłożenia i działania siły w stosunku do techniki przeciwnika, dynamika i szybkość akcji, umiejętność szybkiego napięcia i rozluźnienia własnych mięśni oraz właściwy "timing" ruchu.

Aby zrozumieć, czym jest siła sprężysta, opanować i używać jej z powodzeniem, należy techniki z jej użyciem poczuć na sobie osobiście. Gdy broniący się używa siły sprężystej, uderzająca ręka bądź noga agresora, lub on sam, zostaje odrzucony jak z katapulty. Dopiero wtedy widać, czym ona jest, i jaką umiejętność staramy się opanować. Pomiędzy akcjami stylisty węża, a ruchami tego gada występuje wiele analogii:

Wąż kąsa - stylista uderza i kopie.
Wąż oplata i dusi - stylista chwyta, unieruchamia technikami"Chin Na", wykonuje i przewroty ciała.
Wąż porusza się płynnie, zwinnie i elastycznie, zastyga i spręża się przed zaatakowaniem - stylista stara się poruszać podobnie i walczyć z użyciem siły sprężystej.
Wąż atakuje bez zahamowań z determinacją, starając się ukąsić - stylista atakuje gwałtownie, stosując techniki "zatrutej ręki", uderzając w punkty witalne, jak: oczy, krtań, szyja, kark, pachwina itp.


Na zakończenie chciałbym dodać, że praktyka i opanowanie stylu węża wymaga sporej sprawności fizycznej, skoczności i elastyczności. Dla osób opierających swą praktykę na sile, a nie na zwinności i elastyczności, nauka tego systemu będzie nastręczała wiele problemów.

Gdynia 2001-02-08

Powrót do spisu treści


forma z mieczem

Broń w systemie Modliszki

MIECZ
Sławomir Milczarek

mantis@firma.pl

Powstanie miecza datuje się na okres dynastii Huang Di około 2690 - 2590 roku przed naszą erą. W systemie Modliszki miecz (jian) uważa się za "ojca" wszystkich broni natomiast włócznię (qiang) za "matkę". Być może za pierwowzór miecza posłużył odłamany koniec włóczni.

Ostrze miecza w odróżnieniu od szabli jest ostre na obu krawędziach. Głownię miecza możemy podzielić na trzy części. Pierwsza część najbliższa końca ostrza jest najostrzejsza, druga środkowa jest lekko ostra, trzecia najbliższa rękojeści jest tempa. Przeciętna szerokość ostrza przy rękojeści wynosiła około 5,0 - 6,0 cm i stopniowa zwężała się w kierunku czubka miecza. Ciężar oraz długość miecza były indywidualnie dobierane do potrzeb użytkownika. Najprostszy test sprawdzający długość miecza jest przyjęcie postawy wyprostowanej z mieczem w dłoni, jeśli miecz sięga do ucha tzn. że jego długość jest prawidłowa. Dotyczy to oczywiście tylko miecza jednoręcznego.

Miecz by głównie bronią osobistą używaną raczej do obrony niż do ataku. Najdłuższe miecze używane przez konnicę miały po około 2 m długości i ważyły po kilka kilogramów. Długość głowni przeciętnie wynosi około czterech długości rękojeści. Zdarzają się oczywiście miecze z dłuższą lub krótszą głownią. Przy rękojeści miecza znajduje się zazwyczaj długi pompon w jaskrawym (głównie czerwonym lub żółtym) kolorze. Służył on do dezorientowania przeciwnika nagłymi uderzeniami w twarz, szybkie ruchy pomponem powodowały odwrócenie uwagi przeciwnika od ostrza. W ekstremalnych sytuacjach można było użyć go jako uchwytu przy wyrzuceniu miecza celem ugodzenia np. uciekającego lub cofającego się przeciwnika. Długość tego pompona powinna być zbliżona do długości całego miecza.

Techniki miecza sprowadzają się głównie do pchnięć i cięć ostrym końcem. Tempa część głowni służy blokowaniu.

Możemy wyróżnić około 20 sposobów posługiwania się mieczem. Główne techniki mieczem to: cięcie końcem ostrza z ruchu nadgarstka w dół (dian jian), rąbnięcie (beng jian), pchnięcie (ci jian), cięcie z góry w dół (pi jian), cięcie od dołu do góry (liao jian), cięcie z ruchu nadgarstka (kan jian), ukośne cięcie od lewej do prawej (sao jian) itd.

