magazyn Świat Nei Jia
NR 31 (SIERPIEŃ 2003)

Spis treści:

Powrót do strony głównej


WSTĘP

Witam w kolejnym wydaniu magazynu.

Dostaję od Was bardzo dużo listów z różnymi pytaniami. Zakres problemów z jakimi się do mnie zwracacie jest ogromny. Dotyczy nie tylko sztuk walki (wszystkie systemy praktykowane na świecie obecnie i dawniej), ale także medycyny, filozofii, religii, psychologii, historii, itp.. Ostatnio więcej czasu poświęcam na odpowiadanie na Wasze e-maile, niż na tworzenie tego serwisu internetowego. Nie nadążam z odpisywaniem. Musicie uzbroić się w cierpliwość.

Spora część listów nie powinna być w ogóle kierowana na mój adres. Nie rozumiem dlaczego zamiast pisać do autorów artykułów, przysyłacie swoje pytania od razu do mnie. Moja wiedza jest bardzo ograniczona, dlatego najczęściej odsyłam Was do źródła. Powinniście w pierwszej kolejności kontaktować się z tymi, którzy poruszyli dany temat w swoim tekście. Oni będą w stanie najlepiej pomóc Wam pogłębić wiedzę.

Polski świat sztuk walki dynamiczne się rozwija. Jedne organizacje rosną w siłę, inne dzielą się na nowe twory, przy tej okazji powstaje wiele nowych serwisów internetowych. Część starych stron przechodzi z darmowych serwerów na komercyjne domeny. Niestety w tym chaosie przemian linki przestają działać. W miarę moich możliwości staram się je poprawiać, ale nie mam czasu na nieustanne sprawdzanie co już nie działa i gdzie się przeniosło. Czasami dostaję od Was e-mail z informacją o nowej lokalizacji i wtedy szybko to uaktualniam. Niestety najczęściej przychodzą listy o mniej więcej takiej treści:
"Nasza organizacja rozrasta się, zmieniliśmy niedawno siedzibę. Adresy na Pana stronie (telefon, e-mail, itp.) są już nieaktualne. Także nasz serwis internetowy przeniósł się na nową domenę. Proszę o poprawienie tych danych".
List jest krótki i nie zawiera żadnych konkretnych informacji. I co ja mam z tym zrobić? Prowadzić śledztwo w internecie, szukać gdzie przeniosły się strony tej organizacji, a następnie przeglądać ich serwis w poszukiwaniu danych adresowych. Chyba oczywistym jest, że jeśli ktoś chce, abym uaktualnił jego dane, powinien przesłać je w e-mailu wysłanym do mnie. Czy tak trudno jest to zrobić? Dlaczego tak niewiele osób pomyśli o tym?

Kiedy czytam listy lub ankiety odwiedzających mój internetowy serwis, coraz częściej dochodzę do wniosku, że egoizm ludzi nie zna granic. Wkładam sporo pracy w tworzenie tego serwisu i wydawałoby się, że czytelnicy powinni być zadowoleni. Dostają przecież za darmo duży magazyn ze sporą ilością informacji. W dzisiejszych czasach twardego kapitalizmu to raczej rzadkość. Wymagania interneutów są jednak coraz większe. Wielu ma do mnie pretensje, że nie przysyłam im "Świata Nei Jia" do domu. Co więcej, domagają się, abym informował ich, gdy pojawi się jakiś artykuł o interesującej ich treści lub seminarium jakiegoś stylu (najdziwniejsze jest to, że nie zwracają się z tym do organizatorów tych imprez, tylko do mnie). Spora część ma też żal, że w tym magazynie jest tak mało artykułów o japońskich lub koreańskich sztukach walki. Niektórzy chcą, abym wysyłał im opisy form, książki lub kasety wideo. Lista wymagań rośnie z każdym tygodniem. Nie rozumiem skąd biorą się te ogromne oczekiwania. Ci wszyscy ludzie, którzy chcą coś dostać, zapominają, że ten cały serwis tworzony jest tylko przez jedną osobę (już przez ponad 5 lat), która poświęca na niego swój prywatny czas i robi to całkowicie charytatywnie. Te strony są dziełem tylko jednego pasjonata, a nie wielkiej organizacji. Ta praca wymaga dużego wysiłku i wyrzeczeń, a tak rzadko pojawia się w listach słowo "dziękuję".

Nie wiem jak długo jeszcze będzie mi się chciało tworzyć ten serwis i walczyć o jego istnienie. Na razie wciąż jeszcze coś mnie napędza do tej pracy. Im dłużej ćwiczę, tym bardziej jestem zafascynowany sztukami walki, a zwłaszcza Taijiquan (który uważam za prawdziwy skarb) i staram się to przekazać innym. Motto moich stron jest proste: "Każdy powinien coś ćwiczyć. A jeżeli już to robi, powinien wykonywać to z jeszcze większym zaangażowaniem".
Mam wiele pomysłów na rozwinięcie tego serwisu. Chciałbym przebudować go całkowicie i stworzyć w nowszej, bardziej wydajnej technologii. Dodać kilka nowych działów, m.in. zbiór plików multimedialnych przedstawiających olbrzymie bogactwo sztuk walki, galerie mistrzów, skompresowane numery magazynu do szybkiego ściągnięcia, itp.. To wszystko wymaga niestety bardzo dużo miejsca na serwerze. Obecnie korzystam z gościnności firmy "Compass Internet Systems", ale nie mogę tego nadużywać. Ten magazyn szybko się rozrasta i nie wiem jak długo będą dla mnie tak wyrozumiali.
Aby zapewnić dalsze istnienie tego serwisu i zyskać większą niezależność w jego rozbudowywaniu, chciałbym wykupić własną domenę i odpowiednią ilość miejsca na serwerze. Niestety niezbędne są do tego znaczne środki finansowe. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Jeżeli uważacie, że te strony są interesujące i chcielibyście, aby w przyszłości dalej istniały i stale się rozwijały, zróbcie coś dla nich. Prześlijcie jakąś kwotę na moje konto:

Tomasz Grycan
11 1940 1076 3011 5851 0000 0000

dopisek: "Neijia"

Jeśli uda mi się zebrać wystarczające fundusze, już niedługo ten serwis będzie wyglądał zupełnie inaczej. Jeżeli uznacie, że nie warto mi pomagać, wszystko zostanie po staremu, ale może się wtedy okazać, że któregoś dnia zniknie on całkiem z internetu i nie przeczytacie już kolejnego numeru "Świata Nei Jia".
Pamiętajcie też o tym, że opłaty za domenę i serwer pobierane są co roku. Jeżeli już zdecydujecie się wspierać ten serwis, dobrze by było, abyście robili to dalej co jakiś czas. W przeciwnym wypadku może on po kilkunastu miesiącach nowej egzystencji, zakończyć swoją działalność.

Kiedy idąc tą samą ulicą, spotykacie na swojej drodze muzyka, który zawsze gra coś co lubicie, wrzucacie mu od czasu do czasu coś do kapelusza. To taka forma podziękowania za to co robi. Wy czujecie się lepiej przy jego muzyce, on ma fundusze na swoje cele. Wszyscy są zadowoleni. Dzięki tym datkom muzyka stale gości na tej ulicy....

Decyzja należy teraz do Was. Możecie jak do tej pory być bierni i tylko korzystać z mojej pracy albo zrobić coś dla istnienia tych stron i wesprzeć mnie. Niezależnie od tego co postanowicie, zapraszam do lektury tego wydania "Świata Nei Jia" i mam nadzieję, że ten magazyn będzie jeszcze długo istniał.

Tomasz Grycan

P.S.
Ciągle dostaję dużo listów skierowanych do mnie w liczbie mnogiej. Nie wiem jak jeszcze bardziej czytelniej mógłbym zaznaczyć, że te strony tworzone są tylko przez jedną osobę....

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

LAOJIA CZY XINJIA?
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

Pod koniec XIX wieku w wiosce Chenjiagou, młody Chen Fake rozpoczął poznawanie sztuki Chen Taijiquan. Jego ojciec Chen Yanxi, znany mistrz "Laojia" ("starego stylu"), starannie przekazywał mu swoją wiedzę, jako kolejnemu spadkobiercy rodowego skarbu będącego w jego rodzinie od kilkunastu pokoleń. Początkowo edukacja nie przynosiła zbyt dużych efektów, ponieważ Chen Fake był chorowitym chłopcem i ze względu na słaby stan zdrowia, nie mógł dużo ćwiczyć. Rodzina martwiła się, że nie udźwignie on na swoich barkach takiej odpowiedzialności i w tym pokoleniu nie będzie kolejnego wielkiego mistrza, który przekazałby innym rodową wiedzę. Chen Fake zrozumiawszy jak wielka spoczywa na nim odpowiedzialność, pomimo swojej choroby postanowił, że zostanie mistrzem i dorówna umiejętnościami swoim przodkom. Zabrał się intensywnie do praktyki, ćwiczył z wielkim oddaniem w dzień i w nocy. Po kilku latach ciężkich wyrzeczeń wyzdrowiał całkowicie i osiągnął bardzo wysoki poziom w Chen Taijiquan.

Chen Fake nie wystarczyło osiągniecie mistrzowskiego poziomu w "Laojia", zapragnął pójść dalej. Był wielkim eksperymentatorem, ćwiczył nieustannie i sprawdzał swoje nowe pomysły. Odbył bardzo dużo pojedynków i wszystkie wygrywał. Jego umiejętności stały się legendarne. Opuścił Chenjiagou i na stałe osiadł w Pekinie, propagując Taijiquan w stolicy. Z czasem przekształcił rodowy styl w "Xinjia" (czyli "nowy styl"). Zawiera on tylko dwie formy ręczne: "Yi lu" i "Er lu" ("Pao Chui").

Chen Fake i jego styl "Xinjia" można porównać do Bruce'a Lee i jego "Jeet Kune Do". Obydwaj byli genialnymi wojownikami, ciągle eksperymentującymi, łamiącymi wszelkie ograniczenia i podążający swoją własną drogą. Zawsze namawiali swoich uczniów do twórczego podejścia do sztuk walki. Jedyny problem w tym, że niewielu było w stanie pójść za nimi i w pełni zrozumieć ich przekazy. A także poświęcić na praktykę wystarczająco dużo czasu, aby dojść do naprawdę wysokiego poziomu umiejętności. Zarówno Chen Fake, jak i Bruce Lee, podchodzili wręcz fanatycznie do swojego codziennego treningu.

Działalność Chen Fake w Pekinie doprowadziła do ogromnej popularności "Xinja" w całych Chinach. Ponieważ "nowy styl" jest znacznie bardziej widowiskowy niż "stary styl", przyciąga znacznie więcej osób i stał się bardzo modny na świecie. Obecnie "Laojia" ćwiczone jest w niewielu miejscach poza Chenjiagou. Osoby, które chcą poszerzyć swój trening o broń, muszą pobierać naukę u mistrzów z tej wioski, bo Chen Fake uczył tylko form ręcznych.

"Xinjia" trafiło do Chenjiagou w 1972 roku po śmierci mistrza Chen Zhaopi, kiedy do wioski przyjechał Chen Zhaokui, syn Chen Fake. Na początku jego umiejętności nie były wysoko oceniane przez mieszkańców wioski, "nowy styl" był dla nich nazbyt ekstrawagancki i nie rozumieli go. Z czasem jednak docenili go i chętnie się uczyli. To właśnie wtedy cztery "tygrysy z Chenjiagou" (najwięksi mistrzowie XIX pokolenia stylu Chen) czyli Chen Xiaowang, Chen Zhenglei, Wang Xian i Zhu Tiancai rozpoczęli poznawanie "Xinjia".

Obecnie można się spotkać z dwoma przekazami stylu "Xinjia". Pierwszy, to uczniowie Chen Fake, którzy mieli kontakt tylko z "nowym stylem". Drugi, to mistrzowie z Chenjiagou, którzy zaczynali swoją naukę od "Laojia", a potem przeszli na "Xinjia". W obu przypadkach edukacja uczniów wygląda trochę inaczej.

Należy pamiętać, że "Laojia" i "Xinjia" to dwa różne style Chen Taijiquan, charakteryzujące się odmiennymi metodami treningowymi. Są to dwa całkiem autonomiczne systemy. Dużym nieporozumieniem jest uważanie, że "nowy styl" jest lepszy od "starego stylu". Pogląd ten wziął się stąd, że "czterech tygrysów z Chenjiagou" uczyło się najpierw "Laojia", a potem "Xinjia" i w ten sam sposób przekazują tą wiedzę swoim uczniom. Nauczyciele ci uczą najpierw "starego stylu", bo jest łatwiejszy do opanowania, a później "nowego stylu" jako bardziej "rozwiniętego" Chen Taijiquan.

Wielu uczniów mistrza Chen Xiaowang stara się jak najszybciej przeskoczyć "Laojia" i zająć się "Xinjia", uważając, że "stary styl" jest tylko krótkim etapem przejściowym, a dopiero "nowy styl" umożliwia osiągnięcie pełnego mistrzostwa. Osoby te powinny przypomnieć sobie historię Chen Fake. To właśnie kilkadziesiąt wykonań dziennie form "Laojia", przyniosło mu te legendarne umiejętności. "Xinjia" tak naprawdę jest tylko modyfikacją "Laojia". Prawda, że genialną, ale jednak okrojoną wersją. Pełny system z całym arsenałem broni (miecz, szabla, włócznia, halabarda, itd.) znajduje się tylko w "starym stylu".

Błędne jest też twierdzenie, że "Xinjia" jest zbyt trudnym stylem, by zaczynać od niego swoją naukę. W przekazach, które zajmują się tylko "nowym stylem", istnieje bardzo dużo wstępnych ćwiczeń, przygotowujących stopniowo uczniów do bardziej zaawansowanej praktyki. Nie zaczynają oni od razu nauki wyrafinowanych form, ale powoli przechodzą transformację, aż stają się gotowi do wyzwolenia swojej "qi".

Zarówno "Laojia" jak i "Xinjia" mają swoje plusy i minusy. Nie są to systemy doskonałe. Dużą zaletą "starego stylu" jest jego prostsza konstrukcja, co pozwala początkującym łatwiej skupić się na realizacji podstawowych zasad "chansigong". Jest w nim mniej elementów rozpraszających ich uwagę. Formy w "Xinjia" są trudniejsze niż w "Laojia", ruchy są w nim o wiele bardziej złożone. Większość naśladowców Chen Fake utknęła na etapie kręcenia barokowych kółeczek, skupiając się tylko na zewnętrznym ruchu. Zapominając, że to wszystko powinno wyjść samo "ze środka".

