magazyn Świat Nei Jia
NR 44 (STYCZEŃ 2008)

Spis treści:

Powrót do strony głównej


WSTĘP

Istnieje stare powiedzenie: "słowo mężczyzny jest warte więcej niż pieniądze". W świecie sztuk walki nieustannie podkreśla się ważność przestrzegania kodeksu honorowego. Jak to się ma do naszej codzienności? Ile obecnie jest warte słowo wojownika?

Już w pierwszym tygodniu po opublikowaniu ostatniego numeru magazynu (czyli w lutym ubiegłego roku), kilkunastu instruktorów obiecało mi szybkie nadesłanie artykułów do nowego wydania. W ciągu miesiąca dołączyli także inni i w sumie miałem zadeklarowanych ponad trzydzieści tekstów, które miały nadejść najpóźniej do połowy kwietnia. Wydawało się, że z takiej ilości bez problemu uda się złożyć bardzo bogaty tematycznie wiosenny magazyn. Jaki był efekt? Do czasu świątecznego majowego weekendu nadeszły dwa materiały, do końca czerwca jeszcze dwa. W tym czasie wiele razy dostawałem e-maile o treści: "w ten weekend skończę pisać i w poniedziałek dostaniesz tekst", "mam już jeden artykuł i kończę drugi, za kilka dni wyślę obydwa", "muszę na spokojnie przejrzeć, to co napisałem i już niedługo otrzymasz materiały", "brakuje mi zdjęć do artykułów, wkrótce je zdobędę i wyślę całość", itp. Mijały tygodnie, a za nimi miesiące, a obietnice ciągle nie były finalizowane....

Oczywiście każdy może mieć różne chwilowe problemy, które przeciągają pracę nad tekstem, to zrozumiałe. Istnieje jednak spora grupa osób, która nieustannie zasłania się różnymi wymówkami. Rekordziści obłudy (kilku znanych ekspertów w naszym kraju) mamią mnie obietnicami od początku istnienia tego magazynu, czyli już prawie 10 lat, i wciąż nie przysłali żadnego artykułu (jedynie reklamy swoich imprez, abym publikował je w "Neijia").

Nie rozumiem takiej postawy instruktorów. Uczciwiej byłoby przyznać, że po prostu nie ma się wolnego czasu, nadmiar obowiązków rodzinnych i zawodowych uniemożliwia przygotowanie tekstów, a ewentualne obietnice formułować "przyśle coś kiedyś, jeśli mi się uda", a nie "przyśle na pewno za dwa dni".

Jeżeli wiem, że mogę liczyć tylko na pięć tekstów, wtedy mogę szybko i terminowo opublikować małe wydanie magazynu. Jeśli mam obiecane trzydzieści artykułów, a docierają do mnie tylko cztery, to ciągle czekam i przesuwam zamknięcie numeru o kolejny weekend, bo może nadejdzie jeszcze jakiś materiał....


Oto jeden z e-maili jaki dostałem:

CZY W POZNANIU TEŻ UCZYCIE???gdzie i za ile

To cała treść listu. Pomijając już jego formę (ani "dzień dobry", ani "dowidzenia") oraz zwrócenie się do mnie w liczbie mnogiej, to skąd mam wiedzieć, o co dokładnie chodzi autorowi tego listu?

Poniżej kolejny e-mail w podobnym stylu:

Witam mam tylko pytanie w zwiazku o treningi , jeslt mozliwosc trenowania tej sztuki gdzies w poblizu Chorzowa ??? bardzo bym chcial przystapic do treningow ... jesli tak to prosze o jakis kontakt o podanie gdzie mozna sie zglosic .

I jeszcze jeden:

Dajcie info gdzie cfica w warsawa.

W moim magazynie jest kilkaset artykułów, a w całym serwisie "Neijia" znajduje się olbrzymia ilość danych o różnych sztukach i sportach walki (także organizacjach i szkołach). Nie mam czasu, aby rozwiązywać zagadki i bawić się w dociekanie, którą stronę odwiedził internauta i co go tak bardzo zainteresowało. Jeżeli chcecie uzyskać jakąś odpowiedź na swój list, to przed wysłaniem e-maila, musicie bardziej przemyśleć jego treść.
Proszę też o pisanie po polsku. Sporo listów zawiera tak dziwny zlepek urywanych słów (najczęściej bez polskich liter), że trudno jest zrozumieć ich sens.


Pomimo tego, że w ostatnim czasie magazyn rzadziej się ukazuje, to jednak serwis "Neijia" odwiedzany jest średnio 15.000 razy w miesiącu. Ta liczba wyraźnie pokazuje, że te strony są wam potrzebne. Niestety postawa internautów jest mocno egoistyczna i roszczeniowa. Chcecie nieustannie coś dostawać, w zamian niedając nic. Osób, które w ubiegłym roku wsparły finansowo ten serwis, można policzyć na palcach jednej ręki. Pamiętajcie o tym, że wirtualny świat też kosztuje, bo wszystkie dane muszą być przechowywane gdzieś na serwerze i pod stałym adresem internetowym (domena). Czytając kolejne artykuły, pomyślcie także o ich realnym istnieniu w fizycznej rzeczywistości.


Wiosną minie 10 lat istnienia internetowego magazynu "Świat Nei Jia". W kwietniu planuję opublikować specjalne jubileuszowe wydanie. Zapraszam wszystkich do przysyłania artykułów. Mam nadzieję, że tym razem materiały będą nadchodziły bardziej terminowo i przed wakacjami na pewno kolejne wydanie pojawi się w internecie :).

Zapraszam do lektury artykułów.
 
Tomasz Grycan

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

CHEN XIAOWANG - DŹWIGAJĄC BRZEMIĘ DZIEDZICTWA TAIJI
C. P. Ong, Ph. D.

polskie tłumaczenie: Marzena Matwij

Artykuł został opublikowany w KUNG FU MAGAZINE
Wisdom for Body & Mind Sun, October 21, 2007

Materiał udostępniony przez "Rzeszowską Szkołę Sztuk Walki Chen Taijiquan i Kung Fu Vo Thuat Thanh Quyen"

"Ukryte Jin"

Dni były przepełnione monotonią. Zawsze takie same. Długie. Nic wartego wzmianki nigdy nie działo się, gdy dorastało się w Chenjiagou (wioska Chen) we wczesnych latach pięćdziesiątych. Pewnego dnia, ośmioletni wówczas Chen Xiaowang, znalazł się w centrum niezwykłego poruszenia. Gdziekolwiek się zwrócił wioska wrzała opowieściami jak "mały dziewiąty wuj" zadał zdumiewający cios - arcydzieło walki wręcz swojemu potężnemu starszemu bratankowi. Rozprawiali o niezwykłym, ukrytym "jin" lub sile jego ojca. Chociaż przepełniony dumą i ekscytacją, nie uważał, że było to coś szczególnego, nie tak jak bogate opowieści o umiejętnościach taijiquan jego przodków. Co więcej, jego dziadek Chen Fa-ke był już w tym czasie w Beijing żyjącą legendą.


Chen Fa-ke

Tym nie mniej jednak wydarzenie to wywarło na nim inspirujący wpływ i zmusiło go do przyjęcia dziedzictwa taiji w cieniu którego się zrodził. Podziwiani, wielbieni mistrzowie przeszłości i ich spuścizna, o której tak wiele słyszał, nagle wydały się mniej odległe. Postanowił osiągnąć poziom mistrzostwa mistrzów z przeszłości. Jakies dwadzieścia lat później Chen Xiaowang, w tym czasie już sam uznawany za mistrza, nadal czuł się zaintrygowany ukrytym "jin" swojego ojca, które było w stanie wyrzucić kogoś większego na wysokość ponad dziesięciu stóp. Nie satysfakcjonowały go relacje świadków o tym jak działało jin. Tak więc w 1977 osobiście ruszył na spotkanie z Chen Lizi, człowiekiem, który otrzymał cios, aby dowiedzieć się z pierwszej ręki o tym wydarzeniu.

Figiel na "Małym Dziewiątym Wujku"

Zdarzyło się to w 1953, kiedy Chen Zhaoxu, ojciec Chen Xiaowanga, miał trochę ponad czterdzieści lat. Chociaż Chen Lizi był starszy niż Chen Zhaoxu, należał do młodszego pokolenia.


Chen Zhaoxu

Tak więc zwracał się do niego jako do "małego dziewiatego wujka". Jak się okazało Chen Zhaoxu uczestniczył w uroczystości dla grupy odwiedzających krewnych rodziny Chen , których przodkowie opuścili wioskę kilka pokoleń wcześniej. Przybyli oni, aby złożyć hołd domowi swoich przodków i na nowo zacieśnić więzy ze swoim rodem. Spotkanie odbywało się w domu rodziny Chen Liziego, ponieważ był to jeden z nielicznych domów, zdolnych pomieścić tak wielu gości.

Obecnie osiągnięcia w sztuce taijiquan są tematem, o którym mieszkańcy wioski rozmawiają, tak samo jak wy rozmawialibyście o wielkich wydarzeniach sportowych. W tamtym czasie umiejętności taiji ojca Chen Xiaowanga były już dobrze znane, ale tylko kilka osób miało szansę je zobaczyć na własne oczy, ponieważ nie miał on żadnych uczniów. Chen Lizi, sam trenujący taiji, czuł się lekko zazdrosny o tę tajemniczą reputację.

Tak więc gdy Chen Zhaoxu witał właśnie jednego z gości, Lizi, stojący tuż za nim, poczuł nieodparty pociąg do psoty. Ukradkowo zbliżył się, bezceremonialnie chwycił prawe rękę Zhaoxu, blokując nadgarstek i ramię i zaczął się przekomarzać "Mały dziewiąty wujku, gdyby ktoś podszedł od tyłu i przytrzymał cię, co ?" Nim miał szansę skończyć już został wyrzucony na trzy metry w górę. Gdy głowa upadającego Lisiego prawie roztrzaskiwała się o ziemię, Zhaoxu wyciągnął ramię i w ostatniej chwili chwycił go za barki ratując przed kontuzją. "Szukasz szansy żeby się zabić?" zbeształ go Zhaoxu. Przybysze byli widocznie wstrząśnięci zajściem. Miejscowi goście, choć również zaskoczeni, byli jednak przede wszystkim zachwyceni szansą zobaczenia takiego mistrzostwa sztuk walki. Doświadczeni obserwatorzy nie widzieli, aby Chen Zhaoxu zastosował jakąś "sekretną technikę" Byli naprawdę zdziwieni. Bratanek był większy i mocniej zbudowany. Nie przypuszczali, że taki rzut może zostać wykonany w tak ciasnym uchwytu. Tak więc mistrzostwo ukrytego jin zostało natychmiast rozgłoszone po całej wiosce. W Chenjiagou mówi się teraz "Gdyby nie psikus, który Chen Lizi spłatał swojemu małemu dziewiątemu wujkowi, umiejętności Chen Zhaoxu być może nigdy nie zostały by ujawnione."

Anatomia Rzutu

Chen Xiaowang spotkał się z Chen Lizi i poprosił o bezpośrednią relację wydarzenia. Ten wspomniał swoją psotę. Blokował ramię wujka od tyłu. W następnej sekundzie głowę wypełniła mu pustka i poczuł jak bezpiecznie ląduje w ramionach wujka. Słysząc naganę zdał sobie sprawę, że zrobił coś czego robić nie powinien. Chen Lizi zademonstrował chwyt, którego użył na Chen Xiaowang. Jego syn zrozumiał, że ojciec musiał zmienić kierunek siły napastnika, powodując, że ten stracił równowagę i poleciał do przodu. Ramię jego ojca - w kontakcie z ciałem figlarza - wydalo z siebie krótki wybuch siły skręcającej. To ta siła musiała obrócić i wysłać ciało Chen Lisiego Lisiego stopami w górę w kierunku sufitu. Chen Xiaowang potwierdził swoją analizę anatomi rzutu po rozmowie z dwiema innymi osobami, które również doświadczyły siły jin jego ojca. Li Junshen i Wang Changtai, obaj wówczas około osiemnastu lat, wybrali się aby zobaczyć się z Chen Zhaoxu w sprawie wydarzenia o którym wioska nieustannie szumiała. Byli bardziej ciekawi od innych i chcieli poczuć jego "jin" na własnej skórze. Chen Zhaoxu poprosił ich, aby przytrzymali jego wyciągnięte ramiona tak silnie jak potrafią, każdy z jednej strony. Kiedy dali znać, że są zadowoleni z chwytu, wydobył z siebie krótki wybuch siły fajin, wysyłając obu w powietrze. Lewą ręką złapał przód koszuli Li umieszczając go na górze kominka, drugą Wanga, sadzając go na stole. Chen Zhaoxu użył na uczniach krótkiego fajin pochodzącego z ramion. Był to ten sam wykonany ramieniem fajin, który otrzymał Chen Lizi.

Chen Xiao Wang
Chen Xiaowang

Zdolność naturalnej reakcji w celu uchronienia się przed atakiem i równoczesnego kontrataku w nieprzewidywalnych sytuacjach realnego życia jest wysoce zaawansowaną umiejętnością w sztukach walki wręcz. Pochodzi z głębokiego rozumienia podstaw i zasad sztuki, a nie tylko z ćwiczenia technik. Nauczenie się samych technik, a nawet bycie w nich zaawansowanym, gdy nie przestrzega się zasad sztuki przez udział ciała i umysłu, nie jest pełnym mistrzostwem. Chen Xiaowang często słyszał upomnienie "Lian quan bu lian gong, dao lao yi chang kong". Trenować same techniki walki do starości, a nie trenować podstaw i zasad sztuki, może pozostawić twoje kung fu bez wartości.

Chen Xiao Wang
Chen Xiaowang

Chen Taiji wkracza na scenę światową

W marcu 1981, grupa Japończyków, trenujących taiji przyjechała do wioski Chen, gdzie ma swoje korzenie taijiquan. Wioska, niezmienna od wieków, była niezbyt gotowa na tę wizytę a już na pewno nie na intensywny szturm mediów, który jej towarzyszył. Ale gotowa czy nie została wciągnięta do nowoczesnego świata. Słynna siła fajin, wizytówka Chen Xiaowanga oraz qinna (sztuka blokowanie stawów) jak również umiejętności taiji innych mistrzów zostały po raz pierwszy odkryte dla międzynarodowej publiczności.

Na dramatycznym nagraniu na zachowanej taśmie można zobaczyć czterech tenujących Japończyków jak blokują dłońmi ramiona Chen Xiaowanga, po dwóch z każdej strony. Wydawałoby się, że trzeba by magicznych sztuczek Houdiniego, aby uciec z tych ludzkich pęt, krępujących ramiona, ale z krótkim wybuchem siły, który wygląda jak lekkie szarpnięcie Chen Xiaowang uwalnia się a trzymający go lecą na boki. Jego pokaz, który obejmował również inne arcydzieła walki wręcz, skutecznie zakończył dyskusję czy taijiquan jest nadal sztuką walki. Sława przyciąga różne rodzaje uwagi.

Chen Xiao Wang
Chen Xiaowang

Test qinna w Singapurze

W Singapurze pan Tan (lub Chen Shilu, pełne nazwisko w Pinyin), miejscowy mistrz walk według tradycji Shaolin, przeczytał o mistrzostwie Chen Xiaowanga oraz historię o tym jak chwyty qinna nie były w stanie go unieruchomić. Jako ekspert qinna, pokonujący każdego na kim próbował swych umiejętności, został on naturalnie zaciekawiony przez przeczytaną historię i zapragnął szansy przetestowania opisywanego mistrza taiji. Okazja nadarzyła się 12 kwietnia 1987, kiedy to Chen Xiaowang, reprezentujący szkołę taiji oraz Shi Yongshou, z Shaolin, przybyli do Singapuru aby poprowadzić w kraju tournee wushu, na zaproszenie Singapurskiej Narodowej Federacji Wushu (Singapore National Wushu Federation), której przedstawicielem był pan Tan. Aby wypromować tournee lokalna telewizja przeprowadziła wywiad z dwoma chińskimi mistrzami, którym towarzyszył pan Tan. Mistrzowie pokazali robiącą wrażenie demonstrację szybkiego i dramatycznego Shaolin zrównoważonego przez pełne gracji i miękie ruchy taijiquan. Podczas wywiadu mistrz z Singapuru wyraził podziw nad ucieczką Chen Xiaowanga z uchwytu japońskich studentów i dalej rozwodził się nad nią w sposób jasno zapraszający do demonstracji. Powstrzymując uśmiech Chen Xiaowang podjął sugestię i zachęcil go ruchem do próby. Pan Tan uchwycił go, zginając jego ramię za plecami, tak mocno jak mógł. Chen Xiaowang bez wysiłku przekręcił nadgarstek i uwolnił się. 103-kilowy mistrz z Singapuru był zadziwiony z jaką łatwością Chen Xiaowang rozerwał jego chwyt qinna. Aby się upewnić czterokrotnie ponowił próbę ale za każdym razem ucieczka była wykonywana z taką samą łatwością. Rozgrzewając się Chen Xiaowang przywołał skinieniem również asystentów, aby się zbliżyli. Teraz cztery osoby przytrzymały ramiona Chen Xiaowanga, po dwóch z każdej strony. Każdy z nich oddzielnie zablokował jego stawy dłoni, nadgarstki, łokcie i ramiona. On sam nie opierał się, pozwalając każdej z osób na możliwie najlepszy chwyt. Następnie Chen Xiaowang wydobył z ramion krótki wybuch siły jin i wszyscy uczniowie zostali od niego odrzuceni, niektórzy upadając na podłogę. Promotorzy byli zachwyceni takim pokazem umiejętności sztuk walki na żywo w telewizji. Nagłośnienie to wkrótce sprowokowalo jeszcze jedno spotkanie.

Awantura rozreklamowuje tournee

Dwa dni później, aby uwieńczyć oficialne powitanie na cześć chińskich mistrzów i osób im towarzyszących zostało wydane przyjęcie na kilka setek gości. Pomiędzy nimi znajdowali się dygnitarze z krajowych organizacji sportowych, lokalni mistrzowie sztuk walki oraz wielbiciele tych sportów. Obiad gładko posuwał się do przodu ze zwykłymi długimi toastami. Zbliżał się właśnie ku końcowi, gdy do podwyższonej platformy dla honorowych gości zbliżyło się trzech uczestników obiadu. Otwarcie zapytali czy to co zobaczyli w telewizji było prawdą. Oświadczyli, że długo ćwiczą judo i zapytali czy mogą go sprawdzić. Chen Xiaowang po sutym obiedzie i licznych drinkach nie miał ochoty ulec prośbie ale też nie wiedział jak odmówić. Użycie jako wymówki pełnego brzucha byłoby śmieszne. Mistrz sztuk walki musi być zawsze gotowy. Skinął więc na nich, aby podeszli. Kiedy dwóch z nich wystąpiło naprzód pozwolił im założyć sobie dzwidnie na obie ręce za plecami. Bez zbędnego dramatyzmu Chen Xiaowang uwolnił swoje ramiona. Skonsternowani i niezadowoleni z nagłego i mało efektownego końca swojej prowokacji, tak czy owak skłonili się aby zasalutować i podziękować mistrzowi. Ale gdy Chen Xiaowang obrócił się, aby wrócić do swojego stolika, trzeci judoka, stojący z boku, nagle chwycil od tyłu prawe ramię Chen Xiaowanga i spróbował wykonać na nim rzut judo. Dygnitarzom i gościom opadly z osłupienia szczęki. Zaczęli jednocześnie gestykulować z oczyma utkwionymi w scenie. Głosy nagany i ostrzeżenia zamarły im w gardłach. Nagle, organizatorzy i goście ku swej wielkiej uldze zobaczyli napastnika lecącego i upadającego kilka metrów dalej. Niepokój, który sięgnął zenitu w krótkiej chwili ustąpił glośnemu aplauzowi aprobaty i uznania za szansę bycia świadkiem takiego realistycznego pokazu umiejętności sztuk walki.

Chen Xiaowang odpowiedział naturalną reakcją, czując ostrą siłę ciągnącą go w górę. Opadnie jego energii dantien "kua" przełamało siłe unoszącą przeciwnika i równocześnie wytrąciło z równowagi jego centrum. Następnie wymierzył fajin tyłem barku, ciosem, który uderzył atakującego od tyłu, wysyłając go na połogę. Gdyby to miejscowemu judoce udało się pokonać mistrza, nieprzychylny rozgłos skazałby z pewnością tournee na klęskę. Organizatorzy byli więc podwójnie wdzięczni Chen Xiaowangowi za uratowanie tournee i przyciągnięcie jeszcze większej uwagi mediów. Napastnik pan Lim (Lin Jinping w Pinyin) przeprosił za niegrzeczne zakłócenie przyjęcia, był tym nie mniej jednak wdzięczny za doświadczenie skuteczności i siły taijiquan.