Miecz przeznaczony jest głównie do posługiwania się jedną ręką. Istnieją jednak miecze dłuższe, które trzymane są oburącz. W Modliszce Kwiatu Śliwy istnieje forma z takim mieczem. Każdy miecz posiada długą rękojeść zakończoną ciężarkiem dla zrównoważenia długości głowni. Miecz zazwyczaj używamy pojedynczo aczkolwiek istnieją formy z dwoma mieczami, które dla niepoznaki składane są razem w jednej pochwie.

autor z mieczem

W Siedmiogwiezdnej Modliszce według przekazu mistrza Yu Tianchenga ćwiczymy dwie formy z mieczem ba xian jian (miecz ośmiu nieśmiertelnych) i qi xing jian (miecz siedmiu gwiazd). Forma miecza siedmiu gwiazd jest jedną z bardziej zaawansowanych form stylu i naucza się jej tylko wąskie grono uczniów. Obie formy należą do najtrudniejszych w tym stylu. Formy te oprócz nauki walki mieczem służą także wykształceniu dokładności, cierpliwości, umiejętności opanowania własnego ciała i umysłu, gromadzeniu energii qi i odpowiedniego jej kierowania.

Naukę technik posługiwania się mieczem możemy zgrupować tak jak przy formach ręcznych w formę ćwiczeń podstawowych zwanych tang lang jian ji ben jian fa lian xi. Na załączonych rysunkach przedstawiam trening takich techniki jak pchnięcie (ci jian fa) czy też połączenie technik cięcia na bok i pchnięcia (zu he jian fa).

Miecz jako jedna z najstarszych broni otaczany był legendami. Mieczowi przypisywano magiczne zdolności, właścicielowi miał zapewnić moc duchową. Uważano, że miecz posiada duszę i nadawano mu imiona jak człowiekowi. Jako taki symbol był miecz częstym prezentem dawanym za wybitne osiągnięcia.

Powrót do spisu treści


DZIEJE KLASZTORU SHAOLIN - CZĘŚĆ CZWARTA
MNISI - ŻOŁNIERZE KLASZTORU

Sławomir Pawłowski

luohan@poczta.wp.pl
Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu

walczący mnisi walczący mnisi

Od czasu, gdy cesarz Wen Dei nadał świątyni Shaolin 3000 hektarów ziemi, klasztor jako sanktuarium buddyjskie stał się także wielkim właścicielem ziemskim, a wieśniacy z ziem przyklasztornych stali się ich dzierżawcami. Buntując się przeciwko nadmiernie wygórowanym żądaniom klasztoru, co do eksploatacji ziemi, czując się wyzyskiwanymi, wieśniacy często wszczynali bunty. W tym okresie klasztor trenował mnichów w sztuce walki także dla ochrony swej własności tj. w/w posiadłości ziemskich. Pod koniec panowania dynastii Sui, generał Wang Shiyun przejął siłą położony w Baiguwu klasztor Shaolin. Zdarzenie to pogrążyło mnichów w rozpaczy, więc gdy książę Li Shinmin walczący z generałem Wang Shi Chong został przez jego wojska pojmany, nadarzyła się okazja do odwetu. Mnisi Shaolińscy napadli na obóz Wang Shi Chonga, pojmali jego siostrzeńca i oswobodzili księcia Li Shinmin. Gdy później Li Shinmin został wyniesiony na tron, przyjmując imię Tai Zong z dynastii Tang, sowicie nagrodził shaolińskich mnichów nadając im liczne przywileje oraz zezwalając oficjalnie na utrzymanie w klasztorze szkolenia mnichów żołnierzy. Na początku dynastii Ming, miasta i wsie leżące wzdłuż wschodniego wybrzeża, były często ofiarami napaści japońskich piratów. Po okresie bezowocnych protestów skierowanych do władz Japonii, dwór cesarski w Chinach nakazał wzmocnienie obrony tej części kraju. W środku XVI wieku, mnisi Yue Kong i Bian Cheng poprowadzili mnichów shaolińskich do walki z japońskimi piratami wokół terytorium Songjiang. W trakcie walk wielu mnichów zginęło. Pełniący funkcję "dowodzącego Cesarskiego Dworu" mnich Xio Shan, dowodził mnichami w trzech kolejnych ekspedycjach, jakie wyruszyły z klasztoru Shaolin w tym samym celu. Czyny mnichów zostały uwiecznione w postaci inskrypcji na kamiennych tablicach lub napisach nagrobkowych istniejących do dnia dzisiejszego. Celem upamiętnienia patriotyzmu i heroicznych czynów mnichów, dwór cesarski nakazał wybrukowanie kamiennymi płytami placu przed wejściem głównym do klasztoru oraz ustawienie pary kamiennych lwów przed główną bramą świątyni.