Tak naprawdę nie jest istotne czy ćwiczymy "Laojia" czy "Xinjia", ale jak to robimy. Dobrze jest pamiętać słowa, które stale powtarzają wszyscy mistrzowie: "Najważniejsza jest realizacja zasad "chansigong" w każdym ruchu".

Powrót do spisu treści


Taijiquan

TAIJIQUAN - DROGA DO "ŚRODKA"
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

Opanowanie Taijiquan jest trudne. Nie da się go tylko intelektualnie zrozumieć. Aby móc go realnie, bojowo wykorzystać, należy "wzbudzić" w sobie te umiejętności. Nie dochodzi w nim do "narzucania" sobie sztywnych zewnętrznych wzorów ruchu, ale stara się poprzez nie, obudzić w sobie i wyzwolić swój własny "potencjał". Wymaga to całkowitego "przebudowania" siebie. Dlatego też każdy z ekspertów Taijiquan wypracowuje swoją własną "manierę", nie dającą się ocenić tylko ograniczonymi zewnętrznymi kryteriami.

Można wydzielić cztery etapy poznawania Taijiquan:

1. Wiedza
W początkowym okresie dostaje się bardzo dużo "suchych" informacji. Ta wiedza ma umożliwić ćwiczącemu, chociaż w minimalny sposób odtworzenie ruchów instruktora, który go uczy. To podstawowe dane o ułożeniu ciała charakterystycznym dla danego stylu. Na tym etapie osoba stara się tylko zewnętrznie skopiować obraz ruchu, stworzyć sobie w głowie pierwszy szkielet. To trudny czas. Ruchy są sztywne i meczące. Wszystko co się wtedy robi, wydaje się nie mieć zbytniego sensu.

2. Zrozumienie
Jeśli ćwiczącemu starczy zapału i przebrnie przez pierwszy etap nauki, poznawanie tej sztuki zaczyna się pogłębiać. Kiedy wysłuchało się już wielokrotnie tych samych wskazówek nauczyciela i "uleżały się one w głowie", dochodzi do powolnego łączenia ich w jedną całość. Zaczyna się rozumieć dlaczego, poszczególne części ciała ustawia się w określony sposób. Na przykład, jeśli zbyt wysoko uniesie się łokieć, spowoduje to napięcie barku.
Stopniowo ćwiczący intelektualnie bada wszystkie ruchy w poznawanym systemie i stają się one dla niego zrozumiałe i oczywiste.

3. Czucie
Przejście do kolejnego etapu, wymaga znacznie większego zaangażowania od ćwiczącego. W tym momencie bardzo ważna jest już praktyka. Na nic zda się czytanie fachowej literatury w fotelu. Teraz już tylko samo ćwiczenie może coś przynieść. Stopniowo następuje oswojenie się z zewnętrzny ruchem i zaczyna się go czuć od środka. Samemu "wie się" czy łokieć jest ustawiony odpowiednio, bo czuje się na przykład napięcie w barku, jeśli był zbyt wysoko uniesiony. Na tym etapie można już właściwie samodzielnie korygować ułożenie ciała w ruchu, bo nabyło się umiejętność "słuchania" swojego ciała.

4. Prawidłowe wykonanie
Do tej chwili ćwiczący starał się wpasować w "zewnętrzne ruchy", jakie podpatrzył u swojego nauczyciela. Teraz zaczyna tworzyć coś całkiem swojego. Na bazie "wiedzy", "zrozumienia" i "czucia", stara się wypracować swoje własne "prawidłowe wykonanie". To bardzo długa i mozolna droga.
Do tego momentu wykonywane ruchy były puste w środku niczym wydmuszka. Od tej pory zaczynają być wypełniane od środka. Stopniowo następuje całkowite "przebudowanie". Na końcu tej drogi "wewnętrznej pracy" powstaje ruch, który jest w stanie wykorzystać cały potencjał ciała. Na tym etapie nie liczy się już tylko sprawność mięśni, ale także elastyczność ścięgien i stawów oraz siła kości. To dlatego 90-letni eksperci Taijiquan bez problemów pokonują w walce młodych. Choć z pozoru są słabsi fizycznie, to jednak wykorzystują w ruchu całe swoje ciało. Generowana w ten sposób "całościowa siła" i umiejętność jej użycia w odpowiednim momencie, jest w stanie powalić nawet najsilniejszych.

Większość osób ćwiczących Taijiquan zatrzymuje się na "trzecim etapie". Ciągle kurczowo trzymają się swojego nauczyciela i oczekują od niego, że całą pracę wykona on za nich. Czekają, aż przekaże im jakieś skrywane tajemnice i ich umiejętności nagle rozkwitną. Nie rozumieją, że nauczyciel może dać im tylko "klucz", a oni sami muszą go odpowiednio użyć. Mistrz jest tylko przewodnikiem na Drodze, a nie tragarzem, który wniesie ich na szczyt góry.
Kiedy ich praktyka staje w miejscu, oskarżają o swoją nieudolność nauczyciela i odwracają się od niego. Następnie rozpoczynają naukę u kogoś nowego i znowu sytuacja się powtarza. Najpierw praktykują u lokalnych instruktorów, potem tłumaczą sobie, że miejscowy poziom jest zbyt niski i rozpoczynają edukację u chińskich nauczycieli. Kiedy i to nie przynosi wymarzonych efektów, niektórzy udają się do Chin i tam uczą się u źródła. Kiedy i to nie pomaga, rozżaleni przestają cokolwiek ćwiczyć, mówiąc, że mistrzowie wtajemniczają w zaawansowane obszary tylko Chińczyków. W ten sposób zyskują rozgrzeszenie: "oni bardzo chcieli nauczyć się Taijiquan, ale ukrywano je przed nimi".

Tymczasem sekret mistrzowskich umiejętności jest bardzo prosty: "kilkugodzinny codzienny samodzielny trening". Opanowanie Taijiquan wymaga ogromnej pracy "w środku". Niezbędne jest nabycie umiejętności wsłuchania się we własne ciało. Tylko wtedy można poczuć wszystkie napięte miejsca i w pełni je rozluźnić, a dzięki temu wyeliminować blokady, które hamują ruchy. Powoli dzięki wewnętrznej autokorekcie wypracowuje się odpowiednią "strukturę ciała", która daje możliwość zjednoczenia się z własnym "centrum" ("Tan Tien"). Kiedy już się w pełni zlokalizuje swój własny środek ciężkości, można zacząć uczyć się go wykorzystywać. Dzięki kontroli nad "Tan Tien", nabywa się umiejętność szybkiego przemieszczania się, a także możliwość "ukrycia" swojego "centrum", przez to o wiele łatwiej i skuteczniej można się bronić. Po "zamaskowaniu" swoich słabych miejsc, można przejść do wykrywania "centrum" przeciwnika i odpowiednio zaatakować go.

Nasze ciało jest bardzo skomplikowanym "urządzeniem". Jesteśmy w stanie wykonywać kilkanaście rzeczy równocześnie. Na przykład iść ulicą, zapisywać w tym samym czasie w notesie jakieś obliczenia, myśleć przy tym o kolacji wieczorem, uważać na ruch dookoła i rozpoznawać jeszcze mijanych ludzi. Jesteśmy stale w kilkunastu "miejscach" na raz. Ta wielowątkowość naszych działań jest olbrzymim osiągnięciem i daje nam wielkie możliwości twórcze. Z drugiej jednak strony przynosi niebezpieczeństwo nadmiernego rozproszenia, wszak za umysłem ("Yi") podąża energia ("Qi"). Bardzo często dochodzi do zbytniego "przeładowania", za dużo rzeczy bierzemy na siebie. Nieustannie analizujemy co już zrobiliśmy i co jeszcze mamy do zrobienia, a przez to żyjemy w ciągłym stresie. Wyrwanie się z tej pętli jest bardzo trudne.
Praktyka Taijiquan wymusza nabycia umiejętności ześrodkowania naszej uwagi, bycia w "jednym miejscu" i działania "ze środka". Można powiedzieć, że kiedy przebywamy w chaosie codzienności, nasz środek ciężkości unosi się wysoko aż do głowy, bo nasz mózg jest nieustannie atakowany różnymi bodźcami. Nasza uwaga jest ciągle poza naszym ciałem.
Chińczycy mówią o praktykujących Taijiquan, że są jak zabawka "Wańka-wstańka", w której środek ciężkości jest bardzo nisko położony i kiedy pchnie się ją silnie, sama wraca do pionu. O ludziach zachodu mówią, że mają zbyt ciężką głowę i dlatego łatwo się sami przewracają.

Chińscy mistrzowie propagujący Taijiquan na świecie, często w wywiadach pytani są o różnice pomiędzy ich chińskimi i zachodnimi uczniami. Najczęściej odpowiadają wtedy, że w Chinach ludzie mają małą znajomość teorii, ale dużo ćwiczą, na zachodzie dużo wiedzą, ale niewiele praktykują. Chińczycy przychodzą na treningi, aby dowiedzieć się jak mają ćwiczyć w domu. Na zachodzie ćwiczy się tylko na treningach, w domu już nie zajmuje się tym.

Taijiquan jest trudną sztuką, stara się wykorzystać "połączenie" wszystkich części ciała w jedną całość. Edukacja jest dłuższa, praktyczne umiejętności przychodzą wolniej, ale działa się zgodnie z naturalnym rytmem własnego ciała. Choć wymagany jest znacznie dłuższy okres treningu, aby móc wykorzystać swe umiejętności na ulicy, to jednak zachowuje się bardzo wysoki poziom bojowej skuteczności do późnej starości. Oczywiście tylko pod warunkiem, że wcześniej uda się odnaleźć... swój "środek".

Powrót do spisu treści


Jow Ga

SIFU DEREK JOHNSON
Dariusz Karkowski

darek.k@jowga.pl
Stowarzyszenie Sportowe Jow Ga Kung Fu, Polska

Nadane chińskie nazwisko: Cheung Tai Lik
Jow Ga Kung Fu Athletic Association
Columbia, Maryland

Sifu Derek Johnson rozpoczął swoją podróż w świat sztuk walki w wieku pięciu lat, kiedy razem ze swoim bratem i siostrą wstąpił do szkoły karate Simba Dojang. W młodości uczył się również boksu w pobliskim centrum rekreacji, oraz brał udział w lokalnych turniejach. W wieku 12 lat zaczyna ćwiczyć w szkole Mistrza Dean Chin'a - U.S. Jow Ga Kung Fu, mieszczącej się w Chi-natown Washington D.C. (Jow Ga jest południowym systemem kung fu stworzonym i rozsła-wionym przez pięciu braci, znanych jako "Pięciu Tygrysów"). Uczęszczanie do tej szkoły, dla osoby w tak młodym wieku, było niepowtarzalnym doświadczeniem, ponieważ pod jednym da-chem spotkało się wtedy kilku z najwybitniejszych instruktorów Jow Ga żyjących w Stanach Zjednoczonych. Oprócz Mistrza Dean Chin'a, byli to: Deric Mims, Hon Lee, Eugene Mackie, Raymond Wong, Craig Lee, John Chin, Paul Adkins. Sifu Johnson zapamiętał dobrze surowy, wymagający trening i atmosferę jedności i współpracy panującą w szkole Dean Chin'a. Najstarsi członkowie szkoły uczyli go nie tylko samoobrony, ale dawali mu też cenne lekcje życia.

Derek Johnson

Sifu Johnson przez wiele lat odnosił sukcesy jako zawodnik w turniejach sztuk walki i otrzymał wiele nagród za swoje osiągnięcia. Jednym z nich był tytuł mistrza walki w wadze ciężkiej Fede-racji Chińskich Sztuk Walki Ameryki Północnej (NACMAF). Został instruktorem asystentem i prowadził zajęcia na George Washington University, a także w Prince George's Community College.

W 1998 roku, Mistrz Deric Mims nadał mu oficjalnie tytuł "Sifu" podczas ceremonii, która od-była się w Takoma Park Maryland. Mistrzem ceremonii był Mistrz Hon Lee, wspierany przez Mistrza Hoy Lee. Świadkami tej ceremonii, o której napisano w październikowym wydaniu Insi-de Kung Fu Magazine, byli sławni mistrzowie z całego kraju.

Sifu Johnson był reprezentantem i gościem honorowym na wielu zawodach i uroczystościach kung fu w Niemczech, Malezji, Hong Kongu, Chinach i Singapurze. W 1999 został zaproszony jako gość na obchody 25 - lecia niemieckiego Jow Ga. Zaproszono go również na wspólne wy-stępy z okazji obchodów 12 rocznicy powstania malezyjskiego zespołu Tańca Lwa - Kuang Nan Wushu Lion Dance Troupe. W 2000 roku odbywały się w Niemczech I Mistrzostwa Świata Jow Ga. Sifu Johnson w trakcie pokazów mistrzów zademonstrował formę z trójzębem tygrysim Jow Ga. W 2001 wyjechał do Malezji gdzie uczestniczył w obchodach Chińskiego Nowego Roku występując razem grupą Yahya Awal Dragon Dance Troupe, specjalizującą się w Tańcu Smoka. W drugim dniu, trwającego trzy dni święta, odbył się pochód na dystansie 8 mil, połączony z występami, w którym również wziął udział Sifu Johnson. Został on wybrany przedstawicielem tego zespołu na rejon Stanów Zjednoczonych. W lipcu 2001, podczas National Wushu Gala w Singapurze, gdzie zgromadziło się 15 tysięcy widzów, Sifu Johnson demonstrował dla nich Jow Ga Kung Fu. Tego samego roku, został zaszczycony nadaniem mu chińskiego nazwiska - Cheung Tai Lik - przez rodzinę Jow Ga Kung Fu z Hong Kongu.

Derek Johnson

W chwili obecnej, Sifu Johnson jest właścicielem i głównym instruktorem w Jow Ga Kung Fu Athletic Association, szkoły którą założył w Columbia, Maryland w lutym 1999. Tego samego roku, w grudniu, otworzył filię swojej szkoły w Krakowie. Sifu uczy również kung fu w Chinese Languge School of Columbia, a w czasie wakacji letnich, zajmuje się też nauczaniem kung fu dzieci, w ramach programów wspierania społeczności lokalnych. Sifu Johnson nie tylko prowa-dzi szkołę kung fu; jest również funkcjonariuszem policji w miejscowym wydziale zabójstw, gdzie posiada uprawnienia Medical Emergency First Responder, nadane przez stan Maryland. W przyszłości, Sifu Johnson zamierza nadal przekazywać, promować i chronić dziedzictwo trady-cyjnych nauk Jow Ga Kung Fu, pozostawione nam w spadku przez przodków.