Chen Xiao Wang
Chen Xiaowang

Przemawiając pięściami

Dwa lata wcześniej, w 1985, Chen Xiaowanga również spotkało podobne wyzwanie. Było to podczas jego pierwszego zagranicznego wyjazdu do Japonii, w którym towarzyszyli mu Chen Zhenglei i Chen Guizhen. Właśnie zakończyli obiad i zostali sami, organizator tournee i ich tłumacz wyszli chwilę wcześniej. Gdy zbierali się do wyjścia, ktoś podszedł do nich przed wyjściem do restauracji. Żaden z Chenów nie znał słowa po japońsku a intruz nie mówił po chińsku. Jedyne, co mogli zrozumieć to to, że chodziło o coś związanego z walką. Z pozycji gotowej do walki i uniesionych pięści szybko stało się jasne, o jaki rodzaj rozmowy chodzi... Niepewny, co do stosowności przyjęcia wyzwania i bez możliwości wyjaśnienia czegokolwiek, Chen Xiaowang zrobił to, co wydało mu się najlepsze, podniósł ręce w podobnym geście, zamierzając doprowadzić do towarzyskiej wymiany ciosów. Ale już pierwszy cios pięści skierował się prosto w twarz Chen Xiaowanga. Chen Xiaowang zmienił kierunek ciosu prawą ręką, świadomie powstrzymując się od odpowiedzi atakiem. Napastnik widząc, że jego cios zawiódł, natychmiast skrócił dystans i przeszedł do najwidoczniej dobrze wypraktykowanego ruchu, uderzenia łokciem w ciało Chena. W Xiaowangu przemówiło rozwijanie "gong" w Taijiquan. Odebrał cios łokciem odchylając go co osłabiło i rozproszyło uderzenie. Równocześnie wydobył z siebie wybuch "lie jin". Ponieważ ręce Chen Xiaowanga przywierały do ramienia atakującego, "jin" uchwyciło go i odrzuciło kilka stóp dalej twarzą w dól. Jakiś czas później okazało się, że napastnik był miejscowym instruktorem sztuk walki, który chciał przetestować umiejętności, o których czytał. Rok później zjawił się w Zhengzhou, w Chinach, szukając Chen Xiaowanga, aby zostać jego uczniem.

Postawy Sztuki Walki Taiji

Czym tak naprawdę jest sztuka obrony i jednoczesnego ataku w realnych sytuacjach życiowych? Oczywisty pogląd jest taki, że jest to odruch warunkowy nabyty w wyniku trenowania kombinacji następujących po sobie technik, takich jak blok i uderzenie pięścią lub powtarzające się ćwiczenie kopnięć. Umiejętność, którą zademonstrował we wspomnianej sytuacji Chen Xiaowang jest jednak więcej niż tylko odruchem warunkowym. Jest również więcej niż instynktowną umiejętnością, ponieważ ciało i umysł są wytrenowane do takiego stopnia, że odpowiedź na atak jest prawie stanem naturalnym. Dobrze wytrenowane ciało można porównać do piłki do koszykówki. Kiedy uderzymy w takie ciało, nie spowodujemy więcej szkód, niż zrobilibyśmy takiej piłce. Sztuka odpowiedzi jest instynktowna w tym właśnie sensie, bez tak naprawdę robienia czegokolwiek. Ta podobna do wywołanej ciśnieniem w piłce, sprężystość ciała jest tylko manifestacją pojęcia "peng jin" w mistrzu taiji.

Chen Xiao Wang
Chen Xiaowang

Spójrzmy na inne zastosowanie tej myśli. Mistrz taiji na wystarczająco wysokim poziomie ma dobrze rozwinięte "peng jin." Kiedy popychamy ciało takiego mistrza, przypomina to popychanie napompowanej piłki, która się zmienia. Zauważymy, że nasza siła się rozprasza i nie jest w stanie zrobić czegokolwiek. "Peng jin" mistrza wpływa na naszą siłę na dwa sposoby. Po pierwsze, osłabia siłę naszego pchnięcia w punkcie kontaktu; po drugie przekierowuje naszą siłę w kierunku ziemi. Widok ośmiu pchających ludzi, jeden za drugim, tylko wygląda dramatycznie; prawdziwy efekt jest taki sam jak oddziaływanie na ciało pierwszej osoby. Chen Xiaowang potrafi być tak zrelaksowany, że stojąc i utrzymując równowagę na jednej tylko nodze, popija wodę przy pomocy wolnej ręki w czasie, gdy muskularny mężczyzna popycha go z całej siły, co można było kilkakrotnie zobaczyć na żywo w telewizji. "Peng jin" w ciele osoby uprawiającej taiji daje dużo więcej. "Peng jin" w ramieniu lub ręce mistrza przywiera do ramienia lub ręki przeciwnika, wiążąc się z nim w kontakcie jak elastyczna taśma. Mierzy zamiary przeciwnika. To "nasłuchiwanie" stwarza dynamiczną aktywność związaną z wrażliwością na działania przeciwnika. Przy jej pomocy mistrz może tak dopasować swoje ciało, aby osłabić strukturę przeciwnika. W tym momencie mistrz taiji master może wykorzystać swój arsenał technik taiji, aby efektywnie zaatakować przeciwnika.

Rozwijanie "peng jin" w ciele uprawiającego taiji jest miękkim treningiem wewnętrznych sztuk walki lub tzw. "neijia quan." Celowo wolne ruchy w treningu taiji służą do opanowania ciała, a ich powolność sposobem na uzyskanie czegoś więcej w treningu. Wolny ruch pozwala ćwiczącemu dostrzec napięte mięśnie i unikać tego stanu. W ten sposób uwalnia ciało od napięcia czasie wykonywania ruchów. Ciało i umysł ukształtowane w czasie takiego miękkiego treningu może swobodnie przekazywać siłę poprzez stawy. W wyniku tego procesu, ćwiczący zaczyna również rozumieć "qi" poprzez doświadczanie go.

Trening Taiji obdarza ćwiczącego spokojnym ciałem i umysłem, rodzajem spokoju, który w ułamku sekundy może przejść w szybkie i pewne siebie działanie: "Działanie rodzi się ze spokoju i w działaniu kryje się spokój." Wytrenowane w tym spokoju ruchy mistrza sztuk walki mają w sobie skoncentrowaną jakość w przeciwieństwie do bycia rozproszonym. Spokój ten jest również źródłem wrażliwości ćwiczącego, która odpowiada na najdrobniejszy impuls. Wrażliwość tę obrazują chińskie filmy kungfu, pokazujące ptaka niemogącego odlecieć z dłoni mistrza taiji. Ponieważ wiele z umiejętności artysty wewnętrznych stylów walki jest niewidocznych dla niewytrenowanego oka, a także, ponieważ ich zastosowania następują nieoczekiwanie, łatwo jest przypisać im jakąś tajemniczą, ukrytą moc. Istnieje również tendencja do wyolbrzymiania tych umiejętności, kiedy wydają się one nie do zgłębienia. Jednak tajemnica znika, kiedy podejmiemy podróż w świat treningu i ćwiczenia tej sztuki.

Energia rozwijania jedwabnego kokonu

Trening Chen taiji wyróżnia się wśród innych stylów taiji swoim specyficznym wymaganiem, co do wytrenowania podstawowego "chansi jin" (energii "rozwijania jedwabnego kokonu"). Chansi jin kieruje ruchem w Chen taiji i jest odpowiedzialne za typowe dla niego spiralne/zawijające ruchy. Na pewno spotkaliście się z tą podstawową koncepcją, na własnym treningu sztuk walki. Dla przykładu, kiedy blokujecie uderzenie pięścią, wasza przechwytująca ręka skręca lekko w punkcie kontaktu z atakującą ręką, aby ją odchylić. Ten delikatny obrót jest użyciem "chan" lub spirali/zawinięcia, które znacznie redukuje uderzenie w porównaniu z bezpośrednim/prostym zablokowaniem/blokiem. W samej rzeczy wykorzystanie chansi jin w sztukach walki jest tak powszechne jak zastosowanie śruby w mechanicznym świecie dźwigni. Można powiedzieć, że bez chansi jin nie ma Chen Taijiquan. Bez chansi jin Taijiquan nie byłoby również tak skuteczne jako sztuka walki.

Podstawowe ćwiczenia chansi gong są pozornie łatwe do wykonania. Nie przypominają wymagających fizycznie ruchów wushu czy gimnastyki. Każdy, młody czy stary może je ćwiczyć i rozwijać w sobie chansi jin. Jednak osiągnięcie mistrzostwa jest bardziej nieuchwytne i wymaga czasu, wysiłku i cierpliwości. Niezbędna jest również opieka i pomoc doświadczonego mistrza.

Zdobywanie mistrzostwa

O mistrzostwie Chen Xiaowang, który uczył się u swoich wujów Chen Zhaopiego i Chen Zhaokuiego, powiedział, że dopiero po trzydziestce pozwolił sobie na osiągnięcie tego poziomu, chociaż zaledwie w surowej formie. Wcześniej jego nauczyciel Chen Zhaopi powiedział mu, że aby uczynić dalsze postępy w sztuce będzie potrzebował, aby jego wuj Chen Zhaokui sprawdził jego "quan" (czyli umiejętność walki). Niestety, w 1966 nadeszła rewolucja kulturalna i wywróciła do góry nogami życie całego narodu, w jej trakcie wszystko, co należało do kultury przodków zostało uznane za pozbawione znaczenia i wartości. Odległa mała wioska nie uniknęła niesionych przez nią spustoszeń. Wydawało się, że Chenjiagou w tym okresie zatraciło swoją duszę, gdy zanikła praktyka taiji. Dopiero w 1973, po śmierci Chen Zhaopiego oraz kiedy zelżał źle skierowany zapał Czerwonej Gwardii, Chen Xiaowang był w stanie zacząć się uczyć od swojego wuja Chen Zhaokuiego.


Chen Zhaokui

Z pośród swoich rówieśników, Chen Xiaowang był uważany za przewyższającego innych w sztuce w obrębie miejscowego kręgu taiji. Nie miał jednak żadnej możliwości wymiany umiejętności z zewnętrznym światem. W 1977 został wysłany jako uczestnik na Państwowe Zawody Wushu w Xi'an. Spragniony możliwości sprawdzenia swoich własnych umiejętności w porównaniu z innymi, zaangażował się w kilka nieformalnych, ale poważnych rozgrywek ze swoimi rówieśnikami, reprezentującymi inne style walki. Chociaż usatysfakcjonowany swoją skutecznością, nadal jednak pozostał niepewny, co do stopnia swojego zrozumienia. Dotarł do brzegu swojej granicy. Czuł przemożną potrzebę poszukiwań, co było dalej, odkrycia gdzie dotarł jego ojciec i dziadek.


Chen Zhaopei

Samotne poszukiwanie i ostateczne zrozumienie

Niestety nie mógł się zwrócić do swojego własnego ojca, który zmarł jakieś siedemnaście lat wcześniej. Rozmyślał o legendarnych umiejętnościach swojego dziadka i brzemieniu swojego dziedzictwa. Zdecydował się odnaleźć żyjących uczniów swojego dziadka i u nich szukać porady i inspiracji. W 1978 udało mu się spotkać dwóch z nich w Beijing. Oni również byli zachwyceni spotkaniem z wnukiem swojego mistrza. Z wymian, które z nimi miał nie mógł jednak zauważyć, żeby zaszli w dziedzinie taiji dalej niż on sam. Poczuł rozczarowanie perspektywą, że jego poszukiwania będą musiały być samotne.

Przez następne trzy lata poświęcił się wyłącznie doskonaleniu swojego własnego zrozumienia istoty sztuki. Szukał jakiejś niedającej się bardziej uprościć reguły, zasady, która stworzyłaby podstawy sztuki, "do której wszystkie dziesięć tysięcy technik wracałoby jak jedna" (wan fa gui yi). Kiedy dotarło do niego zrozumienie zasady, stwierdził, że nie było to ani nic efektownego ani nowego. Zaskakujące jest to, że zawsze była blisko. Zbadał i przeanalizował wszystkie techniki i umiejętności, które znał i odkrył, że bez wyjątku ich skuteczność wynikała z jednej prostej reguły. Doświadczył jej zrozumienia. Pamięta dokładnie to doniosłe "przebudzenie". Moment, w którym pobiegł jak szalony przez fabrykę, w której pracował, szukając swojego kuzyna Chen Zhenglei, aby podzielić się swoim przełomem.

"Yundong Guilu" - Podstawowe zasady ruchu

Chen Xiaowang zdefiniował termin "Yundong Guilu" jako podstawe zasady ruchów i formułuje je następująco:

Dla bardziej zaawansowanych w treningu, sformułowania te nie są niczym nowym. Słyszeli je lub ich warianty wielokrotnie wcześniej. Podobnie jak złudnie proste idee medytacji, ich głębsze znaczenie dociera do nas dopiero, kiedy doświadczymy ich prawdziwego zrozumienia.

Sformułowania w "Yundong Guilu" określają stan ciała, który powinien być zachowany podczas każdego ruchu ćwiczącego. Jeżeli ten stan zostanie naruszony odsłania słabe punkty/słabość ciała, które mogą zostać wykorzystane. Trening pod względem czasu i wysiłku (gongfu) dla rozwinięcia/kultywacji istoty sztuki, służy rozwinięciu jej "gong" siła tego "gong" jest określana jako "gongli." Jeżeli poziom osiągniętego "gong" jest wystarczająco wysoki, mówi się,że posiadamy gongfu, (czyli umiejętności, dla których tak ciężko trenowaliśmy).

Aby zrozumieć niektóre konsekwencje "gongli," powinniśmy na własne oczy zobaczyć jak Chen Xiaowang radzi sobie z uczniami na warsztatach. Powalanie uczniów czy rzucanie nimi jest dla niego tak łatwe, jak gdyby byli zabawkami. Różnica w "gongli" pomiędzy nim a jego studentami jest ogromna. Aby to lepiej zobaczyć, wyobraźmy sobie, że mamy do czynienia z małym dzieckiem. Nie uważamy się w jakikolwiek sposób zagrożeni przez dziecko a więc nasza postawa obronna pozostaje zawsze nienaruszona. Możemy łatwo poradzić sobie z wszystkim, czym dziecko nas zaskoczy. W takie sytuacji, obojętne jak bardzo jest ograniczone, nasze "gongli" i tak przewyższa "gongli" dziecka. "Gongli" Chen Xiaowanga daleko przekracza jego uczniów. Kiedy uczniowie sprawdzają jego umiejętności, jego równowaga dantien jest nie niezachwiana, jego "Yundong guilu" nienaruszone. Może, więc dosłownie bawić się uczniem, jak gdyby ten był małym dzieckiem.

Łatwo jest zobaczyć naruszenie tej zasady i konsekwencje tego. Gdyby ogarnia nas nagły strach, nasz oddech ulega przyśpieszeniu i zatrzymaniu w klatce piersiowej. Ten stan spowodowany przez strach jest naruszeniem zasady. Weźmy jeszcze prostszy przykład. Pozwólmy komuś wykręcić i zgiąć w stawie nasz palec wskazujący. Co się dzieje, kiedy poczujemy ból? Uczucie to spowoduje, że nasze wnętrze się zapadnie, podczas gdy samo ciało się uniesie. Utracimy nasze zakorzenienie lub naszą postawę obronną. Wiemy jak trudno się obronić, narażeni na zagrożenia stajemy się w tej sytuacji wytrącenia z równowagi. Stan ciała jest w sprzeczności z "Yundong Guilu."

Dlaczego właściwie Chen Xiaowang może tak łatwo uwolnić z chwytów qinna nawet założonych przez doświadczonych mistrzów kungfu zaawansowanych w sztuce qinna? Moglibyśmy powiedzieć, że może nikt mu nie wykręcał palca wskazującego. Mistrz Chen Xiaowang, Kam Lee (mistrz kungfu z Jacksonville) i autor rozmawiali o "Yundong Guilu" przy lunchu i Kam zapytał, czy ta zasada również stosuje się do przypadku qinna. W odpowiedzi, Mistrz Chen pozwolił Kamowi założyć dzwignię na swój palec wskazujący. Kam zaczął wyginać i skręcać palec w stawie w rozmaitych kierunkach, próbując z wszystkich sił zadać mu ból. Chen Xiaowang nie wydawał się poruszony w najmniejszym stopniu, gdy jego palec poddawał się próbom Kama jakby był zrobiony z gumy. Następnie po paru minutach, zastosował ten sam chwyt na Kamie, zmuszając go upadku na ziemię z bólu. "Yundong Guilu" Chen Xiaowanga pozostało przez cały ten czas nietknięte pozwalając mu odpowiednio reagować.

Chen Xiao Wang

"Goujia Gaoji Jiaolian"

Chen Xiaowang, urodzony 20 października 1945 w Chenjiagou, uczył się "laojia yilu" (pierwszej formy starego stylu), systemu Chen Taijiquan, od swojego ojca, kiedy miał siedem lub osiem lat. Nie mógłby powiedzieć, że w zbyt dużo zyskał w tak młodym wieku. Pamięta jednak jak żywo i z upodobaniem przyglądał się wówczas treningom swojego ojca. Matka często prosiła go o zawołanie ojca na obiad. Czekał wówczas zawsze cierpliwie, aż jego ojciec skończy przed spełnieniem polecenia. Niestety jego ojciec stał się jedną z ofiar politycznego zamieszania tamtych czasów. W 1955 został uwięziony i poddany torturom i jego zdrowie znacznie ucierpiało. W konsekwencji zmarł w ubóstwie w 1960 w wieku zaledwie 48. Taiji poniosło niepowetowaną stratę.

Zamieszanie polityczne i bieda lat pięćdziesiątych nie były zbyt sprzyjające dla rozwoju i propagowania Taijiquan. Tradycja sztuki jednak nie została całkowicie utracona, jako że w wiosce zawsze ćwiczyli jacyś mistrzowie. Jednak dopiero gdy w 1958 do wioski wrócił Chen Zhaopi, daleki piąty wuj Chen Xiaowanga, zainteresowanie taiji naprawdę roznieciło się na nowo. Wcześniej przez jakieś trzydzieści lat przebywal on poza wioską, nauczając w Nanjing i innych miejscach. Po jego śmierci 30 grudnia 1972, do wioski przybył Chen Zhaokui, trzeci syn Chen Fake, aby dalej podwyższyć poziom umiejętności dorastających w wiosce młodych mistrzów. Większość obecnie znanych mistrzów Chen Taiji zostało wytrenowanych przez jednego lub obydwu z tych dwóch patriarchów 18 pokolenia rodziny Chen. Należą do nich sławne obecnie "Cztery Wielkie Jingang (Diamenty)," Chen Xiaowang, Chen Zhenglei, Wang Xi'an i Zhu Tiancai.

W późnych latach siedemdziesiątych polityka reform Deng Xiaopinga znacząco poprawiła poziom życia w Chinach. Trenujący taiji w Chenjiagou również znaleźli się w lepszej sytuacji. Wskrzeszone sporty wushu, w tym również Taijiquan, zostały lepiej zoorganizowane na poziomie lokalnym, prowincjonalnym i państwowym. Ćwiczący wushu również zaczęli być rozpoznawani jako zawodowcy/profesjonaliści i zatrudniani przez rząd jako trenerzy, sędziowie oraz administratorzy sportu. W 1989, w próbie usprawnienia działań zawiązanych z nauczaniem w sztuce i nauce, zostały ustanowione trzy główne kategorie. Najwyższym poziomem został "Guojia Gaoji Jiaolian" (państwowy trener na wysokim poziomie). Ten oficjalny tytuł wyraża i wywołuje natychmiastowe uznanie dla osiągnięć jego lub jej posiadacza w ich dziedzinie działania oraz dla ich statusu zawodowego. W pierwszym roku ustanowienia, nagrody zostały ograniczone do tylko dwóch na każdą prowincję. Prowincji Henan - najgęściej zaludnionej, z ponad 90 milionami mieszkańców, zostały przydzielone dwie takie pozycje w Wushu; jedna została przyznana mistrzowi Shaolin w Luoyang, druga Chen Xiaowangowi.