walczący mnisi walczący mnisi

Po rewolucji w 1911 roku mnisi wspólnie z milicją ludową wielokrotnie walczyli przeciwko bandytom w obronie klasztoru i otaczających go ziem. W walkach tych szczególnie wsławił się mnich Miao Xing, prowadząc mnichów aż do wyparcia bandytów z okolicznych ziem. Miao Xing, służący w 1922 roku w armii w stopniu dowódcy pułku, z czasem został kolejnym przeorem klasztoru. W czasach nastania władzy komunistycznej, generałowie Xu Shiyou i Qian Ju, legendarne postacie Chińskiej Armii Wyzwoleńczej często wykorzystywali do przesyłania wojskowych informacji młodych mnichów klasztoru. W kolejnych latach ateizacji społeczeństwa, mnisi pilnie trenujący sztuki walki zostali bezpardonowo wcieleni do Armii Komunistycznej, w której, jako "elementom ideologicznie niepewnym" nabyte umiejętności z pewnością bardzo się przydały.

W latach rewolucji kulturalnej klasztory były zamykane i dewastowane, a starzy mnisi poniżani, zmuszani do wyczerpującej pracy lub pozostawiani sami sobie, często jak przed wiekami, przemierzali oni bezdroża Chin jako wędrujący żebrzący luohani. Los ten spotkał i klasztor Shaolin. Deklaracja wodza Mao, że "kung-fu jest dobre dla narodu i dla jednostki" okazała się pustosłowiem, za którym nie poszły żadne działania. Dopiero po latach, powoli i ostrożnie klasztor zaczął znowu działać, starzy mnisi, mistrzowie Wushu zaczęli powracać pod jego skrzydła (jak choćby mnich i późniejszy przeor Hai Deng).

walczący mnisi walczący mnisi

Obecnie, dzięki wieloletnim pozytywnym działaniom, mnisi zamieszkujący w klasztorze mają ponownie stworzone warunki do wszechstronnego rozwoju prezentując niedościgniony dla osób świeckich kunszt w sztuce walki Shaolin Wushu.

Powrót do spisu treści


DRUGIE SEMINARIUM TRENINGOWE
POLSKIEGO STOWARZYSZENIA SHAOLIN KUNG FU

Sławomir Pawłowski

luohan@poczta.wp.pl
Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu

wspólne zdjęcie

Wspólne zdjęcie uczestników seminarium

Dziesiątego lutego 2001 roku odbyło się w Gdyni drugie seminarium treningowe zorganizowane przez Polskie Stowarzyszenie Shaolin Kung fu.
Uczestniczyło w nim kilkadziesiąt osób ze szkół zrzeszonych w Stowarzyszeniu. Treningi prowadził si fu Sławomir Pawłowski wraz z dwoma asystentami - Jackiem Świderskim i Krzysztofem Brzozowskim. Program techniczny stanowił kontynuację materiału nauczanego na pierwszym seminarium. W trakcie pierwszego, dwugodzinnego treningu, ćwiczący mieli możliwość poznania dwóch kolejnych ćwiczeń "Shaolin Ji Ben Gong". W przeciwieństwie do poprzedniego seminarium, na którym nauczano podstawowych technik nożnych Shaolin kung fu, tym razem skupiono się na technikach ręcznych wraz z wyczerpującym wyjaśnieniem strategii ich wykorzystania w walce oraz praktycznym przećwiczeniem ich w parach w różnych wariantach. I tym razem postawiono na jakość a nie ilość nauczanych ruchów. Na drugim treningu przekazano ćwiczącym jeszcze jedno ćwiczenie "Ji Ben Gong" oraz dwa ćwiczenia "kroków shaolińskich".

O ile praktyka "Ji Ben Gong" doskonali technikę, rozwijając szybkość, dynamikę, gibkość, skoczność i koordynację ruchową ćwiczącego, to "kroki shaolińskie" bazując na nich, ukazują mu, jak poznane techniki zastosować w walce. Oba zestawy ćwiczeń są z sobą powiązane, wzajemnie się przenikając.