Powrót do spisu treści


Jow Ga

HISTORIA NASZEJ SZKOŁY
(STOWARZYSZENIE SPORTOWE JOW GA KUNG FU W KRAKOWIE)
Dariusz Karkowski

darek.k@jowga.pl
Stowarzyszenie Sportowe Jow Ga Kung Fu, Polska

28 lutego 1999 roku SiFu Derek Johnson otworzył szkołę Kung Fu, która przyjęła nazwę Jow Ga Kung Fu Athletic Association w Columbia, Maryland. Wkrótce wieść o otwarciu szkoły dotarła do Polski i grupa entuzjastów Kung Fu wysłała list do USA, z prośbą o zaakceptowanie ich jako swoich uczniów. W odpowiedzi, SiFu Johnson zaproponował spotkanie podczas swojej wizyty w Europie. W grudniu 1999 roku grupa osób z Krakowa pojechała na spotkanie z SiFu do Gevelsberg. Dzięki gościnności i serdecznej opiece ze strony Sifu Franka Greinacher'a i jego uczniów, nasza grupa nie musiała się martwić o zakwaterowanie, wyżywienie a także o miejsce do ćwiczeń.

Grupa z Polski została również zaproszona do wzięcia udziału w uroczystych obchodach z okazji 25-lecia Otwarcia Szkoły Shaolin Hung Choy Zhou Jia.

Po dwudniowym treningu prowadzonym przez Sifu Johnson'a, odbyła się oficjalna ceremonia przyjęcia nowych uczniów. Zostali nimi: Beata Ziajka, Ewa Szalewska, Wojciech Ziajka, Marek Dudek, Andrzej Niezgoda, Dariusz Gorycki, Piotr Migas i Jacek Szalewski.

Z tą chwilą powstało Stowarzyszenie Sportowe Jow Ga Kung Fu w Krakowie - filia Jow Ga Kung Fu Athletic Association.

Kolejne spotkanie SiFu Johnson'a ze swoimi uczniami odbyło się w październiku 2000 roku w Krakowie. W ostatnim dniu seminarium, w którym wzięło udział około 25 osób, odbyła się kolejna ceremonia i SiFu Johnson zaakceptował jako swoich uczniów następne osoby: Dariusz Karkowskiego, Dariusza Urbanowicza, Dariusza Wiśniewskiego, Jerzego Hapa, Jakuba Szczechowicza, Roberta Krzywdzińskiego, Bogdana Ładeckiego i Michała Małka.

szkoła

Pod koniec swojego pobytu Sifu Johnson dokonał wyboru di si hing'a - najstarszego ucznia, który reprezentuje Sifu podczas jego nieobecności - został nim Dariusz Karkowski.

Powrót do spisu treści


Jow Ga

PRZYKŁADY ZASTOSOWAŃ TECHNIK JOW GA KUNG FU
Dariusz Karkowski

darek.k@jowga.pl
Stowarzyszenie Sportowe Jow Ga Kung Fu, Polska

Jako pierwszą, prezentujemy jedną z możliwych obron przed kopnięciem okrężnym. Technika ta nazywa się "hop chan jeurng pek choy". Kluczową dla jej skutecznego wykonania jest właściwa praca tułowia i odpowiednie skrócenie dystansu. Przedstawiona interpretacja nie jest jedyną wersją tej techniki. Każdy ćwiczący może i powinien szukać własnych rozwiązań na bazie nauczanych modelowych technik. Na zdjęciach technikę prezentują Sifu Derek Johnson i Darek Karkowski.

1.Pozycja wyjściowa

aplikacja

2.Atak lewym kopnięciem okrężnym na wysokość klatki piersiowej (lub głowy). Broniący skracając dystans, skręca mocno ciało w prawą stronę, odpychając równocześnie prawym przedramieniem nogę przeciwnika na zewnątrz.

aplikacja

3.Broniący uderza lewą dłonią (jednocześnie z blokiem wykonywanym prawą ręką) w okolice klatki piersiowej lub głowy atakującego.

aplikacja

4.Broniący kontynuując poprzedni ruch, skręca się mocno w lewą stronę (wykonując krok lewą nogą po skosie w przód) Jednocześnie uderza (z góry, pod kątem) prawym przedramieniem (lub kantem pięści) w okolice karku, lub w bok głowy atakującego.

aplikacja

Autorem zdjęć jest Wojciech Ziajka.

Powrót do spisu treści


Shaolin

DROGI I ŚCIEŻKI TYGRYSA
Dariusz Muraszko

muraszko@free.polbox.pl

Tygrys odgrywa wielką rolę w kulturze i mitologii Chin. Nic więc dziwnego, że właśnie to zwierze zostało wybrane na uosobienie sztuki walki. Legendarne są bowiem jego gwałtowność, mądrość i nieustępliwość. Ruchy oparte na zachowaniu się tygrysa wystąpiły po raz pierwszy prawdopodobnie w zestawie ćwiczeń zdrowotnych wuqingxi opracowanych na początku naszej ery przez lekarza Hua Tou (III w.). Natomiast w klasztorze Shaolin techniki tygrysa obejmowały wszelkie aspekty walki gołymi rękami. W większości wypadków mistrz tego stylu reaguje siłą na siłę, powodując najczęściej ostateczną eliminację przeciwnika. Główną bronią tej metody kung-fu są "pazury" oraz "zwinięta pięść". Jeżeli chodzi o uderzenia nogami, to sięgają one tylko do połowy torsu. Duży nacisk w "Pięści Tygrysa" położony jest na dynamikę, osiągającą kulminację w szybkich, krótkich i mocnych ruchach.

System Tygrysa kung-fu ujęty całościowo obejmuje szereg stylów (podsystemów). Z całej "rodziny tygrysa" 15% technik pochodzi od innych form kung-fu, jak np.: lamparta, małpy, orła, lwa, smoka czy Białej Brwi (pak mei). Dlatego system ten jest bardzo zróżnicowany, co zauważymy porównując ze sobą techniki z poszczególnych jego odmian. Dla przykładu twarda szkoła Białego Tygrysa będzie odpowiednia dla osób niskich i dobrze umięśnionych, natomiast dla kobiet właściwa wydaje się ta, która zawiera dodatkowo ruchy lamparta i smoka.

1.Czerwony Tygrys (hong, hung)
Tygrys hong jest stylem Shaolin z zauważalnym wpływem technik białego żurawia i smoka. Został on przystosowany przede wszystkim do walki z przeciwnikiem uzbrojonym w broń białą. Styl opracowali cesarscy strażnicy i zasadniczo stanowi on skróconą wersję hung gar, przy czym większy nacisk położony jest w hong'u na techniki żurawia. Z tego powodu dominują w nim wysokie postawy. Styl należał do tzw. zakazanych. Na ironię uprawiany był później przez zabójców rządowych. Z tego powodu nie cieszył się zainteresowaniem mnichów buddyjskich. Hong zawierał osiem form, z których znanych jest przypuszczalnie sześć: strzegąc stopni pałacu, forma generalska, krótki nóż, szukając pomocy smoka, pancerz, strzegąc nefrytowego cesarza.

2.Tygrys Cesarski
Styl zwany też tygrysem shun. Generalnie składa się on z unowocześnionych technik hong.

3.Biały Tygrys (bai hu pai)
Styl uważany za wysoce skuteczny, charakteryzujący się silnymi i zwartymi ruchami. Uchodzi za najbardziej interesujący z całej rodziny systemu Tygrysa. Legenda głosi, iż został stworzony przez mnicha (Fong Doe Duk?), który uciekł z klasztoru Shaolin w towarzystwie innego kapłana zwanego Białą Brwią. Biały Tygrys jest przeznaczony dla uczniów tzw. "zamkniętych drzwi". Można go zgłębić dopiero po opanowaniu innej odmiany kung-fu. Styl charakteryzuje się szybkimi i dynamicznymi technikami, ale mniej płynnymi niż te, które występują w Czarnym Tygrysie. W programie nauczania zawartych jest 18 krótkich i długich form oraz 45 sekwencji z bronią. Najbardziej zaawansowana forma wykonywana jest szablą. Warto dodać, iż ruchy Białego Tygrysa uzupełnione zostały technikami "rubinowego smoka".

4.Snieżny Tygrys
Styl tybetański, bardzo podobny do opisywanego powyżej.

5.Czarny Tygrys (hei hu pai, hark fu moon)
Czarny Tygrys Shantung powstał prawdopodobnie w świątyni Shaolin. Zdaniem niektórych autorów został on wyodrębniony ze stylu Pięciu Zwierząt hung kuen i stanowi połączenie północnego oraz południowego kung-fu. Mistrzowie tego stylu kładą duży nacisk na pracę nóg, natomiast techniki rąk przypominają "Boks Południowego Orła".

6. Pięść Tygrysa (hu xing quan, hu quan)
Styl Tygrysa uprawiany w prowincji Fujian (południowy Shaolin). Charakteryzuje się niskimi kopnięciami oraz nieskomplikowanymi technikami ręcznymi. W programie nauczania występuje 7 form walk z cieniem, które wykonywane są siłowo ze specyficznym tonusem mięśni. Historia hu xing quan liczy sobie ponad 300 lat, ale nie została dokładnie opisana.

Biografia Zhou Zihe, mistrza stylu hu xing quan *

Zhou Zihe urodził się w 1874 r. w powiecie Minhou w wiosce Nanyu Zhitian w prowincji Fujian. Zmarł w 1926 r. na skutek choroby. Od dziecka uczył się literatury klasycznej i sztuk walki. Cały podwórzec rodzinny zapełniony był bronią i najróżniejszymi przyrządami do ćwiczenia sztuki walki. Jego najważniejszymi nauczycielami byli: Ke Xidi z Fuzhou i Li Zhaobei z Yongtai. Zhou nabył niezwykłe umiejętności - potrafił zmiażdżyć w rękach bambus o grubości nadgarstka; jego dłoń "żelaznego piasku" była również bardzo znana. Kiedyś kazał kilkunastu młodym i silnym ludziom przytrzasnąć palce swojej dłoni drewnianymi drzwiami. Po ponownym ich otwarciu okazało się, że na krawędziach drzwi pozostały wgłębienia po jego palcach, a samemu Zhou nic się nie stało. Zhou uczył się wielu lokalnych stylów (Ryby, Kaczki, Krowy, Psa, Małpy, Żurawia, Koguta), ale jego ulubionym był styl Tygrysa. W roku 1897 do Zhou przyjechał Japończyk (schińszczone imię: Shang Di Wan Wen) i uczył się od niego przez 13 lat. Po powrocie w rodzinne strony, na podstawie Pięści Tygrysa i lokalnych stylów, stworzył odmianę karate zwaną Shang Di Liu.

Zdaję sobie sprawę, że powyższe opisy są zawężone i nie obejmują wszystkich odmian "Pięści Tygrysa". Niestety nawet w Chinach trudno o rzetelne opracowania z tej dziedziny. Przez stulecia techniki tygrysa przeznaczone były wyłącznie dla starannie wyselekcjonowanej grupy uczniów. Jednym z pierwszych mistrzów, który uchylił rąbka tajemnicy na temat sztuki "Pazurow Tygrysa" (fu jow pai) jest żyjący w USA Wai Hong.


* Biografia napisana na podstawie tłumaczenia książki pt. "Hu Xing Quan", Fujian 1998.

Powrót do spisu treści


Tang Lang Men

TEORIA A PRAKTYKA
Sławomir Milczarek

mantis@firma.pl

Boks Modliszki (tanglang men), poprzez fakt wchłonięcia technik i zasad 17 północnych styli walki, stał się systemem bardzo wszechstronnym. Najłatwiej rozpoznawalnym znakiem systemu poza techniką tanglang shuang dao jest kombinacja trzech technik gou lou chui. Kombinacja ta wykonywana na różne sposoby, zawsze składa się z zahaczenia, złapania i szybkiego pociągnięcia. Kombinacja ta również przypomina bardzo ruchy przednich odnóży owada i jest wizytówką stylu widoczną u wszystkich adeptów. Gou lou chui to pierwsze trzy techniki tzw. 12 słów kluczowych, które stanowią jeden z członów teorii systemu Modliszki.

sparing

12 słów kluczowych (tanglang shou shi er zi jue lue shu), siedem długich (qi chang) i osiem krótkich (ba duan) metod ataku i obrony, 12 elastycznych (shi er rou) i osiem twardych (ba gang) metod oraz osiem punktów do ataku (ba da) i osiem punktów nie do ataku (ba bu da) tworzą całą teorię systemu modliszki. Teoria ta przekazywana była latami z pokolenia na pokolenie w postaci zapisów form (quan pu), poematów i pieśni bardzo trudno zrozumiałych nawet dla osób znających dobrze język chiński.

Zrozumienie teorii systemu Modliszki nie jest proste wielu adeptów systemu nawet nie zdaje sobie sprawy, że ćwicząc formę ćwiczą techniki zawarte w metodach elastycznych lub twardych. Z drugiej zaś strony wielu adeptów przywiązuje zbyt wielką wagę do teorii systemu. Najprostszą drogą do zrozumienia teorii systemu jest ciągła praktyka form a przede wszystkim technik podstawowych czyli ji ben gong oraz ćwiczeń stania (zhan zhuang).

sparing

Prawidłowe wykonanie oraz zrozumienie poruszania się, uderzeń, kopnięć, bloków, uników, przechwytów, rzutów, podcięć, oddychania oraz ruchu ciała poprzedza zrozumienie teorii systemu Modliszki. Tylko wieloletni ciężki trening form, ćwiczeń w parach oraz wolnej walki pozwala adeptowi Modliszki zdobyć podstawy do zrozumienia teorii systemu. W innym przypadku można powiedzieć, że z chwilą kiedy nauczymy się chodzić jesteśmy gotowi aby wejść do ringu i stawić czoło zawodowemu bokserowi. Nic bardziej błędnego. Praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka a dopiero potem teoria.