USA 1988

Chociaż osoby, trenujące styl Chen taiji mogły pojawić się w USA już wcześniej, punktem zwrotnym dla stylu stał się tam rok 1988. W tym roku Chen Xiaowang, w towarzystwie działaczy sportowych swojej prowincji, przyjechał do USA na zaproszenie organizatorów imprezy "Taste of China" ("Smak Chin"), odbywającej się w Winchester, w Wirginii. Tournee obejmowało również Tulsa, St. Louis i San Francisco.

W owym czasie taiji oznaczało prawie wyłącznie szkołę Yang i styl Chen był stosunkowo nieznany. W będącej główną atrakcją "Demonstracji Mistrzów" początkowe wolne ruchy Chen Xiaowanga nie wydawały się niczym szczególnym i były zgodne z oczekiwaniami. Pierwszą zapowiedzią nadchodzących niespodzianek było tupnięcie w ruchu "Strażnik świątyni ubija ziemię", które hukiem rozbrzmiało na boisku do koszykówki. Chociaż ruchy były głównie wykonywane ze znajomą powolnością, gesty zdecydowanie bardziej sugerowały walkę swoim charakterem. I wtedy Chen gwałtownie wypuścił z przerażającym stęknięciem uderzenie pięścią. Zabrzmiało ono jak trzask bicza. Widownia westchnęła jakby uderzona przez jego "fajin." Siła była oczywista. Od tego momentu, każdy był już jak zahipnotyzowany i obserwował jak przykuty każdy jego ruch. Przyśpieszone kroki i jeszcze kilka "fajin" urozmaiciło wolne ruchy. Zbliżając się do końca zaangażował się jeszcze w serię wybuchowych ruchów. Wydawało się, że w wokól latają iskry. Ostatecznie obrócił się jeszcze z ostrym piskiem gumowej podeszwy zamiatającej nogi o 180? i stanął twarzą w twarz z widownią, tak jak na początku. W ten sposób podsumował pokaz, wywołując gromki aplauz. Ten debiut otworzył bramy entuzjazmu dla tej sztuki, który rozlega się szerokim echem po dzień dzisiejszy.

Styl Chen Taiji w USA

Od tego czasu USA jest odwiedzane przez stały strumień uznanych mistrzów z Chin. Dzięki nim poziom taiji w USA wzrósł i z pewnością we właściwym czasie zbliży się do standardów mistrzów w Chinach. Obecni wielcy mistrzowie należą do jedenastego pokolenia licząc od Chen Wangtinga, znakomitego patriarchy, któremu przypisuje się zapoczątkowanie sztuki. Związana z określeniem pokolenie nomenklatura jest czasami źródłem zamieszania. Archiwa rodziny Chen określają obecne pokolenie jako dziewiętnaste a Chen Wangtinga zaliczają do pokolenia dziewiątego, jeżeli za punkt wyjścia przyjmiemy pokolenie fundatora wioski Chen Bu i pierwszych osadników. Żyje tylko jeden mistrz należący do dziesiątego pokolenia - Feng Zhiqiang, który nadal mieszka w Beijing, w Chinach. Był on wybranym uczniem Chen Fa-ke. Po raz ostatni odwiedził on USA w 2001. Do godnych wzmianki mistrzów jedenastego pokolenia, którzy przybyli do USA aby propagować sztukę należą: Chen Xiaowang, Chen Zhenglei, Zhu Tiancai, Wang Xi'an, Chen Quanzhong, Chen Qingzhou, Zhang Zhijun and Ma Hong. Więcej bez wątpienia przybędzie w przyszłości.


Podsumowanie

Chen Xiaowang obecnie podróżuje po świecie promując sztukę poprzez organizację pod nazwą World Chen Xiaowang Taijiquan Association.

W Polsce Chen Xiaowang zawitał po raz pierwszy w 1999 r. Od Tego czasu Mistrz rokrocznie przyjeżdża do Polski. Polscy entuzjaści tej sztuki mają również możliwość poznawać Taiji od Chen Ying Juna - średniego syna Chen Xiaowanga oraz Jana Silbersdorffa, który uważany jest za najlepszego ucznia Mistrza w Europie.

W praktycznie każdym większym mieście powstają nowe grupy i ośrodki. Chen Taijiquan zaczyna rozwijać się coraz dynamiczniej. W naszym kraju istnieją dwie organizacje promujące tradycyjny styl Chen Taijiquan są to WTCAP (World Taijiquan Association - Poland) oraz PTRC (Polskie Towarzystwo Rozwoju Chen), które regularnie organizują seminaria szkoleniowe z najlepszymi ekspertami, co daje gwarancję stałego podnoszenia poziomu ćwiczących.

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

SEMINARIUM Z MISTRZEM CHEN XIAOWANG WE WROCŁAWIU
Tomasz Grycan

Od 28 kwietnia do 3 maja 2007 r. po raz szósty przebywał we Wrocławiu Mistrz Chen Xiaowang. W tym roku jego seminaria były poświęcone: chan si gong, formie Laojia Yilu oraz formie z włócznią. W czasie kilku niezwykle aktywnych dni było wiele okazji do wymiany wiedzy i doświadczeń, a także do zwykłych towarzyskich rozmów pomiędzy pasjonatami taijiquan z całej Europy.

Forma z włócznią w stylu chen jest bardzo rozbudowaną sekwencją ruchów i nie jest łatwo ją opanować, o czym szybko przekonali się uczestnicy seminarium. Kilka osób zrezygnowało po pierwszym dniu, poznając jedynie podstawy pracy z kijem-włócznią.

"Włócznia kwiatu gruszy i kij białej małpy" jest połączeniem formy włóczni i kija. W dawnych czasach ćwiczono oddzielnie sekwencję z włócznią, zwaną "włócznią kwiatu gruszy". Nazwa pochodzi od jaskrawo czerwonego włosia, przyczepionego blisko ostrza, które wirując, kreśli w powietrzu różne wzory przypominające kwiaty. Głównym zadaniem tego specjalnego dodatku, było dekoncentrowanie przeciwnika i utrudnienie mu obrony. Stopniowo do technik włóczni dołączono techniki walki kijem ("forma powietrznego wiru"), tworząc jeszcze bardziej skomplikowaną i długą sekwencję ruchów, zwaną "włócznią kwiatu gruszy i kijem białej małpy". Nazwa "biała małpa" nawiązuje do chińskich legend, w których często występuje król małp Su Wu-k'ung, słynący z mistrzowskiego władania magicznym żelaznym kijem.

Oprócz treningów na sali był też czas na teorię. W niedzielę (29 kwietnia) o godzinie 19:30 odbyło się otwarte spotkanie (wstęp wolny) z mistrzem Chen Xiaowang w "Akademii Ruchu". Początek był dość niezwykły, ponieważ w pierwszych minutach odbył się niewielki koncert skrzypcowy jednej z uczennic mistrza (która przyjechała do nas z Bałkanów). W muzyce subtelnie przeplatały się elementy wschodu i zachodu, co stworzyło bardzo ciekawy klimat.

Kolejne seminarium z Mistrzem odbędzie się wiosną 2008 r. Tym razem planowana jest forma z halabardą.

Autorzy zdjęć:
Jagoda Kunikowska
Tadeusz Marciniszyn
Tomasz Grycan

Powrót do spisu treści


Yang Taijiquan

WYWIAD Z MISTRZEM CHANGIEM YIU-CHUNEM

Tłumaczyła: Izabela Matuszewska

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Chang Yiu-Chun, określany najlepszy uczeń Yanga Shou-Hu. Poniższy wywiad, zamieszczony był w chińskim czasopiśmie "China Wushu Magazine" w połowie lat siedemdziesiątych.

Pytanie: Jak długo ćwiczy pan Taiji Chuan?

Odpowiedź: Od 1911 roku.

Pytanie: U kogo zaczynał się pan uczyć?

Odpowiedź: Moim pierwszym nauczycielem był Yang Shou Ho, wnuk twórcy stylu Yang, Yang Lu Chana. Ćwiczyłem u niego od 1911 roku aż do jego śmierci w 1930.

Pytanie: Dużo się mówi na temat brutalnych metod nauczania Yang Shou Hu.

Odpowiedź: To prawda, dosyć często kończyliśmy treningi posiniaczeni i zaplamieni krwią. A czasem nawet ze złamaną kością. Yeung miał niewielu uczniów.

Pytanie: Co pan myśli takich metodach treningu?

Odpowiedź: Dla mnie była to w tamtych czasach dobra metoda, ponieważ jako młody człowiek byłem bardzo niezdyscyplinowany. Zawsze pragnąłem walczyć, a z Yang'iem miałem ku temu dużo okazji. Wiedzieliśmy, że jeśli nie nauczymy się poprawnie ćwiczyć, narazimy się na kontuzje i obrażenia.

Pytanie: Większość ludzi na Zachodzie uznałaby taki trening Taiji za zbyt brutalny. Styl Yang praktykowany dzisiaj w krajach zachodnich nie pociąga za sobą przemocy.

Odpowiedź: Nie wiem, co robią ludzie na Zachodzie, w Chinach ćwiczy się zmodyfikowaną wersję Taiji Chuan stworzoną przez młodszego brata Yang Shou Hu, Yang Cheng Fu. Utworzył on ten styl po to, aby mogły go ćwiczyć również osoby starsze i schorowane.

Pytanie: Czy chce pan powiedzieć, że istnieją dwa różne style Yang?

Odpowiedź: Tak, ten stworzony przez Yang Lu Chana jest inny niż Yanga Cheng Fu.

Pytanie: Czym się różnią?

Odpowiedź: Kiedy mój nauczyciel ćwiczył swoje Taiji, mawialiśmy często, że w jednej chwili porusza się jak wystrzelona kula armatnia, a w następnej niczym leniwie płynąca rzeka. Był niezwykle energiczny. Styl Yang Cheng Fu jest miękki i płynny, pozbawiony kul armatnich.

Pytanie: Nigdy o tym nie słyszałem. To bardzo ciekawe. Jak to się dzieje, że nikt nie wie o istnieniu dwóch stylów Yang? Czy Yang Cheng Fu praktykował również oryginalne Taiji Chuan?

Odpowiedź: Przed Yang Cheng Fu uczyliśmy Taiji Chuan tylko członków rodziny i najbliższych przyjaciół, którzy byli prawie jak rodzina. Ja również jestem dalekim krewnym Yang Shou Ho. Yang Cheng Fu pierwszy zaczął rozpowszechniać Taiji wśród zwykłych ludzi, stał się bardzo sławny w całych Chinach. Dlatego zwykle słyszy się o tym właśnie stylu. Przed rokiem 1915 Yeung Cheng Fu ćwiczył oryginalne Yang stworzone przez jego dziadka, dopiero później je zmodyfikował. Wiele osób widziało, jak ćwiczy ten klasyczny styl, z początku nawet go uczył. Kiedy jednak wymyślił własną odmianę i przez lata ją udoskonalał, jego uczniowie zapomnieli o tamtej.

Pytanie: Czy z tego, co panu wiadomo Yang Cheng Fu był rzeczywiście taki dobry w sztukach samoobrony, jak się dzisiaj mówi?

Odpowiedź: O tak. Był wysoki, bardzo dobrze zbudowany i silny; i potrafił być bardzo gwałtowny w pchających dłoniach. Ale należy pamiętać, że pierwotnie uczył się klasycznego stylu Yang.

Pytanie: Mówi się, że styl Yang nie nadaje się do samoobrony. Dlaczego?

Odpowiedź: Jeśli ma pan na myśli styl Yang Cheng Fu, to rzeczywiście nie jest on najlepszy do samoobrony. Ale styl Yang Lu Chana nadaje się znakomicie. Nikt poza członkami rodziny nie zna stylu Yang Lu Chana, więc wszyscy uważają, że styl Yang jest do niczego.

Pytanie: A zatem jak dobry jest oryginalny styl Yang Taiji Chuan?

Odpowiedź: Najlepszy.

Pytanie: Jak można go wykorzystywać w samoobronie?

Odpowiedź: Na dwa sposoby. O jednym mogę panu powiedzieć, ponieważ zna go dzisiaj wiele osób. Wykorzystujemy w nim ruch dla własnej obrony. Usuwany się z drogi nacierającej siły, po czym odpowiadamy atakiem. Blokujemy przeciwnika, czasami łamiemy mu ręce lub nogi. To jest pierwszy poziom samoobrony w Taiji Chuan. Drugi jest zbyt ponury i złowrogi, abym o nim mówił.

Pytanie: Czemu?

Odpowiedź: Przykro mi, ale złożyłem przysięgę, że nigdy nie będę o nim opowiadał.

Pytanie: Czy pchające dłonie odgrywają dużą rolę w pańskim Taiji Chuan?

Odpowiedź: Dzisiaj tak, ale dawniej tak nie było. Dawniej większą wagę przykładaliśmy do walki, dopiero kiedy się więcej nauczyliśmy, zaczęliśmy wykorzystywać pchające dłonie do ćwiczenia równowagi oraz teorii yin i yang.

Pytanie: Co pan rozumie przez "walkę"?

Odpowiedź: Shan-shou. Tylko że dzisiaj shan-shou również istnieje w dwóch odmianach. Jedna, pochodząca od rodziny Yang Cheng Fu, jest łagodniejsza, druga bardziej brutalna.

Pytanie: Brutalna? Jak to?

Odpowiedź: Uczymy się trzech etapów stosowania shan-shou. Pierwszy to nauka ruchów w ataku i obronie. Drugi - wykonywanie tych samych ruchów szybciej i z większą siłą. To wtedy przytrafia się najwięcej siniaków. W trzecim etapie nauki próbujemy uderzać przeciwnika naprawdę i wytrącać go z równowagi, wykonując ruchy w innej kolejności.

Pytanie: Gdyby Yang Lu Chan dzisiaj żył, co by powiedział o tym Taiji Chuan?

Odpowiedź: Przede wszystkim nie poznałby jego nazwy, ponieważ określenie Taiji Chuan powstało całkiem niedawno. Prawdopodobnie nie rozpoznałby nawet tego, czego uczy się dzisiaj, posługując się jego imieniem. Chyba że zobaczyłby styl Yang Shou Ho. Jestem pewien, że on także, jak wszystko, bardzo się zmienił przez te lata. Nie tak bardzo jednak jak styl Yang Cheng Fu.

Pytanie: Wielu ludzi na Zachodzie jeszcze bardziej zmodyfikowało styl Yang Cheng Fu. Nawet w Chinach dokonuje się wielu zmian, próbując połączyć trzy różne rodzaje Taiji (mowa o początkach stylów pekińskich - przyp. wydawcy). Jaka więc przyszłość czeka Taiji Chuan?

Odpowiedź: Nie chcę się wypowiadać na temat tego, jak nasz rząd zmienia style Taiji i nie obchodzi mnie, co się dzieje na Zachodzie. Jeśli jednak Taiji Chuan zmieni się jeszcze trochę bardziej i nikt nie będzie uczył oryginalnego stylu Yang, wkrótce będziemy mogli sobie powiedzieć: zamienił stryjek siekierkę na kijek.

Pytanie: Więc uważa pan, że Taiji bardzo się zmieniło od czasu jego utworzenia przez Yang Lu chana?

Odpowiedź: Tak. Rozglądam się po Chinach i widzę ludzi, którym się wydaje, że ćwiczą Taiji Chuan, ale tak naprawdę niewielu z nich to robi.

Pytanie: Czy to nie wszystko jedno, jaki styl się praktykuje?

Odpowiedź: Nie mówię o różnych stylach, mówię o tym, jak ludzie dzisiaj się ich uczą. Sądzą, że jeśli wykonają kilka powolnych ruchów, to ćwiczą Taiji. Nauczenie się tej sztuki trwa o wiele dłużej i wymaga znacznie więcej zaangażowania.

Pytanie: Ale osoby, które nie chcą się uczyć Taiji dla walki, tylko dla zdrowia, mogą po prostu wykonywać powolne ruchy?

Odpowiedź: Owszem, niektórzy dzięki temu mogą odnieść niewielkie korzyści zdrowotne, ale znacznie lepsze, również dla zdrowia, jest praktykowanie Taiji w poprawny sposób.

Pytanie: A dlaczego pan zaczął ćwiczyć Taiji Chuan? Dla zdrowia czy jako sztukę walki?

Odpowiedź: Większość z nas, kiedy wiele lat temu zaczynała ćwiczyć Taiji Chuan, znała je wyłącznie jako sztukę walki. Nikt nawet nie podejrzewał, że ta wspaniała dyscyplina może być dobroczynna dla zdrowia, dopóki Yang Cheng-Fu zaczął rozpowszechniać swoją wersję. Ucząc się walczyć, automatycznie poprawialiśmy swoje zdrowie, ale nie po to przychodziliśmy na treningi.

Pytanie: Z pewnością jednak każdy, kto chce walczyć, musi najpierw "zbudować" swoje ciało, czy to nie na tym polega rola wolniejszych form?

Odpowiedź: Ludzie dzisiaj nie zdają sobie sprawy, że w czasach gdy ja poznawałem tę sztukę, była ona w Chinach mało znana poza zamkniętymi kręgami głównych rodów jak Chen, Wu i Yang, które utrzymywały ją w tajemnicy. Dopiero kiedy się okazało, że Taiji ma właściwości zdrowotne, ludzie zaczęli się jej powszechnie uczyć. Większość z nas była już zaawansowana w innych stylach walki. Ja znałam tiger boxing (od redakcji: prawdopodobnie chodzi o styl tygrysa) i dzięki niemu, jak również dzięki temu, że musiałem ciężko pracować, byłem bardzo krzepki, więc nie potrzebowałem praktykować wolnych form Taiji Chuan. Zresztą, nawet gdybym potrzebował, to po prostu nie istniało wtedy wolne Taiji Chuan!

Pytanie: Co pan ćwiczył, kiedy po raz pierwszy spotkał sie pan z Yangiem Shou Hu?

Odpowiedź: Jak już mówiłem, byłem dobry w tiger boxingu, więc chełpiłem się swoimi umiejętnościami. Yang Shou Hu szybko nauczył mnie pokory.

Pytanie: W jaki sposób?

Odpowiedź: Byłem od niego dużo młodszy, sądziłem, że jestem silny i sprawny niczym młody ogier, kiedy jednak przyjechałem do szkoły mojego kuzyna, musiałem stoczyć z nim walkę.

Pytanie: Musiał pan walczyć z Yangiem Shou Hu?!

Odpowiedź: Tak. Przedtem to był po prostu mój kuzyn Yang, teraz nagle zamieniał się w przeciwnika, z którym miałem się zmierzyć.

Pytanie: I co się stało?

Odpowiedź: Sądziłem, że go zaskoczę formą, którą nazywaliśmy "Osaczony Tygrys". Stosuje się w niej szereg technik atakujących, mających na celu wybronienie się w niekorzystnej sytuacji. Kiedy zaatakowałem Yanga, w pierwszej chwili zdawało mi się, że zniknął, potem zobaczyłem go nagle tuż przed sobą. Wykonał ruch tak szybko i równocześnie ze mną, że prawie tego nie zauważyłem. Wymierzyłem atak na większą odległość, podczas gdy on był tuż przy mnie. Chwilę później leżałem nieprzytomny na podłodze.

Pytanie: W jaki sposób pana znokautował?

Odpowiedź: Zastosował bardzo wyrafinowaną technikę, o której nie chcę mówić.

Pytanie: Został pan ciężko ranny?

Odpowiedź: Nie, tylko siedzenie bolało mnie od upadku. Z początku niczego nie czułem, a później miejsce, gdzie mnie uderzył, lekko spuchło.

Pytanie: Czy nauczył się pan w końcu tych technik?

Odpowiedź: Dopiero po wielu latach nauki u Yanga. Musiałem jednak najpierw dowieść, że jestem człowiekiem honoru, chociaż należałem do rodziny.

Pytanie: Co miało znaczyć to "człowiek honoru"?

Odpowiedź: To że nie wyjdę na ulicę, żeby się chwalić i popisywać poznanymi technikami. Yang uczył, że kiedy ktoś nas sprowokuje, najpierw powinniśmy udać tchórza, a jeśli ta metoda zawiedzie, działać tak szybko, żeby napastnik nie zdołał się zorientować, jaką technikę zastosowaliśmy.