Między treningami odbyło się kolejne zebranie zarządu Polskiego Stowarzyszenia Shaolin kung fu.

Dla szefów stowarzyszonych w organizacji szkół, seminarium było doskonałą okazją do ponownego spotkania się i praktycznej wymiany doświadczeń.

Fotografie z seminarium:

trening trening

Sifu Sławomir Pawłowski nauczający Ji Ben Gong (po lewej)
oraz z sifu Markiem Beyrowskim w trakcie analizy techniki z mieczem.

trening trening

Praktyka w parach.

trening

Dariusz Przydatek (po lewej) oraz instruktor z Chojnic - Tomasz Rudnik (po prawej).

trening

Praktyka w podgrupach.

Gdynia 2001-02-20

Powrót do spisu treści


Historie prawdziwe, legendy i baśnie

KALIGRAFIA CESARZA KANG XI

Tłumaczenie i opracowanie:
Sławomir Pawłowski
luohan@poczta.wp.pl
Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu

Nad wrotami głównej bramy klasztoru Shaolin zawieszona jest duża, pomalowana na czarno, złoto obramowana tablica z drewna sandałowego, na środku której wyryte są trzy duże złote znaki: "Shao Lin Si", tzn. "Buddyjski Klasztor Shaolin".

napis

Zawieszona na głównej bramie klasztoru Shaolin tablica
z napisem "Shao Lin Si" z widniejącą powyżej cesarską pieczęcią.

Odwiedzający klasztor goście często zatrzymują się przed wejściem do świątyni podziwiając tablicę i znajdujący się na niej napis. Poszczególne znaki są tak wyraziste, że odnosi się wrażenie, iż zostały wyrzeźbione w drewnie za pomocą siekiery, meczety bądź też wyryte żelaznym dłutem. Wielu ekspertów kaligrafii chwaliło kunszt wyrytych ze smakiem znaków, określając je, jako "smoki latające po nieboskłonie" lub "tygrysy śpiące pod strażnicą". Niewiele osób wie, że znaki widniejące na tablicy zostały napisane przez samego cesarza Kang Xi. Legenda głosi, że kiedy główna brama klasztoru była odbudowywana, została zbudowana jeszcze piękniejsza, niż jej poprzedniczka. Była szeroka, o ścianach z czerwonych cegieł, stylistycznie zharmonizowana ze skośnym, krytym dachówkami dachem.

brama

Główna brama klasztoru Shaolin
z widniejącą nad wrotami tablicą z nazwą świątyni oraz kamiennym lwem.

W centralnej części jej wnętrza, o rozmiarze trzech pokoi, ustawiono posąg Buddy Maitreyi, o okrągłej i szeroko uśmiechniętej twarzy. Nieco z tyłu, w bocznej niszy, stał posąg opiekuńczego ducha świątyni Wei Tuo. Stał on, groźnie spoglądając na przechodzących z góry, trzymając broń w jednej ręce, a drugą, jakby powstrzymując od wejścia niepożądanych gości.

Figura Buddy posąg Wei Tuo

Figura Buddy Maitreyi we wnętrzu głównej bramy klasztoru Shaolin (po lewej)
oraz autor przed posągiem Wei Tuo (po prawej).

Siedemnaście kroków przed bramą ustawiono na kamiennych filarach dwa kamienne lwy, po jednym z każdej strony bramy. Każdy z nich siedział tam z obnażonymi pazurami, pyskiem rozwartym w ziewnięciu lub ryku oraz dzikim i czujnym spojrzeniem. Obok nich rosły dwa wiekowe cyprysy, dopełniając wystroju tego miejsca. Jednak, mimo tego wszystkiego, w odczuciu ówczesnego przeora klasztoru - Jing Zhai, czegoś ciągle brakowało do perfekcyjnego wykończenia frontu świątyni. Dostrzegł on, że "tym czymś" jest brak tablicy z nazwą klasztoru na głównej bramie. Stanowiła by ona przysłowiową "kropkę nad i", wieńcząc całe dzieło, niczym ostatnie dotknięcie pędzla na malowanym przez artystę obrazie. Aby zrealizować swój zamiar, najpierw z wielkim trudem sprowadził z południowych Chin kloc gładkiego i połyskującego drewna sandałowego, o wspaniałych słojach przekroju a następnie dotarł do kilku najlepszych w okolicy stolarzy, którzy wystrugali z powierzonego im drewna gładką tablicę o właściwym rozmiarze i proporcjach oraz pomalowali ją na czarno. Jednak, pomimo wielu starań, nie mógł znaleźć nikogo, kto mógłby na niej wykaligrafować nazwę klasztoru. Poprosił kilku z najlepszych, znanych mu kaligrafów, aby napisali nazwę klasztoru na arkuszach papieru i dostarczyli mu je. Pomimo, że tym sposobem otrzymał od nich kilkadziesiąt wzorów słów "Shao Lin Si", żadna z przedstawionych mu propozycji nie zaspakajała w pełni jego oczekiwań.