Powrót do spisu treści


Jeet Kune Do

KROPLA DRĄŻY SKAŁĘ
Jerry Poteet

Nawiązując do Uczniów JKD a raczej spadkobierców pragnę przedstawić Wam trochę mniej znanego lecz tylko pozornie ucznia Bruce'a Lee.
Dlaczego mniej niech ten wywiad drodzy czytelnicy odpowie sam za siebie.
Często ludzie zadają mi pytania typu: JKD jest skomercjalizowane lub że jest "niepełne" ponieważ Sifu odszedł a wraz z nim jego sztuka....
Myślę iż po części niektórzy mają rację, lecz jednak są ludzie oddani JKD oraz idący z duchem czasu....
W ubiegłym roku mój nauczyciel Sifu Larry Hartsell (uczeń Bruce'a) będąc w mojej szkole w Łodzi powiedział "...bądź zawsze twórczy pamiętając czym jest JKD, aby w nadmiarze twórczości nie stało się czymś mixem .....".
Życzę wszystkim miłej lektury i chęci do treningów.

Pozdrawiam
Sifu Wojciech Adamusik
wadamusik@jeetkunedo.win.pl


Jerry Poteet jest jednym z pierwszoplanowych instruktorów w JKD. Był drugim uczniem dopuszczonym do szkoły Bruce'a Lee w Chinatown i wybrany jako jeden z pięciu członków elitarnej grupy, która ćwiczyła w domu u Bruce'a przez 2 lata. Unikając przez lata bycia na świeczniku i odmawiając komercjalizacji sztuki swojego sifu, Jerry zarabiał na utrzymanie jako wzięty choreograf i trener do filmów akcji. Niedawno, z powodu złego, jego zdaniem, zrozumienia sztuki Bruce'a Lee, Poteet powrócił do nauczania, chętny by dzielić się swoją wiedzą z pierwszej ręki na temat sztuki i jej założyciela.

Q: Gdzie zacząłeś swoje treningi sztuk walk?

A: Wielu uczniów Bruce'a w Chinatown byli uczniami kenpo w szkole Eda Parkera. Byłem jednym z dwóch pierwszych uczniów dopuszczonych do szkoły Bruce'a w Chinatown .

Q: Jakie były najważniejsze różnice pomiędzy kenpo a Jeet Kune Do?

A: W JKD nie występowały formy, kata, blokowanie, uderzenia z nogi zakrocznej bądź tylniej ręki; był za to trening naciskowy. Od początku były to kontaktowe zajęcia, a nie uderzanie i kopanie w powietrze.

Q: Jakie wrażenie wywarł na Tobie po raz pierwszy Bruce Lee?

A: Tak naprawdę spotkałem Bruce'a po raz pierwszy w domu Jamesa Lee w Oakland, w Kalifornii. Był tam właśnie ten młody, drobny facet. Nie wywarł na mnie dużego wrażenia.

Q: Co zmieniło Twoje podejście?

A: Zobaczyłem jak trenował przy użyciu manekina do wing chun - kiedy uderzał i nim poruszał brzmiało to tak jakby ktoś strzelał z karabinu maszynowego. James Lee musiał na niego krzyknąć, żeby przestał bo cały dom się trząsł. Po tym jak przestał i odszedł, podszedłem do manekina, położyłem na nim swoją dłoń i popchnąłem. Nie drgnął nawet o milimetr. Wtedy położyłem na nim obydwie ręce i gwałtownie popchnąłem używając całej wagi swojego ciała - poruszył się tylko nieznacznie. Właśnie wtedy postanowiłem sprawdzić jakim sposobem ten młody człowiek wykształcił taką szybkość i moc.

Q: Jaki był Bruce jako nauczyciel?

A: Był perfekcjonistą - mogłeś zrobić coś na jego sposób albo w ogóle. Treningi były bardzo wymagające. Przez pierwsze 3 miesiące, nie wolno mi było używać tylniej ręki. Kładł nacisk na uderzanie ręką prowadzącą. Kiedyś zobaczył jak uderzam tylnią ręką, podszedł do mnie i powiedział "Bardzo dobrze Jerry, ale nie teraz - wszystko w swoim czasie"

Q: Co było tego powodem?

A: W JKD większość ataków jest wyprowadzana nogą wykroczną i przednią ręką. Bruce chciał abym wykształcił przednie bronie do perfekcji, ponieważ one miały wykonywać większość pracy. Nie chciał, żebym czuł siłę w tyle zanim właściwie wykształcę przód. Ten element stał się zapomnianą sztuką w JKD: przednia ręka nie "wyczuwa" przeciwnika, aby zadać mocne uderzenie tylnią; tak jak w boksie. W JKD przednia ręka zadaje to mocne uderzenie.

Q: Powiedziałeś że Bruce wymagał od uczniów uczciwości i dobrego charakteru.

A: Bruce wiedział, że aby być dobrym wojownikiem musisz osiągnąć swój pełny potencjał, zarówno fizyczny, jak i psychiczny. Powiedział, że musisz "przejść przez drzwi prowadzące do szaleństwa" i być w stanie powrócić. Dlatego charakter był dla niego tak ważny. Bez niego nie mogłeś powrócić. Uczciwość była dla niego ważna, ponieważ bez niej sztuka degenerowała się do zwyczajnego mordobicia.

Q: Czy dał Ci osobisty program treningowy?

A: Tak. Bruce widział, że niektórzy z nas trenowali z ogromnym oddaniem, więc dał nam programy dodatkowe. Zdałem sobie sprawę, że potrzebowałem czegoś dodatkowego do osiągnięcia sukcesu w jego sztuce. Chciałem przyspieszyć swoje postępy, więc spytałem się Bruce'a co powiniennem zrobić. Powiedział "Będę miał coś dla Ciebie na następnym treningu". I tak też się stało. Dał mi indywidualny program ćwiczeń do wykonywania codziennie w domu. Zawierał on specyficzne ćwiczenia rozciągające, trening z ciężarami i procedury wyostrzające narzędzia.

Q: Opisz swoją domową salę ćwiczeń.

A: Miałem 2 ciężkie worki różnego rozmiaru i wagi, górny i dolny worek, gruszkę bokserską (wańkę wstańkę), pionowe krzesło rzymskie, papierowy cel zwisający z góry (paper target hanger), linę do rozciągania nóg i wyciąg, zestaw małych sztangielek, manekina naturalnego rozmiaru, i na koniec obwinięty słup do kopnięć piszczelami. Jedyne czego brakowało to koło do łamania kości! W zasadzie był to taki placyk zabaw dla sztuki walki.

Q: Jak postrzegałeś rozwój umiejętności Bruce'a przez lata?

A: Oczywiście, szybkość i siła rozwijały się za każdy razem kiedy go widziałeś, ale największe wrażenie robiła jego ogromna świadomość. Rozumiem przez to, że doprowadził swoją wizualną, perceptywną i organoleptyczną świadomość do tego stopnia, że było to zadziwiające. Dlatego bardzo smutno jest widzieć, że jego sztuka stała się "kickboxingiem JKD" albo "walką uliczną Bruce'a Lee", itd. Sztuka walki polega na czymś więcej niż tylko na fizycznej przewadze i tak naprawdę uderzanie, kopanie czy grappling to tylko sztuka walki na poziomie podstawowym. Myślisz, że dlaczego nauczyciel Bruce'a, Yip Man, był tak poważany jako wojownik w zaawansowanym wieku?

Q: Jak zdefiniowałbyś Jeet Kune Do?

A: JKD jest sztuką przechwytywania uderzenia uderzeniem. Po prostu - upraszczania. Jest bezpośrednie i nie zawiera zbędnych rzeczy.

Q: Co, według Ciebie, Bruce starał się przekazać swoim uczniom?

A: Różnicę pomiędzy "robieniem czegoś" a "byciem czymś". Innymi słowy - nie masz się tylko poruszać, masz być ruchem.

Q: Jak myślisz, co Bruce rozumiał przez zmianę i ewolucję?

A: Ewolucja o której mówił dzieje się na bardzo osobistym, indywidualnym poziomie. Jeet Kune Do jest kluczem, który przynosi tą zmianę i ewolucję.

Q: Jakie, Twoim zdaniem, jest największe nieporozumienie dotyczące Jeet Kune Do?

A: Jednym z powiedzeń Bruce'a, które ciągle słyszę jest "dodaj co jest Twoje". Ludzie uznają cokolwiek co robią za JKD, bez znaczenia jak dalekie jest to od sztuki Bruce'a, ponieważ nie rozumieją co miał na myśli. Spytałem o to Bruce'a i powiedział, że miał na myśli dodanie swojego podejścia, pragnienia, chęci, mentalności oraz podejścia do treningu. Nie chodziło mu o to, żeby po prostu robić cokolwiek związanego ze sztukami walki i nazywać to swoim własnym JKD.

Q: Czy mógłbyś podać nam przykład?

A: Tak, posłużę się analogią do muzyki. Żadnych dwóch muzyków nie zagra "Sonaty Księżycowej" na pianinie w taki sam sposób. Ich frazowanie, wybór dźwięków które chcą podkreślić; będą się różnić, z powodu ich emocjonalnego podejścia, który wnoszą do utworu. Ale nie mogą powiedzieć, że grają "Sonatę Księżycową" Beethovena jeśli nie grają nut przez niego napisanych; nie mogą grać czegokolwiek i nadal nazywać to "Sonatą Księżycową"! W ten sam sposób, nie możesz robić czegokolwiek i nazywać to "Moje JKD". Albo zajmujesz się sztuką Jeet Kune Do Bruce'a Lee, albo się nią nie zajmujesz.

Q: Ale co jeśli wyewoluujesz poza JKD?

A: W porządku, ale nie nazywaj tego Jeet Kune Do. Poza tym, podchodzę sceptycznie do tego, że ktoś mógłby przewyższyć geniusz Bruce'a. Pokaż mi drugi tak oryginalny pomysł, nie mówiąc o bogatych tomach filozofii i fantastycznej sztuce walki. Bruce przeprowadził już badania za nas; chciał żebyśmy wykorzystali wyniki jego badań, aby rozwinąć się jako istoty ludzkie, nie jako superkilerzy albo bezdenne skarbnice pierdół związanych ze sztukami walki.

Q: Co niepokoi Cię najbardziej w obecnym stanie JKD?

A: Niesłychana komercjalizacja sztuki Bruce'a. I nie możesz rozwiązać tego problemu przez nazwanie tego "oryginalnym Jeet Kune Do" albo "koncepcjami JKD". Bruce bardzo uważał na to kogo i czego uczył, ale i tak Jeet Kune Do stało się McDonald'em sztuk walk. Nie wierzę, że pierwszym motywem uczniów Bruce'a była chciwość, ale Jeet Kune Do stało się sztuką seminaryjną - artykułem masowej konsumpcji. Skoro już to powiedziałem, to powiem również, że ja też prowadzę seminaria, aby uczniowie spoza L.A. również mieli dostęp do tej wiedzy.

Q: Więc w czym problem?

A: Problem w tym, że uczniowie poznają jedynie aspekt fizyczny. Aby coś było sztuką walki, potrzebne są również filozoficzne fundamenty. W innym przypadku, po prostu przyswajasz sobie techniki. I znowu, to nie jest koniecznie złe lub dobre, to po prostu nie jest Jeet Kune Do. Czy lepiej jest znać więcej sztuk walki, czy kombinację paru z nich? W tej sprawie mogę przypomnieć przestrogę Bruce'a: "Nie chodzi o to jak wiele, ale o to jak dobrze". Widzisz, Jeet Kune Do jest sztuką polegającą na biegłości. W przeciwieństwie do tradycyjnych sztuk walki, JKD ma mało wspólnego z tym jak wiele technik czy jak wiele kata jesteś w stanie przyswoić.

Q: Czy mógłbyś to wyjaśnić?

A: Weźmy na przykład boks. Jest w nim może dziesięć "technik". Powiedzmy, że znasz je wszystkie - prosty, prosty krzyżowy, sierpowy, podbródkowy, wszystkie uniki. Czy to oznacza, że jesteś w stanie wyjść na ring z Royem Jonesem Jr.? Oczywiście, że nie; ponieważ nawet jeśli obydwaj znacie te same ruchy, jest olbrzymia różnica między poziomami waszych umiejętności.

Q: Czy są jakieś zasady w JKD?

A: Tak. Prostota, oszczędność(ekonomia) ruchu, najdłuższa broń do najbliższego celu, żeby wymienić trzy. Proste, w znaczeniu nieskomplikowane, nie - łatwe! Po co wykonywać 10 ruchów jeśli 1 lub 2 starczą. To miał na myśli Bruce, kiedy mówił, że JKD ma "upraszczać", a nie dodawać. I znowu, do tego potrzeba niesamowitych umiejętności. Zastanówmy się nad ekonomią ruchu. Bruce uważał, że przednia ręka i noga powinny być ćwiczone, aby stać się potężnymi narzędziami, ponieważ były najbliżej celu. Potrzeba ogromnej biegłości aby uderzać z przedniej ręki czy nogi i zrobić to z taką samą mocą jak to ma miejsce przy uderzaniu z tylnich kończyn w innych sztukach walki. Spójrzmy prawdzie w oczy: prawie każdy jest w stanie wykształcić mocne kopnięcie z nogi zakrocznej w krótkim czasie.
Nie oznacza to, że jest to złe, po prostu oznacza to, że jeśli jest to Twoja pierwsza/najważniejsza broń nie jest to Jeet Kune Do. Bruce chciał żebyśmy rozwinęli fizyczne narzędzia JKD do perfekcji. Był tak nieugięty, że nie pozwalał w ogóle używać tylniej ręki przez pierwsze 3 miesiące. Teraz widzę jak ludzie używają zamachowych kopnięć i uderzeń z tylniej nogi bądź ręki, lub wykonują 2 lub 3 bloki przed uderzeniem, i w dalszym ciągu nazywają to JKD. Zadziwia mnie to, że oni myślą, że to była sztuka Bruce'a.
Ona tymczasem była przede wszystkim bezpośrednia i zredukowana do esencji.

Q: Czy Jeet Kune Do jest po prostu zmodyfikowanym wing chun?