Pytanie: Czy wiele razy musiał się pan bronić?

Odpowiedź: W miarę, jak robiłem postępy, miałem za zadanie uczyć młodszych uczniów. Kiedy mówię "uczniów" to oznacza na ogół nie więcej niż trzech naraz, ponieważ trening był bardzo brutalny. Wiele razy pod dom Yanga przychodziły osoby z innych szkół i popisywały się swoimi umiejętnościami. Kazano nam ich ignorować. Dopiero kiedy ktoś wtargnął do domu Yanga, mieliśmy z nim walczyć.

Pytanie: I jaki był wynik?

Odpowiedź: Dzisiaj nie lubię się już chwalić. Powiem tyle: przez wszystkie te długie lata nigdy nie widziałem pokonanego ucznia Yanga.

Pytanie: Ani razu?

Odpowiedź: Owszem, kiedyś do szkoły przyszedł pewien człowiek, ale on był inny, nie popisywał się tak jak tamci. Zaglądał do środka, a wtedy my przerywaliśmy ćwiczenia, więc odchodził, potem znowu się zjawiał i my znów przerywaliśmy trening. I tak się działo przez dłuższy czas, aż w końcu kazano mi wyjść i zaprosić go do środka. Nazywał się Chiang i był chyba bardzo dobry w Pa Kua Chang. Walczył z nim jeden z naszych uczniów. Trwało to dość długo i nikt nie wygrywał. W końcu Yang przerwał walkę i pogratulował temu młodemu człowiekowi, a potem zaproponował mu, aby go zaatakował. Sytuacja zdawała się przybierać poważny obrót, ale ten młody mężczyzna tylko stał i czekał. I Yang również stał i czekał. Po chwili ukłonili się sobie i rozeszli.

Pytanie: Czemu?

Odpowiedź: Obaj wiedzieli, że coś wiedzą. W Taiji Chuan i Pa-Kua Chang nie ma ataków. Chociaż czasami może to tak wyglądać, w rzeczywistości atakujemy tylko w obronie. Chiang nie zaatakował Yanga ani Yang Chianga i do walki nie doszło. Wszyscy czuliśmy się rozczarowani, ale to była dla nas bardzo ważna lekcja.

Pytanie: Co się wydarzyło po śmierci Yanga Shou-hu? Wydaje się, jakby jego styl zniknął.

Odpowiedź: Tak. Razem z kilkoma starszymi uczniami Yanga uznaliśmy, że nie powinniśmy uczyć zbyt wielu ludzi tego, co umiemy, więc rozeszliśmy się każdy w swoją stronę, aby szkolić kilku wybranych uczniów.

Pytanie: Ilu osobom przekazał pan swoją wiedzę?

Odpowiedź: Siedmiu, a oni również nie uczyli zbyt wielu.

Powrót do spisu treści


Yang Taijiquan

TIGER STYLE VS. SNAKE STYLE
James P. Blaise

jb.blaise@hotmail.com

Po opublikowaniu poprzedniego artykułu "Sekretny Styl rodzinyYang", otrzymałem wiele emaili z Polski. Osoby zainteresowane Snake Style, prosiły o głębsze wyjaśnienie "nagłego pojawienia się" tego stylu. Aby odpowiedzieć na ich mnogie pytania spróbuję opisać historię stylu Yang z mało znanej dotychczas perspektywy.

Yang Lu Chan otrzymał nauki Tai Chi Chan od Chang Hsing, członka klanu Chen. Według historyków TCC ta nauka obejmowała głównie starszą (lao) i obszerniejszą (ta) wersję Pierwszej Formy (13 Pozycji) oraz Drugą Formę (Pao Chui). W tym okresie YLC był regularnym praktykantem stylu Chen. Powrócił do swojego miasta Yung Nien i tego właśnie stylu nauczał osobę Wu Yu Hsiang, dzięki której został później przedstawiony manczurskim księciom w Pekinie.

Pomimo osiągnięcia wysokiego poziomu, YLC był nadal niezadowolony z jakości swojej sztuki. To skłoniło go do powrotu do swojego starego mistrza po zaawansowane instrukcje. Chang Hsing przychylił się jego prośbie podając mu przekaz Chang Sang Fenga, Chiang Fa i Wang Tsung Yueha. Nowe nauki pozwoliły mu zrozumieć, że źródłem sztuki Tai Chi Chan był Taoizm. Po tym wydarzył się mało znany fakt, który został odnotowany w biografii Yang Lu Chana (1). YLC odbył podróż w góry Wu Tang w poszukiwaniu nowego mistrza. Tamże studiował taoistyczną jogę, "miękki" aspekt sztuk walki i rozwiną push hands. Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, kogo tam spotkał i co wpłynęło na jego zrozumienie wewnętrznych sztuk walki. Może otrzymał przekaz od nieznanego taoistycznego mistrza, a może było to wynikiem jego własnego geniuszu. Tak czy inaczej, jego pobyt w górach Wu Tang stał się kluczowym momentem w kreacji Stylu Yang. YLC powrócił stamtąd ze swoim własnym stylem i był już w pełni zrealizowanym mistrzem. Jego nowy styl różnił się wyraźnie od stylu Chen. Aby rozwinąć siłę wewnętrzną, wybrał drogę na bazie stu procentowej elastyczności. Stąd nazwa "Miękki Box". Jego umiejętności zrobiły tak wielkie wrażenie na arystokracji w Pekinie, że YLC stał się prywatnym nauczycielem ośmiu manczurskich księci i zyskał przydomek "Eight Lords".

Dzisiaj trudno jest powiedzieć, do jakiego stopnia YLC i jego synowie przekazywali ich sztukę. Istnieją świadectwa mówiące wyraźnie, że ich uczniowie otrzymywali tylko część nauk, a reszta sekretów była trzymana dla rodziny. Jakakolwiek była by prawda, żaden z tych uczniów nie stał się znanym mistrzem stylu Yang, który mógłby przekazać nauki następnej generacji. Pamiętajmy również, że wielu z nich zginęło podczas Rebelii Boxerów w roku 1900, dotyczy to samego syna Yang Lu Chana, Yang Pan Hou. Dodajmy do tego, że w następnej trzeciej generacji syn Yang Chien Houa, Yang Shao Hou nauczał tylko garstkę osób, głównie kuzynów, którzy po jego śmierci zdecydowali, że nie będą publicznie uczyć tego co zostało im przekazane. Ostatecznie, wypada na to, że wszystko co wiemy obecnie na temat TCC stylu Yang pochodzi od jednej i jedynej osoby Yang Cheng Fu.

W tym miejscu należy zadać pytanie czy YCF naprawdę nauczał stylu, jaki otrzymał od swojego ojca?
Zastanówmy się nad faktem powszechnie znanym, dlaczego YCF w pewnym momencie poważnie zmienił swój sposób wykonywania formy? Zadziwiające jest to, że gdy na początku lat dwudziestych, kiedy nauczał jeszcze dosyć małe grono osób, jego pozycje były wyraźnie pochylone z rękami często trzymanymi wąsko i blisko ciała. Natomiast, gdy zaczął nauczać publicznie szerokie masy, jego pozycje stały się zupełnie wyprostowane z obszernie otwartymi i daleko rozciągniętymi rękami. Czyżby styl Yang Lu Chana był tak niedoskonały, że YCF potrzebował zmienić go do tego stopnia? Najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest wypowiedz Yiu Chuna, kuzyna i studenta Yang Shao Houa (czyli starszego brata YCF), pochodząca z lat 70 tych. Mówi on, wprost, że istnieją dwa style Yang. Pierwszy to ten, który został stworzony przez Yang Lu Chana, a drugi to ten, który naucza YCF. Ten drugi styl jest czystą inwencją Yang Cheng Fu, stworzoną dla jego najlepszej, najbogatszej i najlepiej płacącej klienteli, czyli inteligencji i burżuazji tamtych czasów. Styl, który Yiu Chun nauczył się od Yang Shao Hou był inny od tego czego nauczał YCF i nie był nigdy wykonywany powolnie. YCF również praktykował ten styl, natomiast nauczał coś innego. Coś, co nie było niczym więcej niż powolną i łatwą gimnastyką dobrą dla zdrowia. Członkowie rodziny Yang nazywali ten nowy styl Stylem Tygrysa (Tiger Style), lub Stylem do nauczania (Teaching Style). Ten właśnie styl uległ szerokiemu rozpowszechnieniu, zaś prawdziwy styl Yang Lu Chana, przekazywany wyłącznie w rodzinie, został nazwany Stylem Węża (Snake Style). To jest powodem, dla którego za naszych czasów prawie nikt nie jest w stanie zademonstrować tej realnej wewnętrznej energii. Styl Tygrysa nie umożliwia rozwinięcia tej siły z prostego faktu, że nie zawiera on wiedzy, w jaki sposób tego dokonać. Jest on tylko zewnętrzną, powierzchowną i ułatwioną formą prawdziwej praktyki. Po piętnastu latach praktyki takiego stylu otrzymanego od mistrza Chu King Hung uważam że jest on bez wielkiej wartości.

Opublikowanie na Internecie filmu z Yang Sau Chungiem (http://www.youtube.com/) wykonującego formę pozwala nam zobaczyć, do jakiego stopnia rzeczywisty styl rodziny Yang jest różny od Tai Chi które są praktykowane obecnie. Wiele osób zostało zaskoczonych tym nagraniem. Rozumiem dobrze to zamieszanie. To co ja sam ćwiczyłem poprzednio przez długie lata nie miało wiele wspólnego z tym co prezentuje YSC w swojej formie! Tutaj nie należy mieć żadnych wątpliwości, jeśli ktokolwiek otrzymał cokolwiek od osoby Yang Cheng Fu to był to przede wszystkim i w pierwszej kolejności jego pierworodny syn Yang Sau Chung. Tak więc, powinniśmy traktować to nagranie jako referencje, jako model Tai Chi Chan stylu Yang.

Co do mnie, ten film potwierdził mi tylko to, co już wiedziałem na temat Stylu Węża i to co zaobserwowałem w Tai Chi praktykowanym przez pierwszego discipla YSC, mistrza Ip Tai Taka.

Na zakończenie chciałbym zaprezentować dwie serie zdjęć dwóch osób. Te obydwie osoby uczyły się TC osobiście od YSC. Zobaczmy więc, czego Yang Sau Chung nauczył swojego pierwszego discipla, a czego nauczył jednego ze swoich najważniejszych uczniów, Fong Toa Yiu.

Idąc do góry od dołu, porównywajmy kształt pleców tych dwóch osób (z lewej Ip Tai Tak, z prawej Fong).
Po uderzeniu pięścią, zauważmy jak plecy mistrza Ip się deformują przybierając formę litery "S" gdy wycofuje się do tyłu na prawą nogę. To samo dzieje się w następnym ruchu, gdy powraca na lewą nogę. Plecy są elastyczne i poruszają się jak wąż.

Zerknijmy teraz na plecy pana Fonga w tych samych dwóch ruchach. Jego plecy są zupełnie proste, trzymane sztywno razem podczas przenoszenia ciała na prawo i na lewo, żadnej elastyczności.
To są dwie różne osoby praktykujące dwie różne rzeczy, dwa różne style, zbliżone w wyglądzie wyłącznie w sposób powierzchowny!

Warto jest to zobaczyć w ruchu, na stronach Roberta Boyd (www.iptaichi.org , sekcja video). To, o czym mówię jest jeszcze bardziej widoczne na filmach. Porównując video "Grandmaster Ip" i "Tiger Style" (ten ostatni z panem Fong) jest jasno widoczne, że te dwie osoby poruszają się w odmienny sposób. Dodajmy tutaj, że pan Fong był ważnym uczniem YSC przez 10 lat! Jak jest to możliwe? To jest bardzo proste: Ip Tai Tak był dla Yang Sau Chunga jak pierworodny syn i dlatego on otrzymał Snake Style, w ten sam sposób jak sam Yang Sau Chung jako pierworodny syn otrzymał Snake Style od swojego ojca Yang Cheng Fu. Zaś pan Fong był tylko uczniem i dlatego otrzymał tylko Tiger Style nie posiadający żadnej wewnętrznej energii. Ten sam Tiger Style który myśmy wszyscy otrzymali od rodziny Yang...


1. Biography of Yang Lu Chan, by Sung Fu Ting and Sung Chih Chien, 1966.


Osoby poważnie zainteresowane Snake Style są zaproszone do skontaktowania się z autorem tego artykułu, który jest w stanie prowadzić korespondencję po polsku, na adres: jb.blaise@hotmail.com

Powrót do spisu treści


Taijiquan

ROZWAŻANIA NAD BOJOWYMI ASPEKTAMI TAIJI QUAN

Specjalnie dla serwisu YMAA Warszawa - Jeff Prat (YMAA Boston)
Tłumaczenie: Joanna Rak
Opracowanie: Krzysztof Operacz

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Najlepszym sposobem wyprowadzenia w pole i pokonanie przeciwnika, jest być lepszym od niego. Są trzy rzeczy, które uważam za fundamenty dobrego Taiji Quan: korzenie, neutralizacja i siła. Jeśli pracujesz nad tymi trzema aspektami, wszystko poza tym, to "tricki" lub techniki, które można opanować z czasem. Pracuj nad tymi trzema fundamentami a nie będzie potrzeby wkurzania przeciwnika(1). Po prostu go pokonasz.

Oczywiście, jest wiele innych umiejętności, które pomagają osiągnąć dobre Taiji Quan. Na Jin(2) jest doskonałym przykładem umiejętności, których znaczenia nie można zlekceważyć. Umiejętne stosowanie Na Jin pozwala Ci panować nad tempem walki. Kiedy rozpoczynasz lub odpierasz nadchodzący atak, stosujesz przede wszystkim Peng. Później, gdy nie jesteś pewien lub nie widzisz zamiarów przeciwnika, korzystna pozycja Na Jin pozwala ci utrzymywać kontakt, przy najmniejszym wystawieniu na atak. Prawdziwym "trikiem" jest kontrolowanie sytuacji. Jeśli chcesz wywieść w pole swojego przeciwnika, ogranicz jego możliwości ataku. Zastosuj Na Jin by ograniczyć ruchy przeciwnika. Kiedy zaczynam pracować z nowym przeciwnikiem, zmieniam zasady pojedynku. Większość osób w sparingu Pchających dłoni próbuje przede wszystkim zwyciężyć. Na Jin to zmienia powodując, że nie pragnę już nikogo pokonać. Na Jin likwiduje napięcie w sytuacji sparingu, dając mi czas na analizę sytuacji. Pragnę jedynie zmienić kierunek ataku przeciwnika. Nie próbuje go "dopaść", nie próbuje go w ogóle atakować, próbuje utrzymać status quo do chwili, w której mam szanse poznać jego siłę i słabość. Pamiętaj, co powiedział Sun Tzu:

"Kiedy pragnę uniknąć ataku,
moją obroną może być po prostu zaznaczenie linii na ziemi.
Przeciwnik będzie się obawiał zaatakować mnie,
ponieważ zawracam go z kierunku, w którym zmierzał."

Tak długo, jak jesteś w kontakcie, ma miejsce wymiana informacji, Ty i twój przeciwnik dostarczacie sobie nawzajem danych potrzebnych do zwycięstwa. Wymiana informacji ma miejsce zawsze. Doświadczeni zawodnicy mogą ukryć swoje walory albo czasem dostarczać błędnych informacji, jednak zawsze jest to wymiana. Ta wymiana wiedzie nas do kolejnego pytania: dotyczącego wrażliwości.

Słuchający Jin lub wrażliwość jest podstawą, ponieważ jest sposobem zbierania informacji. Wsłuchuj się w Jin, które jest połączeniem wszystkich zmysłów. Udoskonalonych przez doświadczenie i zinterpretowanych przez umysł. Wynikiem tych interpretacji są szybkie działania w obronie (Yin) lub ataku (Yang). Słuchający Jin można rozwijać na wiele sposobów. Praktykuj Pchające Dłonie możliwie często, z tak wieloma partnerami, jak to możliwe. Pogłębianie doświadczeń i różnorodność partnerów prowadzi do większej wrażliwości. Praktykowanie z zamkniętymi oczami jest najlepszym sposobem treningu Pchających Dłoni. Nasz umysł opiera się przede wszystkim na celach wizualnych. Trening Pchających dłoni z zamkniętymi oczami pozwala naszemu umysłowi skoncentrować się i skupić na pozostałych zmysłach.

Medytacja i Qi Gong to dwa inne sposoby pogłębiania wrażliwości i rozwijania Taiji Quan Medytacja uspokaja i skupia umysł. Spokojny i skoncentrowany umysł dużo szybciej przyswaja i przetwarza dane. Zdyscyplinowany umysł jest mniej podatny na rozproszenie przez emocje i nieistotne zdarzenia. W sparringu i walce Pchających Dłoni jest pewien emocjonalny "pośpiech". Jesteś poddany atakowi, ciało uwalnia adrenaline, a w odpowiedzi na to twoje emocje wzrastają. Dobry trening sztuk walki pozwala uporać się z tym "pośpiechem". Medytacja jest częścią takiego dobrego treningu w sztukach walki.

Medytacja i Qi Gong rozwija także i pogłębia poziomy Qi w ciele. Większa ilość Qi pobudza, ożywia ciało fizyczne. Często gdy mówimy o Qigong i medytacji, jesteśmy zainteresowani pobudzeniem mięśni dla uzyskania większej siły i wytrzymałości. Wierze że medytacja i Qi Gong podnosi także system nerwowy na wyższy stopień aktywności, czego efektem jest większa siła, bez konieczności rozwijania umiejętności kontrolowania jej. Mówimy o "Rozwoju ducha" poprzez medytację i Qi Gong, a "Rozwój Ducha" łączy w sobie zarówno mięśnie, jak i system nerwowy kontrolujący te mięśnie.

Jest wiele medytacji i Qi Gong, bardzo dobrym dla praktykujących sztuki walki jest Oddech Czterech bram, W momencie, gdy oddech ten rozprowadza Qi do kończyn, dostarcza wiele energie mięśniom i pogłębia wrażliwość. Polecam ten oddech jako część regularnej praktyki.

Kolejnym istotnym aspektem treningu Taiji Quan są korzenie. "Korzenie" są Twoim połączeniem z ziemią. To poprzez nie przenosisz energię w dół podczas neutralizacji i nich pobierasz energię podczas ataku. Fizycznie "korzeń": ma swój początek na podeszwach stóp, przebiega poprzez kostki i biodra, a następnie, poprzez miednice, łączy się w Dan Tien. Energetyczne korzeń ma swój początek pod ziemią. Qi jest przedstawione jako Yong Chen (Tunel Energetyczny), wydrążony ze stóp i wiodący poprzez kanały Qi do Dan Tien.

Nie istnieje dosłowna manifestacja Dan Tien. Jest to zestawienie mięsni tułowia, które poprzez grzbiet łączą miednice z nogami , oraz wewnętrznych mięśni ciała, utrzymujących jego pozycje pionową. Szczególnie mięśnie w odcinku ścian brzucha, przyczyniające się do podtrzymania tułowia, wytwarzają i gromadzą Qi. Także mięśnie w dole pleców są kluczem, do zrozumienia fizycznej dynamiki korzeni. Należy także podkreślić znaczenie siły i elastyczności środkowej części ciała.

Jest wiele sposobów by rozwijać swoje korzenie. Wszystkie rodzaje ćwiczeń zwiększające siłę nóg pogłębiają Twoje korzenie. Moimi ulubionymi sposobami są spacery i jazda na rowerze. Pozycje stojące medytacji i Qi Gong także są bardzo dobre. Praktyka pozycji podstawowych i długiej formy Taiji Quan to dobra droga do zbudowania korzeni, Także trening na cegłach i Kula Taiji mogą dać dość szybkie efekty w relatywnie krótkim czasie. Trening na cegłach pomaga budować statyczny lub nieruchomy korzeń. Trening Kuli Taiji jest dobry dla obydwu - statycznego i ruchomego korzenia - jeśli jest wykonywany zarówno w pozycji nieruchomej, jak i w ruchu. Osobiście polecam połączenie treningu na cegłach i Kuli Taiji. Ukorzenienie wiedzie do neutralizacji i siły. Neutralizacja, czyli Hua Jin, oraz siła ataku, czyli Fa Jin, w rzeczywistości są dwoma aspektami tej samej siły. Trening siły w Taiji Quan rozdziela się te dwie manifestacje siły na inne kategorie, jednak ważne jest aby pamiętać, że Hua Jin i Fa Jin to po prostu aspekty Yin i Yang jednej siły występującej w Taiji Quan. Zarówno Hua Jin i Fa Jin, dla uzyskiwania najpełniejszej ekspresji, opierają się na wrażliwości, właściwym zakorzenieniu i obfitości Qi. Zauważyłem że pierwsza część formy pojedynczej Taiji Quan zawiera klucz sekwencji ruchów : Peng, Lie (ściągnięcie), Ghie (nacisk), An (pchnięcie) i pojedynczy bicz. Ta seria ruchów powtarzana jest w formie aż siedem razy. Myślę, że jest to spowodowane tym, że wszystkie Osiem Energii i pięć Kierunków, stanowiący podstawę Taiji Quan, można odnaleźć zarówno w Fa Jin, jak i Hua Jin.