kaligrafia

Shaolińscy mnisi doskonalący się w sztuce kaligrafii.

Pewnego dnia do świątyni Shaolin przybył rządowy posłaniec z pismem informującym o rychłej wizycie samego cesarza. Pismo zawierało pouczenia dotyczące przyjęcia i goszczenia "Syna Niebios" Kang Xi. Pielgrzymował on z Pekinu do Centralnej Góry, u podnóża której położony był klasztor Shaolin, by złożyć jej hołd.

kaligrafia

Góra Song Shan w całym majestacie.

Po publicznym odczytaniu pisma, przeor Jing Zhai oraz wszyscy mnisi świątyni bardzo się przejęli. Przeor pomyślał, że cesarska wizyta znacznie podniesie prestiż klasztoru, ponadto nadarzy się unikalna okazja, by poprosić go o własnoręczne wykaligrafowanie słów " Shao Lin Si", które później uwieczni się na tablicy zawieszonej na głównej bramie świątyni. Pomimo takiej wspaniałej perspektywy, twarz przeora Jing Zhai pozostawała zachmurzona. Dlaczego? Otóż było powszechnie wiadomym, że cesarz Kang Xi, będący mistrzem kaligrafii, jest człowiekiem niezwykle rozważnym i swoje umiejętności w tym zakresie prezentował niezwykle rzadko. Przeważnie tworzył on swoje dzieła na potrzeby cesarskiego dworu, bądź na szczególne okazje. W zwykłych okolicznościach w ogóle nie chwyciłby w dłoń pędzla do kaligrafii. W tej sytuacji nawet jego doradcy i generałowie przedstawiali dziesięcio lub dwudziestokrotnie specjalne pisemne prośby, zanim cesarz zgodził się "przyłożyć pędzel do papieru".

Szczęśliwi posiadacze cesarskiej kaligrafii powiadali:

"jeden znak nakreślony przez cesarza ma wartość tysiąca sztuk złota."

Cóż w tej sytuacji mógł zrobić przeor Jing Zhai? Rozważał on dniami i nocami, jakim sposobem skłonić cesarza do nakreślenia słów "Shao Lin Si". Po kilku dniach obmyślił przebiegły plan. W nocy poprzedzającej przyjazd cesarza, zgromadził w klasztorze ośmiuset lub dziewięciuset mnichów i przedstawił go im. Najpierw omówił go w formie ogólnego szkicu, później zaś przedyskutował z nimi wszystkie jego szczegóły. Gdy skończył, zgromadzeni mnisi zaczęli klaskać w dłonie oraz wznosić radosne okrzyki, jako wyraz swojej aprobaty dla planu przeora. Gdy następnego dnia cesarski orszak zbliżał się do klasztoru Shaolin, w klasztorze panowała cisza. Zdziwiony nią cesarz, z pewnej odległości przyglądał się czerwonej bramie świątyni ze spadzistym dachem pokrytym niebieskimi dachówkami, z widocznymi w jej wnętrzu pokrytymi laką słupami oraz kolorowymi i rzeźbionymi belkami. Docierał do niego jedynie dźwięk poruszanych łagodnym wiatrem metalowych dzwonków zwieszających się z okapów pagód i dachów klasztornych budynków. Chociaż nie powiedział tego nikomu, pomyślał, że na bramie przydałaby się także tablica z nazwą świątyni, jako ostatni element dopełniający do wspaniałego widoku roztaczającego się przed jego oczami. Gdy orszak zbliżył się do świątyni, klasztor wydał mu się zimny i bez życia. Jego uwagę przykuł widok dwóch mnichów stojących przed klasztorną bramą, nieco na uboczu, i żywo o czymś dyskutujących. Jeden z nich miał z pewnością ponad osiemdziesiąt lat. Włosy jego brwi, wąsów i brody były w większości siwe. Rękawy jego szaty były podwinięte powyżej łokci, a w dłoni trzymał wielki jak miotła i prostacko wykonany pędzel do kaligrafii. Na ziemi przed nim rozłożony był duży arkusz białego papieru o rozmiarze świątynnej tablicy, na którym nakreślił on trzy znaki "Shao Lin Si". Znaki były ogromne, niezgrabne, nierównej wielkości, po prostu brzydkie. Jedne kreski były grubości ludzkiego włosa, a drugie ludzkiego przegubu. Przykro było nawet patrzeć na ten napis.