A: Według Bruce'a (i jest to w jego zapiskach) fizyczne elementy JKD składają się z 3 sztuk, z których wszystkie zmodyfikował: z szermierki, boksu zachodniego i wing chun. Ale to nie takie proste. Większość ludzi myśli, że wezmą sobie trochę szermierczej pracy nóg, dodają lewy prosty, trochę podstawowego trappingu, i proszę, oto JKD. Pomijają choćby to, że Bruce zastosował zasady wing chun do dalekiego zasięgu; potrafił Cię usidlić nie wchodząc nawet do strefy trappingu. Nie wiedzą, że stare szkoły boksu mają ćwiczenia na wyczucie rąk przeciwnika. Albo tego, że wing chun ma kompletny wachlarz technik łamiących kończyny lub powodujących przemieszczenia w stawach, zwane "jedno-dotykowymi sprowadzeniami" (one-touch takedowns-ang.). Zatem odchodzą i szukają tego co już jest w JKD. W porządku, nie ma problemu jeśli tak chcą zrobić, ale niech nie nazywają tego JKD.

Q: Co miał na myśli mówiąc "niech waszym sposobem będzie brak sposobu".

A: Kiedy to powiedział, było to w kontekście dopasowania do każdej sytuacji, nie przewidywania albo zakładania z góry planu walki.

Q: Dlaczego jest tyle nieporozumień dotyczących sztuki Bruce'a?

A: Częścią problemu jest to, że nasza globalna kultura konsumpcyjna bazuje na ciągłych bodźcach fizycznych, więc konsumenci kupią każdy nowy produkt, bez względu na to czy będą to gry komputerowe, Internet, filmy, itd. Odeszliśmy od wewnętrznych, psychologicznych i intelektualnych elementów sztuk walk. Większość z tego wygląda jak wrestling w TV, z małą dozą finezji. Pospiesz się, kup co nowe, dostarcz coraz silniejszych bodźców, poznaj najnowsze techniki, zamiast doprowadzić do perfekcji to co masz. Jeet Kune Do straciło własną tożsamość, aby dopasować się do wymagań konsumentów, utknęło na początku fazy fizycznej. Bruce przekraczał granice fizycznego świata. Dlatego żartował tylko w połowie, kiedy powiedział mi "Niedługo będę umiał latać!". Latał również w sensie mentalnym, daleko poza granicami tego co większości z nas uda się kiedykolwiek osiągnąć.

Q: A zatem Jeet Kune Do nie jest po prostu kombinacją różnych sztuk walk?

A: Kiedyś spytałem się Bruce'a o pozwolenie na użycie jednego ćwiczenia energetycznego w kenpo. Napisał mi notatkę o treści "Ogród pełen róż zakwitnie różami, ogród pełen fiołków zakwitnie fiołkami". To Bruce myślał na temat mieszania stylów. Kryształowo czyste, czyż nie?

Q: Czy czujesz się czasem jak Don Kichot walczący z wiatrakami?

A: To co stało się z Jeet Kune Do jest tak samo moją winą jak innych uczniów Bruce'a. Dlatego znów nauczam. Boli mnie, że w opinii wielu osób Jeet Kune Do zdegenerowało się tylko do pojęcia "sztuki walki", pojęcia które może być zastosowane praktycznie do wszystkiego, a nie do najbardziej precyzyjnego, naukowego systemu walki jaki kiedykolwiek stworzono. Bruce oparł się pokusie, aby zrobić z JKD komercyjną organizację w pełnym tego słowa znaczeniu, nawet kiedy bardzo potrzebował pieniędzy. Wiedział, że filozofia i elementy fizyczne to całość i że bez filozoficznych podstaw to nie Jeet Kune Do. W końcu Bruce powiedział, że głównym celem JKD jest odkrycie swojego podejścia, esencji swojego istnienia. Proste, tak. Łatwe, w żadnym wypadku!

Powrót do spisu treści


Ju Jitsu

SZTUKA SAMURAJÓW: JU-JITSU
Przemysław Paleczny

Słowo ju-jitsu składa się z dwóch członów: ju, oznaczający łagodny, uległy i jitsu, oznaczający sztuka. Czyli ju-jitsu oznacza łagodną sztukę.

Owa łagodna sztuka jest to bardzo stara japońska sztuka walki, której historia ginie w pomrokach dziejów.

Krótko o genezie

Źródła sztuki ju-jitsu nie są jasne. Jedni uważają, że jej początków należy szukać w Kraju Kwitnącej Wiśni, a inni, że w Chinach, Korei lub jeszcze gdzieś indziej.

Dość powszechnie znana hipoteza mówi o niewątpliwie barwnej postaci, jaką miał być lekarz z Nagasaki imieniem Shirobei Akayama. Medyk ten wiele podróżował, zwłaszcza po Indiach i Chinach, gdzie studiował medycynę i sztuki walki. Po powrocie do Japonii zaczął nauczać technik walki, ale jego uczniowie szybko nużyli się wielokrotnym powtarzaniem tych samych ćwiczeń. Po czterech latach zmartwiony tym udał się do świątyni na medytację.

Tam doszło do bardzo ważnego wydarzenia, które miało mieć wpływ nie tylko na ju-jitsu, ale również aikido i judo (które jest "usportowioną" wersją ju-jitsu). Kiedy pewnego razu spadł śnieg, Akayama wyszedł ze świątyni i zobaczył na podwórzu, że wśród wielu połamanych drzew, tylko wierzba stoi niewzruszona. Błyskotliwy medyk doznał olśnienia. Twarde gałęzie drzew w końcu musiały się złamać pod ciężarem śniegu, natomiast giętkie gałęzie wierzby zrzucały wszystko na ziemię, dzięki czemu zachowały życie. Ta anegdotka o wierzbie jest dość powszechnie znana w "środowisku" ju-jitsu i judo i chyba zna ją każdy co bardziej uważny adept. Na tym zjawisku miała się oprzeć idea "łagodności" ju-jitsu.

Akayama był podobno również twórcą zasady "Ustąp, aby zwyciężyć".

To, że ju-jitsu w pewnych punktach przypomina Taijiquan, że źródeł można szukać w Kraju Środka. Zwolennicy takiej teorii za twórcę "łagodnej sztuki" uważają często Chińczyka imieniem Chin Gempin, który przebywając w Japonii nauczał swego systemu w świątyni Kakushoji w Azabu.

Pozostając jednak przy Kraju Kwitnącej Wiśni można "dokopać się" do niejakiego Hisamori Takenouchi (ur. ok. 1500r.), który przebywając w świątyni Sannomiya, we śnie ujrzał mnicha Yamabushi, który ukazał mu techniki...

Cóż... Takie są legendy...

Wszystko wskazuje jednak na to, że ju-jitsu jest sztuką na wskroś japońską.

Historyczni mistrzowie

Mimo niejasnych źródeł ju-jitsu, historia utrwaliła kilka nazwisk, niewątpliwych mistrzów tej sztuki, a którzy zasługują na wzmiankę.

Twórcą założonej w XII wieku szkoły Daito-ryu był Shinra Saburo.

Podobno mistrzem ju-jitsu był również sam Miyamoto Musashi, jeden z największych mistrzów miecza w japońskiej historii.

Bardzo znaną postacią w historii ju-jitsu był niewątpliwie Matayemon Iso (ur. ok. 1800). Uczył się on Yoshin-ryu u Oribe Hitotsuyanagi przez 7 lat. Trafił potem do Joyemona Homma, który nauczał shin-no-shindo-ryu. Po kilku latach wybrał się na wędrówkę po kraju, po różnych dojo w celu sprawdzenia swoich umiejętności. Kiedy dotarł do miejscowości Kusatsu (prowincja Omi) stanął w obronie pijanego samuraja nękanego przez uzbrojonych opryszków, co przy pomocy swego ucznia mu się udało.

Na drugi dzień zaatakowało go ok. 100 opryszków i prawie wszystkich pokonał stosując atemi - uderzenia we wrażliwe miejsca na ciele człowieka. Reszta uciakła. Walka ta przyniosła mu ogromną sławę.

Uczniem Matayemona Iso był m.in. Hachinosuke Fukuda, u którego trenował Jigoro Kano (twórca judo). Był on swojego czasu naczelną postacią w Tenjin-shinyo-ryu.

Osławioną szkołę kito-ryu, której walkę studiował również Kano był Kanyemon Terada. W szkole tej uczono kata, które świadczą o jej oryginalności. Niewątpliwy wpływ miała ona na rozwój judo i aikido.

Kilka innych nazwisk to m.in. Jushin Sekiguchi - założyciel Sekiguchi-ryu. Inny mistrz to Bungoro Shibukawa - uczeń Hachirozaemona Sekiguchi (syn Jushina), który uczył się walczyć nawet w najbardziej niewygodnych pozycjach. Zasłynął jako mistrz techniki. Fugatami Misanori Hannosuke założył w XVII wieku szkołę Sosuishitsu-ryu. Jednak swoją sławę zawdzięcza ona głównie wybitnie uzdolnionemu Shitama Mataichi. Podwaliny innej szkoły, o nazwie Kushin-ryu, stworzył Nagakatsu Inouye. Osławił ją jednak dopiero jego wnuk - Inugami Nagayasu, którego nazywano Gumbei.

3 zasady

Jigoro Kano - reformator ju-jitsu i twórca judo - wprowadził do swej sztuki 3 zasady, na których się ona opiera. Obecnie stosowane są one w wielu szkołach ju-jitsu.

  1. "Ustąp, aby zwyciężyć"
  2. "Maksimum skuteczności przy minimum wysiłku"
  3. "Przez czynienie sobie dobra nawzajem do dobra ogólnego"

Niewątpliwie dwie pierwsze zasady znane były dużo wcześniej przed Kano w ju-jitsu. Niektórzy ich autorstwo przypisują wspomnianemu wcześniej Akayamie, ale faktem jest tylko, że istniały wcześniej. Znana była również inna forma pierwszej zasady, znana z ksiąg chińskiego stratega imieniem Hwang: "Burza łamie dęby, ale trzciny tylko kołysze".

Zwłaszcza pierwsza zasada jest "opisem" zaobserwowanego przez Akayamę zjawiska z wierzbą. Trzecia zasada mówi, że nabytych w dojo umiejętności nie wolno poza nim stosować, zwłaszcza do złych celów.


Bibliografia:
- Miłkowski Jerzy "Sztuki i sporty walki Dalekiego Wschodu", wyd. Sport i Turystyka, Warszawa 1987
- Butrym Marian, Orlińska Wisława "Tajemnice Kung-Fu", wyd. Sport i Turystyka, Warszawa 1983

Powrót do spisu treści


"FORMY" - NARZĘDZIA DO CZEGO?
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

W dawnych czasach umiejętność samoobrony i walki bronią była czymś bardzo cennym. Od jej skuteczności zależało przecież życie. Możliwość zaskoczenia przeciwnika jakąś techniką w pojedynku, decydowała o przetrwaniu. Dlatego skrzętnie ukrywano przed innymi tajemnice praktykowanego stylu. Aby umożliwić samodzielne ćwiczenie obron i ataków, wymyślono krótkie zestawy ruchów, mające symulować prawdziwą walkę. W ten sposób każdy mógł sam doskonalić się w ukryciu.

Tylko na Dalekim Wschodzie rozwinięto te krótkie ćwiczenia w długie sekwencje ruchów, w prawdziwą "walkę z cieniem". W Chinach nazywano je "taolu", w Japonii "kata", dzisiaj popularnie mówi się o nich: "formy". Dzięki nim przez wieki przekazywana była cała wiedza danej sztuki walki. Każda z takich "form" zawierała określony materiał stylu. Była niczym mała encyklopedia. Tłumaczyła jak zachować się w momencie określonego ataku. Osoba zgłębiająca dany system, poznawała kolejne zestawy ruchów, coraz bardziej rozbudowane i wymagające coraz większej sprawności ciała oraz umysłu. Tylko ktoś będący mocno skoncentrowany i wysportowany, był w stanie wykonać bez pomyłki długą sekwencję bloków i ataków, imitującą walkę z wieloma przeciwnikami.

Dla wojowników "formy" były narzędziem do osiągnięcia celu czyli nabycia biegłości w walce. Ich praktyka miała przynieść określony efekt, tylko wtedy były coś warte. Wykonanie określonej sekwencji ruchów kilka tysięcy razy, sprawiało, że w krytycznej sytuacji działało się odruchowo, precyzyjnie i niezwykle skutecznie.

Przez stulecia te układy ruchów podlegały olbrzymiej przemianie. Były dopasowywane do zmieniających się warunków walki. Wprowadzano do nich to co się sprawdzało w pojedynkach, a wycofywano wszystko bezużyteczne. Nikt nie zajmowałby się nimi, gdyby były tylko zestawem baletowych tańców.

Na początku XX wieku szabla, miecz czy włócznia przestały być w użyciu i w wielu sztukach walki zrezygnowano z ćwiczenia form z tymi broniami. Na przykład w Xinjia Chen Taijiquan, stylu stworzonym przez Chen Fake (dziadka mistrza Chen Xiaowang), istnieją tylko formy ręczne. Ich twórca wyszedł z założenia, że we współczesnych czasach tylko taki materiał będzie przydatny.

U progu XXI wieku sytuacja uległa dość sporej przemianie. Obecnie powszechnie ćwiczy się sztuki walki nie dla nabycia umiejętności walki, a dla rozrywki, pewnego rodzaju aktywnej gimnastyki. Bojowa skuteczność zeszła na bardzo odległy plan, a najważniejsza stała się widowiskowość ruchu, jego piękno. Stąd olbrzymia popularność sportowego Wu Shu z prawdziwie baletowymi popisami zręczności. W dzisiejszych czasach umiejętności danego eksperta ocenia się nie po jego skuteczności w realnym sparingu, lecz po ilości form jakie jest w stanie wykonać.

Ostatnio wyciąga się z lamusa wszystkie dawno zapomniane formy z archaicznymi broniami, jak chociażby halabarda czy podwójne haki. Tworzy się także nowe specjalne sekwencje, jak na przykład z wachlarzem czy fletem. Od pewnego czasu bardzo modne są też różne mieszanki kilku sztuk, na przykład formy Taijiquan zawierające fragmenty ze styli Yang, Chen, Wu i Sun.

Ta pogoń za uczeniem się ciągle nowych form, przybrała już całkiem absurdalny wymiar. Obecnie nie wystarczy już znać kilka sekwencji, ważna jest także ich jak największa długość. Powszechnie panuje opinia, że na przykład forma "101 ruchowa" jest lepsza od "100 ruchowej", bo na pewno zawiera jakiś dodatkowy tajemny ruch. Dzisiaj bardzo łatwo można zostać wielkim ekspertem jakiegoś stylu, wystarczy tylko powiększyć jakąś starą formę o kilka dodatkowych ruchów. Im bardziej udziwnionych tym lepiej, łatwiej taki zestaw "sprzeda" się na rynku. Łowcy form na pewno chętnie kupią taki towar.