Jest wiele innych wartościowych sposobów by rozwinąć tą siłę, np. trening ze świecą, jednak sekwencja Peng, Lie, Ghie, An i Pojedynczy Bicz, jest doskonałym narzędziem do wykorzystania.

Bez względu na to, jaki jest Twój poziom zaawansowania, zawsze jest coś, czego jeszcze możesz się nauczyć.


1/ - Autor odniósł się tu do jednego z swoich poprzednich artykułów publikowanych na łamach bostońskiego biuletynu YMAA w którym pisał o tym że wkurzony, zdekoncentrowany przeciwnik jest łatwiejszy do pokonania. Tekst ten możecie znaleźć na stronie YMAA Warszawa.
2/ - Technika ćwiczona na trzeci poziom Taiji Quan wg programu YMAA

Powrót do spisu treści


Taijiquan

KIJ NAJWYŻSZEGO SZCZYTU "TAIJI BANG"
Lac Le-My

Tekst wydrukowany w czasopiśmie "ARTS ET COMBATS"
Tłumaczenie : Renata Kieltyka

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

W chińskich sztukach walki każda szkoła posiada własną metodę treningową Qigong dla potrzeb pracy z energią. W Taijiquan, oprócz nauki form (po japonsku "kata") z bronią lub bez (ta część treningu ma na celu poznanie samego siebie oraz ogólne przygotowanie), jak również nauki różnorakich technik pchających dłoni wykonywanych z partnerem (w celu poznania partnera i zmierzenia się z nim), podstawą wszelkiego rozwoju pozostaje praca wewnętrzna, czyli Qigong.

W stylu Taijiquan Chen (...ale nie tylko przyp. redakcji), ćwiczenia Qi Gong są dość różnorodne - w staniu lub w chodzeniu, niekiedy z wykorzystaniem akcesoriów takich jak kula (Taiji qiu), linijka (Taiji ci), lub mały kij (Taiji bang).

Można sobie zadać pytanie o sens używania w Qigong narzędzi treningowych (kuli, kija, itd.). Jaka jest z tego korzyść?

W treningu Qigong, ciało musi być rozluźnione, umysł wyciszony, cała uwaga sprowadzana stopniowo do Dan Tian, centrum grawitacji ciała i zarazem centrum energetyczne. Jednak w codziennym życiu, im bardziej chcemy się skoncentrować, tym trudniej jest nam się rozluźnić. Trening z kijem zmusza ćwiczącego do kierowania całej uwagi na jego utrzymanie w ręku; napięcie powoli opada, a tysiąc myśli w głowie zastąpionych jest przez jedną najważniejszą - poruszanie Taiji Bang. W ten sposób stopniowo wchodzi się w stan Qigong : ciało się rozluźnia, umysł wycisza, oddech staje się wydłużony, lekki i głęboki. Dla początkujących jest to ciekawa metoda koncentracji.


Sposób trzymania kijka Taiji


Sposób oddychania w czasie ćwizenia

"Taiji bang" to krótki kij z drewna z zaokrąglonymi końcami, o długości około 40cm i średnicy szerokości 4,5cm. Poprzez wykonywanie ruchów takich jak obracanie, skręcanie po torze spiralnym i kolistym i wymachiwanie, bezpośredni kontakt dłoni i palców z kijem "Taiji Bang" stymuluje punkty meridianów : Laogong, Yu-ji, Si-feng, Shi-sun i powoduje masowanie korespondujących z nimi obszarów ciała. Na skutek powtórzeń technik, w stanie rozluźnienia całego ciała, energia wewnętrzna Qi wprowadzana jest stopniowo aż do czubków palców. Dzięki tym łatwym do opanowania ruchom, obecność Qi jest szybko odczuwalna nawet przez początkującego. Regularna praktyka powoduje, że system funkcjonowania organów wewnętrznych jest wzmocniony i zharmonizowany - sen staje się zdrowszy, układ trawienny wyregulowany, apetyt ustabilizowany, układ krwionośny i oddechowy ulegają poprawie.

Taiji bang wykonywany jest w miejscu lub w chodzeniu. Korzystając z tych samych zasad, co Taijiquan (ciało rozluźnione, ramiona opuszczone, łokcie skierowane w dół, klatka piersiowa nieznacznie zapadnięta, plecy zaokrąglone i rozluźnione, biodra otwarte, kolana lekko ugięte), praktyka Taiji bang umożliwia ćwiczącym stopniowe zakorzenienie i odczucie połączenia z podłożem. Wyróżnia się trzy rodzaje pozycji : "jeździec" z otwartymi zaokrąglonymi biodrami, "łuk i strzała" ("gong bu") i w ruchu. Ciężar ciała przemieszcza się z jednej nogi na drugą, co wzmacnia ich wewnętrzną elastyczność. W każdej chwili doświadcza się pełni (stopa, na której spoczywa ciężar) i pustki (stopa bez ciężaru). Spiralne ruchy wzmacniają nadgarstki, przygotowują je do technik Qin-na i uwalniania z Qin-na. Rozproszona energia ponownie skupia się i kieruje do jednego punktu. Zewnętrzny ruch Taiji bang i prowadzenie energii wewnętrznej stają się jednym: energią spiralną. Tym samym wzmacniana jest wewnętrzna siła, co stanowi podstawę treningu niezbędną w wewnętrznych sztukach walki.

Trening technik Taiji bang Qigong wykonywany jest etapami. Kiedy ćwiczący zrozumie istotę procesu i nauczy się właściwych ruchów, może kontynuować swój rozwój pracując samodzielnie, bez ryzyka popełniania błędów. Ten aspekt technik Taiji bang jest szczególnie ważny i doceniany przez praktykujących.

Trening Taiji bang składa się z ośmiu etapów:

Każdemu z tych etapów przypisana jest seria pozycji. Trening obejmuje sukcesywną pracę na trzech poziomach Dan tian : górnym, środkowym i dolnym.

Ten zestaw technik został przekazany przez mistrzów Chen Fake i Hu Yaozhen mistrzowi Feng Zhiqiang. Mistrz Chen Fake był przedstawicielem siedemnastego pokolenia rodziny Chen. Zasłynął dzięki swojej wiedzy i zaawansowanym umiejętnościom w Taijiquan. Jego niezmierzony potencjał energetyczny i wewnętrzna moc spiralnej siły wywołały wielkie poruszenie w środowisku pekińskich artystów sztuk walki. Zaczęto pojmować, czym jest Taijiquan w stylu Chen, stylu oryginalnym tej sztuki. Nazywano go "Taiji yi ren" (jedyny Taiji).

Mistrz Hu Yaozhen stał się sławny dzięki swej biegłości w "Xinyi liuhe neigong" [tlumaczenie dosłowne : "wewnętrzna praktyka serca umysłu i sześciu jedności". Nadano mu przydomek Hu - "Żelazna dłoń". Był niezwykłym człowiekiem, ponieważ w tym samym czasie opanował po mistrzowsku trzy dziedziny : taoistyczny Qigong, tradycyjną medycynę oraz boks Xinyi liuhe, co było wielką rzadkością. Mówiono o nim "ojciec współczesnego chińskiego qigong". Kiedy w 1953r., w Pekinie założono ośrodek szkoleniowy nazwany "Centrum badawczym chińskich sztuk walki", środowisko artystów sztuk walki wybrało Chen Fake i Hu Yaozhen na stanowiska przewodniczącego i wiceprzewodniczącego.

Właściwie Taiji bang nie ma nazwy własnej. Niegdyś określano go mianem "ning bang" - wykręcanie kija. Z czasem, uzupełniany i doskonalony przez mistrza Feng Zhiqiang, zyskał nazwę "Taiji bang qigong". Począwszy od 1973 roku, te techniki zostały spopularyzowane na obszarze Chin. Trzeba było jednak czekać do roku 1985, kiedy Chiny otworzyły się na świat zewnętrzny, by Taiji bang stał się znany poza granicami Chin kontynentalnych, czyli w Hong Kongu, Japonii, Singapurze, Stanach Zjednoczonych i w Finlandii.

Praktykujący te techniki są zaskoczeni łatwością ruchów, klarownością systemu doskonalenia się oraz krótkim czasem potrzebnym do odczuwania w sobie wewnętrznej energii. Przede wszystkim można ćwiczyć gdzie się chce. Każde dobrze przewietrzone pomieszczenie jest dobre, by wykonywać praktykę. Można wybrać pozycje siedzące, stojące, lub w ruchu, w zależności od kondycji fizycznej ćwiczącego. Można ćwiczyć, by poprawić swój stan zdrowia, wzmocnić energię wewnętrzną dla potrzeb sztuk walki, czy wreszcie zwiększyć siłę uścisku dłoni w celach zawodowych (przydatnej zwłaszcza fizykoterapeutom). Każdy może tu znaleźć przyjemność i dobre samopoczucie.


(1) - W oryginale użyto słowa la Cinobre. Jest to inna nazwa Dan Tien. Cynobr ( - w mineralogii jest to siarczan rtęci koloru czerwonego) był używany przez chińskich alchemików jako podstawowy składnik swoistego "serum nieśmiertelności". Stąd Dan Tien zwany jest też czasami polem cynobru.

Powrót do spisu treści


Xingyiquan

XINGYIQUAN - SKUTECZNA WALKA (CZĘŚĆ 2)
Ewa Pfeifer

Konsultacja merytoryczna: Zhang Feng Jun

Materiał udostępniony przez "Polsko Chińskie Stowarzyszenie Kung Fu Wu Shu Nan Bei"

Xingyiquan jest złożonym systemem walki jak również systemem zdrowotnym. W Kung Fu nacisk kładziony na wzmacnianie zdrowia jest zasadą o fundamentalnym znaczeniu. Dość wyświechtane u nas powiedzenie "W zdrowym ciele, zdrowy duch" w chińskich systemach przekłada się dosłownie.

Silne, zdrowe i odporne zarówno na choroby jak i urazy mechaniczne ciało jest siedliskiem umysłu i ducha. Ciało, umysł i ducha należy ćwiczyć jednocześnie, zgodnie z zasadą San Yuan (trzech wypełnionych w całości):    

Postępowanie zgodne z tą zasadą prowadzi do Lian Xu Hua Jin, czyli przemiany woli w siłę, koordynacji umysłu i ciała, doskonałego opanowania technik walki i najskuteczniejszego zastosowania siły, jaką dysponujemy.

Proces nauki Xingyiquan przebiega w trzech zasadniczych etapach i zmierza do wręcz "alchemicznej" transformacji ćwiczącego. San Bu Gongfu, Trzy Kroki Doskonalenia Umiejętności, to etapy rozwoju na tej drodze. Pierwszy polega na przekształceniu zwykłej siły witalnej w Qi, drugi prowadzi do przekształcenia Qi w Ducha, trzeci, mistrzowski, zmierza do przekształcenia Ducha i powrotu do Pustki. Dzięki Czystości i Pustce, Duch (Shen) oraz Qi mogą się poruszać swobodnie, bez przeszkód. Pragnąc osiągnąć ten cel, w początkowym etapie nauki największy nacisk kładziemy na ćwiczenie Formy (Xing), w drugim - ćwiczenie intencji (Yi), w kolejnym zaś, na ćwiczenie Ducha (Shen). Nie należy jednak restrykcyjnie oddzielać kolejnych etapów od siebie. Nauka postępuje równolegle, ćwiczymy jednocześnie formę, intencję i ducha, przesuwają się jedynie akcenty.

Z punktu widzenia psychiki, początkowo skupiamy się na działaniu świadomym, obserwujemy i odwzorowujemy ruchy nauczyciela. Następnie, te same ćwiczenia wykonujemy już bez udziału świadomości, ponieważ nabraliśmy wprawy i znajdujemy się na średnio zaawansowanym poziomie. Dopiero w ostatnim etapie nauki, nasze ruchy są całkowicie automatyczne, wykonujemy je podświadomie. Jesteśmy wówczas w stanie reagować w pełni odruchowo na każdą sytuację i stawić jej czoła.

Stopniowej ewolucji ulega również rodzaj siły, jaką ćwiczymy. Wspominaliśmy w poprzednim artykule, że Xingyiquan jest stylem wewnętrznym, jednak w początkowym okresie nauki, uczeń ćwiczy Ming Jin, twardą siłę zewnętrzną, widoczną, aby dopiero w kolejnych etapach nauki dojść do tych samych, a często znacznie lepszych efektów w sensie fizycznym, stosując An Jin, miękką siłę ukrytą, niewidoczną dla przeciwnika, a na poziomie mistrzowskim osiągnięć umiejętność Rou Hua - używania siły zmiennej, połączonej siły twardej i miękkiej.

W porównaniu z innymi sztukami walki, Xingyiquan jest stylem o najbardziej rozwiniętej teorii. Najbogatsze jest też piśmiennictwo poświęcone tej sztuce. Od wielu pokoleń mistrzowie gromadzili spostrzeżenia i uzupełniali system ćwiczeń i technik, a także metody nauczania. U ich podstaw znalazły się zasady składające się na sześć harmonii. To wokół niej gromadziły się następnie kolejne zalecenia wynikające z doświadczeń całych pokoleń wielkich mistrzów.

Teoria Xingyiquan jest zbiorem dość skomplikowanych zaleceń dotyczących przepływu energii, utrzymywania odpowiednich postaw ciała, układu poszczególnych części ciała, skupiania uwagi na ważnych punktach, itd. Będziemy poszczególne elementy tej teorii wprowadzać stopniowo i tłumaczyć na konkretnych przykładach, ponieważ bez tego, a przede wszystkim bez praktyki i doświadczenia własnego osoby ćwiczącej pozostaną one jedynie niezbyt jasnymi, a z pewnością, pustymi słowami.

Teoria jest wcielana w życie poprzez stosowanie poszczególnych metod i technik. Dotyczą one ćwiczeń, postaw, rodzajów siły i jej zastosowań wykonywanych pojedynczo lub w parach, zaś wstępem do każdego treningu, bez względu na stopień zaawansowania ucznia, są ćwiczenia wspomagające koordynację ciała (Shen) i umysłu (Xu), czyli praktyka w pozycji stojącej San Ti Shi.Ta praktyka była najdłużej strzeżoną tajemnicą chińskich mistrzów, tymczasem w niej właśnie należy szukać źródła ogromnej, błyskawicznie wyzwalanej siły, z której słynie styl Xingyiquan. O San Ti Shi i poszczególnych metodach ćwiczeń, jak Wu Xing Quan (Pięć Pięści) i style dwunastu zwierząt, a także Ba Shi (Osiem postaw) i Za Shi Chui (Technikach Mieszanych) opowiemy dokładniej w kolejnych artykułach.

W następnej części: "Ćwiczenie w pozycji stojącej - San Ti Shi".


Polsko Chińskie Stowarzyszenie Kung Fu Wu Shu Nan Bei: www.nanbei.pl

Nan Bei w Polsce: Warszawa (nanbei.pl), Szczecin, Rzeszów (wushu.one.pl), Nowa Dęba i Tarnobrzeg (wushu.com.pl), Wrocław

Powrót do spisu treści


Kung Fu

WYWIAD Z MARIO LOPEZEM

Mario Lopez , Szef Academy for Close Range Combat , Duisburg, Niemcy
system - Wing Chun Gung Fu, linia przekazu - Randy Williams USA
strona www - http://crca.de

Roman Barwiński, Szef szkoły WCS Szczecin, system Wing Chun Gung Fu
strona www - http://wcs.szczecin.pl

Data: 23.02.2007 r.

Roman Barwiński: Witaj Mario, czy mógłbyś powiedzieć mi o swoich początkach w sztukach walki?

Mario Lopez: Przygodę z Wing Chun rozpocząłem kiedy miałem 15 lat. W miejscu w którym dorastałem było wiele gangów walczących między sobą, często musiałem stawiać czoła starszym chłopakom, dlatego zdecydowałem, że muszę zająć się sztukami walki. Zacząłem szukać systemu odpowiedniego dla siebie, ale niestety nie mogłem go znaleźć w żadnym z odwiedzanych przeze mnie klubie. Potem odkryłem Wing Chun, system, którym zajmował się w młodości Bruce Lee.

RB: Kiedy otworzyłeś akademię CRCA-Lopez w Niemczech?

ML: We wrześniu 1995 rozpocząłem nauczać systemu Wing Chun Randy Williamsa a w lutym 1996 otworzyłem moją pierwszą szkołę.

RB: Kilka słów o działalności CRCA-Lopez?

ML: Organizuję 2 seminaria w roku, wiele pokazów na miastowych festiwalach, spotkania oraz treningi i zawody sztuk walki. Dwa razy w roku przeprowadzam również testy dla studentów i instruktorów mojej organizacji.

RB: Ilu ludzi ćwiczy Wing Chun w Twojej organizacji?

ML: Około 100 studentów.

RB: Jak często organizujesz seminaria Wing Chun i kto je prowadzi?

ML: Dwa razy w roku prowadzę seminaria osobiście i raz w roku zajęcia prowadzi Randy Williams z USA.

RB: Czy w Twojej organizacji stosujesz hierarchię zaawansowania?

ML: Tak. Znajdziemy tutaj 12 testów dla studentów i 7 poziomów instruktorskich.

RB: Czy używasz oznaczeń/pasów świadczących o poziomie zaawansowania Twoich studentów?

ML: Nie. Randy Williams posiada system pasów: niebieski, żółty , czerwony, zielony, brązowy i czarny.

RB: Ile czasu potrzebuje student, aby opanować materiał i zostać instruktorem?

ML: Około 2-5 lat. Oczywiście to zależy jak szybko przyswaja wiedzę i jak szybko potrafi wcielić ją w praktykę. Znaczenie ma również, czy student uczestniczy w zajęciach w grupie czy uczy się na zajęciach prywatnych.

RB: Jak wygląda program szkolenia Wing Chun w Twojej organizacji?

ML: Najważniejsze dla początkującego jest poruszanie się - Ma Boh. Od poruszania się w walce zależą techniki ręczne. Dążymy do rozwijania u studentów siły Ying-Yang niezbędnej w technikach ręcznych. Im lepsze poruszanie tym lepsza jest technika ręczna. Istotna dla początkującego jest nauka uderzeń, bloków i kopnięć. Student musi to opanować prawidłowo w 100 %, ponieważ w prawdziwej walce pozostanie mu z tego 70 %, pozostałe 30 % to będzie obawa, zdenerwowanie i inne uczucia. 70 % to dostateczna ilość, aby zwyciężyć w walce. Ale jeśli opanuje materiał w 60-80 % podczas treningów, to pozostanie mu tylko 40-50 % w czasie prawdziwej walki - nie jest to dostateczna ilość, aby wyjść bezpiecznie z potyczki. Im lepiej opanowana będzie technika od samego początku, tym lepszy będzie Wing Chun. Pierwszą formą jaką poznaje student jest Siu Leem Tau. Zawiera ona wszystkie istotne i podstawowe ruchy.

RB: Czy Wing Chun jest popularny w Niemczech?

ML: Tak. Używa go Policja i wiele firm ochrony. W Niemczech jest około 20 różnych odmian Wing Chun.

RB: Jakie masz plany dotyczące Twojej organizacji?

ML: Nagrywam serię DVD i planuję kolejne. Chcę zaprezentować nasz Wing Chun w Europie i szukam partnerów w innych krajach.

RB: Dziękuję za wywiad.

ML: Dziękuje za zainteresowanie naszym Wing Chun'em i za wywiad. Życzę Ci szczęścia i powodzenia w działalności Waszej szkoły.