Drugi ze stojących mnichów był młodym chłopcem. Mógł mieć osiem lub dziewięć lat. Jego długa, szara szata zakrywała jego stopy, rękawy miał również wysoko podwinięte, a w dłoni trzymał miniaturowy, najwyżej dziesięciocentymetrowy pędzelek. U jego stóp rozciągał się drugi arkusz białego papieru, na którym napisał on te same trzy słowa "Shao Lin Si". Obaj mnisi pochylali się nad nakreślonymi przez chłopca znakami, drepcząc w zakłopotaniu dookoła arkusza, "jak dwie mrówki wokół ziarna ryżu". Znaki nakreślone przez młodego mnicha były tak marne, że ich widok nieomal "kaleczył oczy". Dwaj mnisi spierali się z sobą, wzajemnie krytykując swoje prace. Stary mnich dowodził, że znaki chłopca są jak "ślady po łajnie owcy", natomiast ten odcinał się starcowi, że nakreślone przez niego znaki wyglądają, jakby na arkuszu papieru "wytarzała się świnia". Z każdą chwilą ich dyskusja stawała się coraz bardziej gwałtowna, zaczęli podnosić głosy, krzyczeć, a w końcu szarpać się z sobą. Chwyciwszy w dłonie swoje prace, śmiało podeszli do cesarza i stanąwszy przed nim zapytali go o jego opinię w tej sprawie. Cesarz gniewnie spojrzał na mnichów dziko dowodzących swych racji i ich prace, po czym rzekł do starca:

"Twoje znaki są zbyt duże i nie zaokrąglają się właściwie, przez co są zbyt surowe". Następnie zwrócił się do chłopca:

"Twoje znaki są małe, jak ziarenka fasoli, poskręcane i pokrzywione. Są również brzydkie".

Gdy to powiedział, chłopiec pobiegł do wnętrza klasztoru, i niemal natychmiast przybiegł z powrotem trzymając w dłoni wysokiej klasy pędzel do kaligrafii średniej wielkości. Kłaniając się, wręczył go cesarzowi, mówiąc:

"Doskonale! Czy mógłbyś zatem Panie pouczyć nas, jak napisać te znaki?"

A stary mnich dodał:

"Właśnie! Nakreśl je dla nas, abyśmy mogli zobaczyć, co robimy źle".

Cesarz Kang Xi chwyciwszy pędzel przyniesiony przez chłopca, zanurzył go w czarnym atramencie zrobionym z sosnowej sadzy, po czym jedną ręką, płynnie i szybko nakreślił na podsuniętym mu nowym arkuszu białego papieru trzy wielkie znaki "Shao Lin Si". Gdy tylko skończył pisać, z ukrycia wewnątrz i na zewnątrz klasztoru wybiegło ośmiuset lub dziewięciuset mnichów. Skupili się oni wokół niego, i złożywszy dłonie, kłaniali się głęboko, zgodnie powtarzając:

"Dziękujemy Waszej Wysokości! Wielkie, wielkie dzięki!!!

Zaskoczony sytuacją cesarz zrozumiał po chwili, o co chodzi i co się właśnie stało. Uśmiechnął się szeroko do kłaniających mu się mnichów, wyjął ze szkatuły cesarską pieczęć, zanurzył ją w atramencie i opieczętował nakreślone przed chwilą przez siebie słowa.

Cesarski napis utrwalono na drewnianej tablicy, którą następnie zawieszono nad wrotami głównej bramy klasztoru Shaolin.

Pomimo, że od tamtych zdarzeń minęło już ponad trzysta lat, oryginalny cesarski napis i pieczęć uwiecznione na zwoju papieru przechowywanym w klasztorze, sprawiają wrażenie tak świeżych i wyraźnych, jakby je napisano i opieczętowano przed chwilą.

Gdynia 2001-02-14

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.