To co napisałem powyżej, nie oznacza, że poznawanie form nie ma sensu. Oczywiście to nadal bardzo cenne edukacyjne narzędzie, ale jeśli korzysta się z niego w odpowiedni sposób. To znaczy poznaje się nowe rzeczy, kiedy zna się już dobrze stare. Najpierw należy się nauczyć podstaw danego stylu, zanim sięgnie się po kolejny, poważniejszy materiał.

Mistrz Chen Xiaowang pytany o to, co jest najważniejsze w praktyce Chen Taijiquan, zawsze mówi o podstawowym ćwiczeniu, tzw. "rozwijaniu jedwabnego kokonu" ("Chan Si Gong"). Stale podkreśla, że formy są tylko dodatkiem. Bez solidnych podstaw są całkowicie bezużyteczne. Poznawanie zaawansowanych form, np. "Pao Chui" ("Wybuchowych Pięści") lub włóczni czy halabardy, nie ma żadnego sensu bez głębokiej znajomości "Chan Si Gong". Jeżeli nie potrafi się prawidłowo wykonać tego podstawowego zestawu ruchów, to jaki pożytek może przynieść praktyka znacznie bardziej skomplikowanej sekwencji. W ten sposób nabywa się tylko złe nawyki, które potem bardzo trudno jest wykorzenić.

Formy z bronią są zaawansowanym materiałem. Dawniej poznawano je dopiero wtedy, gdy osiągnęło się biegłość w formach ręcznych. W późniejszym etapie praktyki, kiedy ma się solidne podstawy stylu, trening z mieczem, szablą czy halabardą może przynieść wiele korzyści. Doskonale rozwija całe ciało, wzmacnia mięsnie i stawy. Zbyt wczesny kontakt z bronią bez odpowiedniego przygotowania, może nawet doprowadzić do kontuzji. Wiadomo przecież, że używanie jakiegokolwiek przedmiotu, a zwłaszcza ciężkiego, jest trudne. Jeżeli nie ma się odpowiednio mocnych i elastycznych nadgarstków, ruchy są sztywne, "oderwane od ciała" i poza kontrolą ćwiczącego.

Mistrz Chen Zhenglei uczył się przez ponad 10 lat tylko "Laojia Yilu", pierwszej formy stylu, zanim zabrał się za studiowanie dalszego materiału. Aby dobrze zrozumieć daną formę, należy ją wykonać odpowiednią ilość razy. Różnica pomiędzy pięcioma, a piętnastoma powtórzeniami jest niewielka. Tak naprawdę dopiero dodanie jednego "zera" przynosi jakiś efekt. 10 wykonań daje pierwszy zarys ruchu w głowie. 100 sprawia, że pamięta się jej zewnętrzny obraz. 1000 pozwala ją troszkę poznać. 10000 może dać jej zrozumienie.

Jak mawiał mistrz Gichin Funakoshi: "jedno kata na trzy lata". Dzisiaj do nauki podchodzi się rozrywkowo i w ciągu roku poznaje się kilka lub nawet kilkanaście form.

Zanim ktoś zacznie się uczyć nowego materiału, powinien się zastanowić czy będzie miał czas go przepracować, tzn. ćwiczyć go odpowiednio często. Powinna to być świadoma i odpowiedzialna decyzja. To tak jak z przyprowadzeniem psa do domu, bierze się na siebie obowiązek wyprowadzania go na dwór przynajmniej rano i wieczorem.

Każdy krok przynosi określone konsekwencje. Każda nowa forma jest możliwością wzbogacenia swoich umiejętności, ale może też utrudnić zrobienie postępu. Przerabianie dużego materiału bardzo powierzchownie, daje tylko iluzję dużych umiejętności. Wszak nie jest ważna ilość, ale jakość.

Istnieje taka stara opowieść o palcu, który wskazuje księżyc. Jeżeli jest się nazbyt skoncentrowanym na badaniu owego palca, na pewno nie zdąży się zobaczyć blasku księżyca, który on wskazuje.... Osoby poznające dzisiaj "formy" już dawno straciły z oczu cel, do jakiego ćwiczenia te zostały dawniej stworzone.... Ale czy ma to jakiekolwiek znaczenie, skoro obecnie sztuki walki są tylko zabawą...?

Powrót do spisu treści


Kaligrafia

IDEOGRAMY CHIŃSKIE - GENEZA POWSTANIA
Bartłomiej Jabłoński

netlink@lodz.pdi.net
http://tai.math.uni.lodz.pl/chen

Już w szkole podstawowej uczymy się, że starożytne pisma składały się z szeregu obrazków. Każdy znak przedstawiał jakie pojęcie, a ciąg znaków układał się w żądaną treć. Obserwując popularny teleturniej w zgadywanie przysłów, zauważyłem, że o ile łatwo jest narysować przedmiot (rzeczownik), to jednak każdy miałby problemy z przedstawieniem czynności (czasownik), opisu cechy (przymiotnik) lub stosunku między pojęciami (przyimek). Takie nierzeczownikowe pojęcia mogą być przedstawiane tylko wtedy, gdy istniaje jakiś model kulturowy, jakiś zbiór wspólnych zachowań, gdzie każde pojęcie da się przybliżać za pomocą rzeczowników. Na przykład, czasownik przesyłać może być przedstawiony jako ikona koperty, zwoju papirusowego, czy choćby dwóch pałek od tam tamów.

Wielokrotnie na lekcjach języka chińskiego nauczyciel w ramach ciekawostki omawiał etymologię znaku. Nierzadko wtedy dziwiłem się, jak ówcześni chińscy pisarze (a może malarze!) starali się graficznie przedstawić uproszczony obraz danego przedmiotu lub czynności. Należy jednoczenie pamiętać, że postać współcześnie występującego znaku może znacząco odbiegać od swojego pierwowzoru. Miało na to wpływ wiele czynników: kultura, narzędzie piśmiennicze (rylec do grawerowania kamieni), kolejne zmiany dynastii (a więc i regionu dominującego w państwie chińskim) oraz przeprowadzane przez cesarzy radykalne reformy w ideogramach, mające na celu uproszczenie i ujednolicenie pisowni (ostatnia taka zmiana miała miejsce w roku 1964 - dzisiaj w informatyce używa się dwóch zestawów znaków: tradycyjnego m.in. na Taiwanie i uproszczonego w Chinach kontynentalnych).

Przed przystąpieniem do dalszej lektury warto przypomnieć sobie kilka faktów, które opisywałem w poprzednim artykule. Każdy znak może składać się z kilku mniejszych, że jeden wyraz chiński może składać się z kilku znaków oraz, w przeciwieństwie do europejskich znaków fonetycznych, chińskie znaki są ideogramami, czyli graficznym przedstawieniem pewnym rzeczy czy pojęć. Znaki te, używane są na ogromnym terenie i mogą być wymawiane bardzo różnie. Dlatego w tym artykule nie podaję sposobu wymowy prezentowanych znaków, skupiając się głównie na jego graficznej reprezentacji.

Wyjaśnienia genezy powstawania znaków mogą niektórym wydawać się pokręcone, zagmatwane i wymyślone na siłę. Zanim więc przejdę do omawiania znaków chińskich pozostanę przez chwilę na swoiskim - polskim - podwórku.

Wyraz "humor" jednoznacznie kojarzy nam się z dobrym samopoczuciem, szampańskim nastrojem, nastrojem skorym do żartów. Dziwnym więc wydaje się pochodzenie tego wyrazu od łacińskiego słowa umere - być wilgotnym! I bynajmniej nie chodzi tutaj o zalewanie się łzami radości. Zgodnie z poglądami ukształtowanymi na początku naszej ery przez Galena mamy cztery typy osobowości, które determinowane są przez cztery rodzaje płynów naszego organizmu. I tak: temperament sangwinika - osoby pogodnej, wesołej - zdeterminowany był przez krew, czyli właśnie wilgoć. Chińskie ideogramy powstawały dwa tysiące lat przed Gelanem i to w zupełnie innej kulturze. Nie dziwmy się zatem, że i wyjaśnienia mogą wydawać się nam naciągane.

Starożytny symbol oznaczający usta wygląda następująco: ideogram. Jest on bardzo podobny do wizerunku ludzkiej twarzy. Kolejne uproszczenia doprowadziły do obecnej postaci tego znaku: ideogram. Początkowy znak oka to okrąg z umieszczoną wewnątrz kropką-źrenicą ideogram, dzisiaj znak oznaczający oko wygląda tak: ideogram. Więcej wyobraźni należy użyć aby skojarzyć znak ideogram z drzewem. Nie wszystkie jednak znaki w tak prosty sposób odzwierciedlają rzeczywistość.

Dodanie pionowej kreski przecinającej usta tworzy znak środek: ideogram. Znak złożony z trzech ust to rzeczy, dobra: ideogram (może dlatego, że lubimy się chwalić tym, co posiadamy). Usta, z których wydobywa się dźwięk, to mówić: ideogram.

Znaki chińskie początkowo ryte były w kamieniu lub drewnie, następnie malowane pędzelkiem na papierze. Zważywszy na narzędzia i niemożnoć oddawania szczegółów, znaki języka musiały się do tego dopasować. W przeciwieństwie do liter alfabetu łacińskiego, dominują proste kreski, które przecinają się, najczęciej, pod kątem prostym. Postać człowieka względnie łatwa do oddania przy pomocy ołówka lub gęsiego pióra ideogram, namalowana grubym pędzelkiem wygląda tak: ideogram. Człowiek z wybrzuszeniem - w ciąży - to kobieta; postać znaku wygląda następująco: ideogram. kobieta z dziećmi ideogram to matka - po kolejnych uproszczeniach znak w końcu przybiera następującą postać: ideogram. Ponieważ każdy człowiek posiada matkę, to słowo każdy reprezentowane jest za pomocą znaku złożonego z dwóch: człowieka (na górze) i matki (na dole): ideogram.

Ewolucja znaku oznaczającego wyraz słońce została pokazana w poprzednim artykule - dzisiejsza postać znaku to: ideogram, a ponieważ gwiazda ta wyznacza nam cykl dzienny, to znak ten oznacza również słowo dzień.

Człowiek duży stoi wyprostowany ideogram, ramiona ma szeroko rozciągnięte. Człowiek mały ma spuszczone ramiona ideogram. Człowiek wstający został uproszczony do postaci ideogram. Kolejne liczebniki wyznaczane są przez odpowiednią iloć poziomych kresek: jeden ideogram, dwa ideogram, trzy ideogram. Z czasem znaki cztery i pięć uległy zmianie na ideogram i ideogram.

Wiele znaków/wyrazów bierze się z kombinacji innych. Na przykład: codzienne to każdy+dzień: ideogram. Mowa ludzka (język mówiony) to duża ilość dźwięków wydobywających się z ust, czyli połączenie znaków pięć+usta+mówić: ideogram. Język chiński (mówiony) to: Chiny (=środek+państwo)+mowa: ideogram.

Znak ideogram to rozum, idea, myśl, znaczenie. Każda ze składowych części jest już znana. Mamy zatem znak słońca ideogram i wstawania ideogram. Pisane obok siebie ideogram oznaczają świt (słońce wstaje). Jeden nad drugim ideogram oznacza dźwięk - kiedy słońce wstaje, zaczyna się dzień. Cisza nocna zamienia się w zauważalne dźwięki krzątających się dookoła ludzi. Umieszczenie dźwięku ponad sercem (a właciwie całym obszarem klatki piersiowej) oznacza, wsłuchiwanie się w odgłosy serca. Podobnie jak w kulturze europejskiej, serce jest siedliskiem naszych emocji. Wsłuchiwanie się w to, co czujemy w sercu, to rola naszego intelektu.

Najprostsze znaki można spotkać jako składową innych - bardziej skomplikowanych. Weźmy pod uwagę znak człowiek ideogram. Znak złożony z dwóch znaków człowieka (ideogram ) oznacza naśladować, być posłusznym ideogram. Znak, w którym człowiek jest otoczony zewsząd ideogram to więzień. Znak człowieka pisany nieco inaczej i umieszczony ponad parą składających się rąk ideogram oznacza człowiek wpadającego w cudze ręce - pułapkę. Znak człowieka, używany jako składowa innych znaków, może być również pisany jako ideogram. Taki człowiek umieszczony koło znaku środka to pomiędzy ideogram. Znak człowieka umieszczony obok kręgosłupa ideogram oznacza ludzi bardzo bliskich - powiązanych ze sobą jak kręgi w kręgosłupie - może również oznaczać małżonka. Mówiąc o małżonku można użyć również dwóch znaków ideogram. Pierwszy z nich jest kombinacją siekiery ideogram i dzielenia ideogram - razem dają połowę ideogram. W kulturze europejskiej małżonka czasem też określa sie mianem jako "lepszej połowy". Osoba, która siedzi koło tego samego ognia (ogniska) ideogram to partner. W mitologii chińskiej góry to siedlisko rzeczy ponadmaterialnych, a więc człowiek z gór ideogram , to bóg, duch, osoba uświęcona.

Inny prosty znak to ideogram oznaczający drzwi, bramę. Przypomina nieco drzwi spotykane w salonach na dzikim zachodzie. Umieszczenie wewnątrz znaku słońca ideogram tworzy wyraz pomiędzy. Księżyc zaglądający przez drzwi ideogram wróży spokój, lenistwo, wyciszenie. Połączenie znaków odpoczynku ideogram (składającego się z człowieka wylegującego się pod drzewem) to ideogram, czyli wolny czas. Zerknięcie, to człowiek w drzwiach ideogram - wyraz ten oznacza również błysk - albowiem, gdy człowiek spaceruje za drzwiami, możemy dostrzec go tylko w błysku księżyca. Dwa znaki błysku ideogram to iskierka. Umieszczenie w drzwiach znaku rzeczy, tworzy ideogramwłaściciela, szefa, kogoś, kto ma wiele rzeczy ukrytych za drzwiami. Serce zamknięte, jakby za drzwiami, to depresja ideogram. Usta, które przychodzą do czyiś drzwi ideogram to zapytanie. Ucho w drzwiach ideogram to słuchanie.

Przeanalizujmy teraz nieco trudniejszy przykład: ideogram - chory z miłoci. Pierwszy z tych znaków ideogram znaczy: studiować, uczyć się. Składa się on z, łatwo widocznych, dwóch częci: drzewa i oka (czyli kogoś wyglądającego zza drzewa).