Powrót do spisu treści


Kung Fu

WIZYTA MISTRZA AMBROSE KWOK KEUNG CHIU W AKADEMII TRADYCYJNEGO HUNG GAR KUNG FU
Marcin Jóźwiak
Akademia Tradycyjnego Hung Gar Kung Fu

www.hunggar.pl

W dniach 21-28.10.2007r., na zaproszenie Si Fu Marcina Jóźwiaka, przyjechał do Warszawy Si Gung Ambrose Kwok Keung Chiu.

Mistrz Ambrose Chiu urodził się w 1957 roku, treningi Hung Gar rozpoczął będąc dzieckiem. Systemu Hung Gar Kuen uczył się od swojego ojca, Mistrza Chiu Wai, w ich rodzinnym Kown (szkole) w Hong Kong'u.
Obecnie Mistrz Ambrose Chiu oraz Mistrz Chiu Wai mieszkają w Calgary w Kanadzie.
Mistrz Ambrose naucza Hung Gar Kung Fu oraz prowadzi klinikę Dit-Da.

Była to pierwsza wizyta mojego nauczyciela w Polsce. Podczas swojego pobytu mistrz prowadził treningi z moimi uczniami w Akademii Tradycyjnego Hung Gar Kung Fu.

Program seminariów z mistrzem obejmował:

Po ostatnim treningu odbyło się pożegnalne spotkanie z Mistrzem. Si Gung opowiadał m.in. o historii Hung Gar i o tym jak wyglądał trening w jego rodzinnym Kwon w Honk Kong'u.
Sposób prowadzenia Kwon miał charakter wielkiej rodziny a przyjęcie na ucznia było prawdziwym zaszczytem. Dawniej mistrz sam wybierał uczniów spośród osób, które przychodziły do szkoły. Było w zwyczaju, że nowoprzyjęty uczeń organizował poczęstunek dla całego Kwon.
Pierwsze trzy miesiące nowy uczeń ćwiczył tylko pozycje. Dzięki temu jego postawa była prawidłowa, a nogi nabierały siły do wykonywania technik.
Okres ten był jednocześnie testem, gdyż niektórzy uczniowie nie wytrzymywali tak ciężkiego i monotonnego treningu i rezygnowali z dalszej nauki.

Uczniowie byli związani z jednym Kwon'em, pomagając sobie wzajemnie i mistrzowi w przekazywaniu systemu dla kolejnych uczniów. Zajęcia były prowadzone na małej sali. Bywało tak, że cześć osób stała z boku i czekała aż zwolni się miejsce, aby mogli ćwiczyć. Charakteryzowało ich ogromne zaangażowanie, z jakim oddawali się treningowi. Zwykle trenowano w 5-6 razy w tygodniu, nie tylko w szkole, ale i samodzielnie. Dzięki temu w ciągu 8-10 lat, mogli poznać cały system. Dawało to również możliwość stałego doskonalenia swoich umiejętności.

Na koniec spotkania Mistrz wyraził zadowolenie z tego, że w Akademii nauka prowadzona jest w sposób tradycyjny. Uczniowie trenują systematycznie, uczą się zastosowań technik zawartych w formach ręcznych i z bronią. Mistrz podkreślił że bardzo ważny jest również trening form podwójnych zarówno ręcznych jak i z bronią. Podwójne formy w bronią pokazują możliwość zastosowania jednej broni przeciwko innej. Stanowią też bezpieczną formę treningu walki w bronią. Daje to możliwość kształtowania niezbędnych nawyków. Poprzez prawidłowe wykonanie i rozumienie technik wykształca się umiejętność praktycznego zastosowania ich w walce.

Si Gung był zadowolony, że w naszej szkole praktykujemy i przekazujemy kompletną wiedzę dotyczącą tradycyjnego Hung Gar Kuen. Ma nadzieję, że wiedza ta zostanie przekazana następnym pokoleniom.

Powrót do spisu treści


Chiny

KLASYCZNA CHIŃSKA SZTUKA OGRODOWA - OGRÓD JICHANG W WUXI
Jarosław Szymanski

www.chinafrominside.com

Chińska sztuka ogrodowa, która stworzyła klasyczne chińskie ogrody, jest oparta na chińskim malarstwie pejzażowym (zwanym Malarstwem Gór i Wód), ale zawiera w sobie elementy poezji, kaligrafii, geomancji i religii chińskiej. Generalnie rzecz biorąc ogrody w Chinach dzielą się na cesarskie, przyświątynne i prywatne. Te ostatnie były zakładane najczęściej przez urzędników cesarskich, którzy zrażeni zepsuciem i przekupstwem panującymi na dworze cesarskim,jak również wszechwładzą eunuchów (wykorzystujących swój specyficzny status pośredników miedzy cesarzem a urzędnikami by czerpać olbrzymie korzyści finansowe) rezygnowali z kariery i wracali w rodzinne strony, gdzie budowali dla siebie ogrody - pustelnie, pozwalające im znaleźć samotność i odosobnienie wśród zgiełkliwych uliczek miasteczek położonych na południe od rzeki Yangzi.

Ogród Jichang położony jest w Wuxi u stop góry Huishan. Zbudowany w latach 1507-1520, należał do rodziny Qin, i uważany był za jeden z najpiękniejszych klasycznych ogrodów chińskich. Zachwycił się nim cesarz Qianlong (1735-1795) podczas jednej z podróży na południe, i na jego wzór wybudował ogród Harmonijnych Zainteresowań w Pałacu Letnim w Pekinie.

1. Każdy klasyczny ogród chiński zawiera staw, symbolizujący morze wschodnie, na którym znajdują się wyspy nieśmiertelnych. Wokół stawu stawiane są różne konstrukcje architektoniczne.
Na zdjęciu po prawej Pawilon Wiedzy o Radości Ryb (Zhi Yu Xuan). Jego nazwa nawiązuje do anegdoty opisanej w taoistycznym klasyku "Zhuangzi" (Prawdziwa Księga Południowego Kwiatu); wg niej mędrzec Zhuangzi siedział wraz ze swym uczniem Huizi nad strumieniem obserwując baraszkujące ryby. W pewnej chwili Zhuangzi powiedział: "Popatrz, jak ryby radośnie baraszkują w wodzie". Huizi zaskoczony zapytał: "Mistrzu, skąd możesz wiedzieć, że ryby są radosne, jeśli nie jesteś rybą? Na to Zhuangzi odrzekł "Skąd możesz wiedzieć, co ja wiem, jeśli nie jesteś mną?"
Pawilon ten otoczony jest z trzech stron wodą; na jego ścianie znajduje się kaligrafia z opisaną wyżej anegdotą.

2. W ogrodzie można posłuchać muzyki znad delty rzeki Yangzi, która zwana jest muzyką "Jedwabiu i Bambusów". Jedwabie symbolizują instrumenty strunowe (struny w Chinach tradycyjnie wyrabiano z jedwabiu), natomiast bambusy - instrumenty dęte. Na zdjęciu widać następujące instrumenty (od lewej): Lutnia Pipa, Cytra Guzheng, Flet Dizi i Lutnia Ruan:

3. Klasyczny element ogrodów chińskich, tzw. Chuang Jing - widok okienny. Okno w murze "wycina" fragment krajobrazu i koncentruje na nim spojrzenie zwiedzających, będąc jednocześnie żywym obrazem "oprawionym" w ramy okna:

4. Kamienie i skały są - oprócz wody - ważnym elementem ogrodu. Teoria ogrodów mówi, że "Góra jest nieruchoma, ale porusza ją woda; kamień jest martwy, ale ożywia go drzewo". Stąd też wśród kamieni sadzi się wiele drzew i krzewów. Woda jest ideałem taoistycznym - nie tylko dociera do tego, co jest nisko, co jest pogardzane; daje życie wszystkim stworzeniom, jest miękka, ale pokonuje skałę; dostosowuje się do otoczenia. Odbicia w wodzie to ten drugi, nieprawdziwy? ogród - pozwalają kontemplować nietrwałość rzeczy i naszą złudną, subiektywną percepcję tego, co nas otacza:

5. Powierzchnia wody przecięta jest mostkiem Siedmiu Gwiazd (Qi Xing Qiao), dzięki czemu nie widać jej granic, a wyobraźnia zwiedzających daje wrażenie niekończącej się tafli wody.
Nazwa mostu nawiązuje do gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy; właściciel ogrodu, choć zrezygnował z zaszczytów na dworze cesarskim, może cieszyć się ciszą, spokojem i wielką przestrzenią wszechświata. W głębi Pawilon Ukrytego Nefrytu (Han Bi Ting) - zieleń drzew kamforowych rosnących wokół pawilonu odbija się w nefrytowej zielonej wodzie nad którą jest on położony.

6. Zadaszone korytarze pozwalają na wygodne poruszanie się po ogrodzie nawet w deszczowe dni, które dominują w tej części Chin.
W centrum zdjęcia "Stół Niewypowiedzianego Gniewu" (Yu Pan). Ludowa wieść głosi, że cesarz Qianlong grał na nim w szachy z opatem pobliskiej świątyni buddyjskiej; opat, mistrz gry, pozwolił cesarzowi wygrać, bojąc się, że wygrywając urazi go. Cesarz zdał sobie z tego sprawę, ale nie dał o sobie poznać niezadowolenia; wyraził je tylko nadając stołowi nazwę nawiązującą do jego stanu ducha...

7. "Ogród w ogrodzie" - mała powierzchnia ogrodu dzieli się na mniejsze fragmenty; zwiedzający nigdy nie widzi całości ogrodu, zawsze tylko jego część. Klasyczny chiński ogród budowany jest wg zasady "małych ogrodów w dużym ogrodzie", by "poprzez małość pokazać wielkość".
Na zdjęciu mały ogród wokół Pawilonu Zachowania Ceremonii (Bing Li Tang). Miniaturowy staw otoczony jest skałami szarobiałego koloru, jedynymi w swym rodzaju, a pochodzącymi z pobliskiego Jeziora Taihu, i tradycyjnie wykorzystywanymi do budowy miniaturowych "gór" w chińskich ogrodach:

Powrót do spisu treści


Chiny

NIEDZIELNE PRZEDPOŁUDNIE W PARKU SUN YATSENA W SHANGHAJU
Jarosław Szymanski
www.chinafrominside.com

Tradycyjnie Chińczycy w miastach udają się do parków by mieć choćby minimalny kontakt z przyrodą, której tak mało można jeszcze niedawno było znaleźć w tutejszych aglomeracjach miejskich. Parki są miejscami relaksu całych rodzin, zwykle znaleźć w nich można "wesołe miasteczka", atrakcyjne dla dzieci, w stawach można wynająć łódkę, starsi zajmują się ćwiczeniami fizycznymi i rozrywkami umysłowymi. Chiński park w niedzielę trudno nazwać relaksującym ze względu na tłumy i zgiełk tam panujący, ale mają one swój urok i można w nich zaobserwować wiele ciekawych scenek z życia chińczyków.

Poniżej kilka zdjęć Parku Sun Yatsena (Zhongshan Park) w Shanghaju, zrobionych w niedziele 9 grudnia 2007:

1. Przed parkiem od objazdowych sprzedawców można kupić nie tylko kolorowe baloniki, ale również jabłuszka w cukrze na patyku czy świnkę morską (nie koniecznie do konsumpcji... :):

 

2. W parku znajduje się specjalny teren do zabaw dla dzieci; na pierwszym planie dzieci wraz z rodzicami malują:

 

3. Park to również typowe miejsce spotkań miłośników chińskiej opery, gdzie do wtóru instrumentu jinghu (na zdjęciu) można śpiewać arie operowe. W Shanghaju króluje południowa opera Kunqu, która została przez UNESCO zaliczona do niematerialnych skarbów kultury ludzkości:

 

4. Kolejna ulubiona rozrywka - umysłowa - to oczywiście karty. Ciekawe, że nie ma mieszanych towarzystw, mężczyźni grają ze sobą, a kobiety ze sobą:

 

5. Park jest także bardzo ważnym miejscem różnorodnych ćwiczeń fizycznych - np. ćwiczeń oddechowo-medytacyjnych Qigong:

 

Ćwiczeń tańca z wachlarzem:

 

Lub z mieczem:

 

6.W Parku Sun Yatsena znajduje się również polski akcent - najwyższy na świecie pomnik Chopina:

Powrót do spisu treści


Chiny

CHIŃSCY MUZUŁMANIE W XI'ANIE I ICH SMAKOŁYKI (CZĘŚĆ 1)
Jarosław Szymanski

www.chinafrominside.com

Xi'an jest liczącym 6 milionów mieszkańców miastem w północnozachodnich Chinach, stolica prowincji Shaanxi. Zyskał sobie sławę dzięki odkryciu w 1974 roku sławnej terakotowej armii Qin Shihuanga, pierwszego cesarza Chin. Pierwotnie zwany Chang'an - Wieczny Pokój - Xi'an był bez wątpienia najważniejszym miastem w liczącej sobie 5 tysięcy lat historii Kraju Środka, sławną stolicą i jednym z największych miast starożytnego świata. To tutaj Szlakiem Jedwabnym trafili arabscy kupcy, którzy za zgoda cesarza osiedlili się tutaj, wzięli sobie chińskie żony i dali początek muzułmańskiej mniejszości Hui.

 

W dzisiejszym Xi'anie jedną z atrakcji jest właśnie dzielnica muzułmańska, znajdująca się obok Wieży Bębna (która obok wieży dzwonu pełniła funkcję czasomierza - uderzenia bębna odmierzał czas). Xi'anscy muzułmanie zajmują się przede wszystkim drobnym handlem, jak rownież małą gastronomią - jedzenie przez nich przyrządzane znajduje duże uznanie zarówno wśród lokalnych mieszkańców miasta jak i turystów.

 

1. W tle Wieża Bębna, stojąca u wejścia do dzielnicy muzułmańskiej, natomiast na pierwszym planie imitacje wojowników sławnej terakotowej armii. W tej części miasta można zaopatrzyć się w różnorakie pamiątki, których cena zależy przede wszystkim od naszych umiejętności targowania się:

 

2. Najpopularniejsze są szaszłyki - robione z wołowego lub baraniego mięsa (nerek i ścięgien - Chińczycy uważają, że jedzenie nerek zwierzęcych wzmacnia ich siły witalne, a ścięgien - siłę mięśni); szaszłyki pieczone są na małych piecykach wprost na ulicy. Muzułmańska mniejszość Hui ma rysy twarzy bardzo zbliżone do chińskich, ale można ich rozpoznać po charakterystycznych nakryciach głowy:

 

3. Trójkołowy wózek jest wciąż popularnym środkiem transportu, wozi się nim wszystko, także - jak na zdjęciu poniżej - rodzaj brykietów, którymi pali się w piecykach i kuchenkach:

 

4. Jadalne kasztany pieczone są w miale węglowym w specjalnej maszynie (jak na zdjęciu poniżej) która miesza je. Upieczone kasztany kupuje się na wagę, i zjada bezpośrednio, obierając najpierw ze skorupki.

  

5. Innym popularnym przysmakiem są persimony w mące smażone na oleju. Persimon to słodki owoc przypominający wyglądem pomidor, o kleistym, słodkim miąższu. Po pierwszym szronie można je suszyć, po czym faszeruje się je nadzieniem z cukru, sezamu, kwiatów osmantusa i zmielonych orzechów, obtacza w mące i smaży. Na zdjęciu poniżej widoczne są właśnie te małe okrągłe Persimonowe Placki:

6. Jeśli ktoś lubi śniadanie na słodko, może spróbować tzw. You Cha - dosłownie "Oleistej Herbaty".W rzeczywistości jest to proszek ze zmielonych kości wołowych (na zdjęciu poniżej - w miskach), zalewany wrzątkiem, i podawany z cukrem, rodzynkami i orzechami. W prawym dolnym rogu zdjęcia w kolorze czerwonym rodzaj twardej galaretki z chińskiego głogu (Shan Zha).

 

7. Dla tych, którzy nie lubią zaczynać dnia od słodyczy, alternatywą jest Hu La Tang - Ostra Zupa z Pieprzem. Lekko pikantna, gęsta wołowa zupa z warzywami i klopsikami, doskonale rozgrzewa w zimowe dni. Najczęściej dodaje się do niej kawałki małych placków (które pełnią funkcję chleba). Gotowana jest w wielkich kadziach i podawana prosto z nich.

 

CDN

Powrót do spisu treści


Chiny

CHIŃSCY MUZUŁMANIE W XI'ANIE I ICH SMAKOŁYKI (CZĘŚĆ 2)
Jarosław Szymanski

www.chinafrominside.com

Jednak najsławniejszym specjałem chińskich muzułmanów w Xi'anie jest bez wątpienia Pao Mo. "Pao" oznacza "namoczyć", "zalać płynem", natomiast "Mo" to okrągły placek z mąki i wody. Nazwa tłumaczy też sposób przyrządzania Pao Mo:

 

1. Od początku - najpierw pieniądze, potem towar - zaczynamy od kupienia placków. Dostajemy do nich (pustą) miskę oraz mały talerzyk z pastą z ostrej papryki i Słodkim Czosnkiem (Tang Suan) - kiszonym, słodkim czosnkiem. Można ewentualnie dokupić np. jajko lub Doufu Gan (suszony serek sojowy - widoczny w lewym dolnym rogu zdjęcia), ale te dodatki zmieniają nieco smak dania:

 

2. Zaczynamy od pokruszenia placka na małe kawałki - im są one mniejsze, tym efekt końcowy jest lepszy. Kruszenie (a właściwie odrywanie małych kawałeczków z placka) trwa dłuższą chwilę, jest to moment na rozmowę towarzyską, rozluźnia atmosferę i pozwala na nawiązywanie nowych znajomości ze współbiesiadnikami. Placki do Pao Mo muszą być półsurowe (niedopieczone).

 

3. Po zakończeniu kruszenia oddajemy miskę kelnerowi, który daje nam numerek, a sam do miski wkłada odpowiedni kwitek (również z tym numerem). Następnie zanosi miski do kuchni (na zdjęciu w głębi), gdzie pokruszone kawałki placka gotowane są przez ok. kwadrans w specjalnej zupie wołowej z dodatkiem przypraw i makaronu sojowego. Kto kupił na początku jajko, ten oddaje je również i jest on rozbełtywane i gotowane razem w zupie:

 

 

4. Pao Mo po podaniu (kelner przynosi nam miskę z zagotowanym plackiem w zupie i oddaje po oddaniu numerka) zjada się pałeczkami, można do smaku dodać ostrą pastę, zagryza się słodkim czosnkiem. Po zjedzeniu można poprosić o specjalną rzadką zupę, która służy do popicia (Chińczycy tradycyjnie piją ciepłą zupę po zjedzeniu głównego dania).

 

 

5. Najlepsze Pao Mo w dzielnicy muzułmańskiej w Xi'anie można zjeść w restauracji Rodziny Mi (Mi to nazwisko). Tradycyjnie małe restauracje to interesy rodzinne - tajniki przygotowywania potraw przekazywane są z ojca na syna. Mimo że w Xi'anie istnieje wiele restauracji serwujących Pao Mo, ta na zdjęciu poniżej cieszy się największą popularnością. W restauracji panuje zawsze duży ruch, zajęte są stoły nie tylko w środku (dwa piętra), ale również na zewnątrz, także zimą.

 

 

A i tak wszyscy wiemy, że najlepszy jest schabowy z pyrami...

Powrót do spisu treści


Mixed Martial Arts

RICHARD BUSTILLIO - ŻELAZNY CZŁOWIEK JKD

Materiał udostępniony przez Wojciecha Adamusika
wadamusik@jeetkunedo.win.pl
www.jeetkunedo.pl

Urodzony na Hawajach Richard Bustillio jest jednym z niewielu wybranych do prywatnego treningu JKD z Bruce'm Lee. Były praktyk Kajukenbo, Bustillio zdobył przydomek "żelaznego człowieka JKD". On był tym człowiekiem, który miał władzę pokazywania drzwi wszystkim, którzy nadużywali wiedzy nauczanej w starej filipińskiej Akademii Kali w Torance w Kalifornii. Znany ze swojego poczucia humoru Richard "Iron Man" Bustillio był tym człowiekiem, którego nie byłeś w stanie przejść.
Bustillio był jedną z wiodących sił w JKD odkąd odszedł Bruce Lee.
On nigdy nie pragnął wykorzystać , albo zbeszcześcić sztukę, a tym samym nadużyć więzi i przyjaźni jaką miał z "małym smokiem".
Po przejściu na emeryturę po 20 latach zatrudnienia w Continental Airlines, Bustillio pozostał głęboko oddany sztukom walk i sztuce i filozofii JKD Bruce'a Lee.

Pytanie: Jakie były twoje powiązania z Bruce'm Lee?

R.B.: Mój trening JKD miał swój początek w połowie lat 60 - tych. Ja byłem jednym z uczniów w oryginalnym Chinatown Kwoon w L.A., byłem także jednym z tych wybranych do ćwiczenia z Bruce'm prywatnie u niego w domu.

Pytanie: Poznawałeś wcześniej Kempo przed zagłębieniem się w JKD, prawda?

R.B.: Tak. Ale czułem, że to było naprawdę ograniczone. Z powodu moich podstaw boxingu ja zawsze byłem zorientowany w pracy nóg. Kiedy uczyłem się Kajukenbo instruktorzy ciągle powtarzali mi, żeby poruszać się na "całych stopach" - nie mogłem! Oni uniemożliwiali mi pójście moja własną drogą i starali się ukształtować mnie na swój sposób. Czasami musisz złamać tradycję i zakwestionować kilka rzeczy, żeby odnaleźć samego siebie.

Pytanie: Ale Kajukenbo wydaje się być bardzo swobodne i wyzwolone?

R.B.: Takie jest. Ale problem tkwi w tym, że system Kajukenbo pozostaje zawsze w ramach danych metod używanych w tym stylu. Ty nie możesz wyjść poza te ramy i wyrazić siebie całkowicie. Główny cel istnieje i jest tam, ale nie jest podnoszony na wyższy poziom.

Pytanie: Jak postrzegałeś sztukę Bruce'a w momencie spotkania z nim?

R.B.: Filozofia Bruce'a oraz główne zasady i pojęcia JKD były czymś w co zawsze wierzyłem od pierwszego momentu spotkania z nim. Trenowanie z Bruce'm było bardzo odkrywczym doświadczeniem, ponieważ on czynił cię świadomym swoich własnych umiejętności. On pomógłby odkryć ci twoje silne i słabe strony.

Pytanie: Jak myślisz jak Bruce by się rozwijał?

R.B.: To jest bardzo trudno określić. Jestem pewien, że na pewno nie zaprzestałby poszukiwania i udoskonalania pewnych sposobów robienia różnych rzeczy. On przeanalizował kilka systemów walki, o których nikt nie miał pojęcia w czasie kiedy on umarł. Jeśli byłby cały czas z nami, cały ruch JKD byłby inny. Jestem pewien, że nie byłoby tylu instruktorów na świecie co teraz.

Pytanie: Dużo osób przychodzi do ciebie po certyfikaty z JKD. Jak sobie z tym radzisz?

R.B.: Większość z nich pragnie po prostu papierka. Oni chcą po prostu "świadectwa". Ja posiadam surowe reguły i programy, które każdy musi przejść. To zajmuje dużo czasu i zrozumienia tego jak stać się instruktorem. I na nieszczęście dużo ludzi nie jest w stanie zainwestować tak dużo. Moją ideą jest raczej uczyć ludzi niż rozdawać im dyplomy. Ja nie pragnę kontrolować ludzi. Oni mogą robić co chcą tak długo dopóki nie używają szyldu JKD. Jeśli to robią, to wtedy muszę interweniować.

Pytanie: Kiedy Bruce umarł Dan Inosanto został twoim instruktorem, prawda?

R.B.: Tak. Dan Inosanto był asystentem Bruce'a w L.A. i on przyczynił się do odkrycia mojego własnego JKD. Ja stałem się jego asystentem w jego szkole Carson w Kalifornii po tym jak Bruce zamknął Chinatown kwoon. Ja zwykle uczyłem klasy z ludźmi na okres próbny, gdzie przesiewałem dobrych od niepożądanych poprzez bardzo trudne, wysiłkowe treningi. My chcieliśmy dowiedzieć się jaką osobą jest dany uczeń. Inosanto nauczał zaawansowanych. Później otworzyliśmy Kali Academy w Torrance., gdzie uczyniliśmy ogromne poszukiwania po wszystkich filipińskich sztukach walk. Któregoś razu Inosanto powiedział mi : "my jesteśmy szczęśliwcami, którzy poznali Bruce'a Lee". Ja odpowiedziałem "Tak". A on powiedział "nie, miałem na myśli, że poznaliśmy się nawzajem". Nasz styl życia uległ zmianie poprzez te wszystkie lata. Uwierz lub nie, ale na tym polega życie - zmianie. Nie jesteś w stanie tego uniknąć.

Pytanie: Dlaczego nie używasz nazwy "JKD"

R.B.: Żaden z nas nie chciał wykorzystywać imienia Bruce'a. Nie istnieje taka rzecz jak "Szkoła JKD". Naszym głównym celem było promować sztukę filipińską i dzielić się naszym doświadczeniem i wiedzą JKD. My mieliśmy zajęcia JKD dla kilku wybranych, starszych uczniów.

Pytanie: Czy program nauczania uległ zmianie przez te wszystkie lata?

R.B.: Tak. Podstawa programu jest taka sama jaką miał Bruce, ale rozwinęliśmy pewne aspekty - dodaliśmy i rozszerzyliśmy. Główną myślą JKD jest ulegać zmianie i rozwijać się. Sztuki walk rozwijały się przez ostatnie 20 lat, tak więc ćwiczący JKD musi zrozumieć ten postęp i dopasować swoją metodę, tak aby iść wraz z nim. Ale podstawy systemu do tej pory pozostał niezmienione.

Pytanie: Mówiłeś o wyrażaniu samego siebie poprzez JKD. Co rozumiesz pod tym pojęciem?

R.B.: JKD jest osobistym wyrazem sztuki walk Bruce'a Lee. On użył pewnej filozofii i pojęć, które odpowiadały głównym zasadom jego w jego poszukiwaniach. My zaczęliśmy z jego podstawami i fizycznymi technikami, których nauczał. Po latach treningu i kiedy pewien poziom zrozumienia jest osiągnięty, uczeń uzyskuje swoje własne JKD. Mogę uczyć się Shootwrestlingu, Pentjak Silat i Thai boxingu. Inny uczeń, mając te same podstawy systemu Bruce'a Lee może pójść w stronę Bjj i Savate. Tak długo jak jest to związane z podstawą jesteśmy tacy sami, ale nasze zrozumienie głównych zasad JKD może prowadzić nas do różnego ich wyrażania. To jest naznaczone wpływem naszych różnych osobowości, fizycznym wyglądem, psychologią etc.

Pytanie: Tak, więc każdy posiada swoje własne JKD?

R.B.: Osobisty rozwój może prowadzić cię do wielu różnych celów. Niektóre z nich są oddalone od głównych zasad JKD. Nie każdego przekaz jest JKD. JKD jest sztuką Bruce'a i mając to jako podstawę mogę znaleźć mój osobisty przekaz sztuk walk. A powracając do pytania odpowiedź brzmi nie. Nie każdy posiada swoje własne JKD.

Pytanie: Jaka jest różnica między JUN FAN GUNG FU a JKD?

R.B.: "Jun Fan" było chińskim imieniem Bruce'a i to jest nazwa, którą on dodał do gung fu i połączył razem. JKD było jego osobistą sztuką filozofią i ekspresją. Tak więc jest niemożliwe, aby nauczyć kogoś innego osobistej ekspresji Bruce'a, ale my możemy wykorzystać sztukę fizyczną, której on nauczał i wziąć ją jako bazę, edukując studentów aby osiągali wyższe poziomy oraz swoją własną ekspresję w sztukach walki. Wielu ludzi myśli, że JKD jest naszym systemem kiedy tak naprawdę , to był osobisty system Bruce'a. My używaliśmy nazwy Jun Fan gung fu, ponieważ nikt nie chciał używać JKD, aby wykorzystywać imię Bruce'a.

Pytanie: Ale inni nieuprawnieni ludzie robili to?

R.B.: Tak. Używaliśmy terminu "Jun Fan Gung Fu", kiedy rozmawialiśmy o sztuce Bruce'a, ale inni fałszywi ludzie używali nazwy JKD! Byliśmy prawdziwymi praktykami JKD, dlatego nie potrzebowaliśmy reklamować się i używać tej nazwy. Tylko nie wyedukowani ogłosili swoje szkoły jako szkoły JKD.

Pytanie: Co zmieniło się w JKD odkąd zacząłeś trenować u Bruce'a?

R.B.: Wiele rzeczy. Nie tylko sztuka ewoluowała, i otworzyły się nowe drogi do poszukiwań i badań nowych metod, ale również stosunek i mentalność praktykujących. Sztuka rozrosła się i nauczyciele są o wiele bardziej otwarci dla każdego. Tak więc wracając do tematu JKD było za barierą zamkniętych drzwi. Byliśmy bardzo tajemniczy nie lubiliśmy eksponować rzeczy. Interesujące jest, że w paru kwestiach jesteśmy wciąż tacy sami, ale obecnie prowadzimy seminaria, nauczamy podstaw i jesteśmy chętni do pomocy ludziom w zrozumieniu sztuki i filozofii. Obecnie otwarcie dzielimy się sztuką z masami.

Pytanie: Jak nauczanie zmieniło się od czasów starej Academy Kali?

R.B.: W Academy Kali studenci mieli zwyczaj sparowania bardzo ciężko i bardzo często. To miało podłoże testujące. Wielu ludzi odeszło z powodu ciężkich sparingów. Nie było trudne, aby zobaczyć posiniaczone piszczele, grube wargi, podbite oczy, opuchnięte przedramiona i uda studentów. Sparing był chlebem powszednim. To była mentalność bardzo trudna. Obecnie okoliczności zmieniły się. Oczywiście my naprawdę sparujemy, ale mentalność różni się. My ćwiczymy o wiele więcej niż przedtem. Ludzie chcą dobrze bawić się na treningu i nie chcą być ranieni cały czas. Oni chcą być w dobrej kondycji fizycznej - ich celem nie jest bycie wojownikami. W rzeczywistości istnieje wciąż kilka rzeczy, które nie są do wykorzenienia i te muszą być trenowane w zupełnie inny sposób. Osobiście lubię uczyć wszystkiego; nie zatrzymuje niczego dla siebie. Nie wykonuję mojej pracy dopóki moi studenci nie mogą właściwie kopnąć mnie w tyłek.

Pytanie: A co ze stereotypem, że ludzie JKD nie rywalizują?

R.B.: To są naleciałości z połowy lat 60 - tych. Ludzie JKD nie rywalizowali wtedy, a my już robiliśmy full-contactowe sparingi. Dla nas to było pójściem do tyłu. To jest jak poproszenie mistrza świata kickboxingu, aby cofnął się do punktu wyjścia. W połowie lat 70 - tych Larry Hartsell nauczał JKD w Charlotte w płn Carolinie i miał kilku bardzo dobrych kickboxerów, którzy współzawodniczyli. W IMB Academy zaczęliśmy chodzić na turnieje boksu o złote rękawice dużo wcześniej. Kilkoro ludzi współzawodniczyło w kickboxingu i Thai boxingu, a kilku studentów JKD odniosło ostatnio sukces w VALE TUDO. Dla przykładu Erik Paulson został mistrzem świata w Shootwrestlingu w wadze półciężkiej. To udowadnia, że stare powiedzenie, iż ludzie JKD nie rywalizują jest fałszem. Patrzymy na combat nie jak na sport, ale jak na całkowita walkę i wiele aspektów prawdopodobnie nie pasuje do aspektu sportowego. Ale my naprawdę lubimy wejść na ring i doświadczyć współzawodnictwa co zależy od pragnień i motywacji danego studenta. Lubię sztuki, w których możesz przetestować swoje umiejętności poprzez współzawodnictwo, tj. boxing i kickboxing.

Pytanie: Dlaczego JKD było tak nadużywane?

R.B.: Z powodu stosunku Bruce'a do sztuki. To oznacza pieniądze i reputację. To było konieczne posiadać taką podstawową grupę, która zajmowałaby się tymi nadużyciami. Niektórzy ludzie czasami asystowali przy seminariach otrzymując tym samym swój certyfikat uczestnictwa., który był zaświadczeniem o kilku godzinnym treningu, a następnie otwierali szkołę JKD. To było nieprawdopodobne. Ja nie mogłem uwierzyć swoim oczom. Certyfikat z seminarium nie jest certyfikatem instruktorskim. My czasami składaliśmy wizytę takim indywidualnościom w celu zamknięcia ich szkoły, ale nie możesz tak sobie rozwalać Dojo. Nie możesz wejść do Akademii i spoliczkować kogoś. Poszedłbyś za to do sądu - tak więc trzeba było to robić z głową. Ja zawsze starałem się unikać zła, ponieważ to nie pozwala rozwijać się. Niestety dzisiejsi ludzie stawiają pieniądze ponad wszystko - poprzez sprzedaż kontraktów, certyfikatów, stopni instruktorskich wykorzystują imię JKD tylko do swoich osobistych korzyści.

Pytanie: Co jest najważniejszą zasadą w JKD?

R.B.: Uważam, że najlepszą drogą do opisania podstawowej idei JKD jest użycie analogii do pisania. Mogę nauczyć klasę jak pisać kursywą, ale dość szybko każdy student objawi swoje własne zdolności pisarskie - zdolności , które każdy z nich ma własne i niepowtarzalne. Tak więc daję im podstawę, a potem dodaję doświadczenie i trening krzyżowy, tak żeby mogli rozwinąć siebie i znaleźć swoje własne wyczucie sztuk walk. Dobry instruktor zawsze pomoże odnaleźć uczniom ich własną drogę i pomoże im odkryć metody, które pasują do ich naturalnych zdolności.

Powrót do spisu treści


Mixed Martial Arts

WYWIAD Z ERIKIEM PAULSONEM

Materiał udostępniony przez Wojciecha Adamusika
wadamusik@jeetkunedo.win.pl
www.jeetkunedo.pl

Erik Paulson w Łodzi, 20 marca 2005 r.

Jesteś bardzo zajętym człowiekiem. Co trzy, cztery tygodnie prowadzisz seminaria w różnych częściach świata.

Faktycznie, niedługo jadę do Londynu, a zaraz potem do Niemiec.

Nie przeszkadza Ci to?

Można spotkać wielu ciekawych ludzi, nawiązać ciekawe znajomości.

Jakie jest Twoje wrażenie z pobytu w Polsce? Jakie wrażenie robią na Tobie Polacy?

Podoba mi się tu. Ludzie są OK. Podobają mi się polskie dziewczyny (szeroki uśmiech).

Jesteś zadowolony z seminarium?

Myślę, że było w porządku. Właściwie było to jedno z większych seminariów, jakie do tej pory prowadziłem. Dobrze, że pojawili się też m.in. zaproszeni przedstawiciele władz miasta. To dużo znaczy. W Stanach to się nie zdarza.

Jak to jest być Mistrzem Świata? Czy po zdobyciu tego tytułu poczułeś się kimś lepszym?

Właściwie cały czas staram się być tym samym człowiekiem. Trenuję z ludźmi na każdym stopniu zaawansowania. Tylko wtedy człowiek jest w stanie doskonalić swoje umiejętności. Nie patrzę na nikogo z góry, bo jestem mistrzem. Cały czas jestem zwykłym człowiekiem. Nie mam prawa oceniać innych czy patrzeć na nich z góry. Niestety, wielu moich znajomych, gdy tylko osiągnęli sukces, zmieniło się. To już nie są ci sami ludzie. Wielokrotnie właśnie ci ludzie mnie rozczarowali lub zawiodłem się na nich.

Przebaczyłeś im?

To jest bardzo ważne. Trzeba ludziom przebaczać. Można nie zapominać ich błędów i win, ale nie można żyć bez przebaczenia. Życie jest za krótkie. Masz do wypełnienia swoją misję. Kroczysz wybraną przez siebie ścieżką. Nie pozwól, żeby jakieś drobiazgi zakłóciły Twoją wędrówkę.

Oprócz prowadzenia seminariów prowadzisz treningi. Gdzie?

W swojej szkole sztuk walk w Orange City i w Inosanto Academy, z Danem Inosanto.

Co jest najważniejsze w Twoich treningach JKD?

W realnej walce kopiesz, uderzasz pięściami, łokciami lub walczysz w parterze. Grappling jest bardzo ważny. Nie można założyć, że w realnej walce nie zdarzy Ci się zejście do parteru i walka w parterze. Czyli oprócz kopnięć, łokci i uderzeń, zwróć uwagę na obronę i ataki w parterze. Poza tym, musisz wciąż pracować nad kondycją. Biegaj, pływaj, to wzmacnia Twoje ciało i jest bardzo przydatne w walce.

Podczas seminarium powiedziałeś, że bardzo ważnym elementem treningu sztuk walk jest samoobrona.

Tak, to jest jedna z podstawowych rzeczy. Musisz trenować jak atleta, ale nie możesz dać się "zlać" w barze czy jakiejś knajpie. Samoobrona jest bardzo ważna. Uderzenie kantem dłoni w gardło, ucieczka przed atakiem z tyłu itp. to elementy mojego treningowego curriculum.

Czy są szanse, że poprowadzisz seminarium również w przyszłym roku?

Czemu nie? Będzie mi miło spotkać się z wami ponownie.

Powrót do spisu treści


Organizacje i szkoły

CRCA-LOPEZ POLSKA
Roman Barwiński

info@crca.pl
www.crca.pl

Close Range Combat Academy CRCA-Lopez Polska to szkoła systemu Wing Chun Gung Fu z przekazu sifu Randy Williamsa. Jest ona jedyną w Polsce filią akademii CRCA-Lopez sifu Mario Lopez'a z Niemiec. Sama szkoła nie jest nowa. Jest ona kontynuacją działalności organizacji Wing Chun Soldiers powstałej w 2001 roku w Szczecinie.

Międzynarodowa organizacja Close Range Combat Academy powstała dzięki ciężkiej pracy Sifu Randy Williamsa, który swoją wiedzę na temat Wing Chun zdobył u Sifu George Yau, Sifu Augustine Fong'a (USA) i Sifu Ho Kam Ming'a (Hong Hong). Dziś organizacja CRCA posiada wiele szkół na całym świecie, w takich krajach jak: USA, Włochy, Australia, Austria, Anglia, Niemcy, Singapur, Południowa Afryka, Hiszpania, Szwecja. Spotykamy się wspólnie na seminariach, treningach i zajęciach prywatnych. CRCA jest organizatorem wielu festiwali, a sam fundator Sifu Randy Williams autorem wielu płyt DVD, kaset VHS i książek na temat Wing Chun Gung Fu. Współpracował on z wieloma światowymi gwiazdami takimi jak: Al Pacino, Andy Garcia i Antonio Banderas. Pracował także jako ochroniarz z takimi gwiazdami jak Steven Seagal, Eric Clapton, Phil Collins i U2. Jest on jest znanym światowym artystą Wing Chun Gung Fu współczesnego świata.

Nadzór szkoleniowy nad szkołą w Polsce pełni sifu Mario Lopez, bezpośredni uczeń Randy Williamsa. Sifu Mario Lopez to doświadczony wojownik, który w swojej karierze na arenie sztuk walki związany był z takimi ludźmi jak: Wolfgang Polzin, Phillip Bayer, Andreas Hoffmann i Randy Williams. To nie tylko nauczyciel Wing Chun, ale także dyplomowany trener WAKO /World Association of Kickboxing Organisation/ i instruktor Capoeiry. Mario Lopez jest autorem wielu szkoleniowych kaset i płyt dvd na temat Wing Chun. Jego największym sukcesem było zdobycie tytułu Mistrza Niemiec WAKO 2001.

Studenci szkoły CRCA-Lopez to ludzie młodzi, którzy posiadają wiele zapału do pracy. Każdy znajdzie u nas cos dla siebie. Program szkolenia dostosowywany jest indywidualnie dla każdego studenta. Zajęcia prowadzone są w formie przyjacielskiej non profit. Kiedy świeci słońce spotykamy się w parkach, a jeśli pogoda nam nie dopisuje ćwiczymy na sali walki wręcz. Łączy nas jedno - kochamy doskonalić nasze techniki i być coraz lepsi w tym co robimy.