Drugi znak ideogram to koncentracja. Również składa się z dwóch znaków prostszych: głowy i serca. Gdy głowa i serce pracują razem, człowiek jest skoncentrowany na tym, co robi.

Trzeci znak ideogram - najbardziej skomplikowany - składa się aż z szeciu częci. Pierwszy znak składowy ideogram odpowiada za zimno. Drugi ideogram to człowiek leżący na ziemi. Razem (ideogram) oznaczają chorego. Kiedy ktoś przez długi czas będzie wystawiony na działanie zimna, a później będzie musiał się położyć, oznacza to, że jest chory. Kolejna częć ideogram to ogień. Kilka tysięcy lat temu ogień rozpalany był szczególnie wtedy, gdy na zewnątrz było zimno, Mamy zatem jedną ideogram osobę ideogram przebywająca w chacie ideogram. Jedynym powodem takiego stanu rzeczy mogło być tylko ogrzanie się przy ognisku. Inny znak oznaczający ogień to ideogram, w tym przypadku chodzi jednak bardziej o światło. W sumie cały znak oznacza stan choroby.

W sumie te trzy znaki dadzą się przedstawić za pomocą następującej opowieści: kto obserwuje z ukrycia ukochaną osobę, koncentruje się na każdym jej ruchu i geście, jest trapiony gorącym, nieuleczalnym pragnieniem bycia razem, płynącym z serca.

Jak widać wśród całego mnóstwa krzaczków można znaleźć pewną logikę. Nie polecam jednak samodzielnej analizy pierwszy raz widzianych znaków. Najszybszym i najpewniejszym sposobem jest jednak skorzystanie ze słownika (np. www.zhongwen.com).

Powyższy tekst jest (bardzo) wolnym tłumaczeniem ciekawej, animowanej prezentacji, którą gorąco wszystkim polecam. Można ją znaleźć pod adresem http://sonicnovel.com/kanji.html.

Powrót do spisu treci


Poezja

WIERSZE CHIŃSKIE EPOKI TANG
przekład Jarosław Zawadzki

shayalo@go2.pl

Błękitny potok
Wang Wei

Raz wzdłuż potoku Qingqi szedłem sobie
Do rzeki Huanghua o błękitnych wodach.
Stu mil nie było, jak szedłem, a potok
Z tysiąc zakrętów wziął na skalnych schodach.
Szum się unosi wielki od kamieni,
Spokój panuje dookoła w borze;
W tafli potoku nad wodorostami
Pobliska trzcina przeglądać się może.
Spokój i radość wypełniają duszę,
Rzeka błękitna ucichła na chwilę.
Ach! usiąść sobie na jakimś kamieniu,
Wędkę na ryby zarzucić... i tyle.

Zagroda nad rzeką Wei
Wang Wei

W blednącym świetle mizerną ścieżyną
Krowy i owce wracają z daleka,
O kij oparty przy drewnianej furtce
Staruszek, patrząc za pastuchem, czeka.
Krzyk kuropatwy wśród młodego zboża,
Na liściach morwy jedwabników mało;
Chłopi, z motyką na ramieniu, stoją
Ach, jakże by się im tu zostać chciało.
Z zazdrością patrzą na pole, na las;
I z żalem nucą: "nam już wracać czas" .

Więcej wierszy na stronie http://poezjachinska.republika.pl

Powrót do spisu treści


Realacje z imprez

V MIĘDZYNARODOWY OBÓZ TAOISTYCZNY ROGLA 2003
Danuta Czarska

daczar@tenbit.pl

Tegoroczny, V Międzynarodowy Obóz Taoistyczny prowadzony przez Wielkiego Mistrza Chen Xiao Wanga, odbył się na Słowenii w Rogli w dniach od 13 do 20 lipca. Droga do ośrodka, położonego na wysokości powyżej 1500 m n.p.m., wije się ostrymi lukami. Docierając na miejsce, jesteśmy wynagrodzeni. Oddech, po życiu w mieście syci się rześkim powietrzem, ciszą. Wokół przestrzeń, horyzont zwieńczony górami, po nocnej burzy odsłaniają się ośnieżone szczyty Alp. Słoneczna pogoda towarzyszy wszystkim dniom. Sprzyjający klimat do dobrej praktyki.

Polacy z mistrzem

Grupa polska z W.M. Chen Xiaowangiem

W tym roku przyjechało z Polski 14 osób. Wszystkich uczestników obozu jest ponad 120. To budujące doświadczenie, że z rożnych krajów na świecie przyjeżdża tu tyle ludzi, w tym samym celu.

Polacy z mistrzem

Zajęcia prowadzone przez WM Chen Xiao Wanga obejmują stojącą medytacje, cha si qonq, laojia yi lu i naukę formy z włócznią. Forme 19 prowadzi Chen Yingjuin. Pchające dlonie - Chen Yingjuin i Jan Silberstorff. W programie obozu jest także taoistyczna medytacja z Liu Sichuanem, mnichem ze świątyni Louguantai oraz taoistyczne ćwiczenia jogi dla kobiet prowadzone przez Elene Lazaro.

mistrz Chen Yingjun

Dla tych, co znają już formę laojia yi lu, odkrywa się znowu coś nowego. Otwarcie świadomości na szczegóły, których dotąd jeszcze nie dostrzegaliśmy, uczy jak wchodzić w głębokie połączenie z czymś, co jest nam dobrze znane, po to by ustanowić z nim intuicyjną komunikację. Zakładanie, że znam już formę, że nie ma w niej nic nowego, hamuje nasz wzrost i to na wiele sposobów. Sztuka nie zna granic.

Mistrz mówi, nie wstydźcie się pytać o to samo 10 razy, ważne byście zrozumieli. Mistrz bardzo dokładnie pokazuje poszczególne sekwencje, omawia, koryguje, odpowiada na pytania. Ten system nauczania znamy już z wcześniejszych kontaktów z Mistrzem i jego ogromna znawstwo. Ale jest coś, co wymyka się zwyczajnemu opisowi. Mistrz dysponuje niezwykłą energia, w kontakcie, z która twój potencjał wzrasta, ma miejsce rozwój.

Dla nas Polaków szczególnie interesująca jest forma z włócznią, dotychczas nieuczona w Polsce przez Mistrza. Popołudniowe zajęcia przeznaczone na naukę tej formy, zaczynają się od ustawienia nas na hali, w której odbywają się zajęcia. Hala jest ogromna, lecz zaważywszy na liczbę uczestników, z których każdy dzierży długi kij w ręce, zadanie proste nie jest. Mistrz objawia niezwykły talent obejmując tę przestrzeń i każdego indywidualnego ćwiczącego tak, że dzięki pewnym, precyzyjnym ruchom ćwiczący odnajdują wystarczającą przestrzeń do praktyki. Znikają wszelkie wątpliwości, że kij wymknie się z dłoni, że zawadzi o kogoś, bądź, że ktoś zawadzi kijem o ciebie. W tym momencie będąc żywo zainteresowany, przybierasz właściwą postawę. Zostałeś zainspirowany i wprowadzony. Forma nosi nazwę Rozwijania kwiatu gruszy i kij białej małpy. Ta poetycka nazwa w praktyce skrywa w sobie siłę, przejawiającą się w stopach śmigających różnymi układami kroków, dłoni przeplatających kij w wielu kierunkach, tętni energia w zetknięciu z podłożem, wibruje głosem przecinającym powietrze. Kij oddzielny od ciebie nie jest, jest przedłużeniem twego ciała, twojej energii. Forma jest długa. Ale dla tych, co kochają chen taiji, obfituje w takie bogactwo, że szczęśliwie, że jest długa.

W ostatni dzień pokazy. Zaprezentowano tradycyjne i współczesne formy z rożnych styli. Z polskiej ekipy wystąpili, gorąco oklaskiwani: Basia i Adam Wypartowie, Agnieszka Janiak i Piotr Zięba. Furorę zrobiła Chinka prezentując miecz wu shu. Wu shu jest widowiskowe, akrobatyczne, Chinka śmigała w powietrzu prezentując fantastyczne opanowanie ciała. Był bis, a jakże.
Mistrz pokazał raz jeszcze formę z włócznią; lekkość, siłę, piękno.
Na koniec jeszcze rozdanie dyplomowi i pożegnania, które są wstępem do powitań.

Powrót do spisu treści


Realacje z imprez

LETNI OBÓZ TRENINGOWY
GDYŃSKIEJ SZKOŁY SHAOLIN KUNG FU
"CZERNICA 2003"
Sławomir Pawłowski

luohan@poczta.wp.pl

Uczestnicy obozu przed treningiem.

W dniach od 12 do 19 lipca 2003 roku, na Pojezierzu Kaszubskim w Czernicy odbył się letni obóz treningowy "Gdyńskiej Szkoły Shaolin Kung Fu".

Pomimo braku reklamy i informacji na jego temat, gdyż decyzję o zorganizowaniu i poprowadzeniu go podjąłem dopiero pod koniec maja b.r., uczestniczyło w nim trzydzieści pięć osób, trenujących na co dzień w sekcjach kung fu w Warszawie, Szczecinie, Lęborku, Słupsku, Chojnicach oraz Gdyni. Pogoda wybitnie dopisała, między treningami wypoczywaliśmy więc nad jeziorem, zbieraliśmy jagody, a wieczorami, przy szklankach napojów i piwa odkurzano stare i zawierano nowe znajomości.

Pogoda dopisała:
na zdjęciu powyżej uczestnicy obozu w czasie wolnym między treningami.

Uczestnicy obozu treningowego poznali dwie pierwsze, z osiemnastu shaolińskich form "Shaolin Luohan Shi Ba Shou" (tj: " Shaolińskich Osiemnastu Rąk Luohan") oraz doskonalili swoje umiejętności w zakresie boksu, ponadto, jedna osoba nie zainteresowana nauką Shaolinu poznała formę miecza taijiquan i jedna formę szabli taijiquan.

Powyższe shaolińskie formy kung fu wchodzą w skład stworzonego przed wiekami przez shaolińskich mnichów stylu kung fu o nazwie" Shaolińska Metoda Walki Luohan", który z czasem ewoluował i rozwinął się do postaci znanej obecnie pod nazwą "Shaolińskiego Stylu Pięści Luohan" (Shaolin Luohan Quan).

Tegoroczny obóz treningowy uważam za udany, zarówno w obszarze praktyki tradycyjnego kung fu, jak i boksu. Ćwiczący obojga płci z ogromnym zaangażowaniem uczyli się zarówno form, jak i zmagali z sobą (i ze mną) w walkach bokserskich. Nikt się nad nikim nie litował, i nikt na litość nie liczył. Ludzie przyjechali po wiedzę i ją dostali.

 
Dziewczyny boksowały z chłopakami na pełnych obrotach, bez taryfy ulgowej.
Boks, boks, i jeszcze raz boks!
 
Jak to w boksie bywa; "czasami się zbiera, a czasami rozdaje".
Na fot. po lewej Adam inkasuje cios, a na fot. po prawej jego uderzenie trafia przeciwnika.
 
Maciek z Warszawy uparcie starał się rozbić nos trenerowi...
Czasami walka bokserska schodziła do "parteru":
Na zdjęciu Przemek z Gdyni z Sebastianem z Warszawy.
Wspólna praktyka drugiej formy "Osiemnastu Rąk Luohan".
 
Fot. po lewej: Praktyka pierwszej formy "18 Rąk Luohan".
Fot. po prawej: Trener /siedzący po środku/ jest surowy, i wszyscy się go boją!!!
Wspólne zdjęcie na polu namiotowym.
Różnice zdań Kuby i Przemka rozstrzygnął strzelecki pojedynek.

I to by było na tyle.

Odpowiadając na oczekiwania wielu osób, o ile nie nastąpią żadne nieprzewidywalne tego przyczyny, już teraz serdecznie zapraszam wszystkich chętnych do wspólnego poćwiczenia na letnim obozie treningowym w przyszłym, tj. 2004 roku.
Jego tematem przewodnim będzie:

Nauka i doskonalenie technik bokserskich i wolnej walki san shou.
Uważam proponowaną tematykę obozu zarówno za atrakcyjną, jak i praktyczną, przydatną bez względu na praktykowany przez adepta styl walki. Jak zwykle, będziemy wychodzić technicznie poza ramy określone technicznymi przepisami, i walczyć do upadłego (dosłownie i w przenośni) również w zwarciu w " w parterze".
Jak wiadomo, w san shou występuje mnogość technik ataku i obrony, parowań, uników, chwytów, rzutów, obaleń, uderzeń i kopnięć oraz kilka sposobów poruszania się, nikt więc z uczestników obozu nie powinien się na nim nudzić.

Gdynia 2003-08-21

Powrót do spisu treści


Realacje z imprez

WARSZTATY SANDA SANSHOU
Mariusz Targos

ymaa@ymaa.wroc.pl

Na zaproszenie Polskiej Kwatery Głównej YMAA, w terminie 19-22 czerwca gościł Pedro Rodriguez, który poprowadził warsztaty poświecone wolnej walce Sanda Sanshou. Wzięli w nich udział instruktorzy oraz starsi uczniowie oddziałów YMAA z całego kraju.

Pedro Rodriguez

Pedro Rodriguez jest instruktorem Yang's Martial Arts Association (Shaolin oraz Taiji), a także prezydentem portugalskiej federacji wu shu i trenerem II klasy posiadającym uprawnienia do sędziowania na narodowych zawodach zarówno walk jak i form (sanda i taolu). Zajęcia prowadzone były dwa razy dziennie po 3 godz. w blokach tematycznych poświęconym trzem z czterech głównych elementów Sanda Sanshou - uderzeniom (Da), kopnięciom (Ti) oraz zapasom (Shuai) - tradycyjnie jeszcze jednym elementem jest kontrola przeciwnika za pomocą dźwigni na stawy (Na). Aspekty Sanda poruszane na zajęciach opierały się głównie na materiale technicznym nauczanym w YMAA, co jeszcze raz dowodzi, iż tradycyjne metody i sposoby treningu można wykorzystać w sposób praktyczny i nowoczesny. Wszystkie te rozwiązania techniczne zawarte są w ćwiczonych przez nas sekwencjach długiej pięści, należy je tylko umiejętnie interpretować i zastosować we właściwy sposób, by nie były postrzegane tylko jako "balet". Po raz kolejny przekonaliśmy się, że dobre podstawy, proste techniki, a przede wszystkim reakcja, nabyte odruchy i odpowiednia praca ciałem, to klucz do właściwego i efektywnego treningu wolnej walki. W jasny i metodyczny sposób przeprowadzone zajęcia poprzedzone były wstępem na temat historii i dnia dzisiejszego Sanda Sanshou. Szczególnym zainteresowaniem uczestników cieszył się blok zajęć poświęcony Shuai Jiao (chińskie zapasy), które tak jak kiedyś są ważnym elementem treningu wolnej walki. To właśnie Suai Jiao stanowią o oryginalności sportowych walk kung fu, a znajomość zapasów bardzo często przesądzała o zwycięstwie w historycznych pojedynkach na Lei Tai (platforma). Szybkie i efektywne techniki rzutów pozwalały zdobyć przewagę nad często większym i silniejszym przeciwnikiem, pozbawiając go atutów i chęci do dalszej walki. Można w tym miejscu przypomnieć o historycznym wpływie jaki wywierały chińskie sztuki walki na inne systemy, a w tym konkretnym przypadku o korzeniach japońskiego Jujitsu i Judo w tradycyjnych chińskich zapasach. Sprawnie przeprowadzone warsztaty Sanda Sanshou (tu podziękowania dla organizatora Rafała Szulkowskiego z Sopockiego oddziału YMAA), pozostawiły pewien niedosyt oraz chęć poszerzania wiedzy i umiejętności w tym kierunku, a tym samym ugruntowały nas w przekonaniu, iż obrana przed laty droga była właściwa.

San Da

San Da

San Da

San Da

San Da

San Da

San Da

San Da

Powrót do spisu treści


Kino

JACKIE CHAN
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

Najlepszy aktor wśród kaskaderów,
Najlepszy kaskader wśród aktorów.

Urodził się 7 kwietnia 1954 roku w Hong Kongu. Naprawdę nazywa się Chan Kong-sang. Jest jedynym synem Charlesa i Lee-lee Chan. Kiedy miał niecałe siedem lat, rozpoczął naukę w szkole pekińskiej opery. Uczył się tam aż do siedemnastego roku życia. Jego mentorem w tamtym czasie był mistrz Yu Jim-Yuen. Program uczelni zawierał cały materiał tradycyjnej chińskiej sztuki artystycznej, miedzy innymi: naukę aktorstwa, śpiewu, pantomimy, a zwłaszcza akrobatyki i sztuk walki, w tym posługiwanie się bogatym asortymentem chińskiej broni (np. włócznie, halabardy, topory, buławy, podwójne miecze i szable, itp.).

 

Życie w szkole było bardzo ciężkie, nauka trwała średnio osiemnaście godzin dziennie. Regulamin był bardzo ostry. Nauczyciele jako argumentów edukacyjnych używali na przykład chłosty lub znacznie zmniejszali racje żywnościowe. Uczniowie starali się wspierać i pomagać sobie wzajemnie. Zawiązane tam przyjaźnie trwają do dzisiaj, miedzy innymi z Samo Hung, Yuen Biao i Yeun Wah. Wielokrotnie występowali potem razem w filmach.

Kiedy rodzice Jackie Chana wyjechali na stałe do Australii, Mistrz Yu adoptował go. Jackie nazywany był wtedy Yuen Lo.

W 1962 roku Jackie zadebiutował w filmie: "Big and little Wong Tin-Bar", występując w kilku scenach. Do końca swojej szkoły czyli 17 roku życia, często grywał w wielu produkcjach tzw. "opery kantońskiej". Pierwszą znaczącą rolę dostał w 1971 w filmie "Master with the Cracked Fingers".

Po ukończeniu szkoły pracował jako kaskader i statysta w "Show Brothers Studio". Zagrał też niewielkie role w dwóch kultowych filmach z Brucem Lee, a mianowicie: "Fist of Fury" ("The Chinese Connection") i "Enter the Dragon" ("Wejście smoka").
W 1975 zagrał w "Hand of death" ("Countdown in Kung Fu"), reżyserowanym przez młodego Johna Woo (obecnie jeden z najbardziej znanych na świecie reżyserów kina akcji).

W 1976 wyjechał do swoich rodziców do Australii. Przebywając tam, próbował zarobić trochę pieniędzy. Przyjaciel jego ojca, aby ułatwić mu znalezienie pracy , nazwał go "Jack" (imie jakie sam nosił), aby bardziej upodobnić go do Australijczyka. Po kilku tygodniach przylgnęło do niego zdrobnienie "Jackie" i tak powstał "Jackie Chan".

Pobyt za granicą nie trwał zbyt długo. Szybko wrócił do Hong Kongu, gdy stałą współpracę zaproponował mu Lo Wei i stał się głównym aktorem jego wytwórni. Dotychczasowy pseudonim artystyczny "Chen Yueng Lung" zmieniono mu na "Sing Lung" (co w wolnym tłumaczeniu znaczy "już smok" lub "narodzony smok") i próbowano z niego zrobić następcę Bruce'a Lee. Nakręcono w krótkim czasie "New Fist of Fury" sequel filmu Bruce'a, jednak nie odniósł on większego sukcesu. Jackie bardzo źle znosił bycie cieniem gwiazdora. Twierdził, że nie da się tak łatwo zastąpić człowieka-legendy.

 

Rozwinął skrzydła dopiero w 1978 roku, gdy zagrał w "Snake in Eagle's Shadow". Film ten zawierał wiele humorystycznych scen i okazało się, że Jackie Chan doskonale wypada w komicznych rolach. Obraz ten stał się wielkim przebojem w Hong Kongu. Idąc za ciosem szybko nakręcono "Drunken Master", który pobił wszelkie dotychczasowe rekordy popularności. Tak narodził się nowy "Jackie Chan", który stworzył swój własny, unikalny styl. Nie musiał już naśladować Bruce'a Lee. Podążał śladem swoich największych idoli: Bustera Keatona i Harolda Lloyda.

 

W 1979 roku Jackie sam zajął się reżyserią i choreografią walk, powstał "Fearless Hyena". Był to ostatni film we współpracy z Lo Wei. Kolejne produkcje były już kręcone dla Raymonda Chowa i jego wytwórni "Golden Harvest". Przejście nie było takie proste. Lo Wei był wściekły i wykorzystywał nawet swoje powiązania z Triadą, aby zatruć życie Jackie Chana. Ten aby uniknąć problemów, musiał na pewien czas opuścić Hong Kong.

Próbował swoich sił w USA. Zagrał w "The Big Brawl" i "The Cannonball Run", ale nie został w nich dobrze odebrany, więc wrócił do domu. Doświadczenia w Hollywood były dla niego bardzo inspirujące. Powoli zgromadził wokół siebie grupę stałych współpracowników-kaskaderów, którzy do perfekcji dopracowywali każdą scenę. Jego akrobatyczne wyczyny na ekranie stały się już legendarne.

Największą popularność na Dalekim Wschodzie przyniósł mu cykl filmów z serii "Police Story". Choć zarzekał się, że już z nim skończył, niedługo wejdzie do kin najnowsza piąta część.

 

Jackie próbował kilkarazy "zdobyć" Zachód. Co jakiś czas kręcił coś w USA, ale w latach 80-tych nie odniósł tam większego sukcesu. Dopiero w połowie lat 90-tych publiczność amerykańska zmieniła o nim zdanie. Film "Rumble in the Bronx" otworzył przed nim na nowo tamten rynek, a kolejne produkcje takie jak: "Mr. Nice Guy", "Rush Hour", "Shanghai Noon" czy "The Tuxedo" stopniowo umocniły jego pozycję. W chwili obecnej Jackie Chan już na stałe współpracuje z Hollywood.

 

W dzisiejszym kinie super efektów specjalnych i komputerowej obróbki obrazu Jackie Chan jest jednym z nielicznych, który wszystko wykonuje sam przed kamerą. Nigdy nie korzysta z zastępstwa kaskaderów, o czym często można się przekonać oglądając do końca każdy z jego filmów. W trakcie pojawiania się końcowych napisów, zawsze prezentowane są prawdziwe sceny z produkcji. Widać na tych ujęciach, że te wszystkie akrobacje nie wychodzą od razu idealnie i dochodzi w nich często do błędów, które wielokrotnie kończą się poważnymi kontuzjami aktora.

Jackie Chan nie tylko gra w filmach, ale także je reżyseruje i produkuje. Jego wielką pasją jest też muzyka. Na Dalekim Wschodzie jest uznanym piosenkarzem, wydał kilka płyt.

W 2002 roku dostał w Hollywood swoją gwiazdę w "Alei sław".

Filmografia:
1971
"Master with Cracked Fingers"
1972
"Fist of Fury"("The Chinese Connection")
1973
"Enter the Dragon"
"Read Lips"
1975
"Hand of death" ("Countdown in Kung Fu")
1976
"New Fist of Fury"
" The Killer Meteors"
1977
"The 36 Crazy Fists"
"Eagle Shadow Fist"
"Half a Loaf of Kung Fu"
"Killer Meteors"
"Snake and Crane Arts of Shaolin"
"To Kill with Intrigue"
"Snake in Eagle's Shadow"
1978
"Dragon Fist"
"Magnificent Bodyguards"
"Spiritual Kung Fu"
"Drunken Master"
1979
"Fantasy Mission Force"
"The Fearless Hyena"
1980
"The Fearless Hyena II"
"The Young Master"
"The Big Brawl"
1981
"The Cannonball Run"
"Gold Hunter"
"Dragon Lord"
1982
"Marvellous Fists"
1983
"Winners and Sinners"
"Project A"
1984
"The Cannonball Run II"
"Pom Pom"
"Wheels on Meals"
1985
"Ninja Wars"
"The Protector"
"My Lucky Stars"
"Twinkle Twinkle Lucky Stars"
"Heart of the Dragon"
"The First Mission"
1986
"Police Story"
"Naughty Boys"
1987
"Enchanting Night"
"Rouge"
"Armour of God"
"Project A II"
"Dragon Forever"
"Police Story II"
1988
"Inspectors Wear Skirts"
"Dragons Forever"
1989
"Inspectors Wear Skirts II"
"Mr. Canton & Lady Rose (Miracles)"
1990
"The Best of the Martial Arts Films"
"Island of Fire"
1991
"Armour of God II: Operation Condor"
"Island of Fire"
1992
"The Twin Dragons"
"Police Story III: Supercop"
1993
"Crime Story"
"City Hunter"
"Once a Cop"
1994
"Cinema of Vengeance"
"Drunken Master 2"
"Rumble in the Bronx"
"Thunderbolt"
1996
"Police Story IV: First Strike"
1997
"Mr. Nice Guy"
1998
"Who Am I?"
"Rush Hour"
1999
"Gorgeous "
"Gen-X Cops"
2000
"Shanghai Noon"
2001
"The Accidental Spy"
"Rush Hours 2"
2002
"The Tuxedo"
"Highbinders"
2003
"The Medallion"
"Shanghai Knights"

Oficjalna strona:
www.jackie-chan.com

Inne:
zagraniczne:
http://jackiechanzone.virtualave.net/
www.jackiechan.com
muzyka Jackie Chana:
www.jackiechanmusic.com
polskie:
www.jackiechan.glt.pl

Powrót do spisu treści


Kino

"SHANGHAI KNIGHTS" ("RYCERZE Z SZANGHAJU")
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

Schyłek XIX wieku. Strażnik imperialnej pieczęci cesarskiej w "Ukrytym Mieście" w Pekinie zostaje zabity, a pieczęć wywieziona z Chin do Anglii. Jego syn (Jackie Chan), będący w tym czasie szeryfem w USA, wyrusza razem ze swoim przyjacielem (Owen Wilson) do Wielkiej Brytanii, aby odnaleźć mordercę ojca i pomścić jego śmierć....

 

Film jest kontynuacją "Shanghai Noon" ("Kowboj z Szanghaju"). Rzadko się zdarza, aby sequel dorównywał oryginałowi. Tym razem, moim zdaniem, druga część jest lepsza od pierwszej. "Shanghai Knights" to wspaniała komedia. Nie tylko doskonałe pojedynki i niesamowite popisy zręczności, do których już wszyscy przyzwyczaili się w filmach Jackie Chana, ale także nieustające naprawdę komiczne sytuacje i serie dowcipnych słownych potyczek (fenomenalne "gry słów").

 

W obu filmach z Jackie Chanem występują też piękne wojowniczki. W "Shanghai Noon" można było oglądać Lucy Liu, w "Shanghai Knights" można podziwiać uroczą Fann Wong.

Obsada:
Jackie Chan - Chon Wang /John Wayne
Owen Wilson - Roy O'Bannon
Fann Wong - Chon Lin
Donnie Yen - Wu Chow
Aidan Gillen - Lord Nelson Rathbone
Tom Fisher - detektyw Artie Doyle/Arthur Conan Doyle
Aaron Johnson - Charlie Chaplin
 
Reżyseria - David Dobkin
Muzyka - Randy Edelman

Gatunek:
akcja/przygodowy/komedia

Rok produkcji: 2003

Oficjalna strona filmu:
http://video.movies.go.com/shanghaiknights/

Powrót do spisu treści


Internet

CIEKAWE SERWISY
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

Oto kolejna porcja ciekawych miejsc w internecie:

1. Sun Tzu Art of War Strategy Site
http://www.sonshi.com/

Serwis poświęcony Sun Tzu (jednemu z największych strategów) oraz jego traktatowi "Sztuka prowadzenia wojny". Strony w języku angielskim.

2. Asian art, Oriental art, Asian antiques
http://www.asianart.com/

Olbrzymie bogactwo azjatyckiej sztuki. Galerie, artykuły, linki, książki, itp.. Strony w języku angielskim.

3. Jacques Marchais Museum of Tibetan Art
http://www.tibetanmuseum.com/

Muzeum sztuki tybetańskiej. Strony w języku angielskim.

4. Bonsai Web: A bonsai site featuring bonsai, seeds, tools,books and more
http://www.bonsaiweb.com/

Wszystko o Bonsai, piękne zdjęcia, porady, dyskusje. Strona w języku angielskim.

5. Joseph Wu's Origami Page
http://www.origami.as/home.html

Historia origami, bibliografia, dokładne instrukcje jak wykonać różne obiekty, starojapońskie przepisy na wykonanie papieru do origami oraz odnośniki do innych miejsc o tej tematyce. Strona w języku angielskim.


Jeżeli traficie na coś interesującego w sieci, napiszcie do mnie, podając adres strony i krótką charakterystykę zawartości.

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.