Powrót do spisu treści


Książki

NOWOŚCI WYDAWNICZE

okładka książki "Chen. Żywe taijiquan w klasycznym stylu"
Jan Silberstorff

W swoim życiu zetknąłem się z wieloma podręcznikami do taijiquan i starałem się zapoznać w z większością z nich. Tylko dwa przedstawiały jakąś wartość. Pozostałe mogły służyć co najwyżej do przypominania form komuś, kto już znał tę sztukę walki, ale ze względu na ilość form nie mógł ich powtarzać systematycznie i teraz potrzebuje odświeżenia pamięci. Były nawet teorie, że do uczenia się taijiquan książki są w ogóle zbędne i wiele argumentów przemawia za takim właśnie stwierdzeniem.

Ale oto trzymam w ręku książkę, wydaną przez sifu Jana Silberstorffa, ucznia wielkiego mistrza Chen Xiaowanga, spadkobiercy rodziny Chen. Przy okazji obaj są moimi nauczycielami, ale to nie dlatego wydaje mi się, że trzeci raz w życiu spotykam się z tekstem, który ćwiczący taijiquan, a zwłaszcza styl Chen powinni przeczytać. To po prostu dobra książka, która pomoże wielu ludziom zrozumieć co i po co robią w trakcie treningu, choć - oczywiście - nie zastąpi kompetentnego instruktora. Pomoże także zrozumieć adeptom mentalność ludzi, którzy taijiquan kształtowali i wciąż jeszcze kształtują.

Książka stanowi kompendium wiedzy o taijiquan, zwłaszcza stylu rodziny Chen. Jest przeznaczona dla wszystkich, niezależnie od stopnia zaawansowania. Zawiera wiele informacji do tej pory trudno dostępnych, przedstawionych w formie zrozumiałej dla członków europejskiego kręgu kulturowego. Polecam ją serdecznie.

Jaromir Śniegowski

Informacje:
www.chen.org.pl/wydawnictwa/

Powrót do spisu treści


Książki

"CHINESE BOXING. MASTERS AND METHODS."
Patryk Balawender

kormak@gildia.pl

okładka książki

"Chinese Boxing. Masters and Methods."
Robert W. Smith

North Atlantic Books
150 stron
wyd. II (1990 r.)

Robert W. Smith to amerykański historyk i pisarz o wielkich zasługach dla przybliżenia ludziom Zachodu świata nei-jia. Jest on autorem pierwszych anglojęzycznych pozycji na temat hsing-i, bagua oraz taiji. Urodził się w 1926 roku w stanie Iowa, już w szkole średniej nałogowo pochłaniał książki oraz poznał świat sztuk walki, ucząc się zapasów i boksu. W wieku 17 lat zaciągnął się do marynarki wojennej, gdzie poznał judo. Odszedł z Marines w 1946 roku, a w 1959 roku zamieszkał na Tajwanie, gdzie pełnił funkcję łącznika wywiadu z Kuomintangiem, prawicową i nacjonalistyczną partią chińską, która po wojnie domowej z komunistami w 1949 zachowała władzę już tylko na tej wyspie. To właśnie tam Smith zaczął zgłębiać tajniki chuan shu, czyli chińskiego boksu, jak zbiorowo określał sztuki walki znane na Zachodzie pod wspólną nazwą kung fu. Miał to szczęście, że na Tajwan w obawie przed represjami wyjechało z Chin wielu znakomitych ekspertów i miał okazję poznać i uczyć się od najlepszych. Swoje wspomnienia z tego okresu życia opisał w niedużej książeczce "Chinese Boxing. Masters and Methods", co na polski można przetłumaczyć jako "Chiński boks. Mistrzowie i ich metody". Wydawcą książki jest North Atlantic Books, wydawnictwo kalifornijskie, specjalizujące się w medycynie alternatywnej, sztukach walki i duchowości.

Smith podczas swojego pobytu na Tajwanie zetknął się z wieloma mistrzami, u jednych ćwiczył kilka lat, u innych zaledwie parę miesięcy lub miał okazję jedynie oglądać pokaz ich umiejętności. Swoim najważniejszym nauczycielom poświęcił osobne rozdziały. Byli to kolejno (w nawiasach podaję jakiego stylu autor się od nich uczył): Hung I-Hsiang (hsing-i), Liao Wu-Chang (ta sheng chuan, małpi boks), Yuan Tao (Yang taiji), Cheng Man-Ching (Yang taiji), Wang-Yen-Nien (taiji), Paul Kuo (bagua i hsing-i), Han Ching-Tang (chin-na) oraz Shang Tung-Sheng (shuai chiao). Wśród wymienionych znaleźli się rubaszni amatorzy wina i tytoniu, spokojni artyści czy nawet surowy do przesady muzułmanin. Każdy z nich miał inne podejścia do treningu, znaczenia obrony i ataku czy nawet inaczej interpretował czym jest chi. Niemal wszyscy jednak jak jeden mąż podkreślali znaczenie rozluźnienia i relaksu, prawidłowego zakorzenienia czy właśnie nie polegania na twardej sile, a właśnie na chi, zrezygnowania z wysokich kopnięć (ich zdaniem w realnym starciu bezużytecznych i niebezpiecznych bardziej dla kopiącego). Najcenniejszymi właśnie fragmentami książki są bardzo interesujące rady, które Smith otrzymywał od każdego z mistrzów - każdy czytelnik, uprawiający jakąś chińską sztukę walki może sobie te wskazówki wziąć do serca i korzystać z nich we własnej praktyce (tak jak zrobiłem to ja).

Ale "Chinese Boxing" to znakomita lektura także dla tych, którzy osobiście nic nie ćwiczą, za to ciekawi ich ten barwny świat. Autor nie skąpi bowiem anegdot, których był naocznym świadkiem lub słyszał z ust innych: opowieści o wyczynach legendarnych mistrzów, relacje z ulicznych potyczek, budzące niedowierzanie zdolności adeptów nei-jia, którzy potrafią ze swoim ciałem robić rzeczy, które zwykłego człowieka zaprowadziłyby do szpitala lub grobu.

Relacje Smitha to także okazja do chociaż pobieżnego poznania chińskiej kultury i mentalności, zaobserwowania, jak skomplikowaną nieraz procedurą było zaczęcie nauki u jakiegoś mistrza. Czasem przez ponad rok zabiegał o audiencje u nauczyciela i nie pomagały nawet prezenty i osobiste koneksje. Niektórzy z mistrzów w ogóle nie chcieli mieć z nim do czynienia, albo ze względu na niechęć uczenia kogoś spoza własnej rodziny, lub po prostu dlatego, że był Amerykaninem współpracującym z reżimem, który wyrządził wiele złego ich rodzinom. Interesującym wątkiem, przewijającym się przez całą książkę jest istnienie wybitnych mistrzów, o tak legendarnych zdolnościach, że Smithowi nie chciano nawet zdradzić ich imienia, a co dopiero gdzie mieszkają. Amerykanin doskonale zdawał sobie sprawę, że dla niego, outsidera, pewne sprawy nie będą nigdy dostępne. Udało mu się jednak dowiedzieć się tego i owego o ezoterycznej sztuce atakowania witalnych punktów ciała, na wpół mitycznej tien hsueh. To jednak nastąpiło dopiero po paru latach, kiedy nauczyciele nabrali do niego odrobinę zaufania. Kolejna ciekawostka, mająca z jednej strony zapewne źródło w narodowej dumie, a z drugiej z wojennych przeżyć: wszyscy chińscy nauczyciele Smitha jak jeden mąż pogardliwie odnosili się do japońskich sztuk walki. Autor przytacza zresztą parę historii, kiedy wizytujący wyspę wysokiej klasy eksperci judo, jujitsu czy karate zostali szybko sprowadzali na ziemię. Sam Smith wspomina jednak, że pokonał chińskiego zapaśnika rzutem z judo, więc z tą dominacją Chińczyków naturalnie do końca tak różowo nie było.

Drugą połowę książki stanowią relacje z mniej intensywnych kontaktów z innymi nauczycielami oraz opis podróży na południe Tajwanu, gdzie miał okazję obserwować lokalnych mistrzów. Nie zawsze stykał się z wybitnymi ekspertami, nie brakowało bowiem szarlatanów czy też ludzi tak starych, że niestety ich zdolności zatarł upływ czasu. Było to nie tylko rozczarowanie i dobra lekcja dla niego (nie wszystko złoto, co się świeci...) - Smith wspomina na przykład, że mistrz Liao Wu-Chang trochę stracił twarz, kiedy rekomendowani przez niego osobnicy okazywali się zwyczajnie słabi. Dla kronikarskiego obowiązku podam nazwiska kilku nauczycieli, których zdolności wywarły na autorze największe wrażenie: Chen Pan-Ling, Wang Shu-Chin, William Chen, Chou Chi-Chun, Kao Fang-Hsien, Kao Sen-Huang, Lin Kuo-Chung czy Li Kim-Sui.

Ostatnia część "Chinese Boxing" to bardzo ciekawe teksty źródłowe: cztery teorie na temat pochodzenia taiji, 11 zasad taijiquan wielkiego mistrza Sun Lu-Tanga, kilka ćwiczeń qigong, historia taiji w Chińskiej Republice Ludowej oraz słowniczek pojęć. Karty książki zdobi 50 czarnobiałych unikalnych fotografii mistrzów prezentujących swoje zdolności.

Już od pierwszych stron książki widać, że Robert W. Smith to erudyta i zręczny pisarz. Jego język jest lekki, co chwila wtrąca jakieś cytaty z wschodnich i zachodnich filozofów czy znanych autorów. Pisze prostym zrozumiałym angielskim. Umiejętnie łączy suche, konkretne rady dotyczące praktyki z barwnymi historyjkami. Z pewnością nie można powiedzieć, że głęboko poznał któryś z opisywanych stylów, kiedy naraz uczył się u wielu mistrzów, a kontakty pobieżne miał z wieloma innymi. Jego próby uchwycenia esencji nauk każdego z nich są jednak wystarczające do ukazania ogromnego bogactwa chińskich sztuk walki (już nazwy lokalnych styli mogą przyprawić o zawrót głowy) i jak wiele podczas uprawiania ich można dowiedzieć się o sobie samym. Lektura tej książki może być kolejnym impulsem do tego, by podążać ścieżką nei-jia, dlatego każdemu ćwiczącemu (początkującym jak ja, ale także zaawansowanym - każdy odbierze zawarte w niej rady na innym poziomie) polecam gorąco zaznajomienie się z nią.


P.S. książka nie jest droga, na Amazonie kosztuje od 15 do 12 dolarów. Być może istnieje także możliwość zamówienia jej poprzez Empik. Przejrzeć treść można na Google pod tym adresem: http://books.google.pl/books?id=2zcEEf1ceLkC&dq=robert+w+smith+chinese+boxing

Powrót do spisu treści


plakatKino

"THE WARLORDS" ("TAU MING CHONG")
Tomasz Grycan

Akcja "The Warlords" dzieje się w Chinach za panowania dynastii Qing (1644-1911) w okresie nieustannych wojen i politycznych przewrotów. W kraju panuje chaos, a wojsko często zmienia strony i popiera różne frakcje. W czasie jednej z bitew oddział generała Ma Xinyi zostaje zdradzony i pozostawiony bez wsparcia. Wszyscy żołnierze giną, tylko on jako jedyny cudem przeżywa na polu walki. Długo tuła się po bezdrożach, aż w końcu trafia do górskich bandytów, gdzie jego talent bojowy zyskuje duże uznanie. Dzięki olbrzymiej sprawności ratuje życie kilku osobom, w tym przywódcy grupy. Po tym zdarzeniu dochodzi do specjalnej ceremonii. Trzech wojowników składa sobie przysięgę krwi, co czyni z nich braci. Od tej pory ich losy silnie splatają się i razem walczą na wielu frontach....

W większości filmów już po kilku minutach wiadomo, kto jest dobry, a kto zły i widz szybko staje po stronie bohatera. W tej historii nie ma tak czystego podziału. Życie ludzi pokazane jest z różnych stron. Ich wybory są raz łatwe i klarowne, a innym razem trudne i balansujące na cienkiej granicy pomiędzy dobrem i złem.

Duża wiarygodność scen walk. Pokazano prawdziwe życie żołnierzy w czasie zawieruchy bitewnej, a także losy ludności cywilnej egzystującej w wojennym chaosie i politycznym wrzeniu. Azjatyckie kino posiada większą głębię od dzisiejszych hollywoodzkich produkcji. "The Warlords" działa silnie na widza i trudno jest przejść koło niego obojętnie. Ten film może się podobać lub nie, ale u każdego wiele scen na długo pozostanie w pamięci.

"The Warlords" okazał się najbardziej kasową produkcją w chińskich kinach w ubiegłym roku. Zarobił na tamtym rynku około 36 milionów dolarów. Jet Li pobił także rekord zarobków. Za tą rolę dostał 100 milionów yuanów, czyli 13 milionów dolarów. Oznacza to, że otrzymał największą gażę w historii chińskiej kinematografii. Na marginesie, budżet całej produkcji wyniósł 300 milionów yuanów, więc sam Jet Li otrzymał 1/3 tej kwoty. Dla przypomnienia, za rolę w pierwszym swoim filmie, sławnym "Klasztorze Shaolin", otrzymał 700 dolarów.

  

"The Warlords" zyskał nie tylko uznanie widzów, ale także krytyków. Został nominowany w sześciu kategoriach do Azjatyckich Nagród Filmowych. Na ostateczne werdykty musimy jeszcze poczekać. Wręczenie nagród odbędzie się 13 marca w Hongkongu.

Obsada:
Jet Li = generał Ma Xinyi
Andy Lau = Cao Er-Hu
Takeshi Kaneshiro = Zhang Wen-Xiang
Jinglei Xu = Lian
 
reżyseria = Peter Chan
scenariusz = Tin Nam Chun, Junli Guo, Jiping He, Jianxin Huang, Jo Jo Yuet-chun Hui, Oi Wah Lam, Lan Xu, James Yuen
muzyka = Kwong Wing Chan, Peter Kam, Leon Ko
produkcja = Peter Chan, Andre Morgan

Tytuł:
"The Warlords" ("Tau ming chong")

Inne tytuły:
"The Assassination of Ma" ("Ci Ma")
"This Violent Land"
"Application for joining a brotherhood"

Produkcja:
Chiny/Hong Kong, 2007

Gatunek:
Dramat, Akcja, Wojenny, Historyczny

Internet:
www.warlordsthemovie.com
warlords.sina.com.cn
www.monkeypeaches.com/thewarlords.html

Powrót do spisu treści


plakatKino

"NIESPOKOJNY" ("JUNGCHEON")
Tomasz Grycan

U schyłku dynastii Shilla panuje chaos. Państwo chyli się ku upadkowi rządzone przez skorumpowanych urzędników. Złe siły szaleją na ziemi i złośliwe demony nękają ludzi każdego dnia. Yi Gwak urodził się ze specjalnymi zdolnościami i potrafi widzieć duchy. Dzięki swoim talentom trafia do królewskiego oddziału łowców demonów. W czasie zamieszek w mieście ginie jego narzeczona So-hwa, którą posądzono o czary. Załamany Yi Gwak rezygnuje z pracy i oddala się od ludzi. Kiedy po kilku dniach budzi się, odkrywa, że trafił do Jungcheon, świata pomiędzy niebem i ziemią, gdzie dusze pozostają przez 49 dni, przygotowując się do reinkarnacji. Wojownik spotyka tam swoją ukochaną, ale ona nie pamięta go. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że Yi Gwak jako człowiek nie powinien przebywać w tej krainie. Jak by tego było mało, okazuje się, że jego dawni koledzy z oddziału sprzymierzyli się z demonami i starają się zdobyć święty klejnot, który jest w posiadaniu So-hwa....

"Jungcheon" przynależy do kina "wuxia" i zdecydowanie można zaliczyć go do produkcji z górnej półki tego gatunku. Film został sprawnie zrealizowany, a sceny walk są ciekawe i dobrze wkomponowane w całość. Bajkowe umiejętności wojowników są w pełni uzasadnione, bo większość akcji dzieje się w świecie zawieszonym pomiędzy niebem i ziemią, a w dodatku demony ze swej natury posiadają magiczne moce, więc i ludzie walczący z nimi muszą być ponadprzeciętni.

Fani filmu "Musa", którym podobała się rola Woo-sung Junga jako Yeo-sola, mogą zobaczyć go teraz w nowej kreacji jako Yi Gwaka.

Choć "Jungcheon" jest pełen efektów specjalnych wygenerowanych komputerowo, to jednak twórcom udało się dobrze wpleść je w całą historię i film przyjemnie się ogląda. Wspaniałe krajobrazy i muzyka tworzą niezwykły klimat pełen romantycznych chwil. "The Restless" doskonale nadaje się na Walentynki i zadumę nad wieczną miłością....

Obsada:
Woo-sung Jung = Yi Gwak
Tae-hee Kim = So-hwa / Yon-hwa
Jun-ho Heo = Ban-chu
 
reżyseria = Dong-oh Jo
scenariusz = Dong-oh Jo, Hee-dae Choi
muzyka = Shiro Sagisu
produkcja = Min-Whan Jo, Sung-su Kim

Tytuł:
"Jungcheon" ("Joongchun", "The Restless")

Produkcja:
Korea Południowa, 2006

Gatunek:
Fantasy, Melodramat, Przygodowy, Akcja

Internet:
www.hancinema.net/korean_movie_The_Restless.php
imdb.com/title/tt0929261/
www.joongchun.co.kr

Powrót do spisu treści


plakatKino

"War"
Tomasz Grycan

Zespół specjalny FBI długo ściga zabójcę Rouge'a. Niestety jest on jak duch i ciągle wymaka się im. Kiedy w końcu udaje się go namierzyć, akcja policji okazuje się porażką i bandyta zostaje jedynie ranny. W odwecie Rouge zabija jednego z agentów wraz z całą jego rodziną. Kolega zamordowanego, agent specjalny Jack Crawford, poprzysięga zemstę i obsesyjnie prowadzi śledztwo, niestety zabójca znika bez śladu. Mijają trzy lata i Rouge znowu pojawia się, tym razem w samym środku wojny dwóch azjatyckich mafijnych gangów, z którymi prowadzi swoje własne interesy i misterną grę. Jack Crawford i FBI są znowu na tropie.... Wkrótce okaże się, czy ten dobry jest naprawdę dobry, a ten zły jest naprawdę zły...

W "War" mamy dużo strzelaniny i wybuchów, ale fabuła jest trochę naciągana i niezbyt wiarygodna. Choć film jest sprawnie nakręcony, wydarzenia dzieją się w dużym tempie i widz nie ma czasu zastanawiać się nad sensem oglądanych zdarzeń, to po wyjściu z kina pozostaje pewien niedosyt. Jet Li i Jason Statham to znane gwiazdy filmów akcji (grali już wcześniej razem w obrazie "The One"), niestety reżyser nie wykorzystał w pełni ich potencjału. Szkoda, bo obydwaj aktorzy świetnie radzą sobie w scenach walk i można było stworzyć wiele interesujących pojedynków.

"War" nie jest filmem artystycznym i ambitnym z jakimś głębszym przesłaniem. To typowe kino akcji i adresowane jest raczej do męskiej widowni, która znajdzie w nim to, co najbardziej lubi, czyli walki, strzelani, pościgi, wspaniałe samochody i motocykle oraz piękne kobiety...

Obsada:
Jet Li = Rogue
Jason Statham = agent specjalny Jack Crawford
John Lone = Chang
Devon Aoki = Kira
Luis Guzmán = Benny
Saul Rubinek = Dr Sherman
Ryo Ishibashi = Shiro
Sung Kang = agent specjalny Goi
Mathew St. Patrick = agent specjalny Wick
Nadine Velazquez = Maria
Andrea Roth = Jenny Crawford
Mark Cheng = Wu Ti
Kane Kosugi = wojownik w ogrodzie świątyni
Lauren Montano = Ana Kennedy
Terry Chen = Tom Lone
Steph Song = Diane Lone
Peter Shinkoda = Yanagawa Shatei
Nicholas Elia = Daniel Crawford
Kenneth Choi = Takada
Mark Louie = Lau
Aaron Pearl = agent Clark
Johnson Phan = Joey Ti
 
reżyseria = Philip G. Atwell
scenariusz = Lee Anthony Smith, Gregory J. Bradley
muzyka = Brian Tyler
zdjęcia = Pierre Morel
produkcja = Steve Chasman, Christopher Petzel, Jim Thompson

Tytuł:
"War" ("Rogue Assassin")

Produkcja:
USA, 2007

Gatunek:
Akcja, Thriller

Internet:
www.warthefilm.com
www.rogue-lefilm.com

